– Powiedz im, by tu przyszli – polecil.

– Teraz? – spytala, zaskoczona.

– Tak, teraz. Nie dozyje ranka, Flanno. Czekalem na ciebie, aby gdy spotkam sie znow z twoja mama, moc jej powiedziec, ze jestes szczesliwa. A jestes?

– Tak, papo, bardzo.

– Nie dalas jeszcze Lesliem dziedzica – zatroskal sie.

– Poznym latem – odparla. – Mowie ci to jako pierwszemu i prosze, bys zachowal te nowine dla siebie, inaczej Patrick przygna tu z Glenkirk, zabierze mnie do domu i nie pozwoli sie ruszyc. Jestem silna dziewczyna i dam Patrickowi zdrowe dzieci, ale nie zycze sobie, by mnie zamknieto.

– Zabiore do grobu swoj cudowny sekret, lecz zdradze go twojej matce. Na pewno sie ucieszy. A teraz idz, powiedz wszystkim, ze chce ich widziec.

Co, u licha, sklonilo ja, aby zwierzyc sie ojcu, choc sama przed soba nie odwazyla sie jeszcze przyznac, ze naprawde spodziewa sie dziecka? Zamyslona, zeszla do wielkiej sali i oznajmila:

– Chce widziec nas wszystkich: synow, ich zony i wnuki. Nie pomiescimy sie w sypialni, synowie i zony wejda zatem pierwsze.

Odwrocila sie i ruszyla na gore waskimi schodami.

Zgromadzili sie dookola debowego loza. Aksamitne zaslony wokol niego wydaly sie Flannie brudne i splowiale, a twarze braci zniszczone. Nie byli juz mlodzi. Aulay liczyl sobie piecdziesiat dziewiec lat i sam zblizal sie do starosci. Nastepny byl Callum, lat piecdziesiat osiem, po nim Gillies, lat piecdziesiat szesc, Ranald – piecdziesiat cztery, Simon – piecdziesiat dwa i najmlodszy, Bhaltair, “zaledwie” piecdziesiecioletni. Razem splodzili trzydziescioro siedmioro dzieci, ktore tez mialy juz potomstwo. Poniewaz wsrod wnukow Lachlanna bylo zaledwie siedem dziewczat, do tego dawno zameznych, w Killiecairn mieszkalo obecnie ponad sto osob. Dziewczeta z rodziny, gdzie przychodzilo na swiat tylu chlopcow, byly cenione jako kandydatki na zony, i to pomimo niewielkich posagow. Wszystkie wyszly dobrze za maz i udowodnily swoja przydatnosc, rodzac synow.

Lachlann Brodie otworzyl oczy i spojrzal na zgromadzona rodzine.

– Umre jeszcze tej nocy – powiedzial. Milczeli, bojac sie przerwac starcowi. Moze i umieral, jednak laska, ktora zwykl nosic przy sobie w ostatnich latach zycia, nadal lezala u jego boku, z pewnoscia starczyloby mu tez sily, by kogos nia obic. Czekali zatem z szacunkiem, aby uslyszec, co powie. Za waskim oknem sypialni zaczynalo mocno wiac, a o szyby uderzyly pierwsze krople deszczu. Plonace polana zatrzeszczaly, gdy poryw wiatru dostal sie do kominka. Swieca przy lozku starca zamigotala zlowieszczo.

– Wysluchajcie moich slow i badzcie im posluszni. Aulay, moj pierworodny, jest odtad przywodca Brodiech z Killiecairn. W naszej rodzinie zawsze pierworodny nastepowal po pierworodnym. Podporzadkowalem sie tej tradycji i wy tez to zrobicie, inaczej moja klatwa dosiegnie was zza grobu, gdzie spoczna me doczesne szczatki. Wiec jak, co macie mi do powiedzenia?

– Uznaje mego najstarszego brata, Aulaya, za przywodce klanu Brodiech z Killiecairn, podobnie moj maz, ksiaze Glenkirk i jego klan. Wyrazil zgode, bym przemowila dzis w jego imieniu. Leslie z Glenkirk uszanuja ostatnia wole Lachlanna Brodie, niech stanie sie zatem tak, jak postanowil.

Ujela pomarszczona dlon ojca, ucalowala i umiescila z powrotem na koldrze. A potem odwrocila sie i zlozyla na policzkach najstarszego brata pocalunek pokoju.

Lachlann Brodie zdjal, acz z trudem, pierscien przywodcy i wsunal go na palec pierworodnego.

Byla to gruba zlota obraczka z ciemnozielonym agatem. Na okraglym kamieniu umieszczono zlota dlon, trzymajaca pek strzal, a ponizej napis: Zjednoczeni.

Aulay wpatrywal sie w swoja dlon. Nie pamietal, by pierscien znajdowal sie gdziekolwiek indziej, niz na dloni ojca. Spodziewal sie, ze przejmie po nim kiedys przywodztwo, lecz kiedy to nastapilo poczul sie mocno przytloczony. Ojciec wydawal sie taki silny. Sadzili, ze bedzie zyl wiecznie. Teraz rozumial swego szwagra z Glenkirk o wiele lepiej. Przyjecie odpowiedzialnosci za klan nie bylo rzecza prosta ani latwa.

Lachlann zarechotal glosno, zaskakujac wszystkich.

– Dostrzegasz to, prawda, Aulayu? – spytal tajemniczo.

– Tak, ojcze, dostrzegam – odparl Aulay z wolna. – I czuje tego wage.

– Nie zdejmiesz go, chyba ze po to, aby przekazac najstarszemu synowi – zauwazyl Lachlann ponuro. Rozejrzal sie z gniewem po komnacie.

– Wasza siostra przyjela moja wole i uznala w swoim bracie nowego przywodce Brodiech. A co z wami? Jesli nie przysiegniecie wspierac Aulaya, mozecie zabrac te pare rzeczy, ktore nie naleza do mnie, i wyniesc sie z Killiecairn.

– Wyniesc sie, dokad? – zapytal drugi po Aulayu syn, Callum.

– Chocby do diabla, nic mnie to nie obchodzi! – prychnal gniewnie starzec. – Nie pozwole, by moja smierc dala wam pretekst do spierania sie o to, o czym tylko ja moge zdecydowac, i wlasnie to zrobilem.

Opadl na poduszki i zaniosl sie kaszlem.

Flanna przysunela ojcu do ust kubek z whiskey i po chwili kaszel ucichl. Spojrzala gniewnie na braci. Nagle wydala im sie kims obcym. Pamietali uparta dziewczyne, na tyle mlodsza, ze wydawala sie raczej ich dzieckiem, nie siostra. Teraz stala przed nimi kobieta swiadoma swej sily, bogactwa i autorytetu. Pieciu mlodszych synow zaszuralo niemal jednoczesnie stopami.

– I…? – zapytala, nadal sie w nich wpatrujac. – Czy ojciec ma isc do grobu niezadowolony? Przypominam wam, ze niezadowolony duch nawiedza tych, ktorzy winni sa jego niezadowolenia, a nie jest to mile doswiadczenie.

Wydawala sie w tej chwili tak podobna do ojca, ze az sie wzdrygneli.

Callum Brodie ujal czym predzej dlon brata i ucalowal pierscien.

– Ja, Callum Brodie, drugi syn Lachlanna Brodie, lorda Killiecairn, przyjmuje jego ostatnia wole i uznaje za nowego przywodce mego brata, pierworodnego syna naszego ojca – oznajmil. Po nim lojalnosc przyrzekli kolejno pozostali bracia. Kiedy skonczyli, wyszli z komnaty, a ich miejsce zajely zony, wnukowie i reszta rodziny, skladajac przysiege na wiernosc Aulayowi i zegnajac sie z patriarcha. W koncu bylo po wszystkim i w sypialni, poza starcem, zostali jedynie Aulay i Flanna.

– Dziekuje – powiedzial nowy lord, zwracajac sie do siostry.

– Za co? – spytala. – Zrobilam jedynie to, co bylo konieczne, aby nasz ojciec mogl odejsc w spokoju.

– Oswiadczylas, ze mam poparcie Lesliech z Glenkirk, Flanno – powiedzial, unoszac w usmiechu kaciki ust. – Naprawde twoj maz wyrazil zgode, bys przemawiala w jego imieniu?

– Na pewno by to zrobil, tyle ze nie przyszlo mi do glowy go zapytac – odparla z usmiechem. – Mowiac to, co powiedzialam, oszczedzilam ci mnostwa klopotow, Aulayu, a papa moze odejsc na tamten swiat zadowolony, ze w Killiecairn wszystko bedzie szlo zgodnie z jego wola. Nasz brat, Callum, zawsze zazdroscil ci tego, ze jestes dziedzicem. Urodzil sie zaledwie w dziesiec miesiecy po tobie i czuje sie oszukany. Bedziesz musial przekonac go do siebie, inaczej zacznie sprawiac klopoty. Pozostali pojda za toba bez wahania, lecz Callum to zupelnie inna sprawa. Strzez sie go, a takze jego synow.

– Nagle bardzo dojrzalas – powiedzial. Prawde mowiac, zaskoczyla go jej przenikliwa analiza. To, ze tak szybko zareagowala, obnizylo napiecie i uczynilo trudna sytuacje latwiejsza.

– Ucze sie, jak byc ksiezna Glenkirk, Aulayu. Moje poprzedniczki nie byly kobietami, spedzajacymi czas przy kominku i kadzieli. Musze zostawic po sobie slad, by uznano, ze bylam im rowna i by nasi potomkowie, zobaczywszy moj portret w galerii, dobrze mnie wspominali. W ten sposob przysporze tez chwaly rodzinie, z ktorej sie wywodze.

– I jak zamierzasz tego dokonac? – zapytal Aulay.

– Nie pora teraz o tym rozmawiac – odparla z taka stanowczoscia, ze wiecej jej nie wypytywal.

– Zostan z papa, a ja poszukam czegos do jedzenia. Nie jadlam od sniadania. Gdy sie posile, przyjde i cie zmienie. To moj obowiazek. Ojciec sprowadzil mnie na swiat, powinnam wiec byc przy nim, gdy bedzie z niego odchodzil.

– Idz zatem – powiedzial Aulay i Flanna wyszla. Lachlann Brodie otworzyl oczy.

– Jest jak jej mama – powiedzial cicho. – Ma w sobie krew Gordonow. – I sile Brodiech – dodal Aulay.

– Gordonom z Brae tez jej nie brakowalo – zauwazyl Lachlann. – Masz wobec niej dlug. Oddala ci dzis wielka przysluge.

– Tak, wiem. Nie pomyslalbym nigdy, ze bede winien mojej siostrzyczce wdziecznosc, ale tak jest.

Starzec zarechotal.

Вы читаете Nazajutrz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату