mysli:
Nie pozostalo juz nic. Nic, poza ta jedna, jedyna droga.
Wypic eliksir...
Nie zdolal zobaczyc juz nic wiecej. Plomienie pochlonely wszystko, lacznie z podloga, na ktorej kleczal i poczul jak cos wyciaga go na powierzchnie tego wszechogarniajacego zaru i odpycha. Zachwial sie, polecial kilka krokow do tylu i wpadl na sciane, walczac z zawrotami glowy.
Znow byl w komnacie Snape'a.
Wypelniala go cisza. Cisza, ktora zdawala sie iskrzyc.
Harry powoli otworzyl oczy. I kiedy ujrzal przed soba twarz Severusa, musial sie zastanowic, czy jeszcze kiedykolwiek uda mu sie zaczerpnac tchu.
Mezczyzna wygladal jak sparalizowany. Jego przysloniete gestym cieniem oczy po prostu wpatrywaly sie w przestrzen znajdujaca sie gdzies za Harrym, a twarz przypominala wykuta z granitu maske, za ktora szaleje smiercionosne tornado mysli.
Lecz zanim Harry zdazyl dojsc do siebie na tyle, by chociaz pomyslec o tym, ze najlepszym w tej chwili wyjsciem bylaby po prostu slepa ucieczka przed siebie, czarne oczy wyostrzyly sie, a spojrzenie Severusa skupilo sie na nim.
I Harry nie wiedzial, jak nazwac to, co zobaczyl w tych oczach, ale byl przekonany, ze nie zapomni tego do konca zycia.
Severus ruszyl przed siebie niczym szarzujaca w ataku bestia i w zaledwie trzech krokach znalazl sie przy Harrym, lapiac go za koszule i szarpiac nim z tak gwaltowna sila, ze Harry przez chwile nie wiedzial, gdzie podziala sie podloga.
- COS TY ZROBIL?! - ryknal mu prosto w twarz, potrzasajac nim tak mocno, iz Harry zaczal sie niemal dusic. - Ty impulsywny, nieodpowiedzialny, bezrozumny idioto! Masz pojecie do czego doprowadziles?!
Harry zlapal obiema dlonmi zaciskajaca mu sie na kolnierzu piesc Severusa, probujac rozewrzec jego palce i uwolnic sie z uscisku.
- Pusc mnie!
Jeszcze nigdy nie widzial go w takim stanie. Policzki mezczyzny byly zaczerwienione w nieopisanej furii, oczy plonely dziko, a chorobliwe spojrzenie, ktore w niego wbijal, wydawalo sie byc niemal oblakancze.
Wygladal przerazajaco.
Kolejnym szarpnieciem przyciagnal Harry'ego jeszcze blizej do siebie i wysyczal mu prosto w twarz:
- Co ty sobie wyobrazales? Celowo pokazalem ci te wspomnienia! Odebralem ci wszystko, zebys przezyl, a nie po to, zebys pchal sie w jego rece niczym bezwolna, przeznaczona na rzez owca! Zrobilem wszystko, zebys mnie znienawidzil! Znienawidzil! A ty co zrobiles?! Podales mu sie na srebrnej tacy! Ty przeklety smarkaczu!
Slowa Severusa trafialy gleboko, uderzajac z nieokielznana sila i rozdrapujac to, co Harry tak cierpliwie probowal zaleczyc przez kilka ostatnich tygodni. To on powinien wrzeszczec na Snape'a za wszystko, co mu zgotowal! Za kazda chwile bolu!
Czul, jak niespodziewana wscieklosc wylewa sie z niego, zamieniajac sie w nasaczony gniewem, rozpaczliwy krzyk.
- A ty co zrobiles?! Chciales zginac, zebym nigdy nie dowiedzial sie prawdy! Chciales isc na smierc i zostawic mnie z tym calym chaosem i nienawiscia! Chciales zostawic mnie samego, ty cholerny draniu! - wykrzyczal, uderzajac piescia w klatke piersiowa mezczyzny i wbijajac paznokcie drugiej reki w zaciskajaca mu sie na ubraniu dlon, za wszelka cene probujac sie uwolnic. Ale Snape nie pozwolil mu
