zatrzymal sie raptownie, przerazony. Jej twarz byla zielonkawa, zamkniete powieki mialy sina barwe, cos nieprzyjemnie chrzescilo w jej plucach, kiedy oddychala szybkim, plytkim oddechem.

- Luno... - wyszeptal Harry patrzac na nia ze smutkiem i zgroza. Opadl na kolana i wzial w dlonie jej goraca reke. Przytlaczajace poczucie winy zalalo jego serce. Jego gardlo scisnelo sie nieprzyjemnie, poczul w ustach cierpki smak goryczy.

Dlaczego nie zabral jej wtedy do szpitala? Dlaczego tak latwo zrezygnowal? To byla jego wina, ze ona teraz lezala tu w takim zlym stanie.

Luna stala mu sie naprawde bliska, odkad poznal ja troche lepiej. Nigdy nie powiedziala mu zlego slowa, byla lojalna przyjaciolka, pomagala mu, nie liczac na nic w zamian. Spedzil z nia wystarczajaco duzo czasu, by zrozumiec, ze nie jest taka dziwaczka, na jaka wygladala na pierwszy rzut oka, ale bardzo wrazliwa dziewczyna z interesujaca, nietypowa osobowoscia.

Harry oparl glowe o skraj lozka i zamknal oczy, przytulajac twarz do goracej dloni Krukonki.

Calowal ja, do cholery! Przytulal! Naprawde sie z nia zzyl! Jako jedyna nie zameczala go pytaniami. Po prostu zawsze byla, kiedy Harry jej potrzebowal. Ale czy on okazal jej jakakolwiek wdziecznosc za to, jak mu pomagala?

Nie, oczywiscie, ze nie!

Zignorowal jej pogarszajacy sie stan zdrowia. Ograniczyl sie tylko do bezsensownej porady, a potem zupelnie o tym zapomnial, zbyt zajety swoimi 'wielkimi problemami ze Snape'em'. A ona teraz lezala tu nieprzytomna i Harry nic juz nie mogl dla niej zrobic.

- Przepraszam... - wyszeptal.

Ale bedzie teraz przy niej! Przynajmniej tyle moze dla niej uczynic.

- Moj drogi chlopcze... - glos pani Pomfrey sprawil, ze Harry niemal podskoczyl. - Tak mi przykro.

Wpadajac tutaj, Harry w ogole nawet sie nie rozejrzal. Od razu przypadl do Luny. Pani Pomfrey musiala byc tu przez caly czas, ale Harry w ogole jej nie zauwazyl. Odwrocil glowe w jej strone i zamarl.

Poczul, jak krew uderza mu do glowy, a zoladek opada niemal do stop.

Obok pani Pomfrey stal Snape.

Patrzyl na Harry'ego.

Czarne oczy przeszywaly go z taka intensywnoscia, iz Harry mial wrazenie, ze zaraz zacznie plonac i zamieni sie w kupke rozzarzonego popiolu. Po raz pierwszy od tygodnia Snape patrzyl wprost na Harry'ego i to w taki sposob, jakiego Harry nigdy jeszcze nie widzial. Jakby Mistrz Eliksirow postanowil wgniesc go w podloge.

Harry zamrugal, czujac, jak to palace spojrzenie wypala rumience na jego policzkach i cala sila woli zmusil sie, by oderwac wzrok.

Serce chcialo wyskoczyc z jego piersi.

Zauwazyl, ze niemal zgniotl reke Luny.

- Pewnie chcialbys z nia zostac - glos pani Pomfrey byl czuly i dobrotliwy. To nie byl dobry znak. To oznaczalo, ze z Luna jest naprawde bardzo zle. - Profesorze Snape, moze przejdziemy do mojego gabinetu? Niech Harry zostanie sam ze swoja ukochana. Jestem pewna, ze strasznie to przezywa.

Harry zacisnal powieki i wstrzymal oddech. Oddalby wszystko, zeby mogl w jakis sposob wepchnac jej do ust cokolwiek, co powstrzymaloby ja od opowiadania o 'ukochanej Harry'ego' w

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату