– To moja ziemia. – Tucker ujal Caroline za ramiona. – Idz do domu.
– Pojdziemy razem, kiedy to sie skonczy. – Pocalowala go w policzek. – Jestes dobrym czlowiekiem. Tucker.
Nie wiedzial, czy jest dobry. Ale kiedy juz zanurzyl sie w wode, pomyslal, ze glupi z pewnoscia. Burke mial racje, to do niego nie nalezalo. Nie placa mu za to, by uczestniczyl w tym horrorze.
Plynal przez zimna, ciemna wode w strone reki, bialej jak kosc o zakrzywionych palcach.
Dlaczego uwaza, ze jego obowiazkiem jest wyciagnac z wody te martwa kobiete? Nic dla niego nie znaczyla za zycia, czy nie powinna byc dla niego niczym po smierci?
Poniewaz staw nalezy do Sweetwater, uswiadomil sobie. A on jest Longstreetem.
Po raz drugi zacisnal palce wokol martwego przegubu. Kiedy wylonila sie glowa, zobaczyl jej wlosy wyplywajace wachlarzem na powierzchnie. Zoladek podjechal mu do gory. Poczul kwasny smak w ustach i z trudem opanowal mdlosci. Owinal ramie dookola ciala.
Na brzegu panowala cisza tak gleboka, ze mozna bylo uslyszec bzyczenie komarow. Cmentarna cisza, pomyslal, probujac uwolnic Darleen od czegos, co sciagalo ja w dol.
Wyslizgnela mu sie i kiedy pochwycil ja ponownie, jej glowa opadla mu na ramie. Tucker zesztywnial, ale nic czul obrzydzenia. Jedynie litosc.
Spojrzal w strone brzegu. Dwayne stal otaczajac ramieniem Josie. Ich oczy wydawaly sie ogromne w powodzi swiatla. Burke i Carl juz sie pochylali, gotowi przejac ciezar, ktory ciagnal Tucker. Caroline trzymala reke na ramieniu Cyra. Cholera, co robi tu ten chlopak?! Burns stal troche z tylu i patrzyl, jakby to byla srednio interesujaca sztuka teatralna.
– Ma cos przywiazane do nog – zawolal Tucker. – Potrzebny mi noz.
– To jest slad, Longstreet – Burns wystapil naprzod. – Chce to miec nietkniete.
– Ty sukinsynu! Wlez tu sam i zbierz swoje kurewskie slady!
– Ja panu pomoge, panie Tucker! – Cyr byl juz po kolana w wodzie, kiedy Burke go pochwycil i oddal Caroline.
– Chryste! – jeknal Tucker i szarpnal Darleen z calej sily. Poplynela.
– Zabierzcie stad chlopaka! – krzyknal. Podciagnal sie na brzeg i siedzial tak przez chwile z nogami w wodzie.
– Dwayne, daj mi fajke.
Ale to Josie podala mu juz zapalonego papierosa.
– Zasluzyles sobie na calego. – Przytulila policzek do jego twarzy. – Przykro mi, ze to musiales byc ty. Tuck.
– Mnie tez przykro. – Zaciagnal sie z rozkosza. – Burke, nie masz jakiegos koca, zeby ja zakryc. Tak nie mozna.
– Osoby postronne prosze o powrot do domu – odezwal sie Burns. – Teren zostanie zabezpieczony, az do chwili zakonczenia sledztwa.
– Cholera, my ja znalismy – powiedzial Tucker ze znuzeniem. – Ty nie. Moglbys ja chociaz zakryc.
– Idz, Tuck. – Burke pomogl mu wstac. – Musimy zrobic pare rzeczy. Lepiej, zeby cie przy tym nie bylo. Uwiniemy sie raz dwa.
– Widzialem, co jej zrobiono – powiedzial Tukcer chrapliwym glosem.
– Prosze, zebyscie byli do mojej dyspozycji – wtracil Burns. – Ty i twoj brat. Bede was musial przesluchac.
Bez slowa Tucker odwrocil sie i dolaczyl do Caroline i Cyra.
Caroline nie byla mistrzynia kuchni, ale udalo jej sie odgrzac zupe z puszki i podac ja razem z rostbefem Delii, Zupa zawsze wydawala jej sie kojaca nerwy potrawa. Patrzac, jak pochlaniala ja Cyr, uznala, ze fasolowka spelnila swoje zadanie.
Dwayne wyskrobal talerz do czysta i zawstydzil sie swoim apetytem.
– To bylo pyszne, Caroline. Bardzo milo z twojej strony, ze sklecilas kolacje.
– Praktycznie przygotowala ja Della przed pojsciem do Fullerow.
– Naprawde jestesmy wdzieczni – wtracila Josie. – Choc nie wiem, jak Dwayne moze jesc z ta grubasna warga. Wpadles na drzwi, skarbie?
– Wzielismy sie z Tuckerem za lby. – Siegnal po kubek z mrozona herbata. Nie mial jakos ochoty sie upic, mimo wszystko.
– Tucker cie uderzyl? – Josie wsparla podbrodek na dloni i usmiechnela sie leciutko. – Przez pare ostatnich tygodni ten facet uzyl piesci wiecej razy nit przez ostatnich dwadziescia lat. Zastanowmy sie. O co mogliscie sie pobic? Chyba nie o Caroline?
Josie mrugnela do Caroline porozumiewawczo.
– Nic z tych rzeczy. – Dwayne krecil sie niepewnie na krzesle. – Mala roznica zdan, to wszystko. Zaczelismy sie szamotac i wpadlismy do stawu. Zdaje sie, ze porzadnie zbeltalismy wode, bo najpierw sie bilismy, a potem scigalismy do drugiego brzegu. No i Tucker praktycznie wpadl na nia.
– Nie mysl o tym. – Josie wstala i otoczyla go od tylu ramionami. – Mieliscie po prostu pecha.
– Cholernie chlodno do tego podchodzisz – powiedzial Tucker. Josie przytulila policzek do wlosow Dwayne'a.
– Bo to prawda. Czasem prawda jest okrutna. Gdybys sie nie szamotal w stawie, to bys jej nie znalazl. Ona nadal bylaby martwa, ale zostalaby pod woda. A wy nie bylibyscie tacy oklapli.
Tucker opadl na krzeslo. Wiedzial, ze jest zirytowany i powinien panowac nad nerwami, ale Josie szarpnela jego czula strune.
– Juz wkrotce przestaniemy byc oklapli. Darleen bedzie martwa wiecznie.
– O to wlasnie chodzi. Znalezienie jej tylko utrudnilo wam zycie.
– Chryste, Josie, masz wrazliwosc dorsza. Wyprostowala sie z plonacymi oczami i pobladla twarza.
– Mam mnostwo wrazliwosci, kiedy chodzi o moja rodzine. Ale nie dbam o to, co przydarzylo sie tej malej kurewce…
– Josie! – Dwayne chcial wziac ja za reke, ale sie odsunela.
– Byla kurewka i jej smierc tego nie zmieni. Zal mi Happy i innych, ale niedobrze mi sie robi na mysl o tym, zescie sie w to wplatali. Jezeli uwazasz ze to czyni mnie niewrazliwa, Tuckerze Longstreet, to w porzadku. Zachowani swoja wrazliwosc dla kogos, kto potrafi ja docenic.
Wypadla z kuchni jak huragan.
– Moze pojsc z nia? – Dwayne wstal z wahaniem. – Troche ja uglaskac?
– Powiedz jej, ze przepraszam, jezeli uznasz, ze to pomoze. – Tucker potarl dlonmi twarz, zrezygnowany. – Nie ma sensu naskakiwac na nia za to, ze jest taka, jaka jest.
– Panie Tucker, chce pan piwa?
Tucker opuscil dlonie i usmiechnal sie do Cyra.
– Niemal tak bardzo, jak chce spac, ale poprzestane chyba na kawie.
– Zrobie ci. – Caroline wyjela z szafki filizanke. – Wszyscy jestesmy zdenerwowani. Josie martwi sie o ciebie.
– Wiem. Della poszla do Fullerow?
– Tak. Ona i Birdie zostana na noc z Happy. Pomoga jej przy dziecku. Kuzynka Lulu jest na gorze i oglada film.
Sedziwa dama oznajmila, ze morderstwa sa o wiele bardziej interesujace w telewizji niz w rzeczywistosci, i usadowila sie na kanapie z miska prazonej kukurydzy i butelka piwa.
– Cyr, moze bys dotrzymal jej towarzystwa? – zaproponowal Tucker. – Ona nie lubi byc sama.
– Moge wziac ze soba psa? – Wyciagnal Nieprzydatnego z jego kryjowki pod stolem.
– Jasne. Tylko nie pozwol kuzynce Lulu spoic go piwem.
– Nie, psze pani. Dobranoc, panie Tucker.
– Dobranoc, Cyr. – Dotknal ramienia chlopca. – Dziekuje, ze chciales mi pomoc.
– Zrobilbym dla pana wszystko, panie Tucker – wyrzucil z siebie Cyr. Zaczerwienil sie i wybiegl z kuchni.
– Takie przywiazanie to cenny dar. – Caroline zaczerpnela chochla zupy. – Bedziesz uwazny, prawda?
– Bede probowal. – Tucker przejechal dlonia po szorstkiej brodzie. Nie golil sie jeszcze, choc dwa razy bral prysznic. – Tylko chcialbym, zeby nie patrzyl na mnie jakbym byl Herkulesem, Platonem i Clarkiem Kentem w