Odsunal sie od Caroline i siadajac naciagnal spodnie.
– Wzielas mnie przez zaskoczenie, skarbie. – Usmiech wykrzywil mu wargi nie siegajac oczu. – Nie dalas mi czasu, zeby sie odpowiednio przystroic.
Dopiero po chwili zrozumiala, ze mowi o braku kondomu. Uznala, ze najlepiej wzruszyc ramionami.
– To bylo przyjecie – niespodzianka. – Unikajac jego oczu usiadla i otulila sie polami szlafroka, – Wezme pigulke.
– A wiec wszystko gra. – Chcial poglaskac ja po zmierzwionych wlosach, ale nie zrobil tego. Wstal. – Wyglada na to, ze uspilismy twojego – Wskazal na Nieprzydatnego, ktory spal pod krzeslem pochrapujac. Tucker wsadzil rece w kieszenie. – Caroline.
– Mysle, ze zrobie kawy. – Poderwala sie z kanapy, jakby glos Tuckera uruchomil dzwignie. – I sniadanie. Jestem ci winna sniadanie.
patrzyl, jak przygryza dolna warge, jak jej oczy, pociemniale z napiecia, omijaja jego twarz.
– Skoro tak chcesz. Pozwolisz, ze wezme prysznic?
– Nie krepuj sie. – Westchnela, nie wiadomo, z ulga, czy zalem, i starala sie to zatuszowac slowami. – Na gorze, drugie drzwi na prawo. Na polce sa swieze reczniki. Trzeba troche poczekac, az woda sie nagrzeje.
– Nie spieszy mi sie – powiedzial i wyszedl wolno z pokoju.
Umycie sie jej mydlem wprawilo go w lepszy humor. Wyszorowanie zebow szczoteczka Caroline – nie mogl znalezc innej – pozostawilo mu w ustach jej smak.
Sprawy czysto fizyczne. Bedzie o wiele lepiej, jezeli skoncentruje sie na sprawach fizycznych. Naprawde nie ma potrzeby doszukiwac sie glebszego znaczenie w milej porannej przygodzie milosnej.
Schodzac ze schodow wkladal koszule. Poczul zapach kawy i bekonu. Zwyczajne poranne wonie, ktore nie powinny wywolac paroksyzmu tesknoty za kobieta. Szedl przez hol w strone kuchni, kiedy uslyszal warkot samochodu.
Z rozpieta koszula, kciukami zatknietymi w kieszenie spodni, stanal w siatkowych drzwiach i patrzyl, jak agent specjalny Matthew Burns parkuje samochod. Przez chwile dwaj mezczyzni mierzyli sie wzrokiem. Jeden odziany w czarny garnitur i jedwabny krawat, drugi nie ogolony i niezupelnie ubrany. Wzajemna niechec wisiala w powietrzu.
Tucker otworzyl siatkowe drzwi i oparl sie o nie niedbale.
– Troche wczesnie na skladanie wizyt.
Burns zamknal samochod, schowal kluczyki do kieszeni.
– Sprawy zawodowe. – Obrzucil wzrokiem naga piers i wilgotne wlosy Tuckera. Doszedl go
– Juz nie jestes w stanie – powiedzial Tucker uprzejmie. – Co mozemy dla ciebie zrobic?
– Bardzo sie tym chlubisz, co? Longstreet?
Tucker uniosl brwi. – Czym, prosze?
– Zdolnoscia uwodzenia kobiet?
– Po to tu przyjechales? Zeby udzielic ci paru wskazowek? – Tym razem jego usmiech nie byl czarujacy, byl nieprzyjemny. – Zajmie nam to troche czasu, Burns. Masz spore zaleglosci.
Burns zacisnal zeby. Prosty fakt, ze kobieta taka jak Caroline wybrala Tuckera zamiast jego, Burnsa, palila go zywym ogniem.
– Uwazam, ze twoj… styl, nazwijmy to tak z braku lepszego okresleni jest zalosny.
– Jezeli chciales mnie obrazic, nie udalo ci sie. Nie staram sie zrobic na tobie wrazenia.
– Wolisz bezradne kobiety.
– Wiesz – Tucker przesunal dlonia po szczecinie na brodzie. – W zyciu nie spotkalem bezradnej kobiety. Caroline nie jest nia z pewnoscia. W tej chwili jest byc moze troche roztrzesiona. Potrzebuje kogos, na kim moglaby sie oprzec, zanim znow stanie mocno na nogach. Ma mnie, jak dlugo tylko zechce. Lepiej przyjmij to do wiadomosci.
– Wiem jedno, bez skrupulow wykorzystujesz kobiete w chwili jej slabosci. Masz dojrzalosc emocjonalna grzyba. Edda Lou Hatinger byla ostatnia pozycja na dlugiej liscie twoich ofiar. A co do Caroline…
– Caroline moze mowic za siebie. – Stanela w drzwiach i polozyla reke na ramieniu Tuckera. Zadne z nich nie wiedzialo, czy byl to gest zachety, czy ostrzezenia. – Chcesz ze mna porozmawiac, Matthew?
Ogarnela go nagla fala strasznego gniewu. Caroline byla naga pod szlafrokiem, a sposob, w jaki stala przy boku Tuckera, swiadczyl nie tylko o tym, ze dokonala wyboru. Swiadczyl o intymnosci. Niezaleznie od swego geniuszu, swojej delikatnej urody, w jego oczach spadla do poziomu dziwki.
– Myslalem, ze bedzie ci wygodniej rozmawiac ze mna tutaj niz w biurze szeryfa.
– Tak, rzeczywiscie. Dziekuje ci. – Zaproponowalaby mu kawe w salonie, ale nie miala zamiaru zostawiac ich samych. – Moze pojdziemy do kuchni… Szykowalam wlasnie sniadanie.
– Pana Longstreeta przeslucham pozniej – powiedzial sztywno Burns.
– Ale w ten sposob oszczedzisz mase czasu. – Caroline obserwowala ich czujnie, kiedy szli przez hol. – Masz ochote na jajka, Matthew?
– Dziekuje, juz jadlem. – Burns usiadl przy stole. Pasowal do wiejskiej kuchni jak piesc do nosa. – Ale z przyjemnoscia napilbym sie kawy, jezeli nie sprawi ci to klopotu.
Caroline postawila dzbanek na drucianej podstawce w ksztalcie koguta. Dziwne, pomyslala nakladajac na talerze jajka i bekon. Prawie zapomniala, ze wczoraj wpadla tu krzyczac i szlochajac, podczas gdy zabojca rozbijal piesciami drzwi.
Spojrzala na nie teraz. Zostala tylko siatka. Ktos, Burke albo Tucker. zabral polamane framugi. Pare drzazg lezalo jeszcze na podlodze.
– Chcesz, zebym zlozyla zeznanie w zwiazku z wczorajszym wydarzeniem – powiedziala, pochlonieta nalewaniem smietanki do kawy. – Opowiedzialam juz wszystko Burke'owi.
– Tak, czytalem twoje oswiadczenie.
Tucker zauwazyl, ze Caroline spoglada niespokojnie w strone drzwi, poglaskal ja delikatnie po ramieniu.
– Nie znam sie na prawie – powiedzial – ale czy to, co sie tu wczoraj wydarzylo, nie jest problemem miejscowej policji?
– Nie. Caroline, bylbym wdzieczny, gdybys opowiedziala mi
Nie bylo to trudne. Wydarzenie poprzedniego dnia wydawaly sie tak odlegle, przycmione. Odtwarzala je w myslach, zupelnie jakby miala je nagrane w glowie na tasme. Burns pozwolil jej mowic. Robil tylko krotkie notatki.
– To dziwne, ze uwazasz, ze Hatinger nie uzyl zadnego ze swych pistoletow? – stwierdzil tonem pogawedki, dopijajac druga filizanke kawy. – Oba byly naladowane, a z tego co wiem, byl doskonalym strzelcem. Z opisu twojej ucieczki, z tylnej werandy, przez caly dom, kuchnie na trawnik, wynika, ze moglby cie zastrzelic dziesiec razy. A on nawet nie wyciagnal pistoletu.
– Mial noz – powiedziala i nie uslyszala nuty histerii w swoim glosie. Uslyszal ja Tucker.
– Nie widze sensu tych pytan, Burns. Moze on nawet nie pamietal, ze ma pistolety.
– Moze. A jak myslisz, Caroline, czy on byl swiadomy tego, ze posiada pistolet? – Podniosl filizanke, lyknal kawy i ciagnal, nie czekajac na jej odpowiedz. – Powiedzialas, ze chwycilas pistolet w biegu, kiedy Hatinger byl jeszcze na zewnatrz.
– Tak. Strzelalam do celu. Zawsze rozladowuje bron, kiedy koncze strzelac. Czasem wkladam naboje do kieszeni. Pomyslalam nawet, ze to brzydki zwyczaj i ze musze sie od tego odzwyczaic. – Opuscila widelec, uderzajac nim o talerz. Zapach jajek i bekonu przyprawial ja o mdlosci. – Chyba jednak dobrze, ze sie nie odzwyczailam.
– Co za szczescie, ze mialas dosc przytomnosci umyslu, by w ogole zaladowac pistolet.
Usmiechnela sie do Burnsa z przymusem.
– Mozna powiedziec, ze przywyklam do dzialania w warunkach stresu. Skinal tylko glowa.
– Rekonstruujac te ostatnie momenty, kiedy odwrocilas sie i wystrzelilas, czy moglabys zaryzykowac stwierdzenie, ze Hatinger nie zdawal sobie sprawy, iz jestes uzbrojona?
– To stalo sie bardzo szybko. Miala wrazenie, ze trwa wiecznie. Wydawalo jej sie, ze biegnie w gestym syropie. Potrafila z latwoscia odtworzyc te scene, ten horror na zwolnionych Obrotach. Sciana goraca, ktora dlawi oddech. Przerazajace uczucie, ze trawa Zrobila sie grzaska i peta nogi. Srebrny blysk noza w bezlitosnym sloncu. I