takie… hm… przyczepy. Zamowilismy wiec u nich taki woz, ktory przerobili wedlug naszego projektu, a pozniej rozmontowali, wyslali do Kolorado i tam znow zmontowali. Identycznie postapilem z wozem, kiedy przeprowadzalem sie tutaj.

Sydney popatrzyla na niego z uwaga.

– Uzywaliscie go kiedykolwiek… we troje?

Darwin znow zaprzeczyl.

– Kupilismy posiadlosc w Gorach Skalistych niedaleko Denver, tyle ze bylo to tej zimy, kiedy urodzil sie David, a potem… no coz, jednym slowem, nigdy nie zdazylismy w tym wozie pomieszkac.

– Ty jednak w nim zamieszkales – zauwazyla Sydney. – Tutaj. Zupelnie sam.

Minor skinal glowa.

– Tyle ze mialem coraz wiecej pracy w weekendy – dodal. – A poniewaz pracowalem glownie na komputerze, wolalem zbudowac domek, niz doprowadzac do wozu elektrycznosc.

– Dobry wybor – ocenila Syd.

– Czysta posciel i poszewki na poduszki sa w szufladach pod lozkiem. – Dar zmienil temat. – Tam tez leza czyste reczniki. I nie ma tu myszy. Bylem tutaj w ostatni weekend i wszystko dokladnie posprzatalem.

– Nie przejelabym sie myszami – odparla kobieta.

Darwin otworzyl szuflade, wyjal pudelko dlugich kuchennych zapalek i zapalil latarnie. Stare drewno natychmiast rozjarzylo sie slodkim, miodowym cieplem – wszedzie, a w szczegolnosci na kopulastym suficie.

– Dwupalnikowy piecyk jest na propan-butan – powiedzial Minor. – Taki, jakie mielismy na obozach. Nie ma lodowki, totez latwo psujace sie produkty trzymam w domku. Latarnie sa bezpieczne, wiec mozesz je zostawic wlaczone, nawet kiedy wyjdziesz, wtedy jednak wez latarke. – Otworzyl kolejna szuflade, wyjal z niej latarke i polozyl ja na lozku. Ruszyl do drzwi. – Kiedy sie juz rozgoscisz, zapraszam do domku na goraca herbate. O ile tylko masz ochote.

– Nadal zostalo nam mnostwo akt do przejrzenia – odparla Syd. Dar skrzywil sie. – No dobrze, idz juz, idz – dodala. – Zgodnie z twoja rada rozgoszcze sie w tej cudownej malej chatce, posiedze tu sobie przez chwile, a potem przyjde.

Darwin wzial kilka zapalek.

– Zapale latarnie na dworze, wiec bedzie jasno.

W odpowiedzi kobieta usmiechnela sie bez slowa.

***

Zjawila sie w domku dopiero godzine pozniej, przebrana z eleganckiego kostiumu w dzinsy, flanelowa koszule i sportowe buty. W kaburze przy pasku miala pistolet, kaliber dziewiec milimetrow.

Na dworze zapadly juz kompletne ciemnosci, a w powietrze zaczal wpelzac typowy dla gorskich regionow wieczorny chlod. Minor rozpalil ogien w ogromnym kominku i wlaczyl stary magnetofon szpulowy, na ktorym odtwarzal tasmy z muzyka klasyczna. Nie pomyslal wczesniej o selekcji, po prostu wlaczyl tasme, ktora juz lezala na szpulach – tak jak robil zwykle po przyjezdzie do domku. Mial na tej tasmie zestaw pieknych kawalkow: Adagietto, czesc czwarta Piatej Symfonii Mahlera, druga czesc Drugiego Koncertu Fortepianowego Brahmsa, druga czesc Siodmej Symfonii Beethovena, trzecia i czwarta czesc Symfonii Wloskiej Mendelssohna, Andante z Koncertu na skrzypce i orkiestre, opus 64 Mendelssohna w wykonaniu Kyoko Takezawy, dwa utwory Kyrie Eleison - jeden z Missa solemnis Beethovena, drugi z Requiem Mozarta, kilka utworow fortepianowych w wykonaniu Mitsuko Uchidy i Vladimira Horowitza (lacznie z Darwina ulubionym, etiuda cis-moll opus 2, numer 1 Skriabina z nadzwyczajnego albumu Horowitz w Moskwie), arie operowe nagrane przez Ying Huang z Londynska Orkiestra Symfoniczna oraz lzejsze kawalki, ktore ta sopranistka nagrala z oboista Heinzem Holligerem i orkiestra.

W ostatniej sekundzie Dar wystraszyl sie jednak, ze oficer sledcza uzna, ze usilowal narzucic romantyczny nastroj, z jej miny natychmiast wszakze wywnioskowal, ze naprawde lubila muzyke powazna.

– Mozart – powiedziala, sluchajac wspanialego wykonania Requiem. Kiwnela glowa, po czym podeszla do Darwina i przylaczyla sie do niego przy ogniu, zajmujac drugi fotel naprzeciwko.

– Masz ochote na goraca herbate? – spytal. – Moze byc zielona, mietowa, sniadaniowy earl grey, czarny lipton…

Syd przeniosla wzrok ku zabytkowemu barkowi przy kuchennym kontuarze.

– Czy nie stoi tam butelka macallana? – odpowiedziala pytaniem.

– Rzeczywiscie – przyznal Dar. – Prawdziwa slodowa szkocka.

– Jest prawie pelna – zauwazyla Sydney.

– Nie lubie pic sam.

– Ja uwielbiam whisky – zwierzyla sie.

Darwin podszedl do kontuaru, wyjal z kredensu dwie krysztalowe szklanki do whisky i nalal do kazdej nieco szkockiej.

– Z lodem? – zapytal.

– Do dobrej slodowej? – zdziwila sie Sydney. – Jesli sie zblizysz do kostki lodu, to sie obraze.

Minor skinal glowa i wrocil przed kominek. Bursztynowy plyn w szklaneczkach pieknie polyskiwal. Przez kilka minut oboje siedzieli w milczeniu i delektowali sie doskonala whisky.

Zaskoczony Dar uprzytomnil sobie nagle, ze towarzystwo tej kobiety sprawia mu ogromna przyjemnosc i ze pojawilo sie miedzy nimi lekkie, tym niemniej rosnace fizyczne napiecie – a moze tylko swiadomosc napiecia. Mysl ta naprawde go zaszokowala, gdyz we wlasnej opinii zawsze roznil sie w pogladach na te sprawy od wiekszosci mezczyzn. Moglby sie oczywiscie podniecic na widok nagiej kobiety, nieobce bylo mu takze pozadanie towarzyszace erotycznym snom. Pomijajac zwykle fizyczne pobudzenie, do prawdziwego, glebokiego podniecenia potrzebowal jednak czegos wiecej niz tylko nagosci partnerki. Jeszcze zanim spotkal swoja zone, nigdy nie pojmowal, jak mozna pragnac osoby, ktorej sie nie zna, nie rozumie, nie…

A pozniej pokochal Barbare. Zapragnal Barbary. Kochal jej twarz, glos, rude wlosy, niewielkie piersi, rozowe sutki, rudawe wlosy lonowe i jasna karnacje – wszystkie te elementy razem skladaly sie na jego milosc, wszystkie one staly sie zrodlem jego uczucia, troski i pozadania. Podczas dekady, ktora uplynela od smierci zony, odnosil wrazenie, ze coraz bardziej sie odsuwa od znalezienia kogos podobnego i coraz bardziej oddala sie od niego mozliwosc poczucia pozadania drugiej osoby. Teraz wszakze saczyl whisky i nie mogl wprost oderwac wzroku od lagodnie oswietlonej blaskiem ognia Syd Olson, ktora siedziala naprzeciwko niego wygodnie rozparta w klubowym fotelu, z pledem za glowa. Zauwazyl ksztalt jej piersi pod koszula, oczy blyszczace ponad polyskujacym krysztalem szklaneczki ze szkocka i…

– …to wszystko przypomina? – pytala kobieta.

