– To on. – Pienila sie z wscieklosci, a nie miala sie gdzie wyladowac. – Oboje o tym wiemy. Na tej liscie jest tez pare innych ciekawych nazwisk. Senator, biskup katolicki, szanowany przywodca Organizacji Kobiet, dwoch wysoko postawionych gliniarzy i byly wiceprezes…
– Widze, co to za nazwiska – przerwal jej Whitney. – Zdajesz sobie sprawe ze swej sytuacji, Dallas, i z ewentualnych konsekwencji?
– Podniosl reke, by ja uciszyc. – Kilka kolumn nazwisk i cyfr nic nie znaczy. Jesli te informacje wydostana sie z tego biura, to bedziesz skonczona. Sledztwo takze zostanie zamkniete. Tego chcesz?
– Nie, sir.
– Zdobadz pamietniki, znajdz zwiazek miedzy Sharon DeBlass i Lola Starr, a wtedy zobaczymy, co z tym wszystkim zrobic.
– Simpson jest nieuczciwy. – Pochylila sie nad biurkiem. – Znal Sharon DeBlass; byl szantazowany. I staje na glowie, by zakwestionowac wiarygodnosc sledztwa.
– Zatem bedziemy musieli blizej mu sie przyjrzec, nieprawdaz?
– Whitney wlozyl dyskietke i wydruk do zamykanej na klucz skrzynki. – Nikt nie wie, co tu mamy, Dallas. Nawet Feeney. Czy to jasne?
– Tak, sir. – Wiedzac, ze to musi jej wystarczyc, ruszyla w strone drzwi. – Panie komendancie, chcialam zauwazyc, ze na tej liscie brakuje wielu nazwisk. Nie ma na niej Roarke'a.
Whitney poszukal wzrokiem jej oczu i kiwnal glowa.
– Jak powiedzialem, Dallas, umiem czytac.
Kiedy wrocila do swego biura, lampka sygnalizujaca nowe wiadomosci swiecila przerywanym swiatlem. Gdy sprawdzila swoja poczte internetowa, okazalo sie, ze byly do niej dwa telefony od lekarza sadowego. Nie zwlekajac oddzwonila do niego.
– Zrobilem juz wszystkie badania zwlok twojego sasiada, Dallas. Trafilas w dziesiatke.
– Do diabla! – Przebiegla palcami po twarzy. – Przeslij mi wyniki.
Gdy Hetta Finestein otworzyla drzwi, rozszedl sie zapach saszetki z lawenda oraz pieczonego chleba.
– Porucznik Dallas.
Usmiechnela sie swoim cichym usmiechem i cofnela sie zapraszajac Ewe do srodka. W mieszkaniu telewizor byl nastawiony na swobodny talk – show, podczas ktorego osoby ogladajace go w domu mogly sie wlaczyc i przekazac do studia obrazy holograficzne swoich postaci, by wzajemne oddzialywanie bylo pelniejsze. Tematem dyskusji byla chyba podwyzka pensji dla zawodowych matek. Wlasnie w tym momencie na ekranie widac bylo tlumy dzieci i kobiet w roznym wieku, wyrazajacych rozne opinie.
– Jak to milo, ze pani mnie odwiedzila. Mam dzisiaj tak wielu gosci. To dla mnie prawdziwa pociecha. Poczestuje sie pani ciasteczkiem?
– Chetnie – odrzekla Ewa i poczula sie jak ostatnia swinia. – Prowadzila pani z mezem cukiernie?
– Och, tak. – Jej glos dobiegl z kuchni wraz z odglosami krzataniny. – Zrezygnowalismy z tego zaledwie pare lat temu. Dobrze nam szlo. Wie pani, ludzie lubia prawdziwe domowe wypieki. A umiem piec dobre placki i ciastka, jesli moge tak o sobie powiedziec.
– Duzo pani piecze w domu?
Hetta weszla z taca zlocistych ciasteczek.
– To jedno z moich ulubionych zajec. Zbyt wiele osob nigdy nie rozkoszowalo sie smakiem upieczonego w domu ciasta. Tyle dzieci nigdy nie sprobowalo prawdziwego cukru. Domowe wypieki.sa potwornie kosztowne, ale warte tych pieniedzy. Ewa skosztowala ciasteczko i musiala przyznac gospodyni racje.
– Domyslam sie, ze to pani upiekla ciastko, przy jedzeniu ktorego maz zmarl.
– W moim domu nie znajdzie pani kawalka kupnego czy zrobionego z torebki ciasta – odparla z duma Hetta. – To prawda, ze John pozeral wszystko, gdy tylko wyjelam blaszke z piecyka. Zaden automatyczny kuchmistrz nie zastapi talentu i pomyslowosci dobrego piekarza.
– Zatem upiekla pani to ciastko, pani Finestein. Kobieta zamrugala oczami, spuscila rzesy.
– Owszem.
– Pani Finestein, czy pani wie, co zabilo pani meza?
– Owszem. – Usmiechnela sie lagodnie. – Obzarstwo. Powiedzialam mu, zeby tego nie jadl. Uprzedzalam go, zeby tego nie jadl. Powiedzialam, ze to jest dla pani Hennessy, ktora mieszka po drugiej strome korytarza.
