drodze numer jeden. I wiem doskonale, ze Tucker jest niezdolny do zamordowania nikogo, zwlaszcza kobiety.
Jedno dlugie westchnienie, majace znamionowac swieta cierpliwosc i Burns odstawil filizanke. Nigdy nie przestawal dziwic sie latwosci, z jaka mozna omamic kobiete.
– Ludzie byli pod urokiem Teda Bundy'ego. Masowego mordercy nie da sie rozpoznac w zyciu codziennym. Jest sprytny, falszywy, czesto bardzo inteligentny. 1 czasem, nawet dosc czesto, przechodzi okresy, kiedy nie pamieta, co zrobil. A jesli pamieta, ukrywa to pod maska lagodnosci i troskliwosci. Ale klamie, Caroline. Klamie, poniewaz zyje po to, by zabijac. Zyje w oczekiwaniu nastepnego razu, kiedy znow bedzie tropil, skradal sie, mordowal.
Zobaczyl, ze blednie, i ujal ja za reke.
– Przestraszylem cie, ale zrobilem to umyslnie. Ktos, najprawdopodobniej ktorys z mieszkancow tego malego miasteczka, ukrywa sie pod maska dobrodusznosci i knuje nastepne zabojstwo. Uzyje calej swojej wiedzy, wszystkich umiejetnosci, by go zatrzymac. Ale moze sie okazac, ze to nie dosc. Wtedy on znowu uderzy.
Musiala odstawic filizanke. Nie potrzebowala juz zimnego napoju, w zylach czula lod.
– Jezeli to prawda…
– To jest prawda.
– Jezeli to prawda – powtorzyla – powinienes korzystac z kazdej dostepnej pomocy.
– Slucham?
– Jestes tu obcy, Matthew. Twoja odznaka tego nie zmieni. Przeciwnie, potwierdza tylko to, ze jestes kims z
Wyprostowal sie na kanapie, sztucznie usmiechniety.
– Jestem ci wdzieczny za troske, Caroline, ale ty po prostu nie znasz wszystkich aspektow tej sprawy.
– Fakt, nie znam. Wiem natomiast, ze ty, Matthew, podobnie jak ja, jestesmy tu obcy. Burke zna tych ludzi. Ty nie.
– I na tym wlasnie polega problem. On ich zna, identyfikuje sie z nimi. Jest z nimi zwiazany pokrewienstwem albo stara przyjaznia.
– Mowisz o Tuckerze.
– Mowi? o Tuckerze. Jak to sie okresla w tych stronach? „Starzy kumple'? Wychyla razem pare piw, zastrzela pare krolikow lub innych drobnych stworzen, posiedza troche na werandzie, pogadaja o bawelnie i kobietach i sa najlepszymi przyjaciolmi. – Strzepnal pylek ze spodni. – Nie, nie znam tych ludzi, Caroline, ale wiem o nich wszystko. Ostatnia rzecza, takiej mi potrzeba, jest Burke Truesdale w charakterze kuli u nogi. Wierze, ze
– Czy teraz ja moge mowic szczerze, Matthew?
Rozlozyl rece.
– Prosze.
– Zachowujesz sie jak pompatyczny dupek. – Twarz mu sie wydluzyla. – Twoje metody sa moze skuteczne w Waszyngtonie albo Baltimore, ale nie tutaj w delcie Missisipi. Jezeli zginie ktos jeszcze, o czym wydajesz sie przekonany, bedziesz musial sie zastanowic, czy nie mozna bylo tego uniknac. Czy nie moglbys temu zapobiec, wspolpracujac z ludzmi, zamiast traktowac ich z gory.
Burns podniosl sie z godnoscia.
– Przykro mi, Caroline, ze tak sie roznimy w tej kwestii. Radze ci jednak ograniczyc kontakty z Tuckerem Longstreetem az do chwili rozwiazania sprawy.
– Mam okropny zwyczaj ignorowania rad.
– Wybor nalezy do ciebie. – Sklonil glowe. – Musze cie prosic, zebys przyszla jutro do mojego tymczasowego biura. Okolo dziesiatej, jezeli nie sprawi ci to klopotu?
– Po co?
– Mam pare pytan. Oficjalnych pytan.
– Wiec udziele ci odpowiedzi. Oficjalnych odpowiedzi. Nie odprowadzila go do drzwi.
ROZDZIAL SIEDEMNASTY
Caroline nie potrzebowala sie nawet zastanawiac, komu jest winna lojalnosc. Ledwo opadl kurz za Burnsem, biegla juz do samochodu z Nieprzydatnym pod pacha. Kluczyk tkwil w stacyjne, tam gdzie go zostawila.
Odwrocila sie, zeby spojrzec na dom. Nie zamknela drzwi. Nawet o tyra nie pomyslala. Bardzo nierozsadnie, biorac pod uwage przemoc, ktora nagle rozszalala sie w Innocence. Ale zamkniecie drzwi bez zaryglowania okien bylo pozbawione sensu. Zaryglowanie zas okiennic rownalo sie zamienieniu domu w rozgrzany piec.
W niespelna miesiac nabrala wiejskich zwyczajow.
– Nie bede sie bala we wlasnym domu – powiedziala Nieprzydatnemu, wsadzajac go do samochodu. Natychmiast oparl przednie lapy na tablicy rozdzielczej i z wywieszonym ozorem czekal na przejazdzke.
– Moj dom – powtorzyla, przygladajac sie niebieskim scianom, wypucowanym oknom, odrapanemu fotelowi na werandzie. Z poczuciem satysfakcji i celowosci zycia wsiadla do samochodu.
– Jedziemy, Nieprzydatny, czas wziac czynny udzial w tej zabawie. Wyjechala tylem z podjazdu, nie wiedzac, ze ktos ja obserwuje, ukryty w cieniu drzew.
Statler Brothers wydzierali sie z metrowego glosnika na werandzie w Sweetwater. Towarzystwa dotrzymywali im Lulu i Dwayne. Lulu nadal miala we wlosach orle pioro, a na nogach wojskowe buciory. Poplamiony fartuch malarski i rubinowe kolczyki z kamieniami wielkosci przepiorczych jaj dopelnialy jej stroju.
Stala przed sztalugami na rozstawionych nogach, pochylona lekko do przodu. Bardziej jak bokser rozpoczynajacy trzecia runde niz artystka, pomyslala Caroline. Dwayne siedzial rozwalony na fotelu, ze szklanka wild turkey i dobrodusznym usmiechem, ktory oznaczal, ze upija sie na spokojnie.
– No to lu, Caroline – pozdrowil ja uniesieniem szklanki. – Co tam masz?
Caroline postawila Nieprzydatnego na ziemi. Natychmiast zaczal obwachiwac krzaki oznaczone przez Bustera.
– Mojego psa. Dobry wieczor, panno Lulu.
Lulu mruknela cos pod nosem, nakladajac odrobine farby na plotno.
– Moja praprababcia przegonila ze swojej plantacji dwoch jankeskich dezerterow w tysiac osiemset szescdziesiatym trzecim.
Caroline skinela glowa. Byla przygotowana.
– Dziadek mojej babci stracil noge w Antietam, spychajac oddzialy jenerala Buniside'a z kamiennego mostu.
Lulu zacisnela usta i rozwazala przez chwile to, co uslyszala.
– A kiedy to bylo?
– Siedemnastego wrzesnia, tysiac osiemset szescdziesiatego drugiego roku. – Caroline usmiechnela sie blogoslawiac rodzinna Biblie prowadzona sumiennie przez babcie. – Nazywal sie Silan Henry Sweeney.
– Sweeney, Sweeney… Zdaje sie, ze byli jacys Sweeneyowie ze strony mojego meza, Maxwella Breezeporta. – Lulu rzucila ukosne spojrzenie Caroline i stwierdzila, ze podoba jej sie to, co widzi. Dziewczyna byla apetyczna jak swiezo ubita smietana. W ukladzie twarzy i wyrazie oczu znac bylo upor. Kuzynka Lulu lubila te ceche u kobiet.
Jankeska krew ulegla prawdopodobnie rozwodnieniu, zdecydowala, a poza tym najwyzszy czas, by Tucker sie ustatkowal. – Przyszlas zakrecic sie wokol Tuckera, co?
– Z cala pewnoscia nie. – Caroline uswiadomila sobie, ze nie potrafi sie obrazic. – Choc chcialam z nim porozmawiac. Jezeli jest w domu.
– Och. jest tu gdzies. – Lulu przyjrzala sie palecie, po czym zatopila pedzel w jadowitej zieleni.
– Wejdz na werande, dziewczyno, nie stoj i nie gap sie na mnie, kiedy pracuje. Dwayne, gdzie jest twoj brat? Nie widzisz, ze dziewczyna przyszla go uwiesc?