ze zbiera sie na burze. Moze sie ochlodzi na piec minut. Moglibysmy rowniez porozmawiac o baseballu. Orioles graja dzisiaj z Jankees. Birds maja w tym sezonie niezlych miotaczy. – Tucker zaciagnal sie gleboko. – Lubi pan zaklady sportowe, panie Burns?
– Niestety, nie pasjonuje sie sportem.
– Nic nie szkodzi. – W glosie Tuckera brzmiala nuda, kiedy odchylal sie niedbale na krzesle. – Ja nie pasjonuje sie w ogole niczym. To wymaga zbyt wiele wysilku.
– Przejdzmy do sprawy. Tuck. – Poniewaz spojrzenia nie odnosily skutku, Burke przybral swoj cichy, przywolujacy do porzadku ton szeryfa. – Tucker znal ofiare, Edde Lou… – Urwal.
– Intymnie? – podpowiedzial Tucker. Poczul bolesny skurcz w zoladku i zdusil papierosa.
Burns zajal trzecie krzeslo. Zgrabnym ruchem wyjal z kieszeni notatnik i maly magnetofon.
– Chce pan zlozyc oswiadczenie?
– Cos w rodzaju: „Jedyna rzecz, jakiej nalezy sie obawiac, jest sam strach”? – Tucker przeciagnal sie. – Wolalbym nie. Burke uwazal, ze pan bedzie chcial zadac mi pare pytan. Jestem czlowiekiem wyjatkowo zgodnym, wiec przyszedlem na nie odpowiedziec.
Niewzruszony Burns wlaczyl magnetofon.
– Powiedziano mi, ze miar pan z ofiara romans.
– Mialem z nia stosunki plciowe.
– Daj spokoj, Tuck!
Tuck rzucil Burke'owi zle spojrzenie.
– Jezeli mam byc szczery, to najuczciwsze postawienie sprawy. Poszlismy z Edda Lou pare razy na randke i wskoczylismy do paru lozek. – W jego oczach pojawil sie twardy wyraz. Sila woli powstrzymal sie, zeby nie siegnac po nastepnego papierosa. – Zerwalem znajomosc, poniewaz zaczela mowic o malzenstwie.
– Rozstanie bylo polubowne?
– Tego bym nie powiedzial. Zakladam, ze wie pan juz o scenie w restauracji. Najblizsze prawdy byloby stwierdzenie, ze Edda Lou byla wkurwiona.
– To panskie okreslenie, panie Longstreet. – Postukal olowkiem w notatnik. – Ja mam tu napisane: „rozgniewana i poruszona”.
– Wezmie pan te dwa slowa, dolozy do tego Edde Lou i wyjdzie panu „wkurwiona”.
– Twierdzila, ze skladal pan jej obietnice. Tucker zaczal sie hustac na krzesle.
– Wyznaje pewna zasade, agencie Burns. Nie skladam obietnic, poniewaz Jest nader malo prawdopodobne, bym ktorejs dotrzymal.
– Oglosila publicznie, ze jest w ciazy.
– Faktycznie.
– Wtedy opuscil pan restauracje… „Chat'N Chew”, zgadza sie? Opuscil pan restauracje nagle. – Burns usmiechnal sie nieznacznie. – Czy okreslenie, ze byl pan… „wkurwiony”, bedzie odpowiadalo prawdzie?
– Po tym, jak naskoczyla na mnie, w obecnosci co najmniej tuzina osob Uraczyla wiadomoscia, ze jest w ciazy i zagrozila, ze za to zaplace? Tak. Mysle, ze spokojnie mozna uzyc tego sformulowania.
– Nie mial pan zamiaru jej poslubic?
– Najmniejszego.
– Byl pan wsciekly, osaczony, czul sie pan wystawiony na posmiewisko. Mial pan powod, zeby ja zabic.
Tucker przejechal jezykiem po gornych zebach.
– Absolutnie zadnego, dopoki dysponuje ksiazeczka czekowa. – Pochylil sie na krzesle. Twarz mial zacieta, ale glos plynal gladko, jak miod po kromce kukurydzianego chleba. – Cos panu wyjasnie, przyjacielu zeby mial pan jasny obraz sytuacji. Edda Lou byla chciwa, ambitna i sprytna. Nie wykluczam, ze podswiadomie liczyla na to, ze uda jej sie mnie zaobraczkowac, ale zadowolilaby sie czekiem na okragla sumke.
Wstal, zmusil sie, by wziac gleboki oddech, i przysiadl na skraju biurka.
