jednej z tych eleganckich szkol w Szwajcarii.

– Nie chodzilam i prosze mnie postawic na ziemi. – Probowala sie uwolnic. – Mowie serio, Tucker. Ktos jedzie.

Nie postawil jej, ale odwrocil sie w strone drogi. Swiatla reflektorow zblizaly sie szybko ku domowi.

– Zdaje sie, ze mamy goscia. Zobaczmy, kto to.

Zaniosl ja na werande, po czesci dlatego, zeby ja zirytowac, po czesci, zeby czuc przy sobie to smukle, gietkie cialo. Poza tym uznal, ze kiedy przejdzie jej zlosc, dostrzeze romantyczny aspekt sprawy.

– Wiesz, nie wazysz wiecej niz worek maki. A o ile jestes przyjemniejsza w dotyku! – zauwazyl tonem pogawedki i uslyszal w odpowiedzi cos bardzo zblizonego do warkniecia.

– Szczyt romantyzmu – powiedziala Caroline przez zacisniete zeby. Wolalaby nie dostrzegac smiesznosci sytuacji. Tucker nie oparl sie pokusie.

– „Jasna jak gwiazda, gdy blyszczy na niebie samotnie”. Zdaje sie, ze Wordsworth ujal to lepiej.

Zanim zdolala odpowiedziec cos madrego, postawil ja na nogach, klepnal przyjaznie w pupe i pomachal Bobby'emu Lee, ktory gramolil sie przerdzewialego cutlassa.

– Hej, synu, dlaczego nie jestes na randce i nie olsniewasz Marvelli?

– Czesc, Tucker. – Bobby Lee przeciagnal reka przez opadajaca grzywke. W swietle reflektorow jego twarz byla blada z przejecia Przyjechalem, jak tylko skonczylem przeglad. – Skinal glowa Caroline. – Dobry wieczor, panno Waverly.

– Czesc, Bobby Lee. Jezeli pozwolicie, podziekuje Delii za kolacje i pojde.

Nie zdazyla zrobic kroku, kiedy Tucker chwycil ja za reke.

– Jeszcze wczesnie. Co sie sprowadza? – zwrocil sie do Bobby'ego Lee.

– Junior przywiozl twoj samochod dzis popoludniu. Jezu Chryste! Wrak Tucker skrzywil sie i ostroznie dotknal zabandazowanej glowy.

– Tak, rozdzierajacy serce widok, nie da sie ukryc. A mial zaledwie osiem tysiecy przebiegu. Wygiety kadlub?

– Wygiety, scierwo… O! Przepraszam pania. Widac jak na dloni, ledwo wzielismy go na kanal. Zdaje sie, ze bedziesz go musial odholowac do Jackson, ale ze nie mielismy porzadnego rozbitka od czasu, gdy Bucky Larsson rozkwasil swojego buicka na lodzie w styczniu, chcielismy sobie popatrzec.

Tucker oparl sie biodrem o cutlassa.

– Ten buick wygladal jakby przejechal po nim czolg. Nigdy nie moglem sie nadziwic, jakim cudem Bucky wyszedl z tego ze zlamanym obojczykiem i osiemnastoma szwami.

– No, ma czasem takie dziwne spojrzenie – powiedzial Bobby Lee z namyslem. – Ale jak sie nad tym zastanowic, zawsze dziwnie patrzyl.

Tucker skinal glowa.

– Jego mama przestraszyla sie miedzianki, kiedy chodzila z nim w ciazy. Moze to zaszkodzilo.

Carolinie nie miala juz ochoty odchodzic. Miala ochote ukryc twarz w dloniach i wybuchnac smiechem.

– Przyjechales taki kawal drogi, zeby powiedziec Tuckerowi, ze rozbil samochod?!

Obaj mezczyzni spojrzeli na nia z identycznym wyrazem zdziwienia. Dla nich bylo oczywiste, ze Bobby Lee przygotowuje tylko grunt pod to, co ma zamiar powiedziec.

– Nie, psze pani – powiedzial uprzejmie. – Przyjechalem powiedziec Tuckerowi, jak to sie stalo, ze rozbil samochod. Tucker prowadzi jakby sie urodzil za kierownica. Wszyscy to wiedza.

– Dzieki, Bobby Lee.

– Mowie tylko, jak jest. W kazdym razie, Junior powiedzial, ze nie bylo sladow na asfalcie ani w ogole nic.

– Hamulce wysiadly.

– Tak powiedzial. Zaczalem glowkowac i kiedy stara Juniora zadzwonila, ze obiecal zabrac ja i dziecko do Greenville na spaghetti, powiedzialem, ze zostanie i przypilnuje stacji. W niedziele i tak jest spokojnie, wiec pomyslalem, ze przyjrze sie tym twoim hamulcom.

Wyciagnal z kieszeni kawalek gumy balonowy, rozwinal i wsadzil sobie do ust. – Przyjrzalem sie dobrze przewodom hydraulicznym wspomagania kierownicy. Moze bym tego nawet nie zauwazyl, gdybym specjalnie nie szukal. No i znalazlem.

– Znalazles, ale co? – nie wytrzymala Caroline, kiedy Bobby Lee umilkl i nic nie wskazywalo na to, by mial zamiar kontynuowac.

– Dziury w przewodach. Przewiercone na wylot. Jakby szydlem albo szpikulcem do lodu. Plyn wyciekal. Dlatego wysiadl uklad kierowniczy. Gdybys sie tego spodziewal, moglbys kombinowac, a tak, przy ostrym zakrecie, woz jak nic pojedzie prosto. Wtedy hamulec zda ci sie jak bykowi cycki. O, przepraszam, panno Waverly.

– Moj Boze! – Caroline zacisnela palce na ramieniu Tuckera. – Chcesz powiedziec, ze ktos specjalnie uszkodzil samochod… Tucker mogl sie zabic!

– Mogl – zgodzil sie Bobby Lee. – Ale nie musial. Wszyscy wiedza, ze Tucker radzi sobie z wozem jak ci faceci z formuly jeden.

– Dziekuje, ze przyjechales mi o tym powiedziec. – Tucker odrzucil papierosa i sledzil wzrokiem luk zaru. Czul straszny gniew i musial zaszyc sie gdzies, zeby ochlonac. – Bedziesz widzial sie dzisiaj z Marvella?

– Mialem taki zamiar.

– Wiec jedz do szeryfa i powiedz mu, co odkryles. Ale nikomu wiecej, rozumiesz? Nie mow nikomu wiecej.

– Jak chcesz.

– Bylbym wdzieczny, gdyby na razie zostalo to miedzy nami. Wracaj do miasta, zanim Marvella zmyje ci glowe za spoznienie.

– To na razie, Tucker. Dobranoc, panno Waverly.

Caroline odezwala sie dopiero, gdy tylne swiatla cutlassa zniknely za zakretem.

– Mogl sie pomylic. To jeszcze dziecko.

– To jeden z najlepszych mechanikow w tej czesci kraju. Zreszta to ma sens. Gdybym nie dostal w leb, sam bym na to wpadl. Teraz musze sie tylko zastanowic, kogo wkurwilem do tego stopnia, ze chce mi przyczynic zmartwien.

– Zmartwien? – powtorzyla Caroline. – Tucker, niezaleznie od tego, co Bobby Lee mowi o twoich nadludzkich umiejetnosciach, mogles zostac powaznie ranny, nawet zabity.

– Martwisz sie o mnie, skarbie? – Choc umysl zajety mial czym innym, usmiechnal sie i przesunal dlonmi po jej nagich ramionach. – To mi sie podoba.

– Nie badz idiota!

– Nie zlosc sie, Caro. Choc, Bog mi swiadkiem, lubie na ciebie patrzec. kiedy sie wkurzasz.

– Nie mam zamiaru pozwolic, bys klepal mnie po glowce jak malutkie, bezradne kobieciatko – powiedziala chlodno. – Chce ci pomoc.

– To bardzo milo z twojej strony. Nie! – Chwycil ja za ramie, kiedy odwrocila sie, zeby odejsc. – Mowie szczerze. Tylko dopoki sobie tego wszystkiego nie poukladam w glowie, nie moge dzialac.

– To oczywiste, ze zrobil to ktos blisko zwiazany z Edda Lou. Hatinger. – Odrzucila glowe. – Chyba ze masz liste zazdrosnych mezow ktorych musisz brac pod uwage.

– Nie umawiam sie z mezatkami. Byla tylko ta jedna… – Podchwycil jej spojrzenie. – Niewazne. Austin jest w wiezieniu, a jakos nie moge sobie wyobrazic biednej Mavis wczolgujacej sie pod moj samochod ze szpikulcem do lodu.

Caroline ujela sie dwoma palcami za podbrodek.

– Miala braci.

– Prawda. – Tucker wydal z namyslem wargi. – Vernon nie odroznilby korby od kolka w plocie. I nie jest przebiegly. Przypomina w tym ojca. A maly Cyr… Nie ma w nim sladu zlosci.

– Mogliby kogos wynajac. Tucker parsknal.

– Za co? – Przycisnal lekko wargi do jej skroni. – Nie martw sie, kochanie. Musze to przespac.

Вы читаете Miasteczko Innocente
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату