mnie. Zapomnialem, ze nie jestes obznajomiona z namietnoscia.
Pogladzil czule jej piersi i pocalowal usta, ktore mu podala.
– W noc poslubna bylas troche bardziej smiala, Flanno – zauwazyl, droczac sie z nia.
– Nie wiedzialam, co ma nastapic – odparla. Wsunela dlon pod szlafrok i zaczela piescic twarda piers meza, pociagajac delikatnie za porastajacy ja miekki puch. Wtulila twarz pomiedzy szyje i ramie Patricka, calujac je, a potem przyciagnela ku sobie jego glowe i popiescila smialo jezykiem wnetrze ucha, dmuchajac na nie leciutko.
– Sprawilo ci to przyjemnosc? – wymamrotala namietnie.
– Tak – odparl przeciagle, a potem uszczypnal ja niezbyt mocno w sutek.
Pisnela, zmieniajac pozycje na kolanach Patricka i ugryzla go leciutko w ucho. Zsunela dlonmi szlafrok, obnazajac meza do pasa i zaczela wyciskac na jego ciele pocalunki.
Jej smialosc i ruchy wiercacego sie, mlodego ciala sprawialy mu wyrazna przyjemnosc. Wreszcie, gdy nie mogl juz czekac dluzej, obrocil ja na powrot twarza do siebie i objal dlonmi blizniacze polkule posladkow. Westchnela, zaskoczona. Zdjal jej przez glowe koszule i odrzucil na bok. Byla teraz zupelnie naga. Calowal ja namietnie, a kiedy przerwal, ujela jego glowe w dlonie i przyciagnela smialo ku sobie, podajac mu usta.
– Jestes bezwstydna – jeknal z ustami tuz przy jej ustach.
– Niesmiale dziewczeta nie sa widac w twoim guscie – odparla, przesuwajac mu zuchwale jezykiem po wargach.
Starajac sie odzyskac kontrole nad sytuacja zanurzyl twarz pomiedzy jej piersi, rozkoszujac sie miekkoscia i zapachem mlodej skory. Flanna pisnela, zaskoczona, a wtedy podniosl glowe, chwycil ja dlonmi w talii i posadzil sobie na udach. Potem, zanurzywszy palce w zlotorudych wlosach zony, zaczal znow ja calowac.
Wsparla rozlozone na plask dlonie na jego piersi, jakby zamierzala go odepchnac, niczego takiego jednak nie zrobila. Przeciwnie, gdy zaczal calowac jej szyje, odrzucila glowe do tylu, po czym westchnela z wyrazna przyjemnoscia. Bijace od niego cieplo wrecz ja obezwladnialo, a teraz czula jeszcze pod soba jego meskosc.
– Chce poczuc cie w srodku, Patricku Leslie – wykrztusila ochryple. – Natychmiast!
Nie odpowiedzial, lecz uniosl ja i nadzial wprost na swa dluga, twarda lance. Przymknela na chwile oczy, lecz zaraz je otwarla, spogladajac na niego z wyzwaniem, ktore ochoczo podjal.
– W tej pozycji nie bede w stanie wykonac calej roboty sam, Flanno – powiedzial. – Musisz mi pomoc. Ujezdzaj mnie tak, jak ujezdza sie konia.
Policzki porozowialy jej z zazenowania, zaczela sie jednak poruszac, z poczatku powoli, potem coraz szybciej. Nie spuszczala przy tym spojrzenia z twarzy Patricka, i ta jej smialosc jeszcze bardziej go podniecala. Wyciagnal rece i objal dlonmi jej piersi, pieszczac je zdecydowanymi ruchami, podczas gdy Flanna to wznosila sie, to opadala, nadziewajac sie na jego pulsujaca meskosc. Coz za cudowne uczucie, pomyslala, zaciskajac miesnie i rozkoszujac sie jego reakcja.
Nagle, ku zaskoczeniu Flanny, wstal, podtrzymujac ja dlonmi za posladki. Objela go nogami w pasie, przywierajac don, kiedy szedl z wolna przez pokoj. Wniosl ja do sypialni i polozyl w nogach lozka. Poczula, ze materac ugina sie pod ciezarem jej ciala. Pozostali zlaczeni, a teraz Patrick uniosl jej ramiona za glowe i mocno przytrzymal, ujezdzajac ja ile sil i nie spuszczajac ani na chwile wzroku z jej twarzy. Wpatrywala sie w niego, zafascynowana i niezdolna odwrocic spojrzenie.
– Tak! Tak! – pojekiwala zachecajaco, wypychajac biodra na spotkanie jego ledzwi.
