niz jakikolwiek Waverly. Dom w najlepszej dzielnicy miasta, ubrania od najslawniejszych projektantow, wakacje we wlasciwych kurortach we wlasciwej porze roku.
– Wiekszosc ludzi przesadza, kiedy wydaje im sie, ze musza cos udowodnic.
– Och, ona musiala wiele udowodnic. I natychmiast urodzila dziecko, zeby jej w tym pomoglo. Niania zajmowala sie ta mniej przyjemna strona wychowywania dziecka, zas matka tworzyla decorum, ksztalcila zachowania i poglady. Posylala po mnie, zebym przyszla do salonu. Pachnial zawsze rozami z cieplarni i perfumami Chanel. Pouczala mnie, bardzo cierpliwie, czego oczekuje sie od Waverlych.
Tucker wyciagnal reke i dotknal jej wlosow.
– Czego oczekuje sie od Waverlych? – Doskonalosci.
– Ciezka sprawa. Poniewaz jestem Longstreetem, ojciec oczekiwal tylko, ze „bede mezczyzna”. Oczywiscie bylo to powiedziane drukowanymi literami. Nasze poglady na sprawe meskosci roznily sie przy tym znacznie.
No i nie wykorzystywal salonu. Wolal drewutnie.
– Matka nigdy nie podniosla na mnie reki. Nie musiala. To ona wpadla na pomysl, zebym zaczela grac na skrzypcach. Uwazala, ze to jest w dobrym tonie. Powinnam byc jej wdzieczna – powiedziala z westchnieniem. – Ale nie wystarczalo jej, ze gram dobrze. Musialam byc najlepsza. Na cale szczescie mialam talent. Nazywali mnie cudownym dzieckiem. Zanim skonczylam dziesiec lat, na sam dzwiek tego slowa dostawalam dreszczy. Matka dobierala mi muzyke, instruktorow, ubrania na wystepy, tak jak dobierala mi przyjaciol. Potem zaczelam jezdzic w trasy koncertowe, sporadycznie na poczatku, z powodu mlodego wieku. Potem bylo tych tournees coraz wiecej. Kiedy skonczylam szesnascie lal, moja droga zostala wytyczona. Szlam nia przez nastepne dwanascie lat.
– Chcialas tego?
Usmiechnela sie, slyszac to pytanie. Nikt go przedtem nie zadal.
– Ile razy dochodzilam do wniosku, ze mam wybor, pojawiala sie moja matka. Osobiscie, przez telefon, listownie. Zupelnie jakby wyczuwala to ziarenko buntu, ktore czasem zaczynalo kielkowac. Po prostu je wyrywala. Pozwalalam jej na to.
– Dlaczego?
– Chcialam, zeby mnie kochala. – Zamrugala oczami, probujac odpedzic lzy. – Balam sie, ze przestanie. Bylam pewna, ze przestanie, jezeli nie okaze sie doskonala. – Zawstydzona otarla lze, ktora przedarla sie przez linie obronne. – To brzmi zalosnie.
– Nie. Tylko to smutne. Dla twojej matki.
Odetchnela gleboko, jak nurek wyplywajacy na powierzchnie.
– Przed trzema laty poznalam w Londynie Luisa. Byl najgenialniejszym dyrygentem, z jakim zdarzylo mi sie pracowac. Kiedy go spotkalam, mial trzydziesci dwa lata i cieszyl sie slawa w calej Europie. Prowadzil orkiestre brawurowo, panujac nad nia jak matador nad bykiem. Byl stanowczy arogancki, przepelniony seksualizmem. Fizycznie nieodparty, mial w sobie jakis magnetyzm.
– Na tym mozesz poprzestac. Facet w oczach mi stoi. Zasmiala sie.
– Mialam dwadziescia piec lat. Nigdy nie bylam z mezczyzna. Tucker chcial sie napic, ale odstawil szklanke.
– Nigdy nie…
– Nie dokazywalam w sianie? – Usmiechnela sie, widzac oslupienie na jego twarzy. Ale usmiech znikl niemal tak szybko, jak sie pojawil. – Nie. Kiedy dorastalam, matka trzymala mnie na bardzo krotkiej smyczy, a ja nie mialam odwagi szarpac sie zbyt mocno. Dobierala mi meska eskorte, kiedy juz musialam isc na impreze. Mozna powiedziec, ze mamy odmienne gusty. Nie bylam zainteresowana mezczyznami, ktorych ona uznawala za odpowiednich.
– Dlatego ja ci sie spodobalem. – Przechylil sie nad stolem, zeby ja pocalowac. – Osiwialaby na moj widok.
– Jakos nigdy o tym nie pomyslalam. – Rozbawiona, stuknela sie z nim kieliszkiem. – Potem, kiedy zaczelam jezdzic na tournee sama, mialam napiety rozklad zajec i bylam… No coz, chyba powsciagliwa.
Pomyslal o kobiecie, ktora przed paroma minutami przetaczala sie z nim po lozku.
– Ho, ho.
Nie wiedziala, ze sarkazm moze przyniesc ulge.
