– Zapamietaj to sobie. Ale… – Zblizyla usta do jego warg. – Ale w tej chwili mam ochote, naprawde wielka ochote na lody. – Pokazala mu w usmiechu wszystkie zeby. – Chcesz loda, Tucker?
– Moze bym i zjadl. – Oczyma wyobrazni zobaczyl, jak zlizuje Niespodzianke Truskawkowa z interesujacych rejonow jej ciala. – Przyniesiesz je tutaj?
– Taki mialam plan. – Wyslizgnela sie z lozka i poszukala w szafie szlafroczka. – Dwie lyzki?
Jego zeby blysnely w mroku, kiedy skrzyzowala poly szlafroka na piersiach.
– Zdecydowanie dwie. Pomoc ci?
– Mysle, ze sobie poradze.
– To dobrze. – Wsadzil rece pod glowe i zamknal oczy. Caroline wyszla, pewna, ze Tucker skorzysta z jej nieobecnosci i utnie sobie drzemke.
W swietle naftowej lampy nalozyla lody. Pomyslala, ze ta chwila zostanie jej w pamieci. Duszna kuchnia, zapach deszczu i nafty, silny posmak milosci. Lody, ktore zaniesie do lozka.
Nucac pod nosem wyszla do holu. Nawet ostry dzwiek telefonu nie zepsul jej humoru. Odstawila jedna miseczke i przytrzymujac sluchawke ramieniem, zanurzyla lyzke w lodach.
– Halo.
– Caroline! Dzieki Bogu!
Zamarla w polowie gestu, z lyzeczka tuz przy wargach. Jednak istnialo cos, co moglo zepsuc jej humor. Telefon od matki.
– Czesc, mamo.
– Od godziny probuje sie z toba polaczyc. Jakies klopoty na linii. Co nie jest zaskakujace, biorac pod uwage, jak oni tam funkcjonuja.
– Mielismy burze. Jak sie masz? A tato?
– Mamy sie dobrze. Twoj ojciec jest w podrozy sluzbowej do Nowego Jorku. Nie moglam mu towarzyszyc. Mam mnostwo zajec.
Georgia Waverly mowila szybko, bez sladu akcentu z delty Missisipi, pracowala ciezko i z zamilowaniem, by go wykorzenic.
– To o ciebie nalezy sie martwic – powiedziala i Caroline wyobrazila ja sobie przy rozanym biureczku w wytwornym salonie, jak odfajkowuje imie corki na dlugiej liscie spraw do zalatwienia.
Zamowic kwiaty. Pojsc na obiad organizacji charytatywnej. Pomartwic sie o Caroline.
– Nie ma powodu do zmartwienia – powiedziala Caroline.
– Tak sadzisz? Bylam dzisiaj na proszonym obiedzie u Fullbrightow i to Carter musial mi powiedziec, ze moja corka zostala napadnieta.
– Nic mi sie nie stalo – powiedziala Caroline szybko.
– Wiem – rzucila Georgia, niezadowolona z tego, ze jej przerwano. – Carter powiedzial mi wszystko to, czego ty nie raczylas. Ile razy ci powtarzalam, ze nie ma po co tam jechac, ale ty nie chcialas sluchac. A teraz dowiaduje sie (nawiasem mowiac, wolalabym nie wysluchiwac takich opowiesci przy zupie) ze jestes zamieszana w sledztwo o morderstwo.
– Przepraszam. – Caroline zamknela oczy. Przeprosiny byly nieodlacznym elementem jej rozmow z matka. – To stalo sie tak szybko. Zreszta juz po wszystkim.
Podniosla wzrok slyszac ruch na schodach. Zobaczyla Tuckera i odwrocila sie, znuzona.
– Carter dal mi jasno do zrozumienia, ze to dopiero poczatek. Wiesz, ze jest wlascicielem filadelfijskiej NBC. Powiedzial, ze dziennikarze podchwycili te historie i wybieraja sie do Innocence, zeby nadawac bezposrednie relacje. Naturalnie, kiedy pojawilo sie twoje nazwisko, wiadomosc weszla na pierwsze strony gazet.
– Chryste!
– Slucham?
– Nic. – Przesunela dlonia po wlosach. Badz rozsadna, nakazala sobie, ktos musi byc rozsadny. – Przykro mi, ze uslyszalas to od kogos innego. Wiem, ze tego rodzaju popularnosc cie irytuje. Nic nie poradze na prase, mamo. Nie odpowiadam za to. Przykro mi z twojego powodu.
– Czy nie dosc, ze musielismy zatuszowac skandal, kiedy trafilas do szpitala, odwolalas letnie tournee i publicznie zerwalas z Luisem?
– Tak – powiedziala Caroline sucho. – To musialo byc dla ciebie bardzo trudne. To bardzo nieodpowiedzialne z mojej strony, ze zalamalam sie w ten sposob.
– Prosze nie mowic do mnie takim tonem. To by sie w ogole nie stalo, gdybys nie rozdmuchala drobnego nieporozumienia z Luisem. A teraz Wyjezdzasz do tej dziury, zagrzebujesz sie…
– Nie jestem zagrzebana.
– Marnujesz talent. – Georgia jakby nie slyszala protestow Caroline. – Upokarzasz siebie i swoja rodzine. Nie przespalam spokojnie jednej nocy, wiedzac, ze jestes tam sama, nie chroniona.
Carolina przylozyla dlon do skroni.
– Bylam sama od lat. Georgia w ogole nie uslyszala.
– A teraz… Moglas zostac zamordowana albo zgwalcona.
– O tak, to dopiero bylaby sensacja. Nastapila krotka cisza.
– Caroline, nie zasluzylam na to.
– Przepraszam. – Przycisnela palce do powiek i wyrecytowala zwykla litanie. – Przepraszam. Zdaje sie, ze jeszcze nie przyszlam do siebie po wstrzasie.
„Zapytasz, co sie stalo, mamo? Zapytasz, jak sie czuje, co czuje, czy tylko, jak sie bede zachowywac?”
– Rozumiem. I oczekuje, ze ty ze swej strony postarasz sie zrozumiec mnie. Nalegam na twoj bezzwloczny powrot do domu.
– Jestem w domu.
– Nie badz smieszna. Nie przynalezysz do tego miejsca, podobnie jak ja. Stworzylismy ci z ojcem wspanialy start w zyciu. Nie pozwole ci tego zmarnowac przez jakis kaprys.
– Kaprys? To interesujace podejscie do sprawy, mamo. Zaluje, ale nie moge postepowac tak, jak sobie zyczysz. Byc kims, kogo chcesz we mnie widziec.
– Nie wiem, skad w tobie ten upor, ale to brzydka cecha. Bez watpienia Luis podziela moje zdanie w tej kwestii, choc jest o wiele bardziej tolerancyjny. Bardzo sie niepokoi.
– Co?! Chcesz powiedziec, ze do niego zadzwonilas? Ze wbrew moim wyraznym zyczeniom zadzwonilas do niego?
– Zyczenia dziecka nie zawsze pokrywaja sie z jego interesami. Chcialam porozmawiac z Luisem o twoim wrzesniowym wystepie w Bialym Domu.
Caroline przycisnela reke do zoladka, ktory zmienil sie w twardy wezel.
– Przestalam byc dzieckiem w chwili, gdy wypchnelas mnie na scene. I nie potrzebuje rad Luisa.
– Nie jestem zaskoczona twoim podejsciem. Od dawna karmisz mnie niewdziecznoscia.
Caroline wyobrazila sobie matke, jak bebni starannie wymanikiurowanymi paznokciami o wypolerowany blat biurka.
– Mam tylko nadzieje, ze kiedy Luis do ciebie zadzwoni, bedziesz troche grzeczniejsza. Obie wiemy, ze Luis to najlepsze, co ci sie przytrafilo w zyciu. On rozumie twoj artystyczny temperament…
– Wykorzystuje moja zalosna naiwnosc. Nie robi ci to zadnej roznicy, ze zastalam go pieprzacego sie z flecistka w garderobie?
– Twoj jezyk jest tak niewyszukany jak twoje otoczenie. – To dopiero wprawki.
– Dosc tych bzdur. Nalegam, zebys wrocila do domu. Zostalo nam zaledwie pare tygodni na przygotowanie wystepu w Bialym Domu. Oczywiscie nie pomyslalam nawet o sukni. Musialam znalezc czas, by skonsultowac sie z twoja krawcowa. Rozglos w sprawie tego morderstwa jest naprawde szkodliwy.
Cios nozem w serce tez, pomyslala Caroline.
– Mamo, naprawde nie musisz przejmowac moich obowiazkow – powiedziala ostroznie. – Ustalilam juz wszystko z Francesem. Przylece do Waszyngtonu na wystep, odlece nastepnego dnia. A jezeli chodzi o kostium, stan mojej garderoby jest wiecej niz zadowalajacy.
– Stracilas rozum?! To jeden z wazniejszych etapow w twojej karierze. Juz zaczelam organizowac wywiady, sesje zdjeciowe…
– Wiec je odwolaj – powiedziala Caroline krotko. – Zapewniam cie, mamo, ze przezylam i czuje sie dobrze. Mezczyzna, ktory na mnie napadl, nie zyje. Wiem o tym na pewno, bo sama go zabilam.