– Najlepiej przedstawie ci pare zasad, zebys wiedzial, w co sie pakujesz. – Pragnac dac Cyrowi czas na opanowanie sie, Tucker rozsmarowal watrobke na krakersie. Nie mogl nic wiecej zrobic w tym dniu, co przyniosloby mu chlube, ale przynajmniej odwrocil uwage chlopca od jego nieszczescia.
– Tak, prosze pana.
– Zadnych rozpasanych prywatek, chyba ze mnie na nie zaprosisz. Cyr zachichotal. Dzwiek jemu samemu wydal sie dziwny. Zamrugal niepewnie powiekami.
– Nie, prosze pana.
– Zadnych flirtow z moja kobieta. – „Kobietami', poprawil sie w myslach. Chcial powiedzial „kobietami'. Prawda? Ale myslal o Caroline.
Cyr znow oblal sie rumiencem.
– Nie, prosze pana.
– A ja nie bede flirtowal z twoimi. – Puscil do niego oko. – Masz juz dziewczyne, Cyr?
– Nie, prosze pana. Niezupelnie. Czasami tylko patrze, to wszystko.
– Masz jeszcze sporo czasu na cos wiecej niz patrzenie. Patrzysz na kogos w szczegolnosci?
Cyr zwilzyl wargi jezykiem. Nie potrafil sklamac Tuckerowi. Nie ze strachu, uswiadomil sobie. Z milosci.
– Ja… Eee… Patrze na LeeAnne Hardesty. Zeszlej zimy urosly jej piersi. To duza zmiana.
Tucker zakrztusil sie watrobka.
– Chryste, ogromna! – zgodzil sie. – Tylko patrzysz? – Brnal dalej.
– No… – Cyr opuscil glowe. Byl czerwony jak rak. – Kiedys stala za mna w kolejce do stolowki i ktos ja na mnie popchnal. Wpadla mi na plecy tymi piersiami. Sa bardzo miekkie. I objela mnie w pasie, zeby odzyskac rownowage. I ja… – Pokonal wstyd. – Nie moglem nic na to poradzic, panie Tucker. Nie moglem sie opanowac, chocby nie wiem co.
Tucker wyobrazil sobie Cyra rzucajacego sie na LeeAnne Hardesty w stolowce.
– Czego nie mogles opanowac?
– No wie pan. To sie czasem tak robi, chocbym, nie wiem jak bardzo, staral sie nad tym zapanowac. To sie robi… no, wie pan. Narzedzie szatana.
– Narzedzie szatana – powtorzyl Tucker wolno. Chemie by sie rozesmial. Prawde powiedziawszy, chetnie tarzalby sie w trawie i ryczal ze smiechu, gdyby nie wyraz oczu Cyra, pelen poczucia winy.
Robota Austina Hatingera, pomyslal Tucker i odetchnal gleboko.
– Nigdy nie slyszalem tego okreslenia. – Dlugo pocieral brode, starajac sie ukryc usmiech. – Mnie sie zdaje, ze skoro dobry Bog wlozyl nam to miedzy nogi, szatan niewiele ma z tym wspolnego.
– Grzeszne mysli i zepsute kobiety powoduja, ze sztywnieje.
– I bardzo dobrze! – Tucker dolal sobie lemoniady, zalujac, ze to nie koniak. – Posluchaj, synu, nie ma takiego mezczyzny, ktoremu nie stanalby w najmniej odpowiednim momencie. To naturalne. – Pociagnal lemoniady i odmowil krotka modlitwe. – Wiesz chyba, jak rodza sie dzieci i te rzeczy?
– Aha. – Jim mu powiedzial, a on z kolei uslyszal to od swojego ojca. – Kobieta ma jajo, mezczyzna sperme. Najlepiej jak sie kochaja i w ogole.
– Zgadza sie. – Coz
– Aha, chyba rozumiem. – To bylo fascynujace mowic otwarcie o rzeczach zakazanych i nie zbierac ciegow. Cyr postanowil zglebic sprawe do konca. – Ale czasem, zwlaszcza w nocy… Czasem wymieniam po kolei Wszystkie stany ze stolicami, zeby o tym nie myslec, ale to nie zawsze pomaga. Wydaje mi sie, ze jezeli czegos z tym nie zrobie, to pekne. – Rzucil Tuckerowi szybkie spojrzenie. – I czasami cos robie. To grzech, prawda robic to sobie samemu?
Tucker podrapal sie po glowie.
– Czasem mezczyzna musi ujac sprawy w swoje rece, mowiac doslownie. Nie radzilbym robic tego systematycznie, ale czlowiek rozumny drapie sie, jezeli go bardzo swedzi.
– I nic sie wtedy czlowiekowi nie przytrafi?
– Nie oslepnie ani nie wyrosna mu wlosy we wnetrzu dloni, jezeli to masz na mysli.
– Jest pan pewien?
Tym razem Tucker musial sie usmiechnac. Odwrocil dlonie wnetrzem do gory i przyjrzal im sie uwaznie.
– Absolutnie – powiedzial, i Cyr usmiechnal sie w odpowiedzi.
Pokoj Burnsa w Innocence byl maly i urzadzony po spartansku, ale, dzieki Bogu, nieskazitelnie czysty. Dbala o to Nancy Koons. Burns nie oczekiwal wiecej. Wystarczala mu swiadomosc, ze nikt nie wchodzi do pokoju bez jego wiedzy i nie szpera mu w rzeczach. Wszystkie materialy dotyczace sprawy spoczywaly w zamykanej na klucz aktowce, chyba ze agent akurat pracowal.
W pokoju mial podwojne lozko, komodke i szafe. Trzy dni zajelo mu przekonanie Nancy, by dorzucila biurko i stabilne krzeslo. Wiatrak na suficie dzialal na zwolnionych obrotach. To naklonilo Burnsa do zakupienia elektrycznego wiatraczka w sklepie Larssona. Poniewaz dostapil tego szczescia, ze zajal jeden z dwoch pokojow z lazienka, uznal, ze ma wszystko, co niezbedne na czas wizyty w Innocence.
Nie spodziewal sie premii.
Rozciagnieta pod nim na zelaznym lozku lezala Josie Longstreet. Burns drzal jeszcze z wyczerpania po drugiej rundzie. Chocby za cene zycia nie potrafilby powiedziec, jak to sie stalo, ze podskakuja na skrzypiacym materacu, skoro jeszcze przed chwila pili lemoniade w barze. Ale nie narzekal.
Nie uprawial tak dzikiego, rozpasanego seksu od… Prawde mowiac, nigdy nie uprawial takiego seksu. Kobiety, z ktorymi sie umawial, byly chlodne i opanowane w lozku i poza nim. Josie zdarla z niego ubranie piec sekund po tym, jak dostala sie do jego pokoju.
Podniosla wymanikiurowane dlonie ponad jego glowa. „Plomienny grzech” tym razem. Coz za cudowny zbieg okolicznosci. Przejechala paznokciami przez plecy Burnsa, majac nadzieje, ze zostawia piekny czerwony slad na jego skorze.
– Zlotko – powiedziala – prawie mnie wykonczyles. Wiedzialam, ze w tym garniturze siedzi tygrys.
– Bylas cudowna. – Burns wiedzial, ze kobiety oczekuja komplementow w takich sytuacjach, ale tym razem braklo mu slow. – Niesamowita.
– Mialam cie na oku, agencie specjalny. Mezczyzni z odznaka policyjna dzialaja na mnie jak cholera. – Pomyslala o Burke'u i zmarszczyla brwi. – Uwazasz, ze jestem sexy?
– Uwazam, ze jestes najbardziej seksowna kobieta, jaka chodzi po ziemi. Wynagrodzila go przeciaglym pocalunkiem.
– I ladna?
– Nie, nie ladna. – Zbyt byl zajety przesiewaniem przez palce jej wlosow, by dostrzec zimny blysk w oku. – Wspaniala, zupelnie jak dzika Cyganka.
– Mowisz tak, bo leze pod toba gola i swedzi cie fiut.
Normalnie poczulby sie urazony, ale Josie bardzo trafnie okreslila stan jego narzedzia szatana.
– Mowie tak, bo to prawda. Josie, jestes oszalamiajaca.
– Lubie cie sluchac. – Westchnela, kiedy zaczal skubac wargami jej piersi. Pot i seks sprawily, ze cialo miala lepkie, choc wiatrak wycelowany byl prosto w lozko. Josie wyznawala teorie, ze najlepszym lekarstwem na upal jest wyciagnac sie nago na lozku. A skoro juz czlowiek lezal rozebrany, nalezalo to wykorzystac.
– Nie wszyscy mezczyzni wiedza, co chce uslyszec kobieta. Wezmy mojego pierwszego meza, Franklina. Po dwoch miesiacach malzenstwa robil swoje, odwracal sie i zaczynal chrapac. Mnostwo mezczyzn tak sie zachowuje. Biora, co chca, i zasypiaja.
Wymamrotal odpowiedz w jej piersi. Najwyrazniej swietnie sie bawil.
– Kobieta lubi uslyszec cos milego. Oczywiscie, nie wszystkie kobiety o to dbaja. Niektore chca tego samego co mezczyzni. Roznica miedzy latawica a dama polega na tym, ze dama potrafi docenic urok slodkich slowek.
– Jestes niesamowita dama. Usmiechnela sie promiennie.
– A ty jestes prawdziwym dzentelmenem. I lebskim facetem. Uwielbiam, jak opowiadasz o swojej pracy. – Leniwie wedrowala dlonmi w gore i w dol jego ciala. – Jaka szkoda, ze wracasz na polnoc. To prawdziwy pech, ze zeszlismy sie tuz przed twoim wyjazdem.