– Lubilem ja. Moze nie tak jak dawniej, ale wystarczajaco. Nie sypia sie z kobieta jednego dnia, zeby zarznac ja nastepnego.
– Robiono to juz nieraz.
Oczy Tuckera nagle pociemnialy.
– Ja nie zrobilem tego ani razu.
Burns przesunal magnetofon odrobine w prawo.
– Znal pan rowniez Arnette Gantrey i Frances Alice Logan.
– Podobnie jak wszyscy w Innocence.
– Czy z nimi rowniez utrzymywal pan stosunki?
– Z obiema sie umawialem. Nie spalem z zadna. – Usmiechnal sie lekko do swoich wspomnien. – Choc nie moge powiedziec, zebym nie probowal, przynajmniej z Arnette.
– Odtracila pana?
– Diabla tam! – Pelen niesmaku, Tucker siegnal po papierosa. Przemknelo mu przez glowe, ze wybral sobie paskudna pore na rzucenie palenia. – Bylismy przyjaciolmi. Prawde mowiac, miala chetke na mojego brata, Dwayne'a, ale on nigdy nie odbil pileczki. A z Francie bylismy na etapie flirtu. – Odsunal na bok jakies papiery i puszke tytoniu. – Kochana z niej dziewczyna. – Zamknal oczy. – Nie chce rozmawiac o Francie.
– Nie?
Zawrzal w nim gniew.
– Posluchaj pan. Bylem z Burke'em, kiedy ja znalazl. Moze pan przywykl do takich widokow, ja nie. Zwlaszcza kiedy dotyczy to kogos, kogo lubie.
– Interesujace, ze lubil pan wszystkie te trzy kobiety – zauwazyl Burns lagodnie. – Pani Logan zostala znaleziona w… – Skrzywil sie z niesmakiem – Spook Hollow. – Zaledwie pare kilometrow od panskiego domu. A panna Hatinger w stawie McNairow. Rowniez blisko panskiego domu. Odwiedzil pan to miejsce bezposrednio po klotni z panna Hatinger.
– I mnostwo razy przedtem.
– Panna Waverly twierdzi, ze byl spiety, wzburzony. – Pozostanmy przy „wkurwionym”. Tak, bylem wkurwiony. Dlatego trzymalem sie nad stawem. To spokojne miejsce.
– I odludne. Moze mi pan powiedziec, co pan robil przez reszte wieczora, panie Longstreet?
Nie uslyszysz ty prawdy, pomyslal Tucker.
– Gralem z siostra w remika – sklamal bez mrugniecia okiem. – Osrala mnie na trzydziesci czy czterdziesci dolarow, wypilismy po drinku i poszlismy spac.
– O ktorej godzinie rozstal sie
– Poszedlem na gore o drugiej, moze wpol do trzeciej.
– Panie Burns – wtracil Burke. – Chcialbym zaznaczyc, ze tego popoludnia, kiedy znaleziono Edde Lou, Tuck przyszedl tu do mnie. Byl zaniepokojony, poniewaz nie skontaktowala sie z nim i nie odpowiadala na telefony.
Burns uniosl brew.
– Odnotowal
– Podbil mi je ojciec Eddy Lou. Dopiero kiedy do mnie przyjechal, uswiadomilem sobie, ze zaginela. Austin szukal jej u mnie. Potem wbil sobie do glowy, ze namowilem ja na aborcje.
– Czy przedyskutowal pan kwestie aborcji z denatka?
– Byla denatka na dlugo przedtem, zanim zdazylem przedyskutowac z nia cokolwiek. – Tucker odsunal sie od biurka. – To wszystko, co mam do powiedzenia. Jezeli ma pan jeszcze jakies pytanie, bedzie pan musial zglosic sie po odpowiedz do Sweetwater. Do zobaczenia, Burke.
Burke poczekal, az zamkna sie za nim drzwi.
– Panie Burns, znam Tuckera od dziecka. Nie zabilby Eddy Lou bez wzgledu na to, jak bardzo bylby na nia wsciekly.
Burns wylaczyl magnetofon.
– Jakie to szczescie, ze jest tu ktos, kto nie zatracil jeszcze obiektywizmu. Czas, zebysmy zajrzeli do zakladu pogrzebowego, szeryfie. Patolog skonczyl juz zapewne ogledziny.
Tucker byl naprawde zly. Pilnowal wlasnego nosa, zyl wlasnym zyciem, nie wadzil nikomu i co z tego ma?