Z miejsca uswiadomila sobie, ze wciaz jest podejrzana numer jeden i natychmiast wszelka radosc i podniecenie do reszty ja opuscily.
– Sadze, ze nie ma sensu przekonywac pana, ze to nie ja zrobilam – powiedziala matowym glosem.
– Przypuszczam, ze procz przekonywania ma pani inne umiejetnosci – odparl spokojnie, a Elyn, powodowana rodzacym sie w niej znow uczuciem wrogosci, spojrzala na niego chlodno.
– Chce pan powiedziec, ze rowniez inne obok umiejetnosci zlodzieja?
Zignorowal jej sarkazm, w najmniejszym stopniu nim nie poruszony, i ogarnal ja chlodnym, pewnym siebie spojrzeniem.
– Prosze mi teraz podac dane na temat pani kwalifikacji zawodowych – zazadal.
– Kwalifikacji? – Wytracil ja z rownowagi. Byla pewna, ze chce dac jej wymowienie. Czyzby zamierzal ja teraz dokladnie przesluchiwac w kwestiach, ktore, jak zapewne uwazal, ktos powinien byl zbadac wowczas, gdy ja zatrudniano? Ona z kolei uwazala, ze przeprowadzona z nia rozmowa kwalifikacyjna byla wystarczajaco dokladna.
– Chodzi mi o kwalifikacje, wyksztalcenie… – wyjasnial, a Elyn czula, jak jej stosunek do niego staje sie zdecydowanie wrogi.
Wiedzial, na pewno wiedzial, gdyz bez watpienia sprawdzil wszystkie dane w jej aktach personalnych, ze miala bardzo niewielkie wyksztalcenie, prawde mowiac, w ogole go nie miala.
Nieswiadomie, decydujac sie zignorowac to pytanie, Elyn uniosla podbrodek w pewnym siebie, wojowniczym gescie.
– Mam bardzo staranne przygotowanie zawodowe – oswiadczyla, patrzac bez zmruzenia powiek w ciemne oczy, ktore chlodno ja taksowaly. – Skonczylam szkole, majac szesnascie lat – potwierdzila dane z ankiety personalnej, po czym przeszla do informacji, ktorych nie bylo w jej aktach. – Nastepnie pracowalam przez szesc miesiecy kolejno w kazdym z wielu oddzialow firmy nalezacej do mojego ojczyma, az w koncu po paru latach zajelam sie administracja przedsiebiorstwa i w tej dziedzinie mialam najlepsze rezultaty.
– A wiec zna sie pani na rachunkowosci i zagadnieniach administracyjnych? – przerwal Max Zappelli, nie spuszczajac z jej twarzy spojrzenia ciemnych oczu.
– Tak – potwierdzila.
– Zdaniem Hugha Burrella to pani prowadzila firme Pillingera.
Czyzby Zappelli probowal przycisnac ja do muru?
– Nie ujelabym tego w ten sposob – odpowiedziala.
– Zwracalam sie do ojczyma we wszelkich kwestiach, z ktorymi nie potrafilam sobie poradzic.
– Ale z reguly decydowala pani sama? – naciskal.
Elyn z trudnoscia ukrywala irytacje, ktora budzil w niej ten mezczyzna. Ale poniewaz odnosila wrazenie, ze nie zamierza jej zwolnic, a pensja, ktora otrzymywala, byla niezbedna do zycia, pohamowala swoje odczucia i odpowiedziala zgodnie z prawda:
– Kwestie administracyjne nie nastreczaly powazniejszych klopotow. Wlasciwie nie mialam tam wiele do roboty. Musialam dogladac jedynie spraw biezacych.
– Tak dobrze dawala pani sobie rade?
Patrzyla na niego zmieszana. Czegoz on, u diabla, chce? Tymczasem Zappeili przygladal sie jej jakby w niejasnym oczekiwaniu. Stlumila iskre irytacji i ponownie przypomniala sobie, ze to on wyplaca jej pensje.
– Jesli chodzi panu o to, ze wszystko toczylo sie bez zaklocen, to owszem, rzeczywiscie dobrze sobie radzilam.
Zaledwie wypowiedziala te slowa, a juz, dostrzegajac agresje, ktora pojawila sie w jego oczach, czula, ze skromnosc bylaby bardziej wskazana.
– Tak dobrze dawala pani sobie rade, ze nie ostrzegla ojczyma przed katastrofa, ktora byla az nadto widoczna!
Jego slowa zaskoczyly Elyn tak bardzo, ze po prostu wpatrywala sie w niego z otwartymi ustami. Jej zdziwienie zmienilo sie w calkowite niedowierzanie, gdy dodal:
– Obawiam sie, panno Talbot, ze wiele jeszcze musi sie pani nauczyc.
Spojrzala na niego z oburzeniem, a wowczas oswiadczyl:
– Dlatego wlasnie postanowilem wyslac pania na szkolenie do Wloch.
– Do Wloch!? – wykrzyknela, jakby razona piorunem.
– Wlasnie tak – odpowiedzial krotko, a w jego tonie bylo cos, co nie dopuszczalo sprzeciwu. – Wyjedzie pani bezzwlocznie.
Rozdzial 3
– Do Wloch!? – wykrztusila ponownie.
Nagle ton jego glosu ulegl zmianie, a w jego oczach pojawil sie blysk rozbawienia.
– Wlochy leza na tej planecie – wycedzil. – Prawde mowiac niecale dwie godziny samolotem stad.
– Ale… – z wrazenia krecilo sie jej w glowie, brnela jednak dalej -… o jakie szkolenie tu chodzi? I, na milosc boska, dlaczego do Wloch? Jak mi sie wydaje, a na pewno sie nie myle, dzial statystyki pracuje poprawnie i bez zaklocen.
– Komputery! – rzucil tak gwaltownie, ze az zmruzyla oczy. – Czy zna pani komputery najnowszej generacji?
Elyn zagryzla warge – kompletna klapa. Uswiadomila sobie zbyt pozno, ze komputery, ktorymi poslugiwala sie u Pillingera, byly nieco przestarzale. Musiala rowniez przyznac, iz od chwili rozpoczecia pracy u Zappellego skoncentrowala sie bardziej na organizacji dzialu i wprawianiu go w ruch, niz na opanowaniu nowej aparatury. Szybko jednak przybrala pewny siebie wyraz twarzy i, w jej mniemaniu logicznie, wyjasnila:
– Nie moge znac sie na wszystkich komputerach. Technologia nieustannie sie rozwija – dodala z zapalem.
Max Zappelli szybko ja ostudzil.
– Alez tak – przerwal z ledwie widocznym, chytrym usmiechem, ktoremu nie dowierzala ani na jote.
Przekonala sie, ze slusznie nie dowierza, gdyz dodal:
– Zobaczy pani, ze nasze biura w Weronie dysponuja najnowoczesniejsza aparatura.
– Wer… – urwala, rozpaczliwie poszukujac kontrargumentu. – Ale dlaczego Werona? Jestem pewna, ze w Anglii sa dziesiatki kursow komputerowych i ze nie musze…
– A ma pani jakis szczegolny powod, by nie opuszczac Anglii? – przerwal szorstko. – Przyjaciel… moze kochanek?
Jak na faceta, ktory zawsze pokazuje sie w towarzystwie pieknych kobiet, to wyjatkowo bezczelne pytanie, z wsciekloscia pomyslala Elyn. Ale, rzecz dziwna, uznala za punkt honoru, by nie dowiedzial sie, ze w okolicach Pinwich i Bovington nie ma zbyt wielu frapujacych mezczyzn. Totez odparla:
– Naturalnie, ze mam tu wielu przyjaciol.
– Ale nikogo w szczegolnosci – zareagowal blyskawicznie.
– Wciaz nie ustaje w staraniach.
– Moze pani kontynuowac swoje wysilki w czasie pobytu we Wloszech – odparowal, a Elyn odpowiedziala mu wymownym spojrzeniem. Nie chciala wyjezdzac i probowala znalezc jakis sposob, by temu zapobiec. Zorientowala sie jednak, ze nie uszlo to uwagi Wlocha, ktory, najwyrazniej swiadom, jak dalece zalezy jej na pracy, spokojnie napomknal: – Naturalnie pani pobyt w Weronie bedzie oplacany przez firme, a pensja przekazywana na pani konto w banku.
To swinstwo! – pomyslala z oburzeniem, ale nie wiedziala, jak sie bronic. Potrzebowala tych pieniedzy. Byla wiec od niego zalezna. Slyszac jednak, ze jej pensja ma wplywac na konto bankowe, zaczela sie zastanawiac, ile czasu pochlonie to szkolenie.
– Na jak dlugo mialabym wyjechac? – zdobyla sie na pytanie, choc wszystko sie w niej buntowalo na mysl o wyjezdzie.
Chlodnym wzrokiem ogarnal jej pozbawiona usmiechu twarz, po czym, jakby sprawialo mu to ogromna przyjemnosc, oznajmil lagodnie: