ten grymas, wzgardliwy, glodny usmiech.

– Ja… – Zacisnela usta i zdlawila ostatnie, brzydkie pozostalosc strachu. – Strzelilam, ale nic sie nie stalo. On dalej szedl ku mnie. Trzymal noz i usmiechal sie. Tylko sie usmiechal. Mysle, ze plakalam albo krzyczalam, albo sie modlilam, nie wiem, a on ciagle sie zblizal i ciagle sie usmiechal. Trzymala pistolet w wyciagnietych rekach, a on powiedzial, ze jestem owieczka boza, ofiara. Ze to bedzie tak, jak z Edda Lou. Musi byc tak, jak z Edda Lou.

– Jestes tego pewna? – Burns trzymal filizanke piec centymetrow nad talerzykiem. – Na pewno powiedzial, ze to musi byc tak jak z Edda Lou?

– Tak. – Wzdrygnela sie i odsunela nietkniete sniadanie. – Nie sadze zebym zapomniala o czymkolwiek, co powiedzial.

– Poczekaj chwile. – Tucker polozyl dlon na ramieniu Caroline. Przez ostatnie minuty nie tylko sluchal, ale i obserwowal. Burns wygladal jak ogar na tropie. – On cie nie przesluchuje w sprawie jakiegos zbieglego szalenca. To dla niego za drobna sprawa, lokalna burda nie zainteresowalaby przeciez agenta federalnego. Ty sukinsynu!

– Tucker, prosze!

– Nie. – Spojrzal plonacym wzrokiem na Caroline. – Nie rozumiesz? Jemu chodzi o Edde Lou. O Edde Lou i te inne dziewczeta. To nie ma nic wspolnego z toba, poza tym, ze udalo ci sie nie zostac nastepna ofiara.

– Nastepna… – zaczela i urwala. Krew uciekla jej z twarzy. – Och, Boze, noz! Nie zastrzelil mnie, poniewaz… to musialo byc tak jak z Edda Lou. Musial uzyc noza.

– Tak, noza. – Dlon Tuckera zsunela sie z ramienia Caroline, szukajac jej dloni. – I ty mowisz o wykorzystywaniu, Burns? – Glos Tuckera stracil nagle poludniowa rozwleklosc. – Wykorzystujesz Caroline w celu zebrania dowodow przeciwko Hatingerowi. Wykorzystujesz ja do rozwiazania sprawy, nie mowiac jej o tym.

Burns odstawil skrupulatnie filizanke na podstawke.

– Prowadze sledztwo w sprawie serii morderstw. Nie jestem zobowiazany do informowania osob postronnych o moich pogladach na sprawe.

– Pieprz sie! Wiesz, przez co ona przeszla. Poinformowanie jej, ze koszmar sie skonczyl, nic by cie nie kosztowalo.

– Regulaminowa procedura – powiedzial Burns krotko.

Caroline zacisnela palce na dloni Tuckera, zmuszajac go do milczenia.

– Moge mowic za siebie. – Odetchnela gleboko. – Nie znalam Eddy Lou, ale zawsze bede widziala ja plywajaca w moim stawie. Nigdy w zyciu nie popelnilam gwaltownego czynu. Och, kiedys rzucilam w kogos kieliszkiem do szampana, ale nie trafilam, wiec to sie nie liczy. Wczoraj zabilam czlowieka. – Przycisnela dlon do zoladka. Zagniezdzil sie tam znajomy, tepy bol. – Moze tobie nie wydaje sie to straszne, Burns, zwazywszy rodzaj twojej pracy oraz fakt, ze zrobilam to w obronie wlasnej. Ale zabilam czlowieka. Teraz ty przychodzisz i prosisz mnie, zebym przezyla to w myslach jeszcze raz. I nawet nie raczysz mi powiedziec, po co.

– Caroline, to sa jedynie zwykle rozwazania. Dla twojego dobra… – jaknal sie kiedy gwaltownie poderwala glowe.

– Czy wiesz – powiedziala wolno – ze kiedys zagrozilam mezczyznie ze go zabije, jezeli jeszcze raz uzyje w stosunku do mnie tego zwrotu? Oczywiscie, nie myslalam tego powaznie. Byla to jedna z tych typowych grozb, ktore rzucaja ludzie nie majacy pojecia, co to znaczy zabic czlowieka. Ale radze ci nie uzywac tego zwrotu w rozmowie ze mna. Denerwuje mnie.

Zachwycony Tucker rozparl sie z usmiechem na krzesle.

– Ma ostry jezyk – zwrocil sie do Burnsa. – To wielka przyjemnosc slyszec, jak uzywa sobie na kims innym dla odmiany.

– Przepraszam, jezeli cie urazilem – powiedzial Burns cierpko. – Wykonuje swoja prace najlepiej jak potrafie. Nie mamy dowodow na to, ze Austin Hatinger jest sprawca trzech morderstw w Innocence i jednego w Nashville. Jednakze, biorac pod uwage wczorajszy incydent, sledztwo skupi sie na jego osobie.

