– Twoja mama dobrze sie czuje?

– Ona… Jako tako.

– Jezeli czegos potrzebujesz, pieniedzy albo czegokolwiek, wystarczy mi o tym powiedziec. I nie musisz mowic mamie, skad to masz.

Cyr odwrocil glowe. Nie mogl zniesc troski, zwyklej serdecznosci.

– Radzimy sobie. – Mignela mu ciezarowka Toby'ego u wylotu drogi prowadzacej do domu Caroline i zapragnal zaplakac. Nigdy juz nie bedzie mogl zagwizdac na Jima. Po dzisiejszym dniu, kiedy stal sie morderca.

– Nie powiesz mi, co sie dreczy, Cyr? Serce podeszlo mu do gardla.

– Nic, panie Tucker. Nic mnie nie dreczy.

– Skonczylem czternascie lat juz jakis czas temu – powiedzial Tucker swobodnie. – Ale pamietam, jak to jest. I pamietam jak to jest, kiedy ojciec ma ciezka reke i krotki lont. – Tucker popatrzyl na niego z takim zrozumieniem, ze Cyr musial znowu odwrocic glowe. – Nie kulales, wsiadajac do samochodu, Cyr.

Gula strachu zaczela rosnac. – Chyba… chyba mnie juz nie boli ta noga. Tucker milczal przez chwile, potem wzruszyl ramionami. – Skoro tak…

Jechali teraz wzdluz waskiego pasemka Little Hope. Cyr wiedzial, ze za chwil? znajda sie nad przepustem.

– Trzy… trzymam rower w przepuscie.

– Dobrze. Wysadze cie tam, jezeli chcesz.

– Moze moglby pan…

„Zniesc rower na dol. Pomoc mi sprowadzic rower do przepustu, gdzie czeka na pana moj ojciec. Pomoze mi pan, poniewaz zawsze pan pomaga, kiedy pana o to prosza'.

– Co takiego?

Sa juz prawie na miejscu. Prawie na… Cyr przesunal dlonia po suchych ustach. Nie czul juz w sobie lodowatego strachu, tylko mdlaca groze. „Musze go tylko poprosic, i on to zrobi'. Ujrzal blysk – odbicie swiatla od szkiel lornetki. A moze noza.

– Stac! Stac! – W panice chwycil za kierownice. Samochod zatanczyl na drodze, omal nie wpadajac do strumienia.

– Co u diabla?! – Tucker odkrecil kierownice i nacisnal na hamulec. Olds stanal w poprzek drogi. – Straciles rozum?

– Niech pan zawroci, panie Tucker, niech pan zawroci, na milosierdzie boskie, trzeba zawrocic! – Szlochajac Cyr uczepil sie kierownicy. – Prosze Boze, odwroc samochod, zanim on przyjdzie nas zabic. Teraz zabije nas obu.

– Cyr, uspokoj sie!

Oldsmobile obrocil sie dostojnie jak okret wyplywajacy z portu i pomknal z powrotem ku Sweetwater. Skulony na siedzeniu Cyr szlochal z rekoma przy ustach. Wpatrywal sie we wsteczne lusterko, podczas gdy Krol spiewal o palacej milosci.

– On przyjdzie. Wiem, ze przyjdzie. Moje oczy, wyjmie mi moje oczy! – Chwycil sie za zoladek. Tucker zjechal na pobocze. Wyciagnal Cyra z wozu i trzymal go za glowe, kiedy wymiotowal. Potem wyciagnal chusteczke i otarl chlopcu twarz.

– Oddychaj wolno. Myslisz, ze juz?

Cyr skinal glowa i zaczal plakac. Cicho, beznadziejnie. Tuckerowi scisnelo sie serce. Siedzial oslupialy w otwartych drzwiach samochodu i klepal Cyra po rece.

– Wyplacz sie. Poczujesz sie lepiej.

– Nie moglem tego zrobic. Po prostu nie moglem. On mnie zabije.

– Kto cie zabije?

Cyr zwrocil ku niemu pocetkowana, zrozpaczona twarz. Tucker pomyslal, ze wyglada jak zakatowany pies, ktory czeka na ostatni cios.

– Moj tata. Kazal mi tu pana przyprowadzic. Powiedzial, ze to za Edde Lou i ze jezeli oko cie zgorszy, musisz je wyjac. Przynosilem mu codziennie jedzenie. I przynioslem mu pas i czysta koszule. I lornetke. Musialem. A dzisiaj przynioslem mu noz.

Tucker podniosl Cyra za front koszuli i potrzasnal nim mocno.

– Twoj tata jest tutaj, w tym przepuscie?

– Czeka na pana. Mialem pana przyprowadzic. Ale nie moglem. – Cyr wywrocil oczami. – Moze juz idzie. Moze juz idzie. I ma te pistolety.

– Wskakuj do wozu.

Cyr zrozumial z tego, ze jedzie prosto do wiezienia. Pomagal zbiegowi i stawal sie tym samym wspolsprawca czy cos takiego. Ale wiezienie bylo lepsze niz wyjecie oczu nozem.

– Co pan chce zrobic, panie Tucker?

– Odwioze cie z powrotem do Sweetwater.

– Do Sweetwater? Ale., ale…

– Wejdziesz do domu, zadzwonisz do szeryfa Truesdale'a i wszystko mu opowiesz. – Spojrzal ostro na Cyra. – Opowiesz?

– Tak, prosze pana. – Cyr otarl lzy z policzkow. – Przysiegam. Powiem mu, gdzie jest tata. Opowiem mu wszystko.

– I powiedz mu, zeby przyjechal do przepustu. Szybko. Bez zwloki. Natychmiast. – Wjechal w brame Sweetwater.

– Powiem mu. Przykro mi, panie Tucker. Tak sie balem.

– Porozmawiamy o tym pozniej. – Zatrzymal samochod wzbijajac zwir w powietrze. – Biegnij do domu. Jezeli nie zlapiesz szeryfa w biurze, zadzwon do niego do domu. Della ma numer. Jezeli nie bedzie Burke'a. szukaj Carla.

– Tak, prosze pana. Co pan chce zrobic? – Szeroko otwartymi oczami patrzyl, jak Tucker otwiera bagaznik, wyrzuca rower i siega po karabin. – Jedzie pan za nim? Bedzie pan go scigal, panie Tucker?

Tucker otworzyl karabin, sprawdzil magazynek. Podniosl wzrok i utkwil spojrzenie w twarzy Cyra.

– Tak, to wlasnie mam zamiar zrobic. Najlepiej powiedz Burke'owi, ze mianowalem sie jego zastepca.

Cyr odwrocil sie i pedem pobiegl do domu.

ROZDZIAL OSIEMNASTY

Mogl sobie wyobrazic kazdego, tylko nie siebie zamieszanego w strzelanine. Juz po raz drugi przez Austina Tuck znajdowal sie w takiej nieprzyjemnej sytuacji, ze musial brac do reki karabin.

Bylo to cholernie irytujace.

Ale nie mogl wrocic do domu i siedziec na werandzie czekajac, az Burke i Carl zalatwia sprawe. W oczach stala mu jeszcze przerazona twarz Cyra, strach dziecka zdawal sie wisiec w samochodzie.

„On wyjmie mi oczy!”

Gdzie, na litosc boska, uslyszal cos takiego?

Od tego szalenca, swojego ojca, uznal Tucker.

Zatrzymal samochod. Wysiadl z wozu i uzywajac go jako oslony, otworzyl tylne drzwiczki. Jak niemal wszyscy w Innocence Della wozila na parapecie lornetke.

Kiedy podniosl ja do oczu i nastawil ostrosc, betonowa bryla przepustu wyskoczyla mu przed oczami. Nie dostrzegl niczego przy wejsciu do przepustu, zadnego ruchu na brzegu Little Hope. Pusto na polu za strumieniem.

Uchwycil blysk z okna wozow mieszkalnych na parkingu, piec kilometrow dalej. Obnizyl lornetke i wyraznie zobaczyl siostre Earleen, Laurilee. Wyszla z przyczepy, uderzyla patelnia w puszke Mountain Dew i krzyknela donosnie.

Zwoluje dzieciarnie na kolacje, pomyslal Tucker z roztargnieniem i wolno przesunal lornetke. Zobaczyl swinie ryjace w zagrodzie Marchesow i tabun kurzu posuwajacy sie droga w strone miasta. Samochodu nie

Вы читаете Miasteczko Innocente
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату