– Rozumiem doskonale.
– Ale jakos nic sie nie dzialo. I wtedy Tucker zaczal spotykac sie z
– Powiedziala, ze jest w ciazy.
Darleen zacisnela usta i gapila sie na swoje buty.
– Zdaje sie, ze sie pomylila. Byla taka zdenerwowana, rozumie pan, bo Tucker mogl sie jej wymknac.
– Czy to wlasnie powiedziala pani tego popoludnia?
– Byla taka zdenerwowana. – Darleen wykrecala dlonie. – Kobieta mowi rozne rzeczy, kiedy ma zlamane serce. Biegala w te i we w te po moim salonie. Powiedziala, ze on chce ja odrzucic jak zuzyta szmate. Ze nie pozwoli, by zrobil jej to, co jego tata zrobil jej tacie.
– Slucham?
Darleen odzyskala animusz. Przekazywanie plotek jest zawsze przyjemne, nawet jezeli te plotki maja juz z gora trzydziesci lat.
– Dawno, dawno temu tata Eddy Lou staral sie o panne Madeline, mame Tuckera. No, moze niezupelnie sie staral, ale bardzo chcial. Uparl sie, ze poslubi panne Madeline, chociaz jej tata byl senatorem stanowym, a on zwyklym farmerem. Edda Lou zawsze mowila, ze to powtorka z Kopciuszka, tyle ze na odwyrtke. Ale panna Madeline miala bzika na punkcie Beau Longstreeta. Im bardziej kochala pana Beau, tym bardziej Austin Hatinger jej chcial. Nigdy nie mial serca do Longstreetow.
– Tak wiec – przerwal Burns w nadziei, ze uda mu sie dotrzec do jakiegos sedna. – Istnialy animozje miedzy obiema rodzinami.
– Co? A tak, istnialy. Hatinger i pan Beau omal sie nie pozabijali na zebraniu koscielnym. Moj tata byl jednym z tych, co ich rozdzielali. Opowiada o tym czasem…
Burns chrzaknal.
– To wszystko jest bardzo interesujace, Darleen, ale…
– Chce powiedziec, ze jej ojciec uwazal, ze Beau zabral mu jego Wlasnosc, wiec Edda Lou uznala, ze nalezy jej sie Sweetwater. A na Tuckera Uparla sie, bo… No, jest naprawde przystojny i nie dusi tak grosza jak jego ojciec. Ale tak naprawde to chciala dogryzc ojcu. Wiec byla na niego naprawde wsciekla – to znaczy, na Tuckera – kiedy powiedzial przy wszystkich, ze jej nie chce. Powiedziala do mnie: „Wepchne mu te slowa z powrotem do gardla, Darleen. Zobaczysz'.
– Czy zdradzila, jakich metod zamierza uzyc?
– Chciala dopasc go gdzies samego i pozwolic dzialac naturze. – Darleen poslala Burnsowi kokieteryjne spojrzenie. – Ona swietnie o siebie dbala. Wiedziala w co sie ubrac, zeby wpasc mezczyznie w oko.
– Jakiemus konkretnemu mezczyznie?
– Przed Tuckerem? O, bylo ich wielu. Zeszlej zimy lepil sie do niej John Thomas Bonny, a przed nim Judson O'Hara i Will Shiver. Byl tez Ben Koons. Ale on jest zonaty i Edda Lou nie brala go pod uwage.
Burns zanotowal nazwiska starannie, drukowanymi literami.
– W przypadku kobiety tak atrakcyjnej jak Edda Lou byloby zupelnie naturalne, gdyby jakis mezczyzna dalej… lepil sie do niej po tym, jak oddala swe serce panu Long sweetowi.
– Och, Edda Lou chelpila sie, ze zaden mezczyzna nie zapomni o niej tak latwo. Mogla miec kazdego, kogo chciala.
– Rozumiem. Toby'ego Marcha tez?
– O! – Darleen podniosla kubek i wypila reszte wody. – No coz.
– Tak?
– Tam nic nie bylo, panie Burns. Naprawde. Edda Lou lubila sie podraznic z mezczyznami. Taka juz byla.
– Draznila sie z panem Marchem?
– To byla tylko taka zabawa. – Darleen podniosla kciuk do ust i zaczela obgryzac paznokiec. – Edda Lou nie zainteresowalaby sie czarnym mezczyzna. Moze byla po prostu ciekawa.
– Ciekawa pana Marcha?
– Robila to tylko po to, zeby odegrac sie na ojcu. Spral kiedys Toby'ego. To przez niego Toby ma te blizne. A brat, Eddy Lou, Cyr, przyjazni sie z synem Toby'ego. Austin Hatinger strasznie sie o to wscieka. Edda Lou lubila poflirtowac z Tobym. Robil sie caly sztywny i czerwony.
– Miala z nim romans?
– Trudno powiedziec. – Darleen obgryzla paznokiec do zywego miesa. – To nie bylo nic powaznego. Bawila sie tylko.
Nic powaznego dla niej, ale dla Murzyna? pomyslal Burns. Dla zonatego Murzyna w malym poludniowym miasteczku, gdzie za przekroczenie pewnych granic placi sie glowa?
– Kiedy to bylo, Darleen?
– Och, glownie po tym, jak Tucker ja zostawil. Toby pracowal wtedy w domu noclegowym. Ale nic tam takiego nie bylo. Rany, ojciec by ja zabil. Powiesilby Toby'ego, a Edde Lou obdarl zywcem ze skory. A jezeli nie on, to Vernon. Edda Lou i Vernon nie przepadali za soba, ale Vernon nie moglby spojrzec ludziom w oczy, gdyby sie dowiedzial, ze Edda Lou, no wie pan, z czarnym.
Burns usmiechnal sie. To dawalo mu trzech nowych podejrzanych. Trzy nowe motywy zbrodni. – Dziekuje pani, Darleen. Ogromnie mi pani pomogla.
podczas gdy Toby i Jim walili mlotkami w belke na tylnej werandzie, Caroline strzelala do puszki po rosole z kury. Spudlowala po raz kolejny.
– Celuj odrobine bardziej w prawo – doradzila jej Susie. – Odskakujesz w lewo za kazdym razem, gdy pociagasz za spust.
– Naprawde nie wiem, dlaczego to robie.
– Szalenie pocieszajace. Tym razem, zanim nacisniesz spust, wstrzymaj oddech. – Susie zacisnela usta, kiedy Caroline strzelila i spudlowala. – Pojdzie ci lepiej, kiedy nauczysz sie trzymac oczy otwarte. Ale na razie odpuscimy sobie chyba konkurs z okazji Czwartego Lipca.
– Nie rusze sie stad, dopoki nie trafie w te puszke.
– Moze pomyslalabys znowu o tym Luisie.
– Nie. Pozbylam sie go definitywnie.
– Cholera, a mialam nadzieje, ze w chwili slabosci opowiesz mi wszystkie pikantne szczegoly.
– Raczej banalne. Przylapalam go z inna kobieta.
– O! – Susie rozmyslala przez chwile nad tym, co uslyszala. – Zlapalas go na romansie czy faktycznie przylapalas?
– Faktycznie przylapalam. – Caroline uspokoila dlonie i wycelowala. – Weszlam do garderoby, gdy piersiasta flecistka zmieniala mu olej.
– A niech mnie! Urwalas mu fiuta?
Caroline sie rozesmiala i karabin zatanczyl w jej dloniach.
– Niestety, znajdowalam sie wtedy w okresie spolegliwosci.
– Zdaje sie, ze masz go juz za soba.
– Okres spolegliwosci czy Luisa? Tak. Calkowicie. – Znowu spudlowala. – Cholera! Trafie ja. To tylko kwestia praktyki. Jestem przeciez muzykiem, ekspertem w zdobywaniu wprawy. – Uniosla bron, wycelowala – Sprawie, ze ta cholerna puszka zaspiewa.
Nie zaspiewala wprawdzie, ale cichy brzek w pelni usatysfakcjonowal Caroline.
– Niezla robota. – Susie poklepala ja z uznaniem po plecach. – Moze zrobisz sobie przerwe.
– Moze sobie zrobie. – Caroline rozladowala starannie bron. W przeciwienstwie do Susie, nie czula sie dobrze obnoszac po domu naladowany karabin. – Zrobilam postepy. Wczoraj zestrzelenie tej glupiej puszki zajelo mi dwie godziny. Dzis zrobilam to w… – spojrzala na zegarek -… godzine i czterdziesci piec minut. – Z braku lepszego miejsca wrzucila naboje do kieszeni. – Napijesz sie czegos?
– Myslalam, ze nigdy nie zapytasz. – Ruszyly w strone domu. – Widze ze zapedzilas Toby'ego i Jima do roboty. Podoba mi sie ta niebieska farba. Naprawde odswieza dom.
– Pomaluja mi rowniez werandy. Na bialo. Mozemy tedy przejsc, Toby?
– Jasne, ale prosze uwazac. Dzien dobry, pani Truesdale.
– Czesc, Toby. Kiedy skonczycie tutaj, moze zajrzysz do nas i powiesz Burke'owi, co zrobic z tymi kuchennymi