Ron opadl na lozko i spojrzal na Harry'ego.
- O wlasnie, ten krzywonosy dran kazal ci to dac.
Chlopak wyciagnal mala buteleczke z polow swej szaty i podal ja Harry'emu.
- Co to jest? - zapytal Gryfon, odbierajac eliksir z rak przyjaciela. Rudzielec wzruszyl ramionami.
- Nie mam pojecia. Kazal ci tym smarowac reke trzy razy dziennie.
Harry wybaluszyl oczy. Przez chwile zastanawial sie, czy aby dobrze uslyszal.
- Snape dal ci to dla mnie, zebym tym smarowal reke?
- Dziwne, co? - Ron spojrzal na fiolke z podejrzliwoscia. - A moze to jakas czarno-magiczna substancja, ktora opanuje twoja reke i kaze ci sie w nocy samemu udusic?
Wzrok Harry'ego moglby ciac szklo.
- No co? - zaperzyl sie rudzielec. - Fred i George opowiadali mi o tym, kiedy bylem maly.
- Cokolwiek by to bylo i tak nie przyjme niczego od Snape'a! - Gryfon odrzucil butelke ze wstretem. - Pewnie to jakas wymyslna trucizna, ktora spowoduje, ze odpadnie mi reka. Po nim mozna sie wszystkiego spodziewac.
- Powiedzial, ze jezeli chcialby cie otruc, to zrobilby to juz dawno - zauwazyl rudzielec.
- Dzieki Ron. Naprawde podniosles mnie na duchu.
Ron spasowial i spuscil wzrok.
Harry zamyslil sie przez chwile.
Snape, troszczacy sie o jego zdrowie i przysylajacy mu masc lecznicza jakos nie wywolywal w nim zaufania. W ogole nie wywolywal zadnych pozytywnych odczuc. Do tej pory Gryfona spotykaly z jego strony tylko szykanowania i grozby. Dlaczego nagle mialoby sie to zmienic?
Przeciez na pewno nie dlatego, ze Harry niemal wyznal mu milosc przy calej klasie.
Nie, to na pewno nie moglo byc powodem.
* * *
Tego wieczoru Harry postanowil, po raz pierwszy od kilku dni, zejsc na kolacje. Ron i Hermiona wybadali teren i doniesli Gryfonowi, ze wszelkie docinki pod jego adresem nagle ustaly, a obrazoburcze rysunki pokrywajace sciany pokoju wspolnego zniknely.
Nikt nie chcial sie narazic Mistrzowi Eliksirow, bo istniala szansa, ze skonczylby jeszcze gorzej niz Potter i Longbottom.
Jak Harry dowiedzial sie z relacji Hermiony, Neville dostal natychmiast odtrutke i mial zostac w skrzydle szpitalnym przynajmniej przez kilka dni, a pani Pomfrey, kiedy dowiedziala sie, co zaszlo, wpadla w histerie, ktora szybko przeszla we wscieklosc, i oswiadczyla, ze udusi Severusa Snape'a jego wlasna peleryna.
Ron parsknal smiechem, wyobrazajac sobie te sytuacje, lecz Hermiona spiorunowala go wzrokiem.
- To nie jest smieszne, Ron! Profesor Snape powinien zostac surowo ukarany. To bylo znecanie sie nad uczniem i powinno zostac potraktowane jako bardzo powazne przewinienie. W kodeksie praw ucznia...