Dar potrzasnal glowa – doslownie – aby pojac sens jej slow.

– Przepraszam – baknal w koncu. – Co mowilas?

Sydney rozejrzala sie po rozjarzonym pokoju. Male halogenowe lampki oswietlaly polki z ksiazkami i dziela sztuki. Swiatlo ognia odbijalo sie w licznych oknach. Jedna z biurowych lamp obrzucala kregiem swiatla stol do pracy na drugim koncu dlugiego pokoju.

– Spytalam, czy wiesz, co mi to wszystko przypomina?

– Nie – odparl cicho Minor. Jego cialem wciaz targaly fale seksualnego i emocjonalnego pobudzenia, poza tym ogarnelo go nieodparte uczucie, ze Syd powie za chwile cos, co ich do siebie zblizy, a nastepnie odmieni na zawsze ich zycie. Czy tego chcial, czy nie. – Co ci to wszystko przypomina?

– Och, jeden z tych glupich filmow akcji, w ktorym gliniarzowi zlecono opieke nad jakims swiadkiem, wiec policjant wywozi nieszczesnika gdzies daleko w las, z dala od wszelkiego wsparcia. Wiesz, instaluja sie w domu pelnym wielkich okien, jakby sami chcieli ulatwic robote snajperowi – tlumaczyla Sydney. – A potem nagle gliniarza kompletnie zaskakuje odkrycie, ze ktos do nich strzela. Widziales Kevina Costnera i Whitney Houston w Bodyguardzie?

– Nie – odrzekl Dar.

Kobieta potrzasnela glowa.

– Durne filmidlo. Scenariusz zostal pierwotnie napisany dla Steve’a McQueena i Diany Ross… taka obsada chyba bardziej by mi odpowiadala. Steve McQueen na ekranie przynajmniej udawal, ze mysli. – Darwin przelknal sline i nic nie powiedzial. Jego towarzyszka rowniez milczala przez chwile. Wygladala na zatopiona w myslach. W koncu wzruszyla ramionami. – Trzymasz jakas bron w domku?

– Masz na mysli pistolet?

– Na przyklad.

– Nie – odparl i natychmiast skojarzyl paradoks. Chociaz bowiem wlasciwie powiedzial prawde, w jakims sensie rownoczesnie oklamal swa rozmowczynie.

– Z twoich wczesniejszych komentarzy wywnioskowalam, ze jestes przeciwnikiem broni palnej.

– Uwazam bron za zgube Ameryki i jej powod do wstydu – wyjasnil stanowczo. – Nasz najgorszy grzech od czasow niewolnictwa.

Syd pokiwala glowa.

– Ale nie obrazisz sie, jesli zatrzymam swoj pistolet?

– Och, ty przeciez uosabiasz prawo – odrzekl. – Jestes przedstawicielka organow scigania. Powinnas nosic bron.

Sydney znow pokiwala glowa.

– Powiedz mi jednak… Nie masz nawet zadnej broni mysliwskiej? Dubeltowki? Strzelby?

Minor ponownie zaprzeczyl.

– Nie w domku. Mam gdzies na zewnatrz jakas stara bron…

– Wiesz, jaka jest najlepsza do obrony domu? – spytala Syd. Wypila lyk whisky, po czym przez moment siedziala nieruchomo, trzymajac szklaneczke w obu rekach.

– Duzy pitbull? – zaryzykowal Dar.

– Nie. Wielostrzalowa bron mysliwska. Niezaleznie od kalibru.

– Coz, trafienie kogos z dubeltowki nie wymaga duzej praktyki w strzelaniu do celu – zgodzil sie Dar.

Вы читаете Ostrze Darwina
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату