Ziemisty mrok troche sie przerzedzil. Daleko w glebi tunelu spostrzegli swiatlo.

– Dotarlismy na zewnatrz – stwierdzil Kiro.

Wsrod zebranych w wiezyczce J1, Juggernauta, ktorego tak rozpaczliwe poszukiwal J2, ponioslo sie westchnienie ulgi. Chor troche przyspieszyl.

– Na pewno zaraz ich zobaczymy – rzekl z optymizmem. – Tich, Ram i Faron tez sie chyba zastanawiaja, co sie z nami stalo. Ale juz wkrotce sie spotkamy.

Och, oby rzeczywiscie tak bylo, pomyslala Indra. Nie zniose tego dluzej. Gdzie jest J2, gdzie Ram? Tak bardzo chcialabym byc teraz przy nim. Boje sie i potrzebuje jego bliskosci. Poza tym tyle mam mu do powiedzenia. O tym, co uslyszalam od Farona, mowil przeciez, ze Ram i ja mozemy sie ze soba zwiazac. Kochany, brzydki J2, pojaw sie wreszcie, a uznam cie za najpiekniejszy pojazd na swiecie! Ach, skoncz juz wreszcie te swoje nieustajace piski, Sasso!

Sol takze byla nadzwyczaj spieta. Nie przywykla do utraty kontroli nad sytuacja. Z poczatku sadzila, ze jej bezradnosc wynika z faktu, ze stala sie znow na poly czlowiekiem, wkrotce jednak zrozumiala, iz kryje sie za tym cos wiecej. Oto otaczaly ich moce, z ktorymi musieli toczyc twarda walke. Zle, potezne moce. Akurat w tej chwili zdobyly nad nimi wyrazna przewage.

Wydostali sie jednak z mgly i wkrotce mieli opuscic tunel. Teraz wszystko juz na pewno bedzie dobrze.

Swiatlo przed nimi powiekszalo sie w miare, jak zblizali sie do wyjscia z tunelu. Wreszcie podjechali tuz pod nie.

Chor gwaltownie zahamowal. W ostatniej chwili, bo za moment stoczyliby sie w przepasc.

Dopiero wtedy zdali sobie sprawe, ze wokol nich jest jasno.

Jasno? W Gorach Czarnych? W Ciemnosci? Z dala od Krolestwa Swiatla?

Cos tu sie nie zgadzalo. Cos sie tu ani troche nie zgadzalo.

– Czyzby to byla dolina jasnego zrodla? Tak predko? – dziwila sie Indra, ktora czytala kroniki Ludzi Lodu i wiedziala, ze jasna woda roztacza wokol siebie zyciodajny blask i cieplo.

– To brzmi zbyt prosto – stwierdzila Sol.

Sassa przez caly czas poplakiwala. Jori pocieszal ja jak umial.

Potrwalo chwile, zanim ich oczy przywykly do nieoczekiwanego swiatla.

Przed nimi roztaczala sie nieduza dolina. Cudownie zielona i bujna niczym raj w miniaturze, podobna nawet do Gjain, doliny elfow na Islandii, z ta tylko roznica, ze tutaj roslo o wiele wiecej drzew. Strome zbocze nie bylo wcale przerazajaco wysokie, lecz Juggernaut nigdy nie zdolalby z niego zjechac, nie dachujac co najmniej kilka razy. Pasazerowie natomiast bez trudu mogli zejsc na dol.

Krotkie pytanie, ktore zadal Oko Nocy, wyrazilo mysli wszystkich:

– Gdzie jest J2?

Z ust Indry wydarl sie zduszony szloch, predko jednak zdobyla sie na wesola odpowiedz:

– Pochowali sie w krzakach, to oczywiste.

Ale w jaki sposob blisko dwunastotonowy Juggernaut mogl ukryc sie w krzakach, tego nie rozumial nikt.

Sol zadrzala w poczuciu osamotnienia, Kiro wiec uspokajajacym gestem polozyl jej reke na ramieniu. Usmiechnela sie do niego przelotnie z wdziecznoscia, chetnie przyjmowala jego pocieche.

Kiro wiedzial doskonale, ze to on musi podjac decyzje. Wahal sie jednak.

– Dolina nie wyglada na grozna, ale najbezpieczniejsi bedziemy w J1. Proponuje, abysmy zaczekali i zobaczyli.

– Dobra propozycja – kiwnal glowa Chor.

Syczace glosy z wysilkiem wymawialy slowa:

– Czekamy. Predzej czy pozniej beda musieli wyjsc z tego zelaznego pudla.

– Wszystko przygotowane. Mamy ich jak w puszce.

– W wielkiej puszce, chyba to masz na mysli.

Ochryply zardzewialy smiech byl straszniejszy niz w najstraszniejszym horrorze.

Po polgodzinie, kiedy nic sie nie dzialo, kiedy zaden listek w dolinie nawet nie drgnal i wszystko wygladalo niezwykle kuszaco, Kiro powiedzial:

– Wzywanie J2 do niczego nie prowadzi, oni jednak musza znajdowac sie gdzies przed nami, chociaz nie jestem w stanie pojac, jak do tego doszlo.

Yorimoto rzekl z wahaniem:

– W tej ciemnej mgle zapewne minelismy jakis boczny korytarz, tylko w ten sposob moglismy sie rozdzielic.

– Tak, to jedyne wytlumaczenie – kiwnal glowa Kiro.

– Jedziemy z powrotem? – zaproponowal Chor. – Sprawdzimy, czy znajdziemy cos takiego.

– Dobrze, tak wlasnie zrobimy – zdecydowal Kiro.

Ale slowa Joriego znow rozwiala wszelkie nadzieje.

– Za pozno, obejrzyjcie sie w tyl!

Za ich plecami nie bylo juz tunelu. J1 stal w plytkiej grocie, wystarczylo cofnac go o dwa metry, a uderzylby w skalna sciane. Dwa metry w przod, i spadlby ze zbocza.

– Co za pieklo! – zdenerwowala sie Sol.

– Rzeczywiscie, mozna to tak nazwac – cierpko przyznala Indra. – Co teraz zrobimy, Kiro?

Wszyscy siedmioro popatrzyli na przywodce, Kiro wciaz byl niezdecydowany. Czy wolno mu ich narazac?

– Przeprowadzimy glosowanie – zaproponowal wreszcie. – Kto jest za pozostaniem w pojezdzie?

Wiekszosc uwazala, ze takie rozwiazanie nigdzie ich nie zaprowadzi. Rece do gory podniesli jedynie Sassa i Chor. To, ze Madrag pragnie pozostac przy swym ukochanym J1, przyjaciele doskonale rozumieli.

– A kto glosuje za tym, zebysmy zeszli w doline i tam poszukali innych?

W powietrze wystrzelilo szesc rak.

– Wobec tego i ja sie poddaje – stwierdzil Chor. – Jestem przeciez ciekawy.

– Kto zbada teren? – spytal Kiro.

– Ja sie tym zajme – zglosil sie Oko Nocy. – Od dziecka uczono mnie badania sladow.

– Doskonale, wobec tego pojdziesz pierwszy, a potem nas zawolasz albo zglosisz sie przez telefon. Na wszelki wypadek wez ze soba pistolet obezwladniajacy.

– Dziekuje – ucieszyl sie Oko Nocy. – Mam tez swoj noz.

Spuszczenie sie w dol nie nastreczylo mu absolutnie zadnych trudnosci, drzewa jednak pokryte byly tak gestym listowiem, ze Oko Nocy wkrotce zniknal im z oczu wsrod galezi.

Uslyszeli jego glos dobiegajacy z dolu:

– Wszystko tu wyglada spokojnie. Mozna nawet powiedziec, ze przypomina Krolestwo Swiatla. Schodzcie na dol!

Musieli spuszczac sie pojedynczo. Waska sciezka nie pozwalala na to, by zeszli wszyscy naraz.

– Chor, teraz ty – zadecydowal Kiro.

Madrag usmiechnal sie do nich z otucha i z gluchym hukiem runal na to, co przy odrobinie dobrej woli mozna bylo nazwac sciezka. Zaraz po tym, jak zniknal im z oczu, zawolal:

– Tu jest dokladnie tak jak w glebi Srebrzystego Lasu!

– Yorimoto, twoja kolej – nakazal Kiro.

Samuraj poprawil miecz i ruszyl w dol stromego zbocza. Dobieglo ich wolanie:

– Nastepny!

– Jori, wezmiesz ze soba Sasse?

– Nie, ja nie chce! – zawolala dziewczynka. – Boje sie!

– Och, chodzze! – zniecierpliwil sie Jori. – Przeciez Chor juz zszedl na dol, a ty nie chcesz chyba zostac tu sama?

Rzeczywiscie, Sassa nie miala na to ochoty, Jori pomogl jej wiec wysiasc z pojazdu. Poradzilaby sobie, lecz nikt nie chcial puszczac jej bez opieki. Chlopak szedl pierwszy, Sassa przedzierala sie za nim.

Gdy dotarla do przeslicznego gestego zagajnika, pisnela:

– Jori, gdzie jestes?

– Tutaj – uslyszala jego glos przed soba. – Chodz dalej, tak tu ladnie!

Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×