– Moj seksualizm byl jakby uwieziony w muzyce. Z pewnoscia nie zaliczalam siebie do kategorii kobiet, ktore wskakuja do lozka pierwszemu atrakcyjnemu mezczyznie, ktory kiwnie palcem. – Siegnela po butelke. – W trzydziesci szesc godzin po probie z Luisem, okazalo sie, ze bylam w bledzie.
Wzruszyla ramionami i pociagnela z kieliszka.
– Zbil mnie z nog. Kwiaty, sentymentalne spojrzenie, rozpaczliwe obietnice wiecznej milosci. Nie mogl beze mnie egzystowac. Jego zycie nabralo sensu dopiero, gdy ja sie w nim pojawilam. Nie szczedzil trudu. Powinnam dodac, ze moja matka go uwielbiala. Luis jest hiszpanskim arystokrata.
– Bardzo stosownie z jego strony.
– Niezwykle stosownie. Kiedy musialam wyjechac z Londynu do Paryza, telefonowal codziennie, przysylal drobne, urocze prezenciki, wspaniale kwiaty. Pospieszyl do Berlina, zeby spedzic ze mna weekend. Ciagnelo sie tak przez rok. Slyszalam, ze romansuje z jaka aktorka, ale uznalam, ze to zlosliwe plotki. Och. moze i cos podejrzewalam, ale wystarczylo napomknac mu tylko, ze cos slyszalam, a wpadal w furie. Oskarzal mnie o chorobliwa zazdrosc, zaborczosc, brak wiary w siebie. No i bylam zajeta. Wlasnie podpisalam kontrakt na polroczne tournee.
Umilkla rozpamietujac tamte chwile. Lotniska, hotele, proby, wystepy. Grypa, ktorej nabawila sie w Sydney, trzymala ja az do Tokio. Pelne napiecia rozmowy z Luisem. Obietnice, rozczarowania. Zdjecie, ktore ktos polozyl na toaletce w jej garderobie. Zdjecie Luisa obejmujacego francuska aktorke.
– Pominmy obrzydliwe szczegoly. W kazdym razie tournee bylo mordercze, moj zwiazek z Luisem zaczal sie chwiac, stracilam zupelnie wiare w siebie. Zakonczylismy nasz romans brzydka scena pelna oskarzen i lez. Moich lez, jego oskarzen. Wtedy nie umialam jeszcze walczyc.
Tucker nakryl reka jej dlonie.
– Umiesz teraz.
– Ucze sie szybko, kiedy juz sie zdecyduje. Szkoda tylko, ze podjecie tej decyzji zajelo mi dwadziescia osiem lat. Kiedy rozstalismy sie z Luisem, chcialam zrobic sobie przerwe w pracy, ale bylam juz uwiklana w siec zobowiazan. Goscinne wystepy w telewizji, program w kablowej. Podupadlam na zdrowiu. – Ciezko jej bylo to przyznac, nawet teraz. Nadal czula sie zazenowana choroba, choc rozum mowil jej, ze to irracjonalne, – I ja…
– Czekaj! Co to znaczy podupadlas na zdrowiu? Poruszyla sie niespokojnie na krzesle i zaczela bawic nozka kieliszka.
– Bole glowy. Przywyklam do nich, ale stawaly sie coraz gwaltowniejsze. Stracilam na wadze. Jakos nie moglam jesc. Pojawila sie bezsennosc i w rezultacie wyczerpanie organizmu.
– Dlaczego o siebie nie dbalas?
– Myslalam, ze po prostu sobie poblazam. Ze jestem kaprysna. I mialam obowiazki. Ludzie polegali na mnie, na tym, ze zagram, i to zagram dobrze. Nie moglam po prostu… – Rozesmiala sie. – Wymowki, jak powiedzialby doktor Palamo. Prawda wyglada tak, ze praca byla moja ucieczka. Poza tym wpojono mi pewne zachowania. Musialam realizowac wizerunek swojej osoby i spelniac najwyzsze oczekiwania. A jak twierdzila moja matka, niedyspozycja nie uprawnia damy do niestosownego zachowania. Latwiej mi bylo ignorowac symptomy niz walczyc z choroba. Kiedy nagrywalam wystep dla telewizji w Nowym Jorku, pojawila sie matka w asyscie Luisa. Poczulam sie tak zraniona, ze po prostu zeszlam z planu. – Usmiechnela sie radosnie. Nigdy w zyciu nie zrobilam czegos podobnego. I doznalam cudownego uczucia triumfu. Przejelam kontrole nad swoim zyciem. Zadzialalam pod wplywem impulsu, kierujac sie wylacznie emocjami, i swiat wcale sie nie zawalil. Bylo to upajajace piec minut.
Nie byla w stanie dluzej usiedziec na miejscu. Wstala i zaczela chodzic po kuchni.
– Po pieciu minutach do garderoby wpadla matka i przedstawila mi wlasna wersje mojego buntu. Zachowalam sie jak rozpieszczone dziecko rozkapryszona artystka, primadonna. Probowalam powiedziec jej, ze poczulam sie zraniona tym, ze go przyprowadzila, ale ona po prostu przemaszerowala po mnie. Bylam niedobra, glupia, niewdzieczna… Luis byl gotow wybaczyc mi to, ze okazalam sie uparta, przewrazliwiona i chorobliwie zazdrosna, i ze krecilam na wszystko nosem. Oczywiscie, przeprosilam ja.
– Za co?