dziecko.

– Juz dobrze – mruknal Richard, kladac jej reke na ramieniu. – Juz dobrze.

Znowu zapanowala nad soba, cofnela sie, skurczyla ramiona.

– Teraz moge sie juz tylko modlic o sprawiedliwosc, pani porucznik.

– Dopilnuje, zeby sprawiedliwosci stalo sie zadosc, pani Barrister. Zamknela oczy, trzymajac sie kurczowo tej mysli.

– Sadze, ze tak. Nie bylam tego pewna nawet wtedy, gdy Roarke opowiedzial mi przez telefon o pani.

– Zadzwonil, zeby porozmawiac o sprawie?

– Zadzwonil, zeby sie dowiedziec, jak sie miewamy, i powiedziec mi, ze jego zdaniem wkrotce pani przyjedzie, zeby osobiscie ze mna porozmawiac. – Niemal sie usmiechnela. – Rzadko sie myli. Powiedzial, ze uznam pania za osobe kompetentna, dobrze zorganizowana i zaangazowana w sprawe. I mial racje. Ciesze sie, ze mialam okazje osobiscie sie o tym przekonac i dowiedziec sie, ze to pani kieruje sledztwem w sprawie morderstwa mojej corki.

– Pani Barrister. – Ewa wahala sie tylko przez chwile, zanim postanowila zaryzykowac. – A gdybym pani powiedziala, ze Roarke jest jednym z podejrzanych?

Oczy Elizabeth rozszerzyly sie ze zdumienia, po czym niemal natychmiast uspokoily sie.

– Doszlabym do wniosku, ze pani rozumowanie idzie w wyjatkowo zlym kierunku.

– Poniewaz Roarke nie bylby w stanie popelnic morderstwa?

– Tego bym nie powiedziala. – Odczula ulge, ze choc przez chwile moze rozwazac to obiektywnie. – Ale nie bylby w stanie popelnic tak bezsensownego czynu. Moglby zabic z zimna krwia, lecz nigdy nie podnioslby reki na osobe bezbronna. Moglby zabic, nie zdziwilabym sie, gdyby zabil. Lecz czy komukolwiek zrobilby to, co zrobiono Sharon – przed, podczas, po? Nie, nie Roarke.

– Nie – powtorzyl jak echo Richard, znowu szukajac dlonia reki zony. – Nie Roarke.

Nie Roarke, pomyslala Ewa, jadac taksowka w kierunku stacji metra. Dlaczego nie powiedzial jej, ze umowil sie z Sharon na prosbe jej matki? Czego jeszcze jej nie powiedzial?

Szantaz. Jakos nie widziala go jako ofiary szantazu. Nie dba o to, co o nim mowia albo pisza. Ale pamietnik wszystko zmienial i czynil z szantazu nowy intrygujacy motyw.

Tylko co Sharon tam napisala i gdzie sa te przeklete pamietniki?

9

Bez trudu wykolowalem tego faceta, ktory mnie sledzil – powiedzial Feeney, pakujac sobie do ust to, co w stolowce policyjnej uznawano za sniadanie. – Widze, ze mnie namierzyl. Rozglada sie dokola, szukajac wzrokiem ciebie, ale jest straszny scisk. Wiec wsiadam do tego pieprzonego samolotu. – Feeney bez skrzywienia popil napromienione jajka kawa zbozowa. – On takze wsiada, ale zajmuje miejsce w pierwszej klasie. Kiedy wysiadamy, czeka i dopiero wtedy sie domysla, ze ciebie tam nie ma. – Dzgnal Ewe widelcem. – Wscieka sie, natychmiast do kogos dzwoni. Wiec postanawiam go sledzic i jade za nim do hotelu Regent. Tam nie chca puscic pary z geby. Wystarczy blysnac odznaka, a wszyscy sie obrazaja.

– Ale ty wyjasniles im uprzejmie, ze powinni spelnic swoj obywatelski obowiazek.

– Zgadza sie. – Feeney wepchnal pusty talerz do utylizatora, zgniotl pusty kubek w rece i tez wrzucil go do otworu. – Wykonal pare telefonow – jeden do Wschodniego Waszyngtonu, drugi do Virginii. Potem odbyl rozmowe miejscowa – z szefem policji.

– Cholera jasna.

– Taak. Nie ulega watpliwosci, ze Simpson przyciska guziki dla DeBlassa. Ciekawe, ktore.

Zanim Ewa zdazyla to skomentowac, zabrzeczal jej komunikator. Wyciagnela go i odpowiedziala na wezwanie od swojego dowodcy.

– Dallas, masz byc na badaniach. Za dwadziescia minut.

– Sir, o dziewiatej jestem umowiona ze swoim kapusiem od sprawy Colby'ego.

– Przeloz to. – Odparl stanowczym tonem. – Za dwadziescia minut. Ewa odlozyla wolno komunikator.

– Chyba znamy juz jeden z guzikow.

– Wyglada na to, ze DeBlass osobiscie sie toba interesuje. – Feeney przyjrzal sie jej twarzy. – Nie bylo takiego gliny w policji, ktory nie gardzilby testami. – Wytrzymasz to?

– Jasne. Bede tu uwiazana przez wiekszosc dnia. Feeney, wyswiadcz mi przysluge. Przejedz sie po bankach na Manhattanie. Musze wiedziec, czy Sharon DeBlass miala gdzies skrytke depozytowa. Jesli nic nie znajdziesz, szukaj w innych dzielnicach.

– Masz to zalatwione.

Sekcja, w ktorej przeprowadzano testy, byla oddzielona dlugimi korytarzami; niektore z nich byly przeszklone, inne mialy sciany pomalowane na jasnozielony kolor, ktory ponoc dziala uspokajajaco. Lekarze i technicy byli ubrani na bialo. Kolor symbolizujacy niewinnosc i, oczywiscie, wladze. Kiedy przeszla przez kilkoro drzwi ze szkla zbrojonego, komputer rozkazal jej uprzejmie, zeby oddala bron. Ewa wyjela ja z pochwy, polozyla na tacy i zobaczyla, jak wysuwa sie z pokoju.

Bez broni poczula sie naga, jeszcze zanim skierowano ja do Pokoju Badan l – C i powiedziano, zeby sie rozebrala.

Polozyla ubranie na przeznaczonej do tego lawce i sprobowala nie myslec o technikach, ktorzy obserwuja ja na swoich monitorach, ani o nieprzyjemnie cichych maszynach z blyskajacymi bezosobowo swiatlami.

Badanie lekarskie bylo proste. Musiala tylko stac na srodku pokoju w ksztalcie tuby i patrzec, jak blyskaja swiatla, podczas gdy sprawdzano, czy jej wewnetrzne organy i kosci nie ulegly jakiemus uszkodzeniu.

Potem pozwolono jej wlozyc niebieski kombinezon i usiasc; tymczasem maszyna przechylila sie, by sprawdzic jej oczy i uszy. Inne urzadzenie, ktore wysunelo sie ze sciany, przeprowadzilo standardowy test na refleks. Jedynym czlowiekiem, z jakim miala kontakt, byl technik, ktory wszedl, by pobrac krew.

Prosze otworzyc drzwi z napisem Badanie 2 – C. Faza pierwsza jest zakonczona, Dallas, porucznik, Ewa.

W przyleglym pokoju poinstruowano ja, ze ma polozyc sie na wyscielanym stole, gdzie zostanie przeprowadzone badanie mozgu. Nie chca, zeby jakis glina z guzem mozgu rozwalal cywilow, pomyslala ze znuzeniem.

Obserwowala technikow przez szklana szybe, podczas gdy helm wsuwal sie jej na glowe.

Potem rozpoczely sie gry.

Lawka zostala ustawiona w pozycji siedzacej i Ewe poddano testowi w rzeczywistosci wirtualnej. Siedziala w jakims pojezdzie podczas szalenczego poscigu. Dzwieki eksplodowaly jej w uszach: wycie syren, wydawane podniesionym glosem sprzeczne rozkazy plynely z komunikatora na tablicy rozdzielczej. Widziala, ze jest to typowa policyjna jednostka, w pelnym skladzie. Jej zadaniem bylo prowadzenie pojazdu, wiec musiala zbaczac z trasy i umiejetnie manewrowac, by nie rozjechac przechodniow, ktorych co chwila stawiano jej na drodze.

Jedna czescia mozgu zdawala sobie sprawe, ze reakcje jej organizmu sa kontrolowane: cisnienie krwi, puls, nawet ilosc potu lejacego sie po skorze oraz sliny naplywajacej do ust. Bylo goraco, nieznosnie goraco. Ledwo uniknela zderzenia z ciezarowka przewozaca zywnosc, ktora wjechala z turkotem na jej pas.

Zorientowala sie, gdzie jest. Obok starych portow po wschodniej stronie. Czula je: wode, zepsute ryby i wielodniowy pot. Przyjezdni noszacy swe niebieskie kombinezony robocze szukali jalmuzny albo pracy na jeden dzien. Przemknela obok nich, usilujac zajac jak najdogodniejsza pozycje na ekranie.

Osobnik uzbrojony. Miotacz plomieni, granat reczny. Poszukiwany za kradziez i zabojstwo.

Swietnie, pomyslala Ewa, przechylajac sie za nim. Swietnie, jak cholera. Przycisnela gaz, skrecila z calej sily kierownice i otarla sie o zderzak sciganego pojazdu, tak ze az poszly iskry. Plomien przelecial z szumem kolo jej ucha, gdy mezczyzna do niej strzelil. Wlasciciel portowej restauracyjki skulil sie ze strachu i natychmiast kilku klientow poszlo w jego slady. Makaron ryzowy polecial w powietrze, a wraz z nim stek przeklenstw.

Znowu uderzyla w cel.

Tym razem scigany pojazd zatrzasl sie i przechylil. Gdy mezczyzna staral sie odzyskac panowanie nad

Вы читаете Dotyk Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату