– Co jest zgodne z wczesniejsza analiza hamowania – dodal Dar.
– Czyli ze kobieta wlasciwie uderzyla mezczyzne, jadac z predkoscia ponad czterdziestu czterech kilometrow na godzine, hamujac z predkosci dziewiecdziesieciu kilometrow na godzine – obliczyla Sydney.
– Ponad dziewiecdziesieciu jeden kilometrow na godzine – uscislil Darwin.
– I cialo odlecialo w tyl dwadziescia dwa metry od punktu uderzenia, gdzie spoczelo na plecach zwrocone do furgonetki stopami – kontynuowala Sydney.
– Tak jak ponad dziewiecdziesiat dziewiec procent pieszych uderzonych czolowo przez tego typu pojazd – przyznal Dar. – Stad wlasnie Larry i ja natychmiast po obejrzeniu zdjec wykonanych przez funkcjonariusza policji wiedzielismy, ze doszlo do zabojstwa. – Wystukal polecenie na klawiaturze. Rownania zniknely z ekranu, na ich miejsce zas wrocila pierwotna animowana scenka. Kolejny klawisz usunal wszystkie numeryczne wartosci oswietlenia, wysokosci kraweznika, dlugosci hamowania i tak dalej. Dwie meskie postaci wyszly z budynku. Furgonetka z piskiem wyjechala zza rogu, z Fountain Boulevard, i ruszyla coraz szybciej Marlboro Avenue. Jeden z mezczyzn pchnal drugiego, ktory wpadl na jezdnie, gdzie o malo nie upadl. Ledwie zdazyl odzyskac rownowage i stanac prosto, kiedy trzasnela w niego hamujaca furgonetka. Cialo ofiary przelecialo pewien dystans, upadlo na plecy, przesunelo sie po ulicy jeszcze kilka metrow, w koncu sie zatrzymalo. Furgonetka ruszyla dalej, przyspieszajac ku nastepnemu skrzyzowaniu i przy okazji zajezdzajac droge fordowi taurusowi, ktory zahamowal, a pozniej stanal. Z forda wysiadl kierowca, kleknal przy rannym, po czym pobiegl w kierunku zachodnim i zniknal za rogiem. Pedzil do mieszkania przyjaciolki z zamiarem wezwania policji i karetki. – Znalezlismy krew, wlosy i kawalki mozgu na prawej stronie kola, piascie prawego kola, przednim zespole napedowym, amortyzatorach wstrzasow i na czesci katalizatora furgonetki – wymienil monotonnie Minor.
Na ekranie furgonetka znowu wyjechala zza rogu, z Fountain Boulevard, zwolnila, kiedy zblizala sie do lezacego na jezdni na wznak mezczyzny, potem przejechala po ciele i cofnela sie, ciagnac zwloki niemal przez polowe drogi od miejsca, gdzie zostaly one pierwotnie rzucone. Na koncu cialo przesunelo sie samo, glowa ku wschodowi, ku furgonetce, podczas gdy pojazd cofnal sie az do wlasnych sladow hamowania i tam sie zatrzymal.
– Musiala baba dokonczyc robote – mruknela Syd. Darwin skinal glowa. – Co powiedzial sedzia po obejrzeniu twojej animacji? – spytala.
Minor usmiechnal sie.
– Nie bylo sadu. Ani procesu. Pokazalem swoja animacje detektywowi Venturze, a takze ludziom z Wydzialu Ruchu Drogowego, nikt wszakze nie wydawal sie nia zainteresowany. Do tego czasu Donald i Gennie wycofali pozew przeciwko wlascicielowi budynku mieszkalnego. Mysle, ze przekonaly ich pomiary, ktorych dokonalem swiatlomierzem. Zadowolili sie odszkodowaniem od firmy wynajmujacej furgonetki. Kazde z nich otrzymalo po pietnascie tysiecy dolarow.
Kobieta poruszyla sie na krzesle i zagapila na Dara.
– Miales niepodwazalny dowod, ze ta para zabila Richarda Kodiaka, a Departament Policji Los Angeles po prostu go odrzucil.
– Policjanci mi powiedzieli, ze jakis pederasta po prostu zabil innego pedala, ze zacytuje tak powszechnie szanowanego detektywa Venture – odparl Darwin.
– Zawsze uwazalam Venture za dupka – mruknela Sydney. – Teraz mam co do niego pewnosc.
Minor pokiwal glowa, zagryzl warge i skupil wzrok na scence od nowa rozgrywajacej sie na ekranie. Meska postac zostala uderzona i rzucona, furgonetka odjechala, wrocila, znowu przejechala mezczyzne, zgniatajac Kodiakowi czaszke i ciagnac cialo z powrotem ku wejsciu do budynku. Chwile pozniej film rozpoczal sie po raz kolejny. Dwie meskie postaci, zupelnie przecietne, wyszly z dobrze oswietlonego holu…
– A klienci Lawrence’a, to znaczy firma wynajmujaca furgonetki… – powiedzial Darwin -…cieszyli sie, ze skonczylo sie jedynie na trzydziestu tysiacach.
– Czekaj minutke – wtracila Syd. – Czekaj. – Podeszla na swojej wielkiej skorzanej torby i wyjela z niej nowiutkiego laptopa Apple PowerBook.
Kiedy polozyla go obok sprzetu Dara, ten popatrzyl na nia z powatpiewaniem, z mina, jaka w siedemnastym wieku luteranie prawdopodobnie obrzucali katolikow. Zwolennicy mackintoshow i zwolennicy pecetow stanowili niemal dwie odrebne spolecznosci.
Kobieta uruchomila swoj laptop.
– Gennie Smiley – powiedziala. – Donald Borden. Richard Kodiak. Te nazwiska z czyms mi sie kojarza… – Slupki danych przesunely sie po ekranie jej przenosnego komputera. Sydney pospiesznie wstukala polecenie w wyszukiwarke. – Ach – powiedziala, znow cos napisala, przyjrzala sie danym i znow znieruchomiala. – Och – sapnela.
– Podobaja mi sie te twoje achy i ochy – stwierdzil Darwin. – Jakies konkrety?
– Czy ty i Lawrence sprawdziliscie przeszlosc tej trojki… kochankow? – odpowiedziala pytaniem oficer sledcza.
– Pewnie, ze tak – obruszyl sie Minor. – Na tyle, na ile moglismy to zrobic, nie depczac po pietach detektywowi Venturze. To byla przeciez jego sprawa. Odkrylismy, ze ofiara… Richard Kodiak… posiadal trzy inne adresy oprocz tego na Rancho la Bonita, ktory widnial na jego prawie jazdy. Wszystkie trzy miejsca znajdowaly sie w Kalifornii: jedno we wschodnim Los Angeles, jedno w Encinitas i jedno w Poway. Sprawdziwszy numer jego ubezpieczenia, dowiedzielismy sie, ze facet byl zatrudniony w CALSURMED. Nie bylo adresu firmy. W jakiejs starej ksiazce telefonicznej Trudy znalazla firme California Sure-Med z siedziba w Poway, jednak przedsiebiorstwo juz nie istnialo i wszystkie informacje o nim wykasowano z miejskich rejestrow. Potem wraz z urzedem pocztowym w Poway ustalilismy, ze adres w ksiazce telefonicznej zgadzal sie z tym, ktory znalezlismy dla firmy CALSURMED – skrzynka pocztowa numer 616840. Zasugerowalismy facetom z Wydzialu Ruchu Drogowego Departamentu Policji Los Angeles i detektywowi Venturze, zeby przejrzeli Akta Firm Fikcyjnych w Los Angeles i San Diego. Chcielismy, aby je przeszukali pod katem nazw CALSURMED i California Sure-Med. Zignorowali jednak nasza propozycje.
Syd usmiechnela sie, patrzac na ekran laptopa.
– Wiesz, co oznaczaja czerwone szpilki na mojej mapie?
– Zorganizowane wypadki drogowe, ktore zakonczyly sie czyjas smiercia? – podsunal Dar. – Tak?
– Szesc ofiar ubezpieczylo sie wlasnie w California Sure-Med. Pewien doktor Richard Karnak zeznawal w sprawach o odpowiedzialnosc.
– Przypuszczasz, ze doktor Richard Karnak to Dickie Kodiak?
– Nie musze przypuszczac – odparla Syd. – Masz zdjecie ofiary? To znaczy, gdy mezczyzna jeszcze zyl?
Darwin przejrzal akta i wyjal mala fotografie paszportowa z etykietka KODIAK, RICHARD R. Sydney wystukala polecenie na klawiaturze i na jednej trzeciej ekranu pojawilo sie wysokiej rozdzielczosci czarnobiale zdjecie. Fotografia byla identyczna.
– A Donald Borden? – spytal Dar.
– Alias Daryl Borges, alias Don Blake – odparla Sydney, wywolujac zdjecie i opis drugiego mezczyzny. – Osiem spraw… piec razy sadzony za oszustwa, trzy razy za napasc z pobiciem. – Sydney podniosla wzrok na Minora. Oczy jej blyszczaly. – Pan Borges byl czlonkiem pewnego gangu ze wschodniego Los Angeles. Zerwal z tym, gdy ukonczyl dwadziescia osiem lat, a teraz pracuje dla pewnego adwokata… niejakiego Jorge Murphy’ego Esposito.
– Cholera! – mruknal Darwin z zachwytem w glosie. – A Gennie Smiley? Nazwisko tez zapewne jest falszywe?
– Nie – odparla Syd, przegladajac dane w laptopie. – Chociaz nie jest to tez jej obecne nazwisko. W sensie prawnym. Kobieta wyszla za maz siedem lat temu.
– Gennie Borges? – zaryzykowal Darwin.
–
Darwin zerknal na ekran swojego komputera, na ktorym furgonetka znow uderzyla w pieszego, po czym zniknela za zakretem, wrocila i potracila nieszczesnika po raz kolejny. Znow i… znow.
– Sadza ze odkrylem fakty – zastanowil sie glosno Minor. – I z jakiegos powodu uwazaja mnie za zagrozenie.
– To jest morderstwo – zauwazyla Sydney.
Dar potrzasnal glowa.
– Departament Policji Los Angeles zakonczyl juz te sprawe, firma wynajmujaca furgonetki zaplacila, a Donnie i Gennie przeprowadzili sie do San Francisco. Nikogo juz ten wypadek nie interesuje. Musialo chodzic o cos innego.
– Nawet jesli – zauwazyla Syd – wszystkie sprawy lacza sie z naszym ulubionym mecenasem Esposito. Tu jednak mam cos jeszcze bardziej interesujacego. – Uderzyla w kilka klawiszy na klawiaturze.
Minor dostrzegl, ze przez ekran laptopa mignal symbol FBI. Oficer sledcza wpisala haslo, ktore pojawilo sie w postaci rzedu gwiazdek, po czym zaczely sie pojawiac i znikac katalogi, pliki i fotografie.
– Masz dostep do banku danych FBI? – rzucil zaskoczony Darwin. Nawet eksagenci specjalni nie zachowywali tego przywileju po odejsciu.
– Oficjalnie wspolpracuje z Narodowym Biurem do Spraw Przestepstw Ubezpieczeniowych – wyjasnila Syd. – Pamietasz Jeanette z zebrania u Dickweeda? Wspoldzialam z jej grupa. W 1992 roku Biuro polaczylo sie Instytutem Zapobiegania Przestepstwom Ubezpieczeniowym i wtedy FBI okazalo wsparcie poprzez udostepnienie im swoich plikow komputerowych.
– Taki dostep chyba czesto sie przydaje – zauwazyl Minor.
– Bardzo. Szczegolnie w takich sytuacjach jak ta – przyznala kobieta, wskazujac na zdjecie i odciski palcow Dickiego Kodiaka, inaczej znanego jako doktor Richard Karnak. Prawdziwe nazwisko Richard Trace.
– Richard Trace? – upewnil sie Darwin.
– Syn Dallasa Trace’a – powiedziala Syd, stukajac w kolejne klawisze i przywolujac nastepne dane.
Dar dwukrotnie zamrugal.
– Dallas Trace? Swietny stary prawnik? Dlugowlosy facet w kamizelce z koziej skory i rzemyku z medalionem zamiast krawata. Ten, ktory prowadzi glupi program prawniczy na CNN?
– Wlasnie ten – odparla Sydney. – Obok Johnny’ego Cochrana najlepiej znany i najbardziej kochany amerykanski obronca.
– Cholera – mruknal Darwin. – Dallas Trace to arogancki balwan. Wygrywal sprawy dzieki tym samym sztuczkom, ktorych uzyl Cochran w procesie O.J. Simpsona. Wydal tez ksiazke:
– Niemniej jednak – podjela Sydney – akurat jego syna Richarda potracila, przejechala furgonetka, zabila… zamordowala… w badanym przez ciebie wypadku Gennie Smiley.
– Musimy wznowic te sprawe – odparowal Minor.
– Juz ja zaczelismy na nowo – odciela sie Syd. – Ustalenie, kto probowal cie zabic i moje sledztwo w sprawie wojny gangow oszustow ubezpieczeniowych ida teraz jednym torem. W poniedzialek popchniemy te sprawe do przodu.
– W poniedzialek?! – spytal wstrzasniety Dar. – Alez mamy dopiero sobotnie popoludnie.