– Mozemy tylko czekac. – Happy wyciagnela ku niej reke. Caroline weszla w zaklety krag.
Wiec czekaly, posrod zapachu perfum i cichych glosow, rozmow o dzieciach i mezczyznach, posrod dzieciecych poplakiwan. Przed poludniem wkroczyla do kuchni Della z koszem jedzenia. Zmusila Happy do zjedzenia kanapki, zbesztala Josie za zbyt mocna kawe, uciszyla Scottera dajac mu do gryzienia jedna ze swych plastikowych bransolet.
– Ten dzieciak ma zafajdane pieluchy – oswiadczyla. – Czuc na kilometry.
– Przewine go. – Susie podniosla malca z podlogi, gdzie probowal rozbic bransoletka kafelki.
– Jest zmeczony. Prawda, ze jestes zmeczony, skarbie? Poloze go do lozeczka. Happy.
– Lubi spac z zoltym misiem – powiedziala Happy, zaciskajac drzace usta. – Darleen przywiozla mu go wczoraj.
– Poszukaj go, Happy. – Della rzucila Birdie ostrzegawcze spojrzenie, dlawiac w zarodku jej protest. – Musi sie czyms zajac – powiedziala cicho, kiedy Happy wyszla z kuchni. – Inaczej zagryzie sie na smierc. Nam wszystkim przydaloby sie zajecie. Birdie, sprawdz, czy uda ci sie znalezc skladniki do twojej slynnej galaretki. Do wieczora powinna wystygnac. Marvello, przestan wykrecac sobie palce i zrob z nich jakis uzytek. Wycisnij cytryny. Zrobimy lemoniady, zamiast tej cholernej kawy. Winnie, mysle, ze powinnas zmajstrowac napoj dla Happy. Niech sobie pospi.
– Myslalam juz o tym, panno Delio. Nie sadze, zeby go wypila. Della usmiechnela sie ponuro.
– Wypije, jezeli ja jej kaze. Ta kobieta szla ze mna zawsze leb w leb, ale ja wstrzymywalam konia. Josie, wezcie sie z Caroline do zmywania.
– Marnujesz sie, Delio. Powinnas miec pod soba pluton komandosow – mruknela Josie, ale juz zbierala naczynia.
Teraz kuchnie przepelnial duch pracy, nie tylko jednosci. Caroline usmiechnela sie do Delii.
– Co musze robic, zeby byc taka jak pani, kiedy dorosne? Mile polechtana, Della bawila sie zlotymi guzikami przy bluzce.
– Coz, drogie dziecko, musisz sie nauczyc wyzyskiwac swoje mozliwosci. Kazdy je ma, ale nie wszyscy wiedza, jak ich uzywac.
– Dziewczynki Happy powinny tu byc. – Birdie trzasnela drzwiczkami szafki. – Powinny.
– Wiesz, ze przyjada, jezeli beda potrzebne. Marvello, czy tak matka uczyla cie wyciskac cytryny? – Della zaczela sprzatac nie dojedzone kanapki. – Te dziewczeta maja rodziny, Birdie. Prace i wlasne domy. Czy nie byloby glupio z ich strony jechac taki kawal drogi tylko po to, by sie przekonac, ze Darleen pojechala na wycieczke?
– Panno Delio? – Winnie wsypywala jakies liscie do dzbanka stojacego na piecu. Dlonie miala male i zgrabne. Byla cicha kobieta, wolala dzialac niz mowic. – Uwarze to jak herbate. Nie takie mocne, tylko zeby sie uspokoila.
– Zobaczymy, co tam masz. – Della podeszla do pieca i przez chwile obie kobiety szeptaly nad zawartoscia dzbanka. Birdie udawala, ze nic nie widzi. Uwazala, ze zonie lekarza nie godzi sie aprobowac medycyny ludowej.
– Na nic wiecej sie tu nie przydam. – Josie wytarla rece w recznik do naczyn. – Jade jej szukac.
– Tuzin mezczyzn juz to robi – powiedziala Birdie tak ostrym tonem, ze Josie uniosla karcaco brwi. Ale Birdie musiala wyladowac jakos swoja frustracje.
– Mezczyzni nie zawsze wiedza, gdzie szukac kobiety. – Josie siegnela po torebke. – Sprawdze, co z kuzynka Lulu, Delio, i zajade do Billy'ego T.
Jezeli cos wie, chetniej podzieli sie tym ze mna niz z mezczyzna.
– Nie ma sie czym przechwalac – mruknela Della pod nosem.
– Fakt pozostaje faktem. A poza tym, jezeli jest cos, co Happy powinna wiedziec, lepiej niech dowie sie tego od razu. Rozchoruje sie, jezeli to potrwa zbyt dlugo.
Na to juz nikt nie znalazl odpowiedzi. Josie wyszla tylnymi drzwiami. Chwile pozniej rozleglo sie wycie silnika.
– Jezeli Billy T. wie, dokad prysnela Darleen… – zaczela Birdie.
– Jezeli wie, Josie wyciagnie to z niego, jak amen w pacierzu. – Della podala Winnie pusta filizanke na napoj uspokajajacy.
– Zasnal jak aniolek – powiedziala Happy wchodzac do kuchni. Jej slynny usmiech przypominal teraz grymas. – Nie to, co jego mama. Boze, walczyla ze snem, jakby to byl diabel, ktory przyszedl po jej dusze. Wydeptywalam sciezki w podlodze, noszac ja… – urwala, ocierajac oczy.
– Usiadz, Happy. Zamartwisz sie na smierc. – Della niemal sila posadzila Happy na krzesle. – Pozwol, ze my sie przez chwile pomartwimy. Nikt nie robi tego lepiej niz tuzin bab w kuchni. Winnie, daj mi te filizanke.
– Jest bardzo gorace, pani Fuller. Musi pani podmuchac. – Winnie postawila przed nia filizanke i stanela z dlonia na oparciu krzesla. Winnie chodzila do szkoly z najstarsza corka Happy. Belle Fuller byla pierwsza biala dziewczynka, ktora zaprosila Winnie do siebie do domu.
– Co to jest?
– Cos, co ci pomoze – powiedziala Della i ruchem reki nakazala Winnie odejsc.
– Nie chce zadnego magicznego napoju Winnie – powiedziala z rozdraznieniem Happy. – Nie jestem chora, jestem tylko…
– Przerazona i nieszczesliwa – dokonczyla za nia Della. – Sadzac po tym, jak wygladasz, nie zmruzylas w nocy oka. Wiesz, ze Winnie nie dalaby ci nic, co moglo zaszkodzic. Wypij i troche sobie odpocznij.
– Napije sie, ale kawy. – Winnie chciala sie podniesc. Della pchnela ja z powrotem na krzeslo.
– Posluchaj mnie chwile. Uporem nic nie zdzialasz. Jezeli Bog pozwoli, twoja Darleen wroci i bedzie sie puszyc, ze udalo jej sie wywolac taki raban. Ale w tej chwili masz tam na gorze dziecko, ktore bedzie cie potrzebowalo. Na niewiele mu sie zdasz, skrajnie wyczerpana.
– Chce tylko, zeby wrocila. – Happy oparla glowe o wielkie piersi Delii i zaplakala. – Chce tylko, zeby moja dziewczynka wrocila. Potraktowalam ja tak ostro.
– Nigdy nie zrobilas nic, co nie wyszloby jej na dobre.
– Byla zawsze taka niespokojna. Juz jako dziecko. Ledwie dostala jedno, juz chciala drugie. Zawsze pragnelam dla niej jak najlepiej, ale nie bardzo wiedzialam, co to moze byc.
Caroline podeszla do niej i ujela filizanke.
– Prosze, Happy, wypij to.
Happy wziela lyczek, potem drugi i chwycila Caroline za reke.
– Ona mysli, ze ja jej nie kocham, ale to nieprawda. Zawsze kochamy mocniej tych. ktorzy sprawiaja nam najwiecej bolu. Przyszla tu wczoraj, chciala, zebym poparla ja w tej historii z chlopakiem od Bonnych, a ja nie moglam Postapila zle. Nigdy nie potrafila odroznic tego, co dobre, od tego, co zle, ale przyszla tu, szukajac wsparcia u swojej matki. A ja nie moglam tego zrobic. Skonczylo sie na tym, ze poklocilysmy sie jak zwykle i ona wyszla. Nawet nie widzialam, jak odjezdza.
Zaczela szlochac i Della kolysala ja w ramionach. Susie otoczyla Marvelle ramieniem.
– Te inne dziewczeta. – Palce Happy zacisnely sie konwulsyjnie na dlonie Caroline. – Och, slodki Boze, nie moge przestac o nich myslec.
– Cicho, cicho. – Della podniosla filizanke do ust Happy. – Mowia przeciez, ze to Austin, a on jest martwy jak kloda. Caroline przestrzelila mu glowe i kazda kobieta z Innocence jest jej za to wdzieczna. Moze z wyjatkiem Mavis Hatinger, ale ona nigdy nie mogla sie poszczycic rozumem. No, chodz ze mna, kochana. Polezysz sobie przez chwile.
– Tylko przez chwile. – Powieki zaczely jej opadac i Happy pozwolila Delii wyprowadzic sie z kuchni.
– Och, mamo! – Marvella wtulila glowe w ramie Susie i wybuchnela placzem.
– No, no, tylko ty nie zaczynaj. – Susie poklepala ja po plecach. – Moze nic sie nie stalo.
– Musimy zachowac wiare – powiedziala Winnie. – A tymczasem przygotuje cos do jedzenia, na wypadek gdyby tu jeszcze ktos przyszedl. Upieke kurczaki.
– Dobrze – Susie odsunela delikatnie Marvelle. – Zlotko, obierz ziemniaki na salatke ziemniaczana. Nie ma potrzeby, zeby wszyscy chodzili glodni. Nie wiadomo, jak dlugo bedziemy musieli czekac.
Tucker stal nad brzegiem Gooseneck Creek i ocieral chustka mokra od potu twarz. Temperatura skoczyla do czterdziestu stopniu, powietrze sprawialo wrazenie gestej zawiesiny. Niebo, rozjasnione bezlitosnym sloncem, bylo niemal biale.