– Bedziecie w stanie udowodnic, ze to jego noz? – zapytala Caroline.

– Po pewnych testach laboratoryjnych bedziemy w stanie stwierdzic, czy byl to ten sam rodzaj noza – przyznal Burns niechetnie. – Teraz moge tylko powiedziec, ze Hatinger spelnia warunki psychologiczne masowego mordercy. Gleboka niechec do kobiet, ktorej dal wyraz maltretujac zone. Mania religijna, przeswiadczenie, ze powierzono mu misje walki z grzechem. Wrzucajac ciala do wody mogl sie kierowac nie tyle checia pozbycia sie dowodow, ile dazeniem do oczyszczenia ofiary. Niestety juz nigdy nie dowiemy sie. jakie byly motywy jego czynow. W zaistnialych okolicznosciach moge jedynie starac sie odtworzyc jego zachowania, zbadac jego alibi na czas dokonania trzech morderstw. Jednoczesnie bede prowadzil sledztwo w innych kierunkach.

Jego spojrzenie spoczelo na Tuckerze. Tucker tylko sie usmiechnal.

– Masz wiec jasno wytyczona linie postepowania i mnostwo pracy. Nie bedziemy cie zatrzymywac.

– Chce porozmawiac z Cyrem Hatingerem. Usmiech Tuckera przygasl.

– Jest w Sweetwater.

Burns wstal, ale nie odmowil sobie przyjemnosci dobicia przeciwnika.

– Czy to nie dziwne, ze Hatinger chcial zapolowac na ciebie, a dopadl Caroline? Niektorzy ludzie przynosza pecha. – Byl ekspertem w rozpoznawaniu poczucia winy. Z przyjemnoscia patrzyl, jak cien zasnuwa twarz Tuckera. – Jezeli przypomnisz sobie o czyms, Caroline, wiesz, gdzie mnie szukac. Dziekuje za kawe. Nie fatyguj sie, znam droge do drzwi.

– Tucker… – zaczela Caroline, kiedy zostali sami, ale on potrzasnal tylko glowa i wstal.

– Musze przemyslec to i owo. – Przeciagnal dlonia przez wlosy. Byly suche, ale pachnialy jej szamponem. Nawet taki drobiazg wywolal tesknote. – Poradzisz sobie? Moze mam zadzwonic do Josie albo Susie?

– Nie, nie, poradze sobie. – Ale miala watpliwosci co do niego. – Ludzie tacy jak Matthew musza rozumowac w kategoriach winy i kary.

– I maja po czesci racje. Sluchaj, musze leciec. Nie chce zostawiac z nim Cyra samego. – Wsadzil rece do kieszeni. – To tylko dzieciak.

– Jedz. – Bedzie lepiej, pomyslala, jezeli zostanie sama. Odlozy rozmowe o tym, co wydarzylo sie miedzy nimi tego ranka. – Poradze sobie naprawde. – Zebrala talerze. Nieprzydatny dostanie krolewskie sniadanie.

Kiedy odwrocila sie w strone zlewu, polozyl dlon na jej ramieniu.

– Wroce.

– Wiem. – Byl juz przy drzwiach. – Tucker, dziekuje ci, ze powiedziales Matthewowi, ze nie jestem bezradna. To wiele znaczy dla kogos, kogo ludzie przywykli postrzegac w ten sposob.

Stala odwrocona do niego tylem, widzial tylko jej wyprostowane plecy. Patrzyla na miejsce, gdzie krew zaschla na trawie.

– Bedziemy musieli porozmawiac, ty i ja. O bardzo wielu sprawach. Nie odpowiedziala, wiec zostawil ja sama.

ROZDZIAL DWUDZIESTY

Jego tata nie zyje. Powiedziala mu o tym panna Della. Tata nie zyje. Nie bedzie wiecej bicia pasem, nie bedzie bicia w ogole. Nie bedzie nawolywan do groznego Boga, by ukaral grzesznikow za ich niecne czyny, lenistwo, sprosne mysli.

Panna Della usadzila go w jasnej kuchni i powiedziala mu, ze jego tata nie zyje, a w jej oczach malowalo sie serdeczne wspolczucie.

Bal sie, tak sie bal, ze skonczy w piekle. W goracym czarnym kotle, ktore tak obrazowo opisywal mu ojciec. Czy mogl oczekiwac wybaczenia i miejsca przy stole Bozym, skoro skrywal w sercu tak straszna tajemnice? Tajemnice, o ktorej szeptal mu diabel z piekielnym chichotem? Jego tata nie zyje. A on sie z tego cieszy.

Lzy, ktore panna Della cierpliwie ocierala, nie byly lzami zalu czy rozpaczy. Byly lzami ulgi. Rzeka radosci i nadziei.

Zostanie skazany na wieczne meki piekielne, myslal podlewajac ogrod.

Jest odpowiedzialny za smierc swego ojca. I nie czuje skruchy.

Panna Della zawiadomila go, ze moze zostac w Sweetwater, jak dlugo bedzie chcial, pan Tucker tak

Вы читаете Miasteczko Innocente
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату