– Kiedy czlowiek zdobedzie duzy majatek i wysoka pozycje spoleczna, to ma wiele do stracenia.
– Ty mi to powiedz – spokojnym tonem odparla Ewa.
– To bylby dobry pomysl na scenariusz, biorac pod uwage zawod, jaki wybrala. Artykuly na temat tej sprawy moglyby byc cenzurowane, ale nie trzeba miec szczegolnego daru dedukcji, by dojsc do wniosku, ze chodzilo o seks. Wykorzystalem ja, potem zastrzelilem… zgodnie z ta teoria. – Wzial do ust kawalek steku, pogryzl go i przelknal.
– Jednak jest pewien problem.
– Jaki?
– Mam, jak moze zauwazylas, staromodne kaprysy. Nie lubie stosowac przemocy wobec kobiet, w zadnej formie.
– Nie brzmialoby to staromodnie, gdybys powiedzial, ze nie lubisz stosowac przemocy wobec ludzi, w zadnej formie.
Wzruszyl ramionami.
– Jak powiedzialem, to kaprys. Jest mi rownie nieprzyjemnie, kiedy patrze na ciebie i widze, jak swiatlo swiecy przesuwa sie po siniaku na twoim policzku.
Zaskoczyl ja, kiedy wyciagnal reke i przesunal delikatnie palcem po ciemnosinej plamie.
– Przypuszczam, ze zabicie Sharon DeBlass uznalbym za jeszcze bardziej nieprzyjemne. – Opuscil reke i znowu zajal sie jedzeniem.
– Choc od czasu do czasu robie rzeczy, ktore sa dla mnie nieprzyjemne. Kiedy jest to konieczne. Jak ci smakuje kolacja?
– Jest swietna. – Pokoj, swiatlo, jedzenie byly nie tylko swietne. Miala wrazenie, ze znajduje sie w innym swiecie, w innym czasie.
– Kim ty, do diabla, jestes, Roarke? Usmiechnal sie i napelnil kieliszki.
– Jestes glina. Domysl sie.
Domysli sie, obiecala sobie w duchu. Zrobi to, na Boga, zanim bedzie za pozno.
– Zadne, o ktorych warto by mowic. Lubila podniecenie, ryzyko i nie bala sie sprawiac klopotow tym, ktorzy ja kochali. Mimo to byla…
Zaintrygowana Ewa pochylila sie do przodu.
– Jaka? Mow dalej, dokoncz.
– Godna litosci – powiedzial, a z tonu jego glosu Ewa wywnioskowala, ze dokladnie to mial na mysli. – Choc z pozoru promieniala szczesciem, miala w sobie jakis smutek. Jedyna rzecza, jaka w sobie szanowala, bylo cialo. Wiec wykorzystywala je, by sprawiac przyjemnosc i zadawac bol.
– I zaproponowala je tobie?
– Naturalnie, i zalozyla, ze przyjme jej propozycje.
– Dlaczego tego nie zrobiles?
– Juz ci wyjasnilem. Moge wniknac w szczegoly i dodac, ze wole inny typ kochanki, i ze nie lubie byc do niczego zmuszany.
Bylo jeszcze cos, ale postanowil zachowac to dla siebie.
– Zjesz jeszcze troche steku?
Zerknela na talerz i zobaczyla, ze jest pusty.
– Nie, dziekuje.
– Deser?
Nie chciala z niego rezygnowac, lecz juz wystarczajaco sobie pofolgowala.
– Nie. Chce obejrzec twoja kolekcje.
– Wiec zostawimy kawe i deser na pozniej. – Podniosl sie i podal jej reke.
Zmarszczyla tylko brwi i odsunawszy krzeslo, wstala od stolu. Rozbawiony Roarke wskazal jej gestem drzwi i poprowadzil ja z powrotem do hallu, a potem w gore kretymi schodami.
– To wielki dom jak dla jednego faceta.
– Tak myslisz? Ja raczej uwazam, ze twoje mieszkanie jest za male jak dla jednej kobiety. – Kiedy zmeczona stanela na szczycie schodow, usmiechnal sie szeroko. – Ewo, wiesz, ze jestem wlascicielem tego budynku? Sprawdzilas to wtedy, kiedy przyslalem ci ten drobny prezent.
– Zanotuje to sobie. Jeszcze jedno pietro.
– Dziwie sie, ze nie ma tu wind – mruknela, gdy znowu zaczeli wspinac sie po schodach.
– Sa. To, ze ja wole wchodzic po schodach, nie oznacza, ze sluzba tez musi to robic.
– Jaka sluzba? – ciagnela. – Nie widzialam tu zadnych sluzacych.
– Mam kilku. Na ogol wole ludzi od maszyn. To tutaj. Poslugujac sie skanerem, w ktorym byl zakodowany obraz jego dloni, otworzyl podwojne rzezbione drzwi. Czujnik wlaczyl swiatla, gdy przeszli przez prog. Choc roznych rzeczy sie spodziewala, ten widok calkowicie ja zaskoczyl.
To bylo muzeum broni: rewolwery, noze, miecze, kusze. Zgromadzono tu rozmaite okrycia ochronne, poczawszy od sredniowiecznej zbroi po nieprzepuszczalne cienkie kamizelki, uzywane teraz przez wojsko. Chromowane, zelazne i inkrustowane rekojesci blyszczaly zza szyby, migotaly na scianach.
Jesli reszta domu wydawala sie jej innym swiatem, chyba bardziej cywilizowanym od tego, ktory znala, to te eksponaty nadawaly mu calkowicie odmienny charakter. Slawily przemoc.
– Dlaczego? – tylko tyle zdolala powiedziec.
– Interesuje mnie, czym ludzie zabijali innych ludzi na przestrzeni wiekow. – Przeszedl przez pokoj i dotknal kolczastej kuli, ktora zwisala z lancucha. – Rycerze uzywali ich do walki w turniejach i na polu bitwy jeszcze przed krolem Arturem. Tysiac lat temu… – Nacisnal szereg guzikow na gablocie wystawowej i wyjal lsniaca bron wielkosci dloni, ulubione narzedzie walki gangow ulicznych podczas Rewolty Miejskiej, do jakiej doszlo w dwudziestym pierwszym wieku, – A tu mamy cos bardziej porecznego a rownie smiercionosnego. Postep bez postepu.
Odlozyl bron na miejsce, zamknal i zabezpieczyl gablote.
– Ale ciebie interesuje cos nowszego od pierwszego eksponatu i starszego od drugiego. Powiedzialas: kaliber trzydziesci osiem, Smith amp; Wesson, model dziesiatka.
To straszny pokoj, pomyslala. Straszny i fascynujacy. Popatrzyla przez sale na gospodarza, uswiadamiajac sobie, ze te narzedzia przemocy doskonale do niego pasuja.
– Zebranie tego wszystko musialo zajac ci wiele lat.
– Pietnascie – powiedzial przechodzac po nie pokrytej dywanem podlodze do innego dzialu. – Teraz juz prawie szesnascie. Zdobylem swoj pierwszy pistolet, kiedy mialem dziewiec lat – od mezczyzny, ktory celowal z niego w moja glowe.
Zmarszczyl brwi. Nie zamierzal jej o tym mowic.
– Domyslam sie, ze spudlowal – skomentowala Ewa, podchodzac do niego.
– Na szczescie byl troche oszolomiony, bo kopnalem go w krocze. To byla polautomatyczna dziewieciomilimetrowa Beretta, ktora przeszmuglowal z Niemiec. Chcial sie nia posluzyc, by zabrac mi towar, ktory mu dostarczylem, i oszczedzic na oplacie za transport. W efekcie mialem nalezna mi sume pieniedzy, towar i Berette. I tak, z jego blednej oceny mojej osoby, narodzilo sie Roarke Industries. To ten, ktory cie interesuje – dodal wskazujac nan palcem, gdy otworzyla sie kolejna gablota w scianie. – Domyslam sie, ze bedziesz chciala go zabrac, by zobaczyc, czy ostatnio z niego strzelano, sprawdzic odciski palcow i tak dalej.
Kiwnela wolno glowa, podczas gdy jej umysl pracowal szybko. Tylko cztery osoby wiedzialy, ze bron pozostawiono na miejscu zbrodni. Ona, Feeney, jej dowodca i morderca. Roarke jest albo niewinny, albo bardzo, bardzo madry.
Ciekawa byla, czy moze byc i niewinny, i madry.
– Doceniam twoja chec do wspolpracy. – Wyjela ze swej konduktorki plastykowa torebke do przechowywania dowodow rzeczowych i siegnela po bron, podobna do tej, ktora byla juz w posiadaniu policji. Wystarczyla