– Zaczekam na ciebie w bibliotece, Angusie. Obrocila sie na piecie, az zawirowaly jej spodnice, i odeszla. Slowa wuja mocno ja zaniepokoily.
Angus Gordon tylko sie usmiechnal. Siostrzenica byla bystra, choc stopien tej bystrosci bedzie musial dopiero ocenic. Podejrzewal, ze nauka pojdzie jej latwo, i ani troche sie nie pomylil. Opanowala alfabet w ciagu zaledwie dwoch dni i zaczela skladac co krotsze slowa, odczytujac je na glos z ksiazek, a potem starannie przepisujac. Ku zaskoczeniu wuja okazalo sie takze, iz niezle radzi sobie z rachunkami.
– Mama mnie nauczyla. Powiedziala, ze powinnam umiec liczyc, inaczej kupcy beda probowali mnie oszukac. Czasami pomagalam tez Unie w rachunkach. Wiesz, jak ostroznie moj ojciec obchodzil sie z pieniedzmi.
– Tak – odparl Angus, zadowolony, ze siostra zrobila dla corki cos uzytecznego.
Ksiaze i jego ludzie wrocili po pieciu dniach, przywozac cztery jelenie, ktore nalezalo sprawic i powiesic w zamkowej spizarni. Flanna byla juz teraz dobrze obeznana z zamkiem, gdyz spedzala czas nie tylko uczac sie w bibliotece, ale tez zwiedzajac nowy dom z wujem, utyskujaca wiecznie Mary, i Aggie. Odkryla zachodnia wieze, zamieszkiwana kiedys przez dame, ktorej portret wisial nad kominkiem w wielkiej Sali, i uznala to miejsce za nader interesujace.
– Zwykle zatrzymywala sie tutaj babka lady Jasmine – poinformowala ich Mary. – Zachodnia wieza stala opuszczona, poki nie wybrala jej dla siebie. Lubila w niej mieszkac. Mowila, iz dobrze sie tam czuje. Minelo wiele lat, jak odeszla, lady de Marisco. Podobno zabila czlowieka i ocalila zycie pani Jasmine, choc byla juz stara.
– Tutaj? – spytala Flanna, zafascynowana.
– Nie, w Anglii, w domu, ktory nalezy teraz do ksiecia Lundy – wyjasnila Mary.
Do jakiejz rodziny weszlam? – zastanawiala sie Flanna. Tesciowa, ktora byla ksiezniczka. Szwagier, krolewski bekart. Zatrzesienie lordow i ich zon, o morderczyni nie wspominajac!
– Co sie z nia stalo?
– Nic, milady – odparla Mary. – Zabila przestepce, ktory zamordowal wczesniej czworo ludzi. Byla dzielna staruszka, wiec niech spoczywa w pokoju!
Teraz, gdy wrocil jej maz, uznala, ze musi dowiedziec sie o rodzinie czegos wiecej. Zauwazyla pelen aprobaty wyraz twarzy Patricka, gdy wszedlszy do wielkiej sali ogarnal spojrzeniem wypolerowane meble i wolna od kurzu podloge. Kominy zostaly oczyszczone i ogien plonal rowno, nie wydzielajac dymu. Okna blyszczaly czystoscia, a na stolach rozstawiono miseczki z
– Witaj w domu, panie. Mam nadzieje, ze dopisalo ci szczescie i bedziemy mieli dosc miesa na zime – powiedziala. Dygnela i podala mezowi kielich z winem.
– Cztery jelenie,
– Na pewno mialbys ochote na kapiel – powiedziala Flanna. – Przygotowalam ja dla ciebie.
Ku zaskoczeniu Patricka wziela go za reke i zaprowadzila do apartamentow.
– Wez ubrania jego lordowskiej mosci, Donalu – polecila. – Koszula, kalesony i ponczochy maja isc do praczki. Sama wykapie meza. Powiedz Angusowi, ze zjemy dzis wieczor w naszym saloniku.
Usmiechnela sie, a odprawiony Donal wyszedl, zabierajac ubranie swego pana.
Patrick usmiechnal sie z rozbawieniem. Woda byla goraca i dopiero gdy sie zanurzyl, uswiadomil sobie, jak obolale ma miesnie. Wielogodzinna jazda wierzchem podczas zimnej i wilgotnej pogody raczej sie im nie przysluzyla.
– Ciesze sie, ze jestes zadowolony, panie – odparla Flanna skromnie.
Patrick rozesmial sie.
– Stalas sie nadspodziewanie potulna i ulegla, dziewczyno – stwierdzil zartobliwie.
– Trudno mi spierac sie z toba, gdy mowisz, ze jestes ze mnie zadowolony, mezu – odparla cierpko. Wziela do rak szczotke ze szczeciny dzika i kleknawszy na drewnianych schodkach wanny, zaczela przesuwac nia po plecach i barkach Patricka. Poruszala sie szybko i sprawnie, szorujac szeroka polac skory, pachy, a potem stopy i nogi.
Gdy wyszedl Donal, zdjela spodnice, pozostajac w halkach i koszuli. Byla to ta sama spodnica, ktora miala na sobie w dzien po slubie. Widzac to, Patrick uswiadomil sobie, ze Flanna nie ma zbyt wielu ubran, a zadne nie odpowiada jej nowemu statusowi. Tak bardzo skupil sie na tym, by zaopatrzyc na zime spizarnie, ze nie poswiecil jednej mysli mlodej kobiecie, ktora zostala wlasnie jego zona. Naprawi swoj blad tak szybko, jak tylko bedzie to mozliwe, postanowil. Lecz gdy tak kleczala, pochyliwszy ruda glowe, skupiona na swym zadaniu, nagle wydala mu sie bardzo pociagajaca. Troczki koszuli rozwiazaly sie, ukazujac kragly, kremowy biust. Usmiechnal sie szelmowsko. Pokusa byla zbyt silna, by sie jej dlugo opierac.
Krzyknela, zaskoczona, gdy wciagnal ja do wanny.
– Oszalales, Patricku Leslie? Myslisz, ze mam za duzo ubran, by tak nieopatrznie sobie z nimi poczynac?
Probowala sie uwolnic, lecz wyrwal jej szczotke z reki i pocalowal w usta. Nie przestala walczyc nawet, gdy wsunal jej reke za dekolt i objal dlonia piers.
– Nie mozesz pokazywac mi swoich towarow i oczekiwac, ze nie zechce ich kupic,
– Och, niecnota z ciebie – zaprotestowala slabo, lecz zaraz pochylila glowe i musnela jego wargi swoimi. – Czy to wlasnie nazywaja gra milosna, moj panie?
Jej srebrzystoszare oczy, ukryte czesciowo za zaslona powiek, zablysly, gdy sadowila sie naprzeciw niego.
– W rzeczy samej – odparl, muskajac jezykiem jej wargi. Cofnal dlon, obejmujaca gibka talie zony i wsunal ja pod halki.
– Jestes zepsuty – wyszeptala, zmieniajac jednoczesnie pozycje, aby ulatwic mu do siebie dostep.
– Ty zas jestes bezwstydnym dziewczyniskiem – powiedzial. – Wiedzialem o tym juz wtedy, gdy mnie zaatakowalas, ale ja lubie bezwstydne dziewczyniska, Flanno.
Popiescil palcami jej dolne wargi, zanurzajac palce pomiedzy bujne kedziory, zdobiace wzgorek Wenery.
Westchnela, a potem wtulila twarz w zaglebienie pomiedzy szyja a barkiem meza. Lubila sie z nim kochac, a dzis, gdy przyjdzie znow do jej loza, nie bedzie tak jak w noc poslubna. Dzis nie bedzie sie bala i zrobi wszystko, by jak najpelniej go zadowolic.
– Och…eh…eh! – westchnela, zaskoczona, gdy uniosl ja, by wsunac na sztywna z pozadania lance.
– Od razu lepiej, prawda, dziewczyno? – wymruczal, przyciagajac ja do siebie. Zdarl z niej mokra koszule i odrzucil na podloge. Twarde teraz niczym wezelki sutki Flanny przesunely sie po delikatnie owlosionej klatce piersiowej Patricka.
Czula, jak plona jej policzki, a w glowie poteguje sie zamet.
– Och…eh…eh! – jeknela, gdy objal dlonmi jej posladki, a potem zaczal poruszac rytmicznie biodrami. Wrazenia, jakich dostarczaly jej zmyslom ich zlaczone w milosnym uscisku ciala, byly absolutnie rozkoszne.
– Och, tak! – krzyknela, nasladujac ruchy Patricka. Do licha, jesli okaze sie utalentowana w sztuce milosci, stanie sie wrecz niebezpieczna, pomyslal Patrick, zaskoczony entuzjazmem zony.
– Pocaluj mnie jeszcze raz – polecil, poddajac sie dotykowi jej warg.
Cudownie! Jak cudownie! Przemknelo Flannie przez mysl, gdy rozkoszowala sie przyjemnoscia, jaka dawala jej nabrzmiala, poruszajaca sie meskosc. Pomyslala, ze moglaby dostarczyc mu wiecej przyjemnosci, gdyby byla w srodku ciasniejsza, zacisnela wiec na probe miesnie. Patrick jeknal glosno, uznala wiec eksperyment za udany i czym predzej go powtorzyla.
– Sprawilam ci przyjemnosc, panie? Mam to znow zrobic? – spytala, odsuwajac na moment glowe.
– Tak, wiedzmo, niewiarygodna przyjemnosc. Wsunal sie w nia jeszcze gwaltowniej, a woda w wannie zachlupotala niebezpiecznie.
Flanna wzdrygnela sie, szybujac na wyzyny, na ktorych nie byla nigdy wczesniej, a potem opadla bezwladnie na piers meza, czujac, jak jego soki zalewaja ja od srodka.
– Och, panie, jakze to bylo rozkoszne – szepnela. – Uwielbiam kochac sie z toba.
Patrick rozesmial sie z cicha.
– A ja z toba, dziewczyno – przyznal.