– Pani Hennessy. – Ta wiadomosc wstrzasnela nia. – Pani…
– Oczywiscie, i tak wiedzialam, ze je zje. Pod tym wzgledem byl okropnie samolubny.
Ewa odchrzaknela.
– Czy moglybysmy wylaczyc ten program?
– Hmm? Och, przepraszam. – Gospodyni poklepala sie z zaklopotaniem po policzkach. – To takie niegrzeczne z mojej strony. Jestem tak przyzwyczajona, ze telewizor gra przez caly dzien, iz nawet tego nie zauwazam. Juz wylaczam obraz.
– I glosnosc – powiedziala cierpliwie Ewa.
– Oczywiscie. – Hetta potrzasnela potulnie glowa, gdy jej sie to nie udalo. – Ciagle sprawia mi to klopoty, odkad przelaczylismy sie z pilota na glos. Dzwiek wylaczony, prosze. Tak, tak lepiej, prawda?
Ta kobieta umiala upiec trujace ciastko, a nie moze sobie poradzic z wlasnym telewizorem, pomyslala Ewa. Tak bywa.
– Pani Finestein, nie chce, zeby pani wiecej mowila, dopoki nie odczytam pani przyslugujacych jej praw. Dopoki nie upewni sie pani, ze je rozumie. Nie musi pani skladac zadnych oswiadczen – zaczela Ewa, podczas gdy Hetta nadal usmiechala sie lagodnie. Hetta poczekala, az cala formulka zostanie jej odczytana.
– Nie oczekiwalam, ze mi sie to upiecze. Naprawde.
– Ze co sie pani upiecze, pani Finestein?
– Otrucie meza. Chociaz… – Zacisnela usta jak dziecko. – Moj wnuk jest prawnikiem – bardzo madry chlopak. Chyba mi powiedzial, ze skoro zabronilam Joemu, bardzo wyraznie mu zabronilam, zjedzenia tego ciastka, to juz jest bardziej jego wina niz moja.
– Pani Finestein, chce mi pani powiedziec, ze dodala pani do ciasta cyjanek z zamiarem zabicia swego meza?
– Nie, moja droga. Powiadam, ze dodalam cyjanek oraz dodatkowa ilosc cukru do ciastka i powiedzialam mojemu mezowi, zeby go nie ruszal. Joe – rzeklam. – Mozesz co najwyzej je powachac. Jest zupelnie wyjatkowe i upieklam je nie dla ciebie. Slyszysz mnie, Joe?
Hetta znowu sie usmiechnela.
– Powiedzial, ze dobrze mnie slyszy, a potem, tuz przed wyjsciem na spotkanie z dziewczetami, jeszcze raz mu to powtorzylam, dla pewnosci. “Mowie powaznie, Joe. Nie ruszaj tego ciasta.” Spodziewalam sie, ze je zje, ale to juz byl jego wybor, prawda? Pozwol, ze opowiem ci o Joem – kontynuowala ochoczo, podsuwajac Ewie tace z ciasteczkami. Kiedy Ewa sie zawahala, wybuchla wesolym smiechem. – Och, moja droga, te mozesz bezpiecznie jesc. Wlasnie dalam ich cala garsc temu milemu chlopcu z gory.
By udowodnic, ze mowi prawde, sama wziela ciasteczko i ugryzla kawalek.
– O czym to mowilam? Ach, tak, o Joem. Wiesz, byl moim drugim mezem. W kwietniu obchodzilibysmy zlote gody. Byl niezlym partnerem i calkiem dobrym piekarzem. Niektorzy mezczyzni nigdy nie powinni przechodzic na emeryture. Przez pare ostatnich lat byl bardzo trudny we wspolzyciu. Caly czas sie zloscil i narzekal, ciagle mnie krytykowal. I nigdy nic nie upiekl. Co nie znaczy, ze mogl przejsc obok placka z migdalami, nie zzerajac go do ostatniego okruszka.
Poniewaz wydawalo sie to calkiem sensowne, Ewa odczekala chwile.
– Pani Feinstein, czy otrula go pani dlatego, ze jadl za duzo? Hetta wydela policzki.
– Tak to wyglada. Lecz przyczyny sa o wiele glebsze. Jestes taka mloda, moja droga, i nie masz rodziny, prawda?
– Nie.
– Rodzina jest zrodlem radosci i zrodlem zdenerwowania. Zaden czlowiek z zewnatrz nie zrozumie, co dzieje sie w zaciszu czyjegos domu. Joe nie byl czlowiekiem latwym we wspolzyciu i obawiam sie, choc przykro mi mowic zle o zmarlym, ze nabral brzydkich nawykow. Znajdowal prawdziwa przyjemnosc w denerwowaniu mnie, w psuciu mi moich malych przyjemnosci. Nie szukajac daleko, w zeszlym miesiacu specjalnie zjadl polowe Slodkiej Wiezy Przyjemnosci, ktora upieklam na Miedzynarodowy Konkurs Betty Crocker. Potem mi powiedzial, ze ciasto bylo zbyt suche. – Obruszyla sie na wspomnienie tej zniewagi. – Mozesz to sobie wyobrazic?