ramiona jak patyki. Za to Dwayne wygladal jak bokser. Uzywal kiedys tych ramion do cwiercbacku w footballu i dziewczyny zlatywaly sie do niego jak pszczoly do miodu. Po tym, jak Vernon obil mi twarz, Dwayne zrobil z niego surowy befsztyk. Bylo pieknie.
– Jestem pewna, ze to wzruszajacy przyklad meskiej solidarnosci, ale chodzi o to, ze powinienes wystrzegac sie nie tylko Austina, ale rowniez Vernona.
– Nie sadze, zebym musial obawiac sie ktoregos z nich.
– Dlaczego? – wybuchnela. – Poniewaz twoj starszy brat obije im morde?
– Niestety, ostatnio jest zbyt zajety. – Tucker spojrzal w dol Old Cypress Road i zobaczyl chmure kurzu, wsrod ktorej posuwal sie thunderbird Billy'ego T. – Bedzie lepiej, jezeli wrocisz do domu i o wszystkim zapomnisz. Moze wpadne pozniej i zobacze, jak idzie malowanie.
– Co sie stalo? – Widziala juz kiedys ten wyraz w jego oczach. Kiedy lezal na niej posrod dzwieku tluczonego szkla. Kiedy zapytal, czy ma w domu bron. Ten czlowiek nie potrzebowal starszego brata ani nikogo innego, zeby sie
– Nic, co by ciebie dotyczylo. Idz do domu, Caroline. – Zsunal sie maski wozu w chwili, gdy Billy T. zahamowal.
– Hej, Tucker – Billy T. ukazal w sztucznym usmiechu pelen garnitur zebow – Nie byl w najlepszym humorze. Glowa go ciagle bolala, a duma ucierpiala bardziej niz czaszka. Prawde mowiac, mial ochote skopac komus tylek.
– Billy T – - Tucker podszedl z rekami w kieszeniach. – Slyszalem, ze miales rano maly wypadek.
– Nie twoj kurewski interes.
– Staram sie po prostu nawiazac rozmowe. Wiesz, tak sie sklada, ze siedze tu i czekam na ciebie.
– Doprawdy?
– Aha. – Katem oka Tucker zobaczyl, ze Caroline rowniez przeszla przez droge. Choc zatrzymala sie kilka krokow za nim, jej obecnosc denerwowala go jak cholera. – Chcialbym wyjasnic jedna drobna sprawe. Jezeli masz chwile.
Zanim Billy T. zrozumial, co sie dzieje, Tucker wsunal reke do jego wozu i wyrwal kluczyk ze stacyjki. Ludzie zapominali czesto, ze potrafi sie ruszac.
– Bo jezeli nie… – powiedzial ze spokojem.
– Kurza dupa! – Billy T. otworzyl drzwi wozu. – Chcesz, zdaje sie, zeby ci podbic drugie oko.
– Porozmawiamy o tym za chwile. Caroline, jezeli podejdziesz jeszcze blizej, bede na ciebie bardzo zly.
Wzrok Billy'ego T. spoczal na Caroline, powedrowal niespiesznie w gore jej nog, zatrzymal sie na brzuchu i piersiach.
– Zostaw ja, Tucker. Moze, kiedy juz rozsmaruje cie po asfalcie, zechce Pojsc na piwo z prawdziwym mezczyzna.
Caroline uniosla dumnie glowe.
– Widze tu tylko dwoch gowniarzy. Tucker, nie wiem, co w ciebie wstapilo, ale chce, zebys mnie odwiozl do domu. Natychmiast.
Billy T. usmiechnal sie szeroko i wyplul wykalaczke. – Przeleciales ja juz, Tucker? Daje ci regularnie?
Rozwscieczona Caroline postapila krok naprzod, ale zatrzymal ja stanowczy gest Tuckera.
– Billy T., nieladnie mowic tak do kobiety, ale tym zajmiemy sie Pozniej. Teraz pogadamy o moim samochodzie.
– Slyszalem, ze odstawili go do Jackson, zeby go troche rozprasowac.
– Dobrze slyszales. Miedzy nami nigdy nie ukladalo sie najlepiej. I nie Przypuszczam, by stosunki polepszyly sie w przyszlosci, ale nie moge Pozwolic, by to, co zrobiles z moim samochodem, uszlo ci na sucho.
Billy T. splunal.
– Zdaje sie, ze to ty rozwaliles te gablote.
– Po tym jak ty zrobiles z niej zlom. – Tucker wiedzial, ze Billy T. nie grzeszy rozumem, klamal mu wiec w zywe oczy. – Darleen powiedziala ze zrobiles te dziury w przewodach. Troche nieladnie z jej strony, skoro dales jej szminke Josie.
– Klamliwa suka!
– Moze, ale cos mi sie zdaje, ze tym razem powiedziala prawde. Billy T. odgarnal wlosy, ktore opadly mu na czolo.
– Moze i powiedziala, ale nic mi nie udowodnisz. – Rozciagnal usta w szyderczym usmiechu. – Przyszedlem sobie twoja fikusna aleja i wywiercilem dziury w twoim fikusnym samochodziku. Darleen bylo przykro, ze zlamales serce Eddzie Lou, wiec zrobilem to, zeby poprawic jej humor. I poniewaz nienawidze cie, skurwielu. Ale nic mnie nie udowodnisz.
Tucker w zamysleniu siegnal po papierosa.
– Masz sporo racji, ale to nie oznacza, ze wykrecisz sie sianem. – Odcial kawalek papierosa, reszte podpalil. Caroline cofnela sie o krok. Znala ten ton glosu. – Przyszlo mi wlasnie do glowy, ze ktos z mojej rodziny mogl pozyczyc ode mnie samochod tego ranka. Ktos, kto nie radzi sobie za kierownica rownie dobrze jak ja. Wiesz, Billy T., to mnie naprawde wkurwia.
– No i co z tego?
Tucker przyjrzal sie koniuszkowi papierosa.
– Mysle, ze jednak cos z tym zrobie. Choc musze przyznac, ze nie chcialbym oberwac znowu po gebie.
– Zawsze byles tchorzliwym smierdzielem. – Usmiechajac sie, Billy T. rozlozyl szeroko ramiona. – No dalej, pokaz, co potrafisz. Wal!
– Coz, skoro nalegasz. – Tucker kopnal go prosto w krocze.
Billy T. zgial sie wpol. Wydawal odglosy szybkowara pracujacego na pelnych obrotach. Trzymajac sie za przyrodzenie, upadl na ziemie. Kiedy Tucker pochylil sie i zacisnal reke na jego uszkodzonych genitaliach, oczy uciekly Billy'emu T. w tyl glowy.
– Nie mdlej jeszcze, mam ci cos do powiedzenia. Moze zaczniesz znowu pracowac mozgownica, kiedy twoje jaja wroca na miejsce, bo chce. zebys cos sobie przemyslal. Sluchasz mnie?
– Hm – Byl to jedyny dzwiek, jaki Billy T. mogl z siebie wydobyc.
– Dobrze. Wiesz, kto ma weksel na ziemie twojej rodziny? Zalegacie ze splatami trzy miesiace. Byloby mi szalenie przykro, gdybym musial wyslac wam komornika. A ta oczyszczalnia bawelny, do ktorej zagladasz laskawie, zeby popracowac pare godzin w tygodniu? Tak sie sklada, ze ja jestem jej wlascicielem. Jezeli zechcesz zastosowac wobec mnie srodki odwetowe, nie bede cie mogl powstrzymac. Ale stracisz ziemie, stracisz prace i, Bog mi swiadkiem, zrobie z ciebie eunucha. Nie wiem, czy nie powinienem skorzystac z okazji, skoro juz sie nadarzyla. – Zacisnal palce na podkreslenie swoich slow Billy T. jeknal i zwinal sie w klebek. – Lubilem ten samochod – westchnal Tucker. – I bardzo lubie te pania, ktora obraziles. Wiec nie zadzieraj ze mna, Billy. Nie jestem juz chuderlawym dziesieciolatkiem. – Zostaw mnie! – Billy T. uwolnil sie w koncu. – Cos mi zlamales. s tu nie mam!
– Nie martw sie, one wroca na swoje miejsce. Zupelnie jak podrzucona pilka. – Podniosl sie. Zauwazyl, ze Caroline puscila szczeniaka, ktory teraz odlewal sie na buty Billy'ego T. Podniosl psa z usmiechem. – Nieladnie, Nieprzydatny, nie nalezy kopac lezacego.
Caroline stala na skraju drogi z rozdziawionymi ustami i wybaluszonymi oczyma. Tucker wsadzil sobie szczeniaka pod pache.
– Chodz, zlotko – zwrocil sie do Caroline. – Odwioze cie teraz do domu.
– Masz zamiar go tutaj zostawic? – Ogladala sie za siebie, kiedy Tucker popychal ja w strone oldsmobile'a.
– Taki mam plan. Myslalem, ze moze wybierzemy sie dzisiaj do kina.
– Do kina – powtorzyla bezmyslnie. – Tucker, stalam i patrzylam, jak kopiesz tego czlowieka w…
– W kulturalnym towarzystwie nazywamy to dobrami osobistymi. Posun sie, chyba ze chcesz prowadzic.
Posunela sie wiec, trac dlonia skron.
– Ale to nie bylo nieczyste zagranie, prawda?
– Kazda walka jest nieczysta, Caroline, dlatego wlasnie robie, co moge, by jej unikac. – Pocalowal ja szybko, zanim nacisnal starter. Niedbalym gestem wyrzucil przez okno kluczyki od thunderbirda. – To co z tym kinem? Caroline odetchnela gleboko.