- Hermiono - jeknal Ron. - Czy na swiecie istnieje chociaz jedna ksiazka, ktorej nie czytalas?
Hermiona obrzucila go pogardliwym spojrzeniem.
Harry przestal sluchac, jak jego przyjaciele wymieniaja miedzy soba kasliwe uwagi i zaczal sie rozgladac po korytarzu, ktorym wszyscy troje zmierzali w strone Wielkiej Sali.
Czul sie troche nieswojo bez peleryny niewidki, z ktora nie rozstawal sie przez kilka ostatnich dni. Byl odslonietym, doskonale widocznym celem dla kazdego nieprzychylnego spojrzenia i zlosliwego usmiechu.
No, ale przynajmniej koniec z zaczepkami slownymi, a te byly najgorsze.
Szczerze powiedziawszy, to bardzo go zdziwila taka skutecznosc grozby Mistrza Eliksirow, no ale Snape byl znany z bardzo skrupulatnego wprowadzania w zycie swoich grozb.
Kilka Puchonek z trzeciego roku wyminelo Harry'ego i rzucilo mu rozbawione spojrzenie, jednak Gryfon nie dostrzegl w nim potepienia, ktore zwykle towarzyszylo takim spojrzeniom.
'No, ale kilka Puchonek, to nie Malfoy i jego banda.' - pomyslal Harry, zastanawiajac sie, co tez szykuje dla niego Slizgon, ktorego ostatnio tak brutalnie potraktowal.
Chlopak wyczuwal, ze Malfoy na pewno nie pusci mu tego plazem i znajdzie jakis sposob, zeby sie na nim zemscic.
Gryfon postanowil, ze od tej pory bedzie sie bacznie rozgladal po korytarzach, kiedy bedzie sam.
Pojawienie sie Harry'ego w Wielkiej Sali, przypominalo wyjscie na teatralna scene. Nagle zalegla cisza, a wszystkie oczy skierowaly sie na Gryfona, stojacego miedzy swoimi przyjaciolmi. Harry przelknal sline i ruszyl w kierunku stolu. Czul sie tak, jakby wszystko wokol zamarlo i caly swiat skupil sie na nim przytlaczajac go i wgniatajac jego stopy w podloge. Nagle zapragnal odwrocic sie i uciec jak najdalej od tych nieprzychylnych twarzy, wprost w bezpieczne cieplo swojego dormitorium.
Jedno spojrzenie na stol nauczycielski, przy ktorym majaczyla sylwetka odziana w czern, dodala mu zawzietej odwagi.
Nie moze wiecznie uciekac przed tym draniem!
Wyprostowal sie i ruszyl przed siebie, ignorujac spojrzenia i szepty. Powoli atmosfera w Wielkiej Sali zaczela sie przejasniac, a uczniowie powrocili do przerwanych rozmow. Harry usiadl na swoim miejscu i poczul sie tak, jakby jego pluca nareszcie zostaly uwolnione od zaciskajacej sie wokol nich petli strachu i zdenerwowania, wiec nareszcie mogl odetchnac. Ron i Hermiona usiedli obok niego. Przez jakis czas szepty nadal dochodzily do uszu Gryfona, ale uczniowie, najwyrazniej widzac, ze przynajmniej chwilowo Harry nie zamierza zaczac posylac Snape'owi buziaczkow, czy czulych spojrzen, ani robic innych dziwnych rzeczy, powrocili do posilku i do wlasnych spraw.
Chlopak wiedzial, ze wszyscy tylko czekaja na jakies przedstawienie, ale nie zamierzal dawac im tej satysfakcji.
Zlapal talerz i ze zloscia nalozyl na niego kilka kielbasek, tluczone ziemniaki i pudding. Kiedy jadl, jego skore palily spojrzenia rzucane przez Gryfonow, ktorzy jeszcze do niedawna byli jego przyjaciolmi. Seamus i Dean ostentacyjnie odsuneli sie od miejsca, przy ktorym siedzial Harry i co jakis czas wybuchali smiechem, zerkajac na niego z obrzydzeniem. Lavender i Parvati chichotaly, posylajac Harry'emu rozbawione, zlosliwe usmiechy. Ginny siedziala naprzeciw Gryfona, jednak w ogole na niego nie patrzyla. Wbijala wzrok w stol a na jej policzkach plonely rumience. Chlopak byl jej wdzieczny, ze, chyba jako jedyna, nie okazuje mu wrogosci.
Palaszujac kolacje, ukladal w glowie sposob, w jaki moglby do niej zagadac, ale nic nie potrafil wymyslic. Mial ogromna nadzieje, ze Ginny nie uwierzyla w te wszystkie pogloski o nim, ktore rozchodzily sie po szkole lotem blyskawicy. Harry slyszal niektore. Wynikalo z nich, ze Gryfon byl w dziecinstwie wykorzystywany, ze czesto