rozpoznal.

Cisza przerywana jedynie pochlupywaniem strumienia i glosem ptakow, ktore podspiewywaly bez zapalu, wydawala sie czyms namacalnym.

Jezeli Austin czeka, to w jakims ciemnym kacie przepustu. Istnial tylko jeden sposob, by sie o tym przekonac. Tucker upchnal do kieszeni pare nabojow, nie tracac nadziei, ze nie bedzie musial ich uzyc. Podchodzil do przepustu przygiety, ze wzrokiem wlepionym w waski otwor wejsciowy. Kiedy znalazl sie w odleglosci pieciu metrow, opadl na brzuch i wysunal karabin.

– Boze, zrob mi te przysluge i spraw, zebym nie musial zabic tego padalca.

Wzial gleboki oddech i wolno wypuscil powietrze.

– Austin! Zakladam, ze wiesz o mojej obecnosci – zawolal. Skore mial wyschnieta na wior, rece zupelnie spokojne. – Zadales sobie mnostwo trudu, zeby mnie tu zaprosic. Moze wyjdziesz, zebysmy mogli porozmawia – rozsadnie. Albo poczekamy na przyjazd Burke'a.

Cisze przerwal jedynie krzyk kruka.

– Utrudniasz mi zycie. Austin. Bede musial tam wejsc. Torturowales dziecko, tego nie zdzierze. Bedziemy musieli strzelac do siebie i jeden z nas na pewno umrze. – Westchnawszy cicho, Tucker podniosl kamien. – Bardzo nie chce, zebym to byl ja.

Rzucil kamieniem w strone wejscia i czekal na ostra odpowiedz karabinu. Cisza.

– Dupa blada – mruknal Tucker i zsunal sie w smierdzace koryto Little Hope. W glowie szumialo mu z wscieklosci i strachu. Chwycil karabin jak maczuge i runal ku otworowi przepustu, pewien, ze lada chwila naszpikuja go olowiem.

Ale w przepuscie nikogo nie bylo. Tucker stal z karabinem wzniesionym nad glowe, sercem dudniacym jak orkiestra deta i czul sie odrobine glupio. W betonowej jamie slyszal wyraznie swoj chrapliwy oddech.

– W porzadku – powiedzial spokojnie. – Nikt nie widzial, jak robiles z siebie idiote. – Odwrocil sie i szedl juz w strone wyjscia, kiedy cos go powstrzymalo.

Czy Austin mogl sie gdzies schowac? Znalezc jakims cudem dziure, ktora moglaby go pomiescic? Czy czeka, az Tucker wyjdzie na otwarta przestrzen, zeby go ustrzelic jak kaczke?

To glupie, uznal Tucker, zrobil kolejny krok, zatrzymal sie i zaklal.

Lepiej byc glupim niz martwym, zdecydowal, nie wiedzial tylko, co wobec tego powinien zrobic.

Przypomnial sobie korkowa scene z „Batch Cassidy and the Sundance Kid', kiedy Newman i Redford zostali uwiezieni w ostatniej, beznadziejnej klatce filmu.

Sprytne, ale nie dosc sprytne dla syna Beau Longstreeta, Tuckera. Nie, prosze pana! On wiedzial, co sie wydarzylo dalej. Gruchnely strzaly i Butch. i Kid powedrowali w chwale ku wiecznosci.

Stal w waskim przepuscie, myslac, ze nie jest ani bohaterem, ani czlowiekiem wyjetym pod sprawa, a jednak jego duma cierpi na tym, ze sie kuli i czeka.

Zanim zostal zmuszony do podjecia decyzji, uslyszal warkot samochodu, pisk opon i szybkie, gwaltowne trzaskanie drzwiami.

– Tuck! Nic ci nie jest?!

– Tutaj, Burke! – Tucker oparl karabin o sciane. – Nie ma go.

Uslyszal jak Burke wydaje Carlowi rozkaz, by sie rozejrzal, potem swiatlo w otworze zostalo odciete przez szerokie bary szeryfa. – Co sie tu, do kurwy nedzy, dzieje? – No, coz, stary, powiem ci.

– Nie moglem zrozumiec polowy z tego, co mowil ten chlopak. – Burke wyciagnal zapalniczke w strone polowki papierosa Tuckera. – Ale byl cholernie pewny, ze ty i jego tata sie tu pozabijacie.

– Nie wiem, czy jestem rozczarowany, czy zachwycony tym, ze nie mielismy okazji sprobowac. Cyr to dobry chlopiec, Burke. Austin cholernie go nastraszyl, ale Cyr zrobil to, co sluszne. – Wydmuchal wolno dym. – mysle, ze bedzie najlepiej, jezeli zatrzymam go w Sweetwater na jakis czas. Wlasny dom nie jest dla niego bezpiecznym miejscem. Nawet jezeli Austinowi nie uda sie go dopasc, zrobi to Vernon. Przysiegam na Boga, nie rozumiem, jakim cudem ten dzieciak jest krewnym ich obu.

– Przy odrobinie szczescia Vernon dowie sie o wszystkim dopiero za pare dni. Teraz skoncentrujmy sie na odnalezieniu jego ojca. – Kiwnal glowa w strone Tuckera. – Wyglada na to, ze sie mianowales.

– Chwilowa niepoczytalnosc. – Tucker siegnal po karabin. Wtedy zauwazyl napis na scianie. – A to co? – Podszedl blizej. – Daj mi latarke. Burke – powiedzial, a potem zaklal brzydko, kiedy odczytal litery.

OKO ZA OKO

– Boze Wszechmogacy! – szepnal Burke, potarlszy palcem pierwsze 'O'. – Zdaje sie, ze napisal to krwia. Zwolam chlopakow. Przeszukamy kazdy dom, kazda pedz ziemi, ale znajdziemy sukinsyna dzisiaj.

„On wyjmie moje oczy!”

Tucker przycisnal palce do wlasnych powiek. W uszach dzwieczal mu przerazony glos Cyra.

– Ide z wami. Dostane te kiczowata gwiazdke?

W ciagu godziny Burke zebral pietnastu krzepkich, chetnych mezczyzn. Zaniepokoil sie troche, widzac Billy'ego T. Bonny'ego i Juniora Talbota uzbrojonych po zeby. Mogl miec tylko nadzieje, ze podniecenie wywolane poscigiem zepchnie na dalszy plan animozje osobiste. Dla bezpieczenstwa rozdzielil ich jednak, wysylajac Juniora z grupa Carla, Billy'ego T. zatrzymal przy sobie. Na czele trzeciej grupy postawil powolnego, ale rozsadnego Jeda Larssona.

Podzielil mape okregu na trzy terytoria.

– To nie sa zawody strzeleckie. Austin ma dwa pistolety, i jezeli nie strzelal do krolikow, zmarnowal tylko jeden naboj. Bardzo nie chcialbym zakonczyc tego dnia kondolencyjna wizyta u czyjejs zony czy dziewczyny.

– Mamy wiecej oleju w glowie niz te wypucowane dupki z policji stanowej. – Billy T. byl podniecony perspektywa zestrzelenia czegos.

Rozlegly sie choralne okrzyki dla rozladowania atmosfery. Burke poczekal az ucichna.

– Ostatni raz widziano Austina w przepuscie. Ma nad nami co najmniej godzinna przewage, jest pozbawiony srodka lokomocji. 5ednak czlowiek znajacy okolice moze bez trudu znalezc sobie kryjowke. Chcemy go tu zywego, w jednym kawalku. Jezeli go wysledzicie, dacie mi znac przez krotkofalowke. Broni mozecie uzyc tylko w samoobronie.

Mezczyzni popatrzyli na siebie spod oka. Austin nie byl lubiany.

– Jezeli go zastrzelicie, trzeba bedzie odpowiadac na mnostwo niewygodnych pytan. – Przenosil wzrok z twarzy na twarz. – Nie idziecie, chlopaki na polowanie. Od tej chwili jestescie w sluzbie publicznej. No, ruszajcie, i zadnej strzelaniny. – Odwrocil sie do wlasnej grupy. – 1 niech nam Bog pomoze.

Burke, Tucker, Billy T., Singleton Fuller i Bucky Koons wsiedli do terenowca. Singleton natychmiast zapalil cygaro, czego nie wolno mu bylo robic w domu.

– Nie zawiadomiles chlopakow z okregowej – zauwazyl mimochodem. Palce Burke'a zacisnely sie na kierownicy.

– To nasze miasto.

W chmurze dymu rozlegl sie pochwalny pomruk.

Na skrzyzowaniu Old Cypress i Longstreet, ktore obral na Baze A, Burke /jechal na pobocze. Miejsce mialo szczegolne znaczenie dla Tuckera i Billy'ego T. Ich oczy spotkaly sie we wstecznym lusterku.

Rozdzielili sie; trzyosobowa grupa, z ostroznym Singletonem na czele, poszla na wschod, Burke i Tucker na zachod.

– Moze powiesz mi, co sie szykuje miedzy toba a Billym T.? – zapylal Burke, kiedy zaczeli zataczac wielkie kolo, ktore mialo doprowadzic ich z powrotem nad staw McNairow.

– Och, to juz historia. – Tucker spojrzal z niepokojem w strone domu Caroline. – Naprawde uwazasz, ze mogl zajsc az tutaj?

– Nic nie uwazam. Mogl pojsc w kazdym kierunku i moze popelnilem blad, nie zawiadamiajac policji okregowej.

– Pomogli nam ostatnim razem jak cholera! Burke pozostawil to bez komentarza.

– Moze ruszyl w strone domu. – Martwil sie przez chwile o Carla i jego grupe. – Wprawdzie okregowi ciagle obserwuja dom, i on o tym wie, ale zdaje sie, ze facet nie mysli logicznie.

Tucker napawal sie przez chwile mysla o kilometrach dzielacych siedzibe Hatingerow od domu Caroline.

– Mam nadzieje, ze tam wlasnie poszedl. Schwytaja go i zdejma nam klopot z glowy. – Tucker obejrzal sie i uchwycil blysk slonca w oknie sypialni Caroline. – Burke, on nie tylko nie mysli logicznie, ale chyba zbzikowal. Tego dnia, kiedy wzielismy sie za lby, myslal, ze ma do czynienia z moim starym. Nie chcial zabic mnie ani w polowie

Вы читаете Miasteczko Innocente
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату