Roarke, pomyslala, mruzac oczy. Ten facet pojawia sie zupelnie niespodziewanie. Sciagnela usta, wlaczyla dzwiek i wlozyla sluchawke do ucha.
– … w tym miedzynarodowym projekcie, w ktory zostaly zaangazowane multibiliony dolarow, Roarke Industries, Tokayamo i Europa zjednocza sie dla wspolnego celu – oswiadczyl mowca. – Trwalo to trzy lata, ale wszystko wskazuje na to, ze wreszcie rozpocznie sie budowa tak bardzo oczekiwanego, tak bardzo kontrowersyjnego Kurortu Olimp.
Kurort Olimp, zamyslila sie Ewa, przebiegajac mysla fakty. Raj dla bogatych i wysoko urodzonych, przypomniala sobie. Planowana stacja kosmiczna ma byc zbudowana po to, by dostarczac przyjemnosci i rozrywek.
Zachnela sie. Czyz to nie jest w jego stylu, zeby marnowac czas i pieniadze na tani blichtr?
Pomyslala, ze jesli nie straci swej szytej na miare, jedwabnej koszuli, to zbije jeszcze wiekszy majatek.
– Roarke – jedno pytanie, sir.
Patrzyla, jak Roarke, ktory schodzil z wysokich marmurowych schodow, zatrzymal sie i uniosl brew – dokladnie tak, jak zapamietala.
– Moglby mi pan powiedziec, dlaczego poswiecil pan tyle czasu i wysilku, a takze znaczaca czesc swego majatku, na ten projekt – na stacje, ktora, jak twierdza fachowcy, nigdy nie bedzie latac?
– Wlasnie to bedzie robic – odparl Roarke. – Latac, ze tak sie wyraze. A jesli pyta pan, dlaczego, to na Olimpie bedzie mozna wypoczac jak w raju. Nie moge sobie wyobrazic nic innego, czemu warto by bylo poswiecic tyle czasu, wysilku i pieniedzy.
Nie mozesz, zgodzila sie Ewa i podniosla wzrok w sama pore, by sie zorientowac, ze malo brakowalo, a przejechalaby swoja stacje. Pobiegla do drzwi przedzialu, przeklinajac glos komputera, ktory skrzyczal ja za ten bieg, po czym przesiadla sie do pociagu jadacego do Fort Royal.
Kiedy znowu znalazla sie na dworze, padal snieg. Miekkie platki unosily sie leniwie wokol jej glowy i ramion. Przechodnie rozdeptywali je na chodnikach, lecz kiedy wsiadla do taksowki i podala adres, biale wirujace gwiazdki wydaly jej sie bardziej malownicze.
Wciaz mozna bylo cieszyc sie pieknem przyrody, jesli sie mialo pieniadze albo prestiz. Elizabeth Barrister i Richard DeBlass mieli jedno i drugie, a ich dom byl imponujaca dwupietrowa budowla z rozowej cegly usytuowana na stoku wzgorza i otoczona drzewami.
Bialy snieg pokryl rozlegly trawnik, przysypal ogolocone z lisci galezie drzew, ktore zdaniem Ewy mogly byc drzewami czeresni. Brama wjazdowa stanowila symfonie pomyslowo skreconych metalowych pretow. Choc wygladala bardzo dekoracyjnie, Ewa miala pewnosc, ze byla mocna jak twierdza.
Wysunela sie z okna taksowki i blysnela swoja odznaka przed skanerem.
– Porucznik Dallas, z Wydzialu Policji w Nowym Jorku.
– Nie jest pani wymieniona w skorowidzu spotkan, pani porucznik.
– Prowadze sledztwo w sprawie panny DeBlass. Mam pare pytan do pani Barrister albo Richarda DeBlass.
Zapadla cisza; Ewa zaczynala juz drzec z zimna.
– Prosze wysiasc z taksowki, poruczniku Dallas, i zblizyc sie do skanera celem dalszej identyfikacji.
– Niezle strzezona chalupa – mruknal taksowkarz, lecz Ewa wzruszyla tylko ramionami i spelnila polecenie.
– Identyfikacja przeprowadzona. Prosze zwolnic samochod, poruczniku Dallas. Zajmiemy sie pania.
– Doszly mnie sluchy, ze ich corka zostala zabita w Nowym Jorku – powiedzial taksowkarz, gdy Ewa placila rachunek. – Pewnie wola nie ryzykowac. Chce pani, zebym tu na nia poczekal?
– Nie, dzieki. Ale zglosze pana numer, kiedy bede chciala wracac.
Pozdrowiwszy ja niedbalym gestem, taksowkarz zawrocil i odjechal. Ewa poczula dretwienie w nosie, kiedy ujrzala maly elektryczny pojazd dojezdzajacy do bramy. Zelazne wrota otworzyly sie.
– Prosze wejsc i wsiasc do wozu – powital ja komputer. – Zostanie pani odwieziona do domu. Pani Barrister spotka sie z pania.
– Wspaniale. – Wsiadla do pojazdu, ktory podjechal bezszelestnie pod frontowe schody prowadzace do murowanego domu.
Gdy zaczela po nich wchodzic, drzwi otworzyly sie. Albo sluzacy mieli obowiazek nosic czarne ubrania, albo dom nadal byl pograzony w. zalobie. Ewa zostala przeprowadzona przez hali i poproszona uprzejmie o wejscie do pokoju.
Choc dom Roarke'a urzadzony byl z przepychem, tu czulo sie wielowiekowa fortune. Dywany byly grube, sciany obite jedwabiem. Z duzych okien rozciagal sie oszalamiajacy widok na obsypane sniegiem wzgorza. Prawdziwe pustkowie, pomyslala Ewa. Architekt musial wiedziec, ze ci, ktorzy tu zamieszkaja, beda sobie cenili samotnosc.
– Pani porucznik Dallas. – Elizabeth wstala. W jej rozwaznych ruchach, pelnej napiecia pozie i zamglonych oczach, ktore wciaz przepelnione byly bolem, kryla sie nerwowosc.
– Dziekuje, ze zechciala pani mnie przyjac, pani Barrister.
– Moj maz ma spotkanie. Moge mu je przerwac, jesli bedzie trzeba.
– Nie sadze, zeby zaszla taka koniecznosc.
– Przyjechala pani w sprawie Sharon.
– Tak.
– Prosze usiasc. – Elizabeth wskazala jej fotel obity tkanina w kolorze kosci sloniowej. – Napije sie pani czegos?
– Nie, dziekuje. Postaram sie nie zajac pani duzo czasu. Nie wiem, na ile dobrze zna pani moj raport…
– Znam go w calosci – przerwala jej Elizabeth. – Tak sadze. Wydaje mi sie dosc sumienny. Jako adwokat wierze, ze kiedy znajdzie pani czlowieka, ktory zabil moja corke, akt oskarzenia nie bedzie mial slabych punktow.
– Do tego zmierzam. – Denerwuje sie, pomyslala Ewa, widzac, jak dlugie, zgrabne palce Elizabeth zaciskaja sie i rozwieraja. – To musi byc dla pani trudny okres.
– Byla moim jedynym dzieckiem – powiedziala po prostu Elizabeth. – Moj maz i ja bylismy – jestesmy – zwolennikami idei ograniczonego przyrostu ludnosci. Dwoje rodzicow -. powiedziala z bladym usmiechem. – Jeden potomek. Ma pani dla mnie jakies nowe informacje?
– Na razie nie. Zawod pani corki, pani Barrister. Czy jej decyzja wywolala sprzeczki w rodzinie?
Jednym ze swych powolnych, rozwaznych gestow Elizabeth wygladzila siegajaca do kostek spodnice od kostiumu.
– Nie byl to zawod, o jakim marzylam dla swej corki. Oczywiscie sama dokonala tego wyboru.
– Pani tesc byl temu przeciwny. Na pewno z powodow politycznych.
– Poglady senatora na temat ustaw dotyczacych zycia seksualnego sa powszechnie znane. Jako przywodca Partii Konserwatywnej walczy, oczywiscie, o zmiane wielu obowiazujacych obecnie przepisow, ktore dotycza kwestii moralnosci, jak to sie potocznie nazywa.
– Podziela pani jego poglady?
– Nie, nie wiem jednak, jaki to ma zwiazek ze sprawa.
Ewa przechylila glowe. Och, tak, byly sprzeczki na ten temat. Ewa zastanowila sie, czy wyznajaca nowoczesne poglady pani adwokat zgadzala sie w czymkolwiek ze swoim tesciem.
– Pani corka zostala zabita – moze przez klienta, moze przez przyjaciela. Jesli miala pani do corki pretensje o jej styl zycia, to nie sadze, zeby opowiadala pani o swoich znajomych.
– Rozumiem. – Elizabeth splotla rece i sprobowala narzucic sobie prawniczy sposob myslenia. – Zaklada pani, ze jesli bylam jej matka, kobieta, ktora podzielala niektore jej poglady, to Sharon rozmawiala ze mna, moze nawet zwierzala mi sie z pewnych, bardziej intymnych szczegolow swego zycia. – Mimo staran, oczy Elizabeth zaszly mgla. – Przykro mi, pani porucznik, nic takiego nie mialo miejsca. Sharon rzadko mowila o sobie. A juz nigdy o swojej pracy. Ona… trzymala sie z dala od swego ojca i ode mnie. W gruncie rzeczy, od calej rodziny.
– Nie wiedzialaby pani, gdyby miala prawdziwego kochanka
– kogos, z kim laczylyby ja bardziej osobiste stosunki? Kogos, kto moglby byc zazdrosny?
– Nie. Moge pani powiedziec, ze nie wierze, aby kogos miala. Sharon… – Elizabeth zaczerpnela oddechu dla uspokojenia nerwow.