– Och, dziewko, znow pozbawilas mnie sil!
Wzdrygnela sie gwaltownie, on zas jeknal glucho, zalewajac ja nasieniem.
Szybowala, trawiona jego ogniem, przepelniona slodycza, ktora stawala sie coraz bardziej znajoma i coraz niecierpliwiej wyczekiwana, niezbedna wrecz do zycia.
– Och, Patricku – westchnela – jakze ja lubie sie kochac!
Zsunal sie z niej, wstal, okrazyl lozko i naciagnal na Flanne przykrycie, a potem polozyl sie obok i objal ja ramionami. Zlozyla glowe na jego wilgotnej piersi, on zas pogladzil dlonia jej smukle plecy.
– Nie wiem, co za dobra wrozka sprowadzila mnie do Brae – powiedzial – lecz jestem z tego bardzo zadowolony. Mezczyzna nie moglby zyczyc sobie w lozku lepszej partnerki, niz ta, ktora wkrotce sie staniesz.
– Wiec to nie wszystko? – spytala cicho.
– Jest jeszcze milosc, dziewczyno – odparl.
– Ale czym ona jest? – zapytala, glosno sie zastanawiajac. – Powiadaja, ze moj ojciec kochal matke, lecz ja nie rozumialam nigdy, co to wlasciwie znaczy. A ty?
Patrick milczal przez dluzsza chwile, a potem powiedzial:
– Nie jestem pewny, Flanno. Wiem tylko, ze moi rodzice zdawali sie polaczeni niewidzialna nicia nawet, gdy przebywali z dala od siebie. Czasami porozumiewali sie nie za pomoca slow, ale spojrzen. Gdy ojciec zginal pod Dunbar, matka nie byla w stanie pozostac w miejscu, gdzie zaznali oboje tyle szczescia. Wyjechala z Glenkirk. Nie rozumiem tego, mysle jednak, ze to wlasnie jest milosc. Moze przychodzi z czasem, w miare jak rosnie zazylosc pomiedzy mezem a zona.
– Myslisz, ze zdolamy kiedys sie pokochac, Patricku? – spytala cicho.
– Nie mam pojecia, Flanno, wiem jednak, iz jestem zadowolony, ze cie poslubilem, choc znamy sie tak krotko.
Wsunal sie na nia i zaczal calowac namietnie, powoli, w usta, by potem obsypac pocalunkami twarz i szyje.
– Bardzo zadowolony – wymamrotal, wtulajac wargi w zaglebienie jej szyi.
– Och…eh…eh! – westchnela Flanna niewinnie. – Zamierzamy zrobic to znowu, prawda?
Jego pocalunki byly tak slodkie!
– W rzeczy samej, dziewczyno – wyszeptal ochryple. – W rzeczy samej. Zrobimy to znowu, a potem jeszcze raz, i jeszcze.
CZESC II
ROZDZIAL 6
Flanna krzyknela oburzona, gdy mocna dlon wyladowala na jej posladku. Odwrocila sie, rozgniewana, i stanela twarza w twarz z przystojnym mezczyzna o dlugich do ramion, kasztanowych lokach i rozesmianych bursztynowych oczach.
– Biegnij, dziewko, i powiedz ksieciu, ze jego starszy braciszek, niezupelnie krolewski Stuart, przybyl w odwiedziny. Lecz najpierw daj mi buziaka! Jestes w koncu najladniejszym dziewczeciem, jakie widzialem od wielu dni!
Pochwycil Flanne, przyciagnal do siebie i namietnie pocalowal.
Odsunela sie, a potem wymierzyla mezczyznie siarczysty policzek.
– Zbyt smialo sobie poczynasz, moj panie! Bylabym wdzieczna, gdybys zechcial trzymac rece przy sobie. Jak smiesz tak mnie napastowac! – wykrztusila z furia.
Charles Frederick Stuart, ksiaze Lundy, potarl bolacy policzek.
– Masz ciezka reke, dziewczyno. Nie lubisz byc calowana?
– Tylko przez mego malzonka, panie – odparla Flanna cierpko, spogladajac z gniewem na intruza.
– Jakis problem, pani? – spytal Angus, wylaniajac sie z cienia i spogladajac na ksiecia z wyzyn swych blisko dwoch metrow wzrostu. Na Angliku wywarlo to wrazenie, choc nie wydawal sie przestraszony.
– Jestem bratem ksiecia – powiedzial.
– Ktorym, panie? Jesli sie nie myle, ma ich az czterech. Sadzac po akcencie, musisz byc Anglikiem –