tej wyprawy nie padal deszcz ani snieg. Zalozyla grubo tkane ponczochy, a na to welniane bryczesy, starannie wpychajac w nie koszule. Na nia zalozyla druga koszule, tym razem z dlugimi rekawami, zawiazywana pod szyja na troczki i ja takze upchnela w bryczesach. Teraz przyszla kolej na skorzany kaftan, podszyty welna i zapinany na rogowe guziki oraz wysokie skorzane buty. Jej zielona welniana peleryna podbita byla bobrzym futrem, podobnie skorzane rekawice. Tak ubrana, wyszla ze swego apartamentu.
Na dole Fingal pochlanial wlasnie miske goracej owsianki. Dolaczyla do chlopca, wkrotce tez pojawili sie Patrick i Charlie. Wygladali na mocno zmeczonych.
– Upiliscie sie – stwierdzila oskarzycielsko. Przytakneli potulnie, krzywiac sie na dzwiek jej glosu.
– Jak wam nie wstyd – zlajala ich. – Podroz nie bedzie dzisiaj dla ciebie latwa, Charlie.
– Nawet mi nie przypominaj – jeknal.
– Jedz! – polecila stanowczo. – Angusie, dopilnuj, by pan Stuart dostal solidna porcje goracej owsianki ze smietana.
Charlie zbladl.
– Lepiej ci sie bedzie podrozowalo z pelnym zoladkiem – zapewnila. – Jedzenie pomoze tez na bol glowy.
Co powiedziawszy, wrocila do sniadania, zlozonego z owsianki, chleba, masla, sera i szynki.
Charlie zaczal jesc – powoli i z wahaniem. Po chwili musial jednak przyznac, ze posilek dobrze mu robi. Jego twarz niemal odzyskala zdrowa barwe.
Flanna wreczyla mu niewielki kielich wina.
– Klin klinem, jak zwykl mawiac moj papa – powiedziala.
Ksiaze wysaczyl ostroznie wino, czujac, ze z kazdym lykiem wracaja mu sily.
– Jestem gotowy – powiedzial na koniec, wstajac. Patrick takze wstal. Uscisneli sie i podali sobie dlonie.
– Nie badz glupi i nie daj sie zabic – poradzil ksiaze Glenkirk starszemu bratu. – Mamie by sie to nie spodobalo.
– Ty i Henry jestescie ostrozni za nas wszystkich – stwierdzil zartobliwie Charlie. – Co zas sie tyczy mlodych Lesliech w Irlandii, musza walczyc ze wszystkich sil, by nie dac sie Cromwellowi ani Irlandczykom. Nie zazdroszcze im.
– Stary Rory utrzyma dla nich Maguire's Ford, jesli tylko zechca go sluchac – odparl Patrick.
– Jezu, to Rory jeszcze zyje?
– Tak – odparl Patrick z usmiechem. – Przekroczyl siedemdziesiatke, ale, jak zapewniaja bracia, nadal jest bardzo czynny. Lecz Cullen Butler zmarl w zeszlym roku, tuz po tym, jak skonczyl osiemdziesiat lat. Nie ma juz ksiedza w Maguire's Ford i pewnie nie bedzie.
Charlie skinal glowa i uscisnal brata po raz ostatni.
– Slonce wschodzi – powiedzial. – Powinienem ruszac, i Flanna takze, jesli chce dotrzec do domu ojca o godziwej porze.
Odwrocil sie do szwagierki, ujal jej dlon i pocalowal.
– Opuszczam cie w sposob bardziej przyzwoity, niz cie powitalem – zauwazyl z szelmowskim usmieszkiem.
– Nie wymkniesz mi sie tak latwo – powiedziala, po czym objela go i serdecznie ucalowala. – Bezpiecznej podrozy, moj niezupelnie krolewski bracie – powiedziala.
Sklonil sie jej, a potem pomachal im na do widzenia i wyszedl.
– Dzieci! – krzyknela nagle Flanna, uswiadamiajac sobie, ze nie ma ich w sali.
– Pozegnal sie z nimi wieczorem – wyjasnil Patrick. – Uznal, ze tak bedzie lepiej.
– Zgadzam sie z nim – powiedziala. – Ja tez powinnam juz ruszac. Wroce najszybciej, jak bede mogla, moj panie.
– Postaraj sie, zono, bo czas bez ciebie bedzie mi sie dluzyl.
Porwal ja w objecia i zaczal calowac, najpierw delikatnie, a potem mocno i namietnie.
– Och… – westchnela, zastanawiajac sie, dlaczego zawraca sobie glowe intrygami. Zaraz przypomniala sobie jednak, iz jest ksiezna, ktora niczego nie dokonala, a nie chce pozostac nia na zawsze. Westchnela i odsunela sie od meza, wolajac:
– Gdzie jestes Fingalu? Ruszamy!
Na dziedzincu czekal juz na nich Ian, trzymajac konie. Zaklela cicho pod nosem. Zamierzala powiedziec mlodemu zolnierzowi, iz moze odwiedzic rodzicow, podczas gdy ona bedzie przebywala u ojca. Teraz, spostrzeglszy stojacego obok Angusa, nie osmielila sie tego uczynic.
– Nie siedz tam zbyt dlugo – powiedzial wuj na tyle cicho, by tylko ona mogla go uslyszec. – Masz w Glenkirk zadanie do wypelnienia.
– Powiem, ze przesylasz mu uszanowanie – odpalila, dosiadajac wierzchowca.
– Koniecznie to zrob – powiedzial z usmiechem, a potem odwrocil sie, chwycil Fingala i posadzil go na siodle.
– Dopisalo ci szczescie, mlodziencze – powiedzial. – Ksiaze cie polubil.
– Mam nadzieje, ze nadal tak bedzie – odparl Fingal.
Ciekawe, co tez chcial przez to powiedziec, zastanawial sie Angus, spogladajac w slad za oddalajaca sie trojka. W koncu potrzasnal tylko glowa. Brodie zawsze liczyli na szczescie, taka juz mieli nature.
Wierzchowiec Flanny stapal ciezko po deskach zwodzonego mostu, a jego pani zastanawiala sie goraczkowo, jak poinformowac Iana, ze nie udaja sie do Killiecairn, ale do Scone. Nie zyczyla sobie, by wrocil galopem do Glenkirk i zdradzil mezowi jej plany. Fingal zerknal na nia pytajaco, potrzasnela wiec tylko glowa. Jednak gdy dojechali do zakretu, nie mogla dluzej zwlekac. Lesna droga rozwidlala sie tutaj i podczas gdy jedna odnoga skrecala na polnoc, gdzie lezal zamek jej ojca, druga prowadzila na poludniowy zachod, ku Scone. Nie miala juz czasu, by dluzej sie zastanawiac.
– Jestes wobec mnie lojalny, Ianie More? – spytala wprost, zatrzymujac konia u rozstaju drog.
– Tak, ksiezno – odparl po prostu.
– Jestem pania Glenkirk, Ianie More. Wiem, ze pozostajesz lojalny wobec Glenkirk, ale czy wobec mnie osobiscie? – powtorzyla.
– Nie rozumiem, pani.
Ile mogl miec lat? Siedemnascie? Wystarczajaco malo, by byc idealista? Nie miala wyboru, musiala rozwiazac problem natychmiast.
– Sklamalam ksieciu – wyznala, niemal parskajac smiechem na widok zaskoczenia, malujacego sie na jego uczciwej, prostodusznej twarzy. – Nie jade do Killiecairn. Podazam za ksieciem Lundy do Scone.
– Ale dlaczego, milady? – zapytal, wyraznie skonfundowany.
– Jedzmy powoli dalej, wszystko ci wyjasnie – zapewnila, sciskajac lekko nogami boki klaczy, Glaise ruszyla truchtem.
– Slyszales, jak w wielkiej sali snuto opowiesci o krolach z rodu Stuartow – zaczela, a on przytaknal.
Do licha, alez jest sprytna, pomyslal z uznaniem Fingal. Z kazda chwila oddalali sie bowiem od zamku, podazajac droga, ktora wybrala jego ciotka. Pospieszyl konia i wysunal sie do przodu, by sprawdzic, czy nie doganiaja ksiecia i towarzyszacych mu zbrojnych. Musieli poruszac sie nieco z tylu, nie ujawniajac swej obecnosci, poki Flanna nie uzna, ze nadszedl wlasciwy czas. Przysluchujac sie, jak ciotka tlumaczy swe postepowanie Ianowi, zastanawial sie, czy mlodzian da sie oczarowac, czy tez obroci konia i pogna galopem do Glenkirk.
– Chce pomoc naszemu krolowi – wyjasniala tymczasem Flanna z zapalem. – Zebrac dla niego oddzialy i przyniesc chwale Lesliem z Glenkirk. Maz jednak oplakuje ojca i uwaza, ze to krol – no, moze nie sam krol, lecz wszystko, co sie wokol niego dzieje – przyczynilo sie do tego, ze James Leslie zginal. Mary powiedziala mi, iz ksiezna Jasmine blagala starego ksiecia, by nie szedl na wojne, lecz on jej nie sluchal. To nie krol jest odpowiedzialny za smierc ojca ksiecia. Zginal, gdyz nie posluchal dobrej rady.
– Powiadaja – odparl Ian – ze Stuartowie sprowadzaja na Lesliech z Glenkirk nieszczescia.
– Nonsens! – zawolala Flanna. – Leslie z Glenkirk byli zwyklymi szkockimi szlachcicami, poki krol z dynastii Stuartow nie uczynil ich lordami, a nastepny nie nadal godnosci ksiazat. Czy byliby szczesliwsi, gdyby pozostali drobnymi dziedzicami?
– Nie wiem – odparl Ian, cokolwiek zmieszany. Flanna sie rozesmiala.
– Ja takze nie – powiedziala. – Nie sciagne na meza hanby, Ianie, chce jednak pomoc krolowi. Czy Anglicy mieli prawo zabic starego Karola? Byl zarowno krolem Anglii, jak naszym. Urodzil sie w Szkocji, mimo to nie