wytrabic mu do ucha, ze cos jest nie w porzadku, to on i tak by tego nie dostrzegl.
- Jak twoja reka? - zapytala Gryfonka, zwracajac sie ponownie do Harry'ego.
- Coraz lepiej - odparl chlopak spogladajac na slady drobnych zranien, pokrywajacych jego prawa dlon.
- Cale szczescie, ze Filch przelozyl ci szlaban na ten weekend - powiedziala Hermiona, ogladajac reke Harry'ego. - Inaczej nigdy by sie nie zagoila.
- Och, na pewno nie zrobil tego z dobroci serca - usmiechnal sie krzywo Gryfon. - Wiedzial, ze z tak poraniona dlonia nie dam rady wysprzatac wszystkich schowkow, nie mowiac juz o tym, zeby zrobic to dokladnie.
Hermiona spojrzala na przyjaciela pelnym wspolczucia wzrokiem.
- Och Harry, naprawde nie powinienes byl rzucac sie na Malfoya. Masz teraz same problemy.
- Emiono - wtracil sie Ron z ustami pelnymi tluczonych ziemniakow - Mafoy mial fefie, fe ho Ary ho fefniej dofafl, a nie ja. - kilka ziemniakow wypadlo z ust rudzielca i upadlo z powrotem na talerz.
- Tak, zaplulbys go resztkami jedzenia tak, ze blagalby cie o litosc - odparla zniesmaczona Gryfonka. Ron zaczerwienil sie.
Harry, zadowolony, ze przyjaciolka wiecej go nie nagabuje, obejrzal sie na Malfoya. Slizgon, jakby wyczuwajac wzrok Gryfona, rzucil mu nienawistne, pelne wyzszosci spojrzenie. Harry skrzywil sie.
Cos mu sie nie podobalo w usmiechu Malfoya - byl mroczny i jeszcze bardziej zlosliwy niz zazwyczaj, jakby Slizgon planowal cos niedobrego.
Otrzasajac sie z nieprzyjemnego wrazenia, Harry powrocil do swoich ziemniakow, ale jakos nagle przestal byc glodny. Zastanawial sie, czy nie zaczac ponownie przemieszczac sie po zamku za pomoca peleryny niewidki.
* * *
Harry obudzil sie z jekiem, zaciskajac drzace piesci na koldrze. Byl zlany potem, jego cialem wstrzasaly spazmy przyjemnosci. Wlozyl lewa reke pod koldre i wyczuwajac swoja sztywna erekcje, owinal palce wokol niej i szybkimi ruchami zaczal wprawiac swoje cialo w stan jeszcze silniejszej przyjemnosci.
Czul lzy pod powiekami, mimowolnie zaciskal zeby i palce u nog, starajac sie przywolac obrazy ze snu; obrazy, ktore wprawialy go w stan tak silnego upojenia. Przez jego spocone cialo przechodzily wzburzone fale rozkoszy, potegowane dodatkowo przez szybkie ruchy dloni, a napiecie w jego ledzwiach wzrastalo z kazda chwila i sprawialo, ze drzal niekontrolowanie. Chlopak staral sie jak najdluzej utrzymac sen pod powiekami, nie pozwolic, aby wyblaknal.
Chcial czuc to, co czul jeszcze chwile temu: zar i chlod jednoczesnie, strach i pragnienie, bol i przyjemnosc.
Jego dlon przyspieszyla, a usta otworzyly sie w niemym krzyku,