– To madra dziewczyna. Glenkirk dobrze wybral. Czy mu na niej zalezy?

Aulay parsknal smiechem.

– Szaleje za nia, a ona za nim. Szybko urodza im sie dzieci, albo zupelnie stracilem rozeznanie.

– Dobrze. Dobrze – powiedzial Lachlann, zachowujac dla siebie to, co zdradzila mu Flanna.

– Odpoczne troche – powiedzial i zamknal oczy. Flanna zeszla do wielkiej sali. Rodzina Brodiech wlasnie sie posilala. Podeszla wprost do honorowego miejsca, gdzie na podwyzszeniu siedzieli z zonami jej bracia. Una Brodie natychmiast sie podniosla.

– Zrobcie miejsce dla siostry, ksieznej Glenkirk, hultaje bez wychowania! – polecila.

Flanna usiadla obok przybranej matki, majac po prawej swego brata Calluma.

– Stalas sie wielka dama, Flanno Brodie – zauwazyl kwasno.

– Flanno Leslie – poprawila go spokojnie. – Spodziewales sie, ze pozostane na zawsze lobuzica, bracie? Gdybys zobaczyl portrety w galerii przodkow Glenkirk, moze lepiej bys mnie rozumial. Chce, aby maz byl ze mnie dumny.

– Nie kazal jeszcze namalowac twojego? – wtracila kpiaco jej szwagierka, Ailis. – Nie byloby to trudne zadanie, zwazywszy na rudy koltun, jaki masz na glowie. Zachichotala obrzydliwie.

– Gdybym miala wlosy w kolorze mysiej siersci Ailis, tez bylabym zazdrosna – odparla Flanna slodko. – Pierwszy lord Glenkirk mial corke o wlosach takich jak moje. Jej portret wisi w wielkiej sali mojego zamku. Powiadaja, ze jestem od niej piekniejsza, lecz staram sie nie sluchac pochlebstw.

Podniosla kawalek udzca, ktory Una zdazyla polozyc jej na talerzu i wgryzla sie w niego malymi zabkami.

Ailis prychnela gniewnie i juz miala otworzyc usta, gdy jej maz burknal:

– Zamknij sie, kobieto!

Zmilczala zatem, przeszywajac jedynie Flanne nienawistnym spojrzeniem.

Una parsknela cichym smiechem, zadowolona, ze ktos przytarl wreszcie nosa Ailis. Zona Calluma przysparzala, podobnie jak jej zawistny maz, nieustannych klopotow. Callum przysiagl co prawda, ze bedzie wobec nowego lorda lojalny, Una wiedziala jednak, ze ani troche mu sie to nie spodobalo. Nie mial jednak wyboru, chyba ze wystarczyloby mu odwagi, aby sprobowac podzielic klan.

– Killiecairn jest dla was za male – zauwazyla cicho Flanna. – Poki stad nie wyjechalam, nie zdawalam sobie z tego sprawy. Niektorzy beda musieli odejsc, Uno, inaczej sie pozabijacie.

Oderwala kawalek chleba i posmarowala go maslem, uzywajac kciuka.

– Brodie mnoza sie szybko. Odkad wyjechalam, w zamku pojawila sie dwojka nowych dzieci, a troje nastepnych jest w drodze.

Una skinela glowa.

– Cos trzeba bedzie z tym zrobic – przytaknela. – Na razie dajemy sobie jakos rade. Zawsze sobie dawalismy. Aulay powiedzial, ze ucieklas do Perth! – dodala, zmieniajac temat.

– Widzialam krola, Uno! Poznalam go, a nawet z nim rozmawialam. Bylam tez swiadkiem koronacji. Patrick po mnie przyjechal. Jest bardzo zazdrosny i nie cierpi Stuartow, poza swoim bratem, Charliem. Twierdzi, ze sciagaja na Lesliech z Glenkirk nieszczescia.

– A ty sie z tym nie zgadzasz – zauwazyla Una domyslnie.

– To matka zaszczepila Patrickowi ten niemadry poglad, Uno.

– Jej maz zginal pod Dunbar, a nie zajmowal sie przeciez polityka – zauwazyla Una. – Gdybym byla na miejscu ksieznej, tez nie ustrzeglabym sie goryczy.

– Zamierzam zwerbowac dla krola oddzial zolnierzy, Uno – zwierzyla sie Flanna szwagierce. – Potrzebuje armii, aby odebrac to, co Cromwell i jego poplecznicy mu zabrali.

– Oszalalas, dziewczyno? – spytala Una, znizajac glos. – Nie mamy w Szkocji dosc wojen? Czy Anglicy nie zajeli naszego ukochanego Edynburga i nie zamierzaja w nim pozostac? Szkocja dala temu krolowi korone i powinien sie tym zadowolic. Niech sie ozeni i splodzi dla nas nowe pokolenie ksiazat, zamiast wytracac naszych synow w kolejnej, niepotrzebnej wojnie.

– Nie pojmujesz – odparla Flanna. – Gdybys spotkala sie z Charlesem Stuartem i spojrzala mu w oczy, wtedy bys zrozumiala!

– Jestes niemadra, Flanno. Gdy pochowamy Lachlanna, wracaj do Glenkirk i czekaj, az urodzi sie dziecko, ktore nosisz. Tylko nie probuj mi wmowic, ze tak nie jest. Potrafie rozpoznac kobiete przy nadziei, gdy mam ja przed oczami.

– Nie mow pozostalym – poprosila Flanna. – Nie powiedzialam jeszcze mezowi, choc Angus sie domyslil. Papa tez wie. Pomyslalam, ze nowina sprawi mu przyjemnosc.

– I na pewno tak bylo – odparla Una z usmiechem. – Odejdzie zadowolony, ze w jego malym swiatku wszystko jest jak nalezy.

ROZDZIAL 12

Lachlann Brodie zmarl tuz po czwartej nad ranem. Byl dwudziesty piaty marca roku panskiego 1651. Flanna siedziala przy umierajacym, podrzemujac, gdy niespodziewany uscisk jego palcow przywrocil ja do przytomnosci. Ojciec spogladal z miloscia, jakiej nie zaznala od niego nigdy przedtem. Widzac, ze sie ocknela, usmiechnal sie leciutko.

– Dobra z ciebie dziewczyna, corko – wyszeptal po czym, nie przestajac sie usmiechac, wydal ostatnie tchnienie.

Puscila jego dlon, zakrywajac druga reka usta, by stlumic rodzacy sie w gardle krzyk. Uswiadomila sobie, ze ojciec ja kochal, choc nie potrafil ubrac tego w slowa. Dobra z ciebie dziewczyna, corko – tylko na to potrafil sie zdobyc, nawet w obliczu smierci. Cala milosc, do jakiej byl zdolny, zarezerwowal dla matki Flanny. Nie dla kobiety, ktora dala mu szesciu jego synow, ani dla zadnej z tych, ktore wzbudzily w nim mlodziencza zadze, lecz dla Meg Gordon z Brae, poniewaz rozgrzala w jesieni zycia jego serce. Flannie brakowalo matki, teraz uswiadomila sobie jednak, ze ojciec tesknil za swoja Meg jeszcze bardziej.

– Z Bogiem, tatusiu – powiedziala, a potem wstala, wygladzila posciel i poszla oznajmic bratu i pozostalym, iz w zyciu rodziny skonczyla sie wlasnie pewna epoka.

*

Nim slonce wylonilo sie zza gor, starsze niewiasty z Killiecairn umyly zwloki i zaszyly je w calun. Synowie zmarlego wyruszyli przed switem z pochodniami, aby otworzyc mogile, gdzie Lachlann Brodie mial spoczac pomiedzy dwiema swymi zonami: Giorsal Airlie i Margaret Gordon. W kuchni mlodsze kobiety przygotowywaly stype, zas najstarszy syn Aulaya wyruszyl po ksiedza, ktory mial pozegnac Lachlanna Brodie.

Gdy tylko przybyl, cialo patriarchy zlozono do grobu, zas nad mogila wygloszono modlitwe, zaaprobowana przez nowy Kosciol. Po prawej stronie grobu stali niczym rzad solidnych drzew synowie Giorsal Airlie. Mieli zniszczone trudami twarze, a ich czerwono – czarno – zolte szale powiewaly na ostrym marcowym wietrze. Po lewej corka Margaret Gordon stala samotnie, otuliwszy ramiona zielonym szalem Lesliech. Mimo iz miedzy nia a ojcem brakowalo bliskosci, czula sie dziwnie opuszczona.

Nie byl czulym rodzicem, jednak w ostatniej minucie zycia na swoj sposob wyznal, ze ja kocha. Nie wynagrodzi jej to lat zaniedbania, lecz pozostawi mile wspomnienie. Poza tym zadbal przeciez, by dobrze wyszla za maz, chwytajac w lot okazje, ktorej nikt inny nie odwazyl sie dostrzec. Usmiechnela sie leciutko.

– Dziekuje, papo – wyszeptala tak cicho, iz zaden z krewnych tego nie zauwazyl.

Synowie Lachlanna i pozostali mezczyzni z rodziny jeli zasypywac grob, biorac po lopacie ziemi i rzucajac ja na okryte calunem cialo. Mizerne wiosenne slonce przeslonily chmury i zaczal padac lodowaty deszcz. Kiedy nad grobem usypano niewielki kopczyk, rodziny dudziarz, Simon, jal wygrywac zalobna piesn – lament po zmarlym naczelniku klanu. Dzwiek dud, przenikliwy i szarpiacy nerwy, tego dnia zdawal sie niesc zalobnikom pocieche. Nie przerywajac gry, Simon ruszyl ku zamkowi, gdzie w wielkiej sali czekala juz pozegnalna uczta. Gdy tam dotarli, uczcili pamiec starca, wznoszac toast pazdziernikowym piwem, w ktorego warzeniu rodzina Brodiech byla tak biegla.

Вы читаете Nazajutrz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату