- Tak, prosze - Dumbledore machnal reka. - Informuj mnie na biezaco.
Snape kiwnal sztywno glowa, po czym wstal i nie ogladajac sie, opuscil gabinet dyrektora.
Bardzo szybko przemierzyl droge z wiezy do swoich zacisznych komnat w lochach. Bylo juz pozno i ostatni uczniowie umykali mu spod nog.
Severus wszedl do swojego gabinetu, przemierzyl go w kilku krokach i znalazl sie w swych prywatnych komnatach. W kominku cicho syczal ogien, wydobywajac z ciemnosci zastawione ksiazkami polki. Severus skierowal sie w strone ciemnego, odleglego kata, gdzie na podwyzszeniu z marmuru, ozdobionego srebrnymi wezami, owinietymi wokol podstawy, stala duza misa wykonana z tego samego materialu.
Snape stanal nad Myslodsiewnia i wyciagnal rozdzke. Pomachal nia nad misa i srebrnobiala plynno-lotna substancja znajdujaca sie w zaglebieniu ozyla. Mistrz Eliksirow przez chwile operowal rozdzka, jakby przesuwal niepotrzebne mysli i wyszukiwal w nich czegos.
W koncu znalazl.
Powoli zaczal obracac rozdzke w palcach, jakby nawlekal na nia srebrzysta nic. Na powierzchni substancji zamajaczyla przez chwile twarz Czarnego Pana, zastapiona po chwili obrazem zielonych, blyszczacych oczu ukrytych za okularami.
Kiedy obrazy i mysli ponownie trafily do glowy Mistrza Eliksirow, wszystko nagle zniklo, a powierzchnia w Myslodsiewni na powrot stala sie gladka i mlecznobiala.
* * *
W tym samym czasie Harry Potter lezal skulony pod przykryciem w swoim lozku i nienawidzil siebie kazda komorka swojego ciala.
Nienawidzil swojej slabosci, ktora sklonila go do tego, co dzisiaj zrobil. Nienawidzil swojego ciala, ktore reagowalo impulsywnie i niezrozumiale i nie dalo sie nad nim zapanowac, chociaz bardzo sie staral. Nienawidzil swojej slabej woli, ktora poddawala sie na jedno slowo, jedno zblizenie, jeden dotyk.
Ale najbardziej ze wszystkiego nienawidzil Severusa Snape'a, ktory potrafil to wszystko wykorzystac i skierowac przeciw Harry'emu. Nienawidzil go!
* * *
- Hermionooo...
- Nie napisze tego za ciebie! Wybij to sobie z glowy.
- Hermionooo...
Hermiona zamknela oczy, czujac, ze zaraz przestanie nad soba panowac.
Siedziala razem z Ronem nad wyjatkowo dlugim i ciezkim wypracowaniem z Historii Magii. Harry'ego z nimi nie bylo. Szczerze mowiac, to nie pokazywal sie od wczorajszego wieczoru. Przyszedl w polowie kolacji, zarumieniony i nieobecny myslami. Co prawda, ostatnio przez caly czas zachowywal sie bardzo dziwnie, ale przez ostatni tydzien byl tak milczacy i zamkniety w sobie, iz dziewczyna zaczela sie powaznie o niego obawiac. A wczoraj podczas kolacji skubnal tylko troche puddingu, po czym oswiadczyl, ze nie jest glodny i nie czekajac na nich, udal sie do dormitorium. Ron powiedzial, ze kiedy wrocil, Harry juz spal, ale Hermiona podejrzewala, ze tylko udawal, zeby uniknac niewygodnych pytan.
Cos niedobrego dzialo sie z nim ostatnio. Cos bardzo niedobrego. A w to wszystko zamieszany byl Snape i Hermionie bardzo sie to nie podobalo.
Miala swoja teorie na ten temat, ale sama mysl o tym przyprawiala ja o zawroty glowy. Na razie postanowila odsunac ja od siebie jak najdalej, dopoki sie nie upewni. Modlila sie, by chociaz raz okazalo sie, ze nie ma racji.