nadejsc.

Ale musieli sprobowac.

Dla Harry'ego.

Skinela glowa.

Slyszala wokol siebie trzaski aportacji. W jej druga dlon wsunela sie drobna, pomarszczona raczka. Spojrzala w ogromne oczy Zgredka, a pozniej na otaczajace ja twarze. Neville, Luna, Ginny, Greg, Cho, Fred i George. Byli tu wszyscy razem. Skrzaty nie byly w stanie przeniesc wiecej osob przy jednej aportacji.

Zacisnela powieki.

Nastapilo nieprzyjemne szarpniecie, ziemia uciekla spod jej stop i wszystko zlalo sie w jedna, bezksztaltna mase. A kiedy wyladowala w blotnistej trawie i podniosla rozbiegany wzrok, aby zobaczyc, gdzie jest, zrozumiala, ze znalazla sie... w samym srodku piekla.

65. Never let you go

The world I know can hate you

The world I know can break you

But as you go remember I'm by your side

The love within you can heal these tears that burn

And through it all remember I'm by your side

I will never let you go

As you go, I will never let you go*

Smierciozercy mieli przewage liczebna. Zrozumiala to natychmiast, kiedy tylko ujrzala morze zakapturzonych postaci. Dumbledore nie powiedzial im tego. Owszem, zasugerowal, ze moze ich byc wielu, ale... cos takiego?

Z miejsca, w ktore sie aportowala, widziala dokladnie cala doline. Widziala sciane ognia wyczarowana przez dyrektora, ktora na chwile powstrzymala oddzialy Smierciozercow, aby pozostali mogli bezpiecznie sie aportowac. Widziala pospiesznie nakladane przez McGonagall i kilku innych nauczycieli zaklecia ochronne, ale doskonale wiedziala, ze nie wytrzymaja one zbyt dlugo. Nie przy takiej liczbie przeciwnikow...

- Do diabla, Tonks! Co z toba?

Rozejrzala sie i spojrzala prosto w popielatobrazowe oczy Dedalusa. Byl jednym z najlepszych aurorow, jakich znala. I najstarszych. Ocalil jej zycie niezliczona ilosc razy podczas roznego rodzaju akcji, w ktorych brali udzial. Nigdy jej nie zawiodl, a ona zawsze robila wszystko, by mu dorownac. Jako auror miala obowiazki do wypelnienia, a teraz wlasnie czekal ja najtrudniejszy sprawdzian ze wszystkich.

Ale...

- W ktore miejsce zostali aportowani uczniowie? - zapytala, przekrzykujac huk pierwszych klatw rozbijajacych sie o prowizoryczna bariere ochronna.

Mezczyzna spojrzal na nia z zaskoczeniem.

- Skad mam, do cholery, wiedziec? Wiem tylko, ze musimy sie pospieszyc! Dumbledore i pozostali nie wytrzymaja juz dlugo! Chodz!

Zlapal ja za ramie, ale ona wyrwala je, cofajac sie. Zdumienie, ktore pojawilo sie na jego twarzy, bylo niczym cios prosto w zoladek.

- Co ty wyprawiasz, dziewczyno?

- Przepraszam - wyszeptala, odwracajac sie i rzucajac biegiem wzdluz linii drzew.

Musi ja znalezc. Musi ja znalezc i zabrac stad! Najdalej jak to mozliwe! Nie powinna byla w ogole pozwolic... nigdy... ale wokol bylo zbyt wielu swiadkow. Co miala zrobic?

Kilka razy o malo nie zderzyla sie z aportujacymi sie aurorami i czarodziejami, ktorzy nagle pojawiali sie na jej drodze. Bylo ich coraz wiecej. Powietrze wypelnilo sie swistem zaklec i okrzykami. Kotara ognia opadla i dwie wrogie armie zmieszaly sie

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату