Odczuwal go kazdym zmyslem. Kazdym, skamlacym z pragnienia zmyslem. Wypelnione nim dlonie, uderzajacy w nozdrza zapach, ogrzewajace skore cieplo... Harry wtulal sie w jego szyje, mruczac cos niezrozumiale i za kazdym razem, kiedy to robil, Severus czul wedrujace po kregoslupie dreszcze i wdzierajace sie przemoca do umyslu wspomnienia...

Teraz, kiedy Harry byl w jego ramionach, Severus mial niepoprawne wrazenie, ze jest zupelnie jak dawniej... Ale wiedzial, ze to tylko pozory. Bowiem juz nigdy nie bedzie jak dawniej.

To, co ich laczylo, bylo z gory skazane na porazke. Nie mialo zadnej szansy, by przetrwac i Severus byl tego swiadomy od samego poczatku. Dlaczego wiec pozwolil, by az tak sie rozroslo? Dlaczego pozwolil, by wypuscilo korzenie siegajace az do serca, skoro teraz musial patrzec na to, jak obumieraja, pozbawione wzajemnej bliskosci? Dlaczego to on musial odmawiac im wody, wiedzac, ze jezeli odzyja, to doprowadza wszystko do ruiny? Dlaczego musial byc takim glupcem, by na to wszystko pozwolic?

Znowu uslyszal cichy pomruk przyjemnosci. Ostroznie podrzucil go wyzej, by miec go jeszcze blizej siebie. Przymknal powieki, zanurzajac twarz w ciemnych, pachnacych czekolada wlosach.

Czasami warto bylo byc glupcem. Chociaz przez chwile.

Kiedys wysmialby sie za to stwierdzenie... ale teraz, kiedy niosl go w swoich ramionach... po raz pierwszy, od kiedy przebudzil sie w Zakazanym Lesie... czul w sobie...

...zycie.

Przez te jedna chwile.

*

Pokoj Wspolny Gryffindoru okazal sie na szczescie o tej porze calkowicie opustoszaly. Severus podszedl do stojacej przed kominkiem kanapy i ostroznie ulozyl na niej Harry'ego, ale chlopak nie chcial go puscic. Z trudem udalo mu sie oderwac jego rece od swojej szyi i wyprostowac sie.

W ciemnych oczach Serverusa wilo sie cos przerazajacego. Cos, co juz niemal resztkami sil utrzymywal w ryzach.

Nie chcial nawet na niego spojrzec. Po prostu odwrocil sie i pospiesznie wyszedl z Pokoju Wspolnego.

Przemierzyl zamek tak szybko, ze szybciej udaloby sie go pokonac jedynie biegiem, pozostawiajac za soba smuge zaru, ktory z kazdym krokiem wydawal sie potegowac, jakby Severus powoli wypuszczal go na wolnosc, po wczesniejszym spetaniu i uwiezieniu. W chwili, kiedy dotknal klamki swojego gabinetu, zar byl juz tak wielki, ze powietrze parowalo i wszystko wokol wydawalo sie topic.

Severus zamknal za soba drzwi i blednym wzrokiem rozejrzal sie po zalanym krwista czerwienia pomieszczeniu, a nastepnie rzucil sie do przodu, wydajac z siebie odglos przypominajacy ryk zranionego zwierzecia i uwalniajac spetane plomienie, ktore wystrzelily az pod sufit. Jednym ruchem zrzucil wszystko, co stalo na biurku, potem dopadl do polek, stracajac ramionami wszystkie stojace na nich butelki, sloiki i fiolki.

Plomienie karmily sie jego niekontrolowana wsciekloscia, kiedy miotal sie po gabinecie, zrzucajac, rozbijajac i niszczac wszystko, co tylko znalazlo sie w zasiegu jego wzroku. Wszystko plonelo. Severus juz prawie zniknal w tym oslepiajacym morzu czerwieni.

Ogien rozrastal sie i rozrastal, az w koncu pochlonal wszystko.

***

Wylonienie sie z niego bylo niemal bolesne. Przypominalo zaczerpniecie oddechu po zbyt dlugim przebywaniu pod woda. Pluca palily, a wszystko wokol wirowalo. Harry widzial zatrzaskujace sie przed nim drzwi i mial wrazenie jakby opadal i opadal... dopoki nie poczul pod stopami twardej podlogi i nie zachwial sie, probujac ustac na oslabionych nogach.

Otworzyl powieki.

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату