Duchy powrocily, przynoszac niepokojace wiesci.
– Nie mozemy ich znalezc – oswiadczyl Heike. – A przeciez wlasciwie powinni nam wrecz deptac po pietach.
Niepokoj ogarnal cala wieze kontrolna, w ktorej przebywala wiekszosc pasazerow. Tich ponowil probe nawiazania lacznosci.
Ale teraz wszystkie instrumenty byly jak martwe.
Popatrzyli po sobie, Tich zatrzymal pojazd, zapadla przykra cisza. Czuli sie tak, jakby gesta mgla usilowala na nich patrzec, a moze nawet przedrzec sie przez jakas szpare. Oba Juggernauty jednak byly teraz doskonale uszczelnione, nie daloby sie w nich znalezc nawet najmniejszej dziurki. Czlonkowie zalogi po szkodzie byli juz madrzy.
– Wezwijcie Marca i Dolga – oswiadczyl Faron martwym glosem.
Armas natychmiast zbiegl na dol i wezwal obu. Wprowadzono ich w sytuacje, a potem Faron, tlumiac wzburzenie, spytal:
– Z kim najlatwiej nawiazac kontakt telepatyczny?
– Z Sol – natychmiast odparl Marco. – Czy pomozecie mi, wy, ktorzy to potraficie?
Pokiwali glowami, skupili sie. Poslali Sol prosbe, by dala im jakis znak, potwierdzila, ze dotarly do niej ich sygnaly.
Po kilku minutach zrozumieli, ze nie otrzymaja odpowiedzi.
Glos Farona brzmial bardzo niewyraznie.
– Duchy, przeniescie sie natychmiast na poklad J1.
W ulamku sekundy wszystkie cztery duchy, Heike, Shira, Mar i Cien, zniknely z wiezy J2.
Kiedy czekali na jakas relacje, Ram probowal dowiedziec sie czegos od wilkow, ktore rowniez przebywaly w wiezyczce i z takim samym napieciem jak ludzie sledzily rozwoj wydarzen.
– Co wiecie o tym tunelu? – spytal.
– Nic nie wiemy o tej okolicy – odparl Freke. – Jest nam calkowicie nieznana, nigdy o niej nie slyszelismy.
– Rozumiem – pokiwal glowa Ram.
Duchy wkrotce powrocily.
– I jak? – dopytywal sie Faron.
Duchy nie kryly zaniepokojenia. Odpowiedzial Cien:
– Nie mozemy ich znalezc.
– Nie mozecie ich znalezc?
– Nie. Nigdy nie przytrafilo nam sie nic podobnego. Normalnie powinnismy odszukac ich bez wzgledu na to, gdzie sa, wystarczy, abysmy sobie tego zazyczyli, ale teraz sie nie udalo.
– Co wy mowicie? Niczego nie rozumiem – powtorzyl Faron, a teraz strach i niepewnosc w jego z pozoru obojetnym glosie daly sie juz bez trudu wychwycic.
Wszyscy stloczyli sie wokol duchow. Niejednemu scisnelo sie serce.
W glosie Cienia brzmialo niezmierne zmeczenie:
– Jest tylko jedna odpowiedz. J1 z osmiorgiem pasazerow na pokladzie przestal istniec.
3
Paralizujaca cisza trwala dlugo. Jedni usilowali rozumiec, inni…
– Indra – wargi Rama ulozyly sie w imie ukochanej. Nigdy jeszcze nie widzieli chyba takiego przerazenia jak to, ktore teraz malowalo sie na jego pobladlej, zdretwialej twarzy.
Marco byl rownie sparalizowany. Czul sie odpowiedzialny za Sasse, wnuczke Nataniela i Ellen, ich jedyna potomkinie. Dolg myslal o swoim siostrzencu. Jak zareaguja Taran i Uriel, kiedy wroci do domu i powie, ze ich najukochanszy Jori po prostu zniknal w czarnych gorach zla, przestal istniec w jakiejkolwiek formie?
Tich drzal z leku o los najblizszego przyjaciela, Chora. Madragow bylo przeciez tak niewielu, zadnego nie mogli utracic.
I jak wroca do domu, do Ptaka Burzy i wszystkich innych Indian bez Oka Nocy, nadziei i dumy plemienia?
Kiro, jeden z najlepszych Straznikow… Jak zdolaja wytlumaczyc jego znikniecie w nicosci? I Sol, tak bardzo kochana przez duchy i innych mieszkancow Krolestwa Swiatla, a zwlaszcza przez uczestnikow ekspedycji?
Jedyna osoba, za ktora nikt pewnie nie zateskni, to Yorimoto, od niedawna bowiem przebywal w ich kregu. Ci jednak, ktorzy brali udzial w wyprawie, poznali go jako prawego czlowieka, choc zamknietego w sobie i spetanego wiezami kultury, lecz mimo to obdarzonego wola wspoldzialania i przyjazni. Yorimoto gotow byl zrezygnowac ze swych samurajskich zasad, oddany i wierny tym, ktorzy go ocalili i zaakceptowali. Nie mogl zniknac w nicosci zapomniany przez wszystkich, jak to sie stalo udzialem wiekszosci ludzi na przestrzeni dziejow. Byl przeciez jednym z nich, uczestnikow tej nieszczesnej ekspedycji.
Wreszcie odretwienie wywolane wstrzasem ustapilo.
– Nie! – zawolal Ram.
– Oni nie mogli tak po prostu zniknac – jeknal Marco.
– Co sie stalo? Cieniu! Heike! Mieliscie odszukac J1…
– …ktorego nie bylo – zmeczonym glosem uzupelnil Heike. – Potrafimy w mgnieniu oka przeniesc sie w dowolny punkt, ale nic nie znalezlismy. J1 zostal unicestwiony, Marco. Pokrecilismy sie dookola, rozdzielilismy sie nawet, zeby moc spenetrowac wiekszy obszar, ale wszedzie bylo pusto. J1 juz nie istnieje.
– To niemozliwe – szepnal Faron.
Spostrzegli, jak bardzo przygniata go ciezar odpowiedzialnosci. To byla jego ekspedycja, to on pelnil funkcje glownodowodzacego. Teraz osmioro z dwadziesciorga dwojga uczestnikow zniknelo, niektorzy z nich byli bardzo wazni, lecz tylko jedna osoba wsrod osemki posiadala ponadnaturalne zdolnosci, Sol, ktora na domiar zlego Marco uczynil w polowie czlowiekiem.
Czy mozna sobie wyobrazic bardziej beznadziejna sytuacje?
Ram osunal sie na krzeslo, jakby cale zycie, cala krew wyciekly mu z ciala. Indra, Indra przestala istniec. To on nie pozwolil jej przeniesc sie do J2.
Faron siadl przy nim.
– Rozumiem, co czujesz, przyjacielu – powiedzial cicho. – Wlasnie rozmawialem z Indra, tuz przed opuszczeniem J1. Powiedziala cos, co mna wstrzasnelo. Podobno zabroniono wam byc razem.
– To prawda – krotko odparl Ram. – Talornin stanowczo tego zakazal.
– Ale dlaczego?
Ram zapatrzyl sie w niego.
– Kto jak kto, ale chyba ty nie powinienes pytac! Mieszanie gatunkow. Upadek Lemuryjczykow i tak dalej.
Faron przez dluga chwile milczal. Slyszeli, ze Tich wycofuje J2 przez mroczny tunel, by w ten sposob odnalezc J1. Wiedzial, ze wszyscy w pelni sie zgadzaja z jego decyzja.
– A wy podporzadkowaliscie sie temu zakazowi?
– Nie bylo to latwe – przyznal Ram. – Lecz jakos sie nam udalo.
– Alez to przeciez straszne! – poderwal sie Faron. – Talornin musi wiedziec, ze mieszanie ras i gatunkow na przestrzeni dziejow zdarzalo sie bardzo czesto. Obcy-ludzie, Obcy-Lemuryjczycy, Lemuryjczycy-ludzie i wiele innych konstelacji. Indra przeciez byla… jest wspaniala dziewczyna. Dlaczego on tak zrobil?
– Przypuszczam, ze po czesci z powodow osobistych – stwierdzil Ram. Byl wzburzony i smiertelnie zmeczony. – Nie wiedzialem, ze wy, Obcy, tak roznie potraficie patrzec na te sama sprawe. To znaczy, ze ty nie mialbys nic przeciwko mojemu zwiazkowi z Indra?
– Nie, a dlaczego mialbym miec? Powiedzialem jej nawet: Ram jest dostatecznie kompetentny, by moc zdecydowac.
Ram z westchnieniem wypuscil powietrze z pluc.
– Gdybym tylko wiedzial… Sadzilem jednak, ze Talornin glosi wasze prawo.
– Talornin znacznie przekroczyl swoje kompetencje. A w tej chwili utracil je wszystkie. Jesli wrocimy do domu, osobiscie dopilnuje, by go usunieto.