– Badalem ten wypadek w poblizu lotniskowca – wyjasnil. – Pracujacy dla cywilnego kontrahenta malarz mial wczesniej na swoim koncie sporo wymuszen ubezpieczeniowych, w tym wypadku jednak zaliczyl skok z dwudziestu metrow na stos stalowych rur. Jego rodzina nie potrzebowala az tak bardzo pieniedzy. Wszyscy niezle sobie zyli z odszkodowan zwiazanych z kraksami samochodowymi i tymi na budowach.
Sledcza usmiechnela sie i zalozyla rece na piersi.
– A co powiesz o zoltych pinezkach?
– Widze na mapie tylko jedna – zadumal sie Darwin. – Inne leza na boku i czekaja na swoja kolej.
– No i?
– Ta na mapie znajduje sie ponad Lake Elsinore, blisko restauracji Lookout, wiec przypuszczam, ze zolty kolor ma cos wspolnego ze mna.
– Zgadza sie. Dokladnie mowiac, zolte pinezki oznaczaja punkty, w ktorych ktos probowal cie zabic. – Dar uniosl brwi i popatrzyl na brzeg mapy, gdzie lezal ich dodatkowy tuzin. – Musze pojechac do mieszkania Lawrence’a i Trudy – powiedziala nagle Syd, zbierajac ogromna torebke i pakujac laptop do przenosnej torby.
– Wiem z grubsza, ze mieszkaja gdzies w kierunku na Escondido, wolalabym jednak pojechac z toba.
Darwin potrzasnal glowa.
– Moge cie podrzucic do Escondido, tyle ze nie wracam dzis na noc do siebie. Media…
– A tak – przyznala Sydney z usmiechem. – Widzialam o siodmej rano w lokalnych wiadomosciach, ze zaczaili sie na ciebie. Wciaz nie zdolali cie nakrecic, co ich doprowadza do prawdziwej pasji.
– Do pasji – powtorzyl Dar i potarl podbrodek.
– Jak zdolales wyjsc dzis rano niezauwazony?
– Policjant, ktory pelnil sluzbe za budynkiem, zatrzymal ich na glownej ulicy ponizej – wyjasnil Minor.
– Wjechalem land cruiserem w boczna droge i przejechalem kilka alejek, a pozniej zjechalem ze wzgorza.
– Reporterzy znaja prawdopodobnie takze numer rejestracyjny twojej toyoty – zadumala sie Syd.
Tym razem Darwin kiwnal glowa.
– Tak, ale zaparkowalem na tylach Gmachu Sprawiedliwosci – odparl. – Tuz pod oknami tutejszej izby wytrzezwien. – Sledcza skrzywila sie. – Tak, wiem – przyznal Dar. – Jutro na pewno umyje auto. Nie sadze jednak, azeby media je tam wykryli.
– No dobrze – mruknela Syd. – Ale dlaczego nie mozesz mnie zawiezc do mieszkania Stewartow?
Minor westchnal.
– Moge – powtorzyl. – Tyle ze bedziesz musiala wrocic sama. Po pracy jade do mojego domku na wzgorzach.
– Idealnie – odparla Sydney. – Staniemy przy Hyatcie. Wezme rzeczy. – Darwin zmarszczyl brwi. Syd Olson zatrzymala sie przy drzwiach. – Policjanci z San Diego maja za zadanie chronic cie na okraglo, jesli jednak wyjedziesz na wzgorza, wymkniesz sie spod ich jurysdykcji. Nie mozemy przeciez poprosic jakiegos tamtejszego szeryfa o wyznaczenie ludzi do twojej ochrony…
– Nigdy nie mowilem, ze potrzebuje… – zaczal Dar.
Sydney podniosla reke.
– Ja natomiast, ze swej strony, bede dla ciebie nie tylko doskonalym ochroniarzem przez caly weekend, lecz wykorzystam przyzwoicie ten czas na przejrzenie twoich akt… I tych komputerowych, i tych papierowych. Dzieki temu moze znajde brakujacy element.
Darwin przygladal jej sie przez dluga chwile, a raczej jej odbiciu, ktore dostrzegal obok swojego w lustrze weneckim. Zastanowil sie, kto moglby sie znajdowac po drugiej stronie, obserwujac ich, sam pozostajac niewidoczny.
– Mam wybor? – spytal w koncu.
– Naturalnie, ze masz – odparowala Syd, posylajac mu najcieplejszy usmiech, jaki widzial do tej pory na jej twarzy. – Jestes wolnym obywatelem.
– To dobrze… – zaczal Dar.
– Tyle ze niestety jestes wolnym obywatelem, ktoremu potencjalnie grozi oskarzenie o spowodowanie wypadku drogowego i posrednio smierci dwoch mezczyzn, totez prokurator zarzadzil calodobowy nadzor twojej osoby. Masz zatem, jak sadze, prawo do podjecia decyzji, ktore z nas prowadzi land cruisera – dodala Sydney Olson.
Lawrence i Trudy pracowali na nowym osiedlu niedaleko Escondido. Firma Stewart Investigations Incorporated zajmowala tam spory dwukondygnacyjny budynek o wygladzie ranczerskiego domu, stojacy na stromym, porosnietym sukulentami wzgorzu nad lokalna droga ktora ciagnela sie az do pol golfowych. Ani Lawrence, ani Trudy nie grali w golfa. Po prawdzie, oboje Stewartowie mieli bardzo niewiele zajec, ktore nie wiazalyby sie bezposrednio z ich praca czyli dochodzeniami w sprawach ubezpieczeniowych, lub tez z ich jedynym zrodlem rozrywki – wyscigami samochodowymi. Sam dom mial powierzchnie prawie czterystu dwudziestu metrow kwadratowych, wiekszosc przestrzeni uzytkowej zajmowaly jednak biura na pietrze i parterze. Dar pamietal, ze w trakcie pierwszych trzech lat jego znajomosci ze Stewartami przyjaciele w ogole nie mieli mebli w salonie o iscie katedralnym suficie.
Zaparkowal toyote na skraju podjazdu gesto zastawionego samochodami. Stal tu stary isuzu trooper Lawrence’a, wynajety ford contour Trudy, uzywana przez Lawrence’a do inwigilacji furgonetka z zaciemnionymi oknami marki Ford Econoline, a takze jeden z dwoch samochodow wyscigowych Stewartow – na przyczepie; drugi znajdowal sie w otwartym garazu na trzy pojazdy, obok przykrytego brezentem mustanga ze skladanym dachem, rocznik 1967 i dwoch motocykli gold wing.
– Wszystkie te pojazdy naleza do nich? – spytala Syd, kiedy szli ku budynkowi wsrod wspanialych maszyn.
– Jasne – odparl Darwin. – Kiedys mieli dwa pozniejsze modele mustanga, ale je sprzedali, gdy kupili te samochody wyscigowe.
– W jakiego typu wyscigach biora udzial?
– Klasa specjalna. Larry jezdzi na starej mazdzie RX-7 – wyjasnil Minor. – Sciga sie w Kalifornii, Arizonie, Meksyku… wszedzie, gdzie moze dotrzec w ciagu weekendu.
– Trudy zawsze jezdzi razem z nim?
– Lawrence i Trudy naprawde wszystko robia razem – odrzekl.
Wdusil przycisk pod interkomem. Podczas gdy czekali na reakcje gospodarzy, Syd przyjrzala sie sasiednim domostwom na wzgorzu.
– Nigdzie nie ma chodnikow – zauwazyla z przekasem.
Dar zmarszczyl czolo.
– Dopiero przyjechalas do Kalifornii?
– Trzy lata temu – odrzekla. – Nadal jednak nie moge sie pogodzic z brakiem chodnikow.
Darwin wskazal na siedem pojazdow na podjezdzie i w otwartym garazu.
– Do czego, u diabla, ktos mialby potrzebowac w Kalifornii chodnika?
– Wejdzcie – odezwal sie glos Trudy w glosniku interkomu. – Jestesmy w kuchni.
Przeszli przez wielki nieuzywany salon, rzadko uzywana jadalnie i zbyt czesto uzywane gabinety. Gdy znalezli sie w kuchni, odkryli, ze Stewartowie zrobili sobie akurat przerwe na kawe. Lawrence siedzial na stolku, pochylony nad kontuarem i wsparty na lokciach, ktore polozyl na blacie z laminatu. Jego zaczerwieniona twarz swiadczyla o koncentracji. Trudy stala za lada, lecz pochylala sie ku zwalistemu mezowi. Wygladali na pograzonych w gwaltownej, choc przyjacielskiej rywalizacji.
– Olds Rocket z roku 1988 – powiedziala Trudy glosnym basem.
– Toyota RAV4 – odparowal Lawrence afektowanym falsetem. Wskazal Darowi i Syd dwa puste stolki przy kontuarze, po czym wskazal dzbanek z kawa i czyste kubki. Kiedy goscie nalali sobie kawy, Stewart wyrzucil z siebie: – Pontiac Grand Prix.
– Mitsubishi Galant – odciela sie Trudy. Teraz ona mowila falsetem. – Mercury Cougar – krzyknela po chwili, niczym siatkarka przebijajaca pilke przez siatke.
Lawrence zawahal sie na kilka sekund.
– Ford Contour – wtracila Syd tonem kilka oktaw wyzszym niz zazwyczaj.
– O Jezu – mruknal Minor.
– Ciii, Dar – syknela Trudy. – Wybijesz nas z rytmu. Prosze dalej, pani Olson. Pani serw.
– Och, ta sama litera – zadumala sie Syd, po czym dodala basowym glosem, ktory bardziej niz do niej pasowalby do jakiegos drwala: – Dodge Charger!
– Honda Civic – odpowiedzial Lawrence przesadnie dziecinnym glosem, po czym glosno ryknal: – Chevrolet Impala!
– Infinity! – odparowala Trudy.
– Isuzu Impulse – wtracila Syd.
– Punkt dla pani – powiedziala Trudy. Impulse jest slabszy i durniejszy niz Infinity. Moze sobie pani wybrac litere.
– Ford Thunderbird – krzyknela Syd.
– Ford Taurus – wrzasnal Lawrence.
– Toyota Tercel – oswiadczyla tryumfalnie Trudy. Gwaltownie postawila kubek z kawa i popatrzyla na meza z marsowa mina. – Taurus znaczy byk, Larry. Byk ma jaja. A coz to takiego tercel? Jakis gatunek ptaka? To slowo niewiele znaczy, Larry.
– Lawrence – poprawil ja Lawrence.
– Skonczyliscie wreszcie te testosteronowo-estrogenowa gre? – mruknal Darwin.
– Nie – odparla Trudy – Jest czterdziesci do zera. Ja serwuje. – Przerwala tylko na sekunde. – American Motors Eagle!
– Juz sie ich nie produkuje – zauwazyl Minor.
Wszyscy go zignorowali. Najwyrazniej nie zrozumial regul.
– Escort – wyseplenil Lawrence.
– Hyundai Elantra! – odciela sie jego zona tonem osoby, ktora rzuca na stol karte atutowa.
– Suzuki Esteem – powiedziala Syd.
Lawrence i Trudy rownoczesnie kiwneli glowami i przyznali jej punkt.
– Mozna nazwac samochod glupiej i bardziej bezsensownie niz „esteem”? – spytala Trudy.
– Szczegolnie taki rupiec jak suzuki. To tak, jakby nazywac auto „moja duma”.
– Kiedy bylem nastolatkiem – wtracil Dar – jezdzilem wielkim chryslerem new yorkerem z 1960 roku. Moja owczesna dziewczyna nazwala go „Beatrice”!