Ich identyfikatory odlozono na bok, oboje z Feeneyem zostali przeszukani i, zgodnie z poprawka do Ustawy Federalnej z 2022 roku, musieli oddac bron.
– Zupelnie jakbysmy zamierzali zabic tego faceta, kiedy siedzi za biurkiem – mruknal Feeney, gdy prowadzono ich po czerwono – - bialo – niebieskim dywanie.
– Chetnie narobilabym tym facetom troche klopotu. – Otoczona z obu stron przez garnitury i wypucowane buty, Ewa stanela w niedbalej pozie przed blyszczacymi drzwiami gabinetu senatora, czekajac, az wewnetrzna kamera ustali ich tozsamosc.
– Jesli chcesz wiedziec, taka psychoza panuje we Wschodnim Waszyngtonie od czasu zamachu terrorystycznego. – Feeney usmiechnal sie szyderczo do kamery. – Kilkudziesieciu parlamentarzystow zostalo zabitych i nigdy o tym nie zapomniano.
Drzwi otworzyly sie i Rockman, ubrany w elegancki garnitur w cieniutkie paseczki, kiwnal glowa.
– Dobra pamiec przynosi korzysci w polityce, kapitanie Feeney. Pani porucznik Dallas – dodal kiwajac ponownie glowa. – Dziekuje, ze tak szybko panstwo przyjechali.
– Nie mialam pojecia, ze senator i moj szef sa ze soba tak blisko – powiedziala Ewa, wchodzac do srodka. – Ani ze obaj beda tak chetnie tracili pieniadze podatnikow.
– Pewnie obaj uwazaja, ze sprawiedliwosc jest bezcenna. – Rockman poprowadzil ich do biurka z drzewa czeresniowego, z pewnoscia bezcennego, przy ktorym siedzial DeBlass.
Senator, o ile Ewa mogla sie zorientowac, skorzystal na zmianie klimatu politycznego kraju, ktory jej zdaniem stal sie zbyt umiarkowany, oraz na odwolaniu Projektu Ustawy o Dwoch Kadencjach. Obowiazujace prawo pozwalalo politykowi sprawowac dozywotnio swoj urzad. Jedyne, co musial robic, to zmuszac swoich wyborcow, by na niego glosowali.
DeBlass z pewnoscia czul sie tu jak u siebie w domu. Jego wylozony boazeria gabinet byl tak cichy jak katedra, i tak samo dostojny, z biurkiem przywodzacym na mysl oltarz i krzeslami dla gosci przypominajacymi lawki w kosciele.
– Prosze siadac – warknal i polozyl na biurku splecione rece o duzych knykciach. – Z ostatnich informacji, jakie otrzymalem, wynika, ze tak samo wam daleko do zlapania tego potwora, ktory zamordowal moja wnuczke, jak tydzien temu. – Nastroszyl groznie swe ciemne brwi. – Trudno mi to zrozumiec, biorac pod uwage srodki, jakimi dysponuje nowojorska policja.
– Senatorze. – Ewa przypomniala sobie zwiezla instrukcje, jaka otrzymala od swego dowodcy: badz taktowna, pelna szacunku i nie mow mu niczego, czego sam nie wie. – Wykorzystujemy te srodki do prowadzenia sledztwa i zbierania dowodow. Chociaz nasz wydzial nie jest jeszcze gotow do wydania nakazu aresztowania, robimy, co w naszej mocy, by zabojca panskiej wnuczki stanal przed sadem. Daje tej sprawie absolutny priorytet i ma pan moje slowo, ze bedzie dla mnie najwazniejsza, dopoki nie znajde winnego.
Senator wysluchal z najwyzszym zainteresowaniem tej krotkiej przemowy. Potem pochylil sie do przodu.
– Zyje na tym swiecie dwa razy dluzej od pani i dobrze znam te pieprzone gadki – szmatki, pani porucznik. Wiec niech mi pani nie mydli oczu. Nic pani nie ma.
Do diabla z taktem, postanowila natychmiast Ewa.
– To, co mamy, senatorze DeBlass, to skomplikowane i delikatne sledztwo. Skomplikowane, jesli wezmie sie pod uwage nature zbrodni; delikatne, ze wzgledu na drzewo genealogiczne ofiary. To moj dowodca doszedl do wniosku, ze ja najlepiej nadaje sie do prowadzenia tej sprawy. Ma pan prawo sie z nim nie zgadzac. Ale odciaganie mnie od pracy po to, bym przyjezdzala tutaj i tlumaczyla sie z tego, co robie, jest strata czasu. Mojego czasu. – Wstala. – Nie mam panu nic nowego do powiedzenia.
Widzac juz oczami wyobrazni, jak oboje zostaja wylani z pracy, Feeney takze wstal, klaniajac sie z szacunkiem.
– Na pewno pan zrozumie, senatorze, ze prowadzenie sledztwa tak delikatnej natury czesto oznacza powolny postep. Trudno pana prosic o obiektywizm, kiedy rozmawiamy o pana wnuczce, ale porucznik Dallas i ja nie mamy wyjscia, musimy byc obiektywni.
Niecierpliwym machnieciem reki DeBlass kazal im usiasc.
– Oczywiscie, moje uczucia nie sa tu bez znaczenia. Sharon odgrywala wazna role w moim zyciu. Bez wzgledu na to, kim sie stala i jak bardzo bylem rozczarowany dokonanym przez nia wyborem drogi zyciowej, w jej zylach plynela krew DeBlassow. – Zaczerpnal oddechu. – Nie moge byc i nie bede usatysfakcjonowany strzepami informacji, jakie do mnie docieraja.
– Moze mi pani opowiedziec o prostytutce, ktora zostala zamordowana dwa dni temu. – Rzucil wzrokiem na Rockmana.
– O Loli Starr – uzupelnil Rockman.
– Domyslam sie, ze panskie zrodla informacji o Loli Starr sa tak samo wyczerpujace jak nasze. – Ewa postanowila zwracac sie bezposrednio do Rockmana. – Owszem, uwazamy, ze istnieje zwiazek miedzy tymi dwoma morderstwami.
– Moja wnuczka mogla zejsc na zla droge – wtracil sie DeBlass – ale nie przestawala z takimi ludzmi jak Lola Starr.
Wiec prostytutki maja wlasny system klasowy, pomyslala ze znuzeniem Ewa. Co jeszcze bylo nowego?
– Nie ustalilismy czy sie znaly. Ale wlasciwie nie ma watpliwosci, ze znaly tego samego mezczyzne. I ze ten mezczyzna je zabil. W obu przypadkach postepowal wedlug tego samego schematu. To nam pomoze go odnalezc. Zanim, mam nadzieje, znowu zabije.
– Pani uwaza, ze to zrobi? – wtracil Rockman.
– Jestem tego pewna.
– A bron mordercy – spytal DeBlass. – Byla tego samego typu?
– To czesc schematu – powiedziala Ewa. Nic wiecej mu nie zdradzi. – Istnieja niezaprzeczalne podobienstwa miedzy tymi dwoma zabojstwami. Nie ma watpliwosci, ze popelnil je ten sam czlowiek.
Uspokoiwszy sie troche, Ewa znowu wstala.
– Senatorze, nie znalam panskiej wnuczki i nie laczyly mnie z nia zadne wiezy, ale zywie do mordercy osobista uraze. Scigam go. To wszystko, co moge panu powiedziec.
Przygladal sie jej przez chwile. Zobaczyl wiecej niz spodziewal sie zobaczyc.
– Swietnie, poruczniku. Dziekuje, ze pani przyjechala.
Ewa uznala to za pozegnanie i razem z Feeneyem podeszla do drzwi. W lustrze zobaczyla, ze DeBlass dal znak Rockmanowi, ktory odpowiedzial lekkim skinieniem glowa. Poczekala, dopoki nie wyszli z gabinetu, zanim sie odezwala.
– Ten skurwiel zamierza nas sledzic.
– He?
– Goryl DeBlassa. Zamierza chodzic za nami jak cien.
– Po co, do diabla?
– Zeby zobaczyc, co zrobimy, dokad pojdziemy. Po co sledzi sie ludzi? Zgubimy go w centrum przewozowym – powiedziala Feeneyowi, zatrzymujac taksowke. – Miej oczy otwarte i zobacz, czy poleci za toba do Nowego Jorku.
– Za mna? A ty dokad sie wybierasz?
– Zdaje sie na swoj nos.
To nie byl trudny manewr. Zachodnie skrzydlo Portu Lotniczego, gdzie odbywala sie odprawa pasazerow, zawsze przypominalo dom wariatow. Ale najwieksze zamieszanie panowalo tam w godzinach szczytu, kiedy wszyscy pasazerowie, ktorzy lecieli na polnoc, tloczyli sie w kolejce do kontroli osobistej, poganiani przez skomputeryzowane glosy.
Ewa po prostu zgubila sie w tym tloku i wcisnieta w tlum ludzi dotarla do poludniowego skrzydla, gdzie zlapala metro do Virginii.
Gdy usadowila sie w przedziale kolejki podziemnej, wyjela kieszonkowy informator. Zapytala o adres Elizabeth Barrister, po czym poprosila o instrukcje.
Jak dotad miala dobrego nosa. Wsiadla do wlasciwego pociagu i czekala ja tylko jedna przesiadka w Richmond. Jesli szczescie bedzie jej nadal dopisywalo, to zdazy do domu na kolacje.
Podparlszy piescia podbrodek, bawila sie regulowaniem swego video. Ominelaby wiadomosci – jak to miala zwyczaj robic – ale kiedy az za dobrze znajoma twarz pojawila sie na ekranie, przestala zmieniac kanaly.