predkoscia maksymalna dziewiecset szescdziesiat kilometrow godzine, choc zwykle mniejsza. Uzywano martwych kurczat, poniewaz maly kurczak odpowiada waga przecietnym latajacym w gorze ptakom, czyli jest ciezszy niz mewa, za to mniejszy niz flaming lub jastrzab.
– Och – powiedzial Lawrence. – Zgadza sie. Cholernie dobrze sie zgadza.
– Co zatem moze miec wspolnego saturn z kurzym dzialkiem? – spytal Minor, kiedy dojezdzali do przedstawicielstwa.
Stewart westchnal, wyraznie rozczarowany, ze przyjaciel zna tyle szczegolow.
– No coz, firma Saturn promuje nowe tak zwane nietlukace szyby przednie, ktore maja okolo trzydziestu procent wiecej plastiku niz zwykle szyby samochodowe. No i wlasciciel tego przedstawicielstwa postanowil w celu demonstracji pozyczyc z siedziby Urzedu Lotnictwa Cywilnego w Los Angeles kurze dzialko.
– Nie wiedzialem, ze Urzad ma zwyczaj pozyczac te dzialka – zadumal sie Darwin.
– Rzeczywiscie, zwykle tego nie robia – odparl Lawrence. – Ale jeden z pracownikow jest szwagrem dealera saturnow.
– Ach tak – mruknal Dar. – Czyli co? Nie strzelali chyba martwym kurczeciem w okna nowego saturna z predkoscia dziewiecset szescdziesiat kilometrow na godzine?
Stewart potrzasnal glowa i wypil lyk kawy.
– Nie. Wybrali predkosc trzysta dwadziescia kilometrow na godzine, ktora i tak, niestety, okazala sie zbyt duza. Dzis rano krecili reklamowke jednego z modeli przed salonem „U Sama. Z gory” i posadzili za kierownica siostre Marthe.
– O cholera! – zaklal Darwin. Siostra Martha rzeczywiscie byla zakonnica, zanim opuscila klasztor i oddala sie pelnoetatowemu sprzedawaniu saturnow. Od tej pory wystepowala w wiekszosci reklam saturna. Kobieta mierzyla okolo metra piecdziesiat dwa, miala szescdziesiat jeden lat, rumiane policzki i nieco niebieskawy odcien siwych wlosow. Kiedys, gdy sprzedawala samochod, czesto skakala po zdjetych plastikowych drzwiczkach sedana saturna, usilujac w ten sposob pokazac, ze drzwi nie wgniota sie ani nie pekna. Bylo to jednak dosc dawno, zanim saturn wrocil do drzwiczek stalowych – poniewaz podczas wypadkow drogowych plastik zazwyczaj plonal niczym cuchnacy efekt przerobki ropy naftowej, ktorym byl w istocie. Teraz siostra Martha kopala jedynie opony i usmiechala sie uprzejmie, zachecajac do kupna sedanow o ustalonej z gory wartosci, oraz coupe, o ktorych cene klient mogl sie targowac. Trudy, ogladajac pewna reklame z byla zakonnica, skomentowala: „Ta kobieta jest zimna jak lod”.
Poruszeni zdarzeniami sprzedawcy krecili sie nerwowo lub dyskutowali w grupkach. Rownie skonsternowani czlonkowie ekipy filmowej klocili sie z soba przez krotkofalowki, nawet jesli dzielila ich odleglosc zaledwie szesciu metrow. Rezyser reklamowki wygladal na dziewietnascie lat, nosil bejsbolowke, mial wlosy sczesane w konski ogon i rzadka kozia brodke. Twarz mu pobladla i wydawal sie prawdziwie wstrzasniety.
Kurze dzialko bylo imponujace: dziewieciometrowa lufe zamocowano na platformie ciezarowki podnoszonej przez nozycowy podnosnik hydrauliczny (na ten widok Darwin natychmiast wspomnial nieszczesnego mecenasa Esposito) z prowizorycznym mechanizmem, ktory przypominal z wygladu sluze powietrzna, tyle ze miniaturowa – umozliwiajaca wejscie na kosmiczny wahadlowiec komus wielkosci… kurczecia. Sprezarka nadal cicho warkotala, a armatka byla wycelowana w nowiutkiego saturna coupe, ktory stal okolo pietnastu metrow od wylotu lufy.
Minor przeszedl miedzy nerwowym, rozgadanym tlumem i przyjrzal sie autu. Wystrzelone kurcze niczym wielki pocisk wpadlo przez przednia szybe, przelecialo przez saturna, urywajac podglowek siedzenia kierowcy, wybilo otwor w tylnej szybie i wbilo sie w betonowy mur przedstawicielstwa, ktore znajdowalo sie pietnascie metrow za coupe.
Dealer Sam, chudy mezczyzna, humanista z wyksztalcenia, nieco juz podstarzaly, nadal mial zwyczaj ubierac sie w mlodziezowe marynarki marki Harris Tweed. Nosil taka nawet dzis, mimