kierownica, Ewa zajechala mu droge. Wyskakujac z wozu, podala glosno swoje nazwisko, stopien oraz ostrzegla bandyte przed grozacymi mu konsekwencjami. Mezczyzna wysiadl, miotajac przeklenstwa. I wtedy go ogluszyla.
Uderzenie porazilo jego system nerwowy. Patrzyla, jak podskakuje, oblewa sie potem i upada.
Ledwo zdazyla zaczerpnac oddechu, by przygotowac sie do zmiany sceny, a ci pieprzeni technicy juz ja wsadzili w zupelnie nowa sytuacje. Krzyki, krzyki malej dziewczynki; wsciekly ryk mezczyzny, ktory jest jej ojcem.
Zrekonstruowali to niemal perfekcyjnie, opierajac sie na jej raporcie oraz zdjeciach z miejsca zdarzenia, i teraz widziala na ekranie odzwierciedlenie swych wspomnien.
Ewa nawet nie probowala obrzucic ich przeklenstwami; stlumila w sobie nienawisc, smutek i puscila sie biegiem na gore, w sam srodek koszmaru.
Nie slyszala juz krzykow malej dziewczynki. Walnela w drzwi, wykrzyknela swe nazwisko oraz stopien. Ostrzegla mezczyzne stojacego po drugiej stronie drzwi przed grozacymi mu konsekwencjami, probowala go uspokoic.
– Pizdy. Wszystkie jestescie pizdami. Wejdz ty jebana dziwko! Zabije cie!
Pod naporem jej ramienia drzwi wygiely sie, jakby byly z tektury. Weszla do srodka, trzymajac przed soba bron.
– Byla taka sama jak jej matka – taka sama jak jej pieprzona matka. Myslaly, ze odejda ode mnie. Myslaly, ze moga. Zalatwilem ja. Zalatwilem je. Ciebie tez zalatwie, ty jebana glino.
Mala dziewczynka patrzyla na nia duzymi martwymi oczami. Oczami lalki. Jej malenkie bezradne cialko okaleczone, krew rozlewajaca sie w kaluze. I sciekajaca z noza.
Powiedziala, by go przestraszyc: – “Ty skurwielu, rzuc bron! Rzuc ten pieprzony noz!” Ale on szedl dalej. Ogluszyla go. Ale on szedl dalej.
W pokoju smierdzialo krwia, uryna i przypalonym jedzeniem. Niczym nie osloniete zarowki dawaly jaskrawe, razace swiatlo, w ktorym wszystko, wszystko widziala ze wstrzasajaca ostroscia. Lalka z oderwana reka lezaca na podartej kanapie, wygieta oslona okna, przez ktora wpadalo silne czerwone swiatlo neonu jarzacego sie po drugiej stronie ulicy, przewrocony stolik z taniego tworzywa, uszkodzony ekran rozbitego telelacza.
Mala dziewczynka o martwych oczach. Rozszerzajaca sie kaluza krwi. I blysk lepkiego ostrza noza.
– Zaraz wepchne ci go w pizde. Tak jak jej to zrobilem.
Znowu go ogluszyla. Jego oczy byly dzikie, pijane od domowej roboty Zeusa, tego cudownego narkotyku, ktory czynil z mezczyzn bogow, z cala sila i szalenstwem, jakie stwarza iluzja niesmiertelnosci.
Noz z purpurowym ostrzem przecial ze swistem powietrze.
I zabila go.
Szarpniecie sparalizowalo jego uklad nerwowy. Najpierw umarl jego mozg, wiec jeszcze przez chwile cialo drgalo konwulsyjnie, zanim oczy staly sie calkiem szklane. Z trudem powstrzymala sie, aby nie krzyknac, i usunawszy kopnieciem noz z jego wciaz zacisnietej dloni, popatrzyla na dziecko.
Oczy duzej lalki patrzyly na nia, mowiac jej – raz jeszcze – ze sie spoznila.
Zmuszajac swe cialo do relaksu, nie dopuszczala do swego umyslu nic poza raportem.
Pierwsza czesc testu zostala zakonczona. Ponownie skontrolowano reakcje jej organizmu, zanim zostala zabrana na koncowa czesc badan. Rozmowe w cztery oczy z psychiatra.
Ewa nie miala nic przeciwko doktor Mirze. Ta kobieta byla oddana swojej pracy. Gdyby miala prywatna praktyke, moglaby zarobic trzy razy tyle, co w policji i Wydziale Bezpieczenstwa.
Miala cichy glos z lekkim akcentem klas wyzszych z Nowej Anglii. Jej jasnoniebieskie oczy byly mile i przenikliwe. Byla zadowolona z zycia szescdziesiecioletnia kobieta, ktora nie miala w sobie nic z matrony.
Jej zlocistobrazowe wlosy byly starannie zebrane na karku w skomplikowany wezel. Miala na sobie schludny kostium w rozowym odcieniu, z delikatnym zlotym kolkiem w klapie.
Nie, osobiscie Ewa nic przeciwko niej nie miala. Po prostu nienawidzila psychiatrow.
– Porucznik Dallas. – Mira wstala z miekkiego niebieskiego fotela. W zasiegu wzroku nie bylo biurka ani komputera. Ewa wiedziala, ze to jedna ze sztuczek wymyslona po to, by badani odprezyli sie i zapomnieli, ze sa pod stala obserwacja.
– Pani doktor. – Ewa usiadla w fotelu, ktory wskazala jej Mira.
– Wasnie mialam napic sie herbaty. Przylaczy sie pani do mnie?
– Jasne.
Mira podeszla z wdziekiem do obslugiwacza, zamowila dwie herbaty, po czym przyniosla filizanki do czesci wypoczynkowej.
– Zle sie stalo, ze testy zostaly przelozone, pani porucznik. – Usiadla z usmiechem i wypila lyk herbaty. – Badania sa bardziej wiarygodne i z pewnoscia przynosza o wiele wieksza korzysc, kiedy sa przeprowadzane w ciagu dwudziestu czterech godzin od wypadku.
– Nic sie na to nie poradzi.
– Tak, wiem. Wstepne wyniki badan sa zadowalajace.
– Swietnie.
– Nadal nie chce pani poddac sie autohipnozie?
– To nie jest obowiazkowe.
– Nie. – Mira zalozyla noge na noge. – Ma pani za soba ciezkie przezycie, pani porucznik. Sa oznaki fizycznego i psychicznego wyczerpania.
– Pracuje nad inna, bardzo trudna sprawa. Zabiera mi mnostwo czasu.
Ewa sprobowala herbaty. Byla kwiatowa, sadzac po smaku i zapachu.
– Nie. Omowilysmy to juz poprzednio. Mam prawo decydowac czy je przyjmowac, czy nie. Postanowilam ich nie brac.
– Poniewaz ograniczaja mozliwosc kontroli nad soba. Ewa popatrzyla jej w oczy.
– Zgadza sie. Nie lubie byc usypiana i nie lubie byc tutaj. Nie lubie prania mozgu.
– Uwaza pani te badania za pranie mozgu? Kazdy rozgarniety glina tak uwazal.
– Nie sa dobrowolne, prawda? Mira stlumila westchnienie.
– Zabicie czlowieka, bez wzgledu na okolicznosci, pozostawia uraz w pamieci kazdego oficera policji. Gdy ten uraz wplywa na uczucia, reakcje i postawe funkcjonariusza, to jego praca moze na tym ucierpiec. Jesli powodem uzycia broni byl jakis defekt fizyczny, to trzeba go znalezc i usunac.
– Znam wytyczne dowodztwa, pani doktor. Jestem gotowa do scislej wspolpracy. Ale nie musze tego lubic.
– Nie, nie musi pani. – Mira trzymala z wdziekiem filizanke na kolanie. – Pani porucznik, juz po raz drugi zabila pani czlowieka. Choc nie jest to nic niezwyklego, jak na oficera z pani stazem, jednak wielu funkcjonariuszy nigdy nie musialo podjac takiej decyzji. Chcialabym wiedziec, jak pani ocenia swoj wybor i jakie sa jego skutki.
Wolalabym byc szybsza, pomyslala Ewa. Wolalabym, zeby ta mala bawila sie teraz swoimi zabawkami, a nie zostala poddana kremacji.
– Poniewaz mialam do wyboru albo dac sie pociachac na kawalki, albo go powstrzymac, to uwazam, ze podjelam sluszna decyzje. Uprzedzilam go o grozacym mu niebezpieczenstwie, lecz zignorowal moje ostrzezenie. Probowalam go ogluszyc, ale nic to nie dalo.
Dowod tego, ze zabojca nie zartuje, lezal miedzy nami na podlodze w kaluzy krwi.
– Byla pani wstrzasnieta smiercia dziecka?
– Mysle, ze kazdy bylby wstrzasniety smiercia dziecka. Takim brutalnym morderstwem bezbronnej osoby.
– I dostrzega pani podobienstwa miedzy ta dziewczynka a soba? – spytala cicho Mira. Zauwazyla, ze Ewa spochmurniala i zamknela sie w sobie. – Pani porucznik, przeciez obie dobrze wiemy, co pania spotkalo w przeszlosci. Byla pani wykorzystywana fizycznie, seksualnie i emocjonalnie. Zostala pani porzucona, gdy miala osiem lat.
– To nie ma nic do…
– Mysle, ze to mialo wiele wspolnego ze stanem pani umyslu i uczuc – przerwala jej Mira. – Przez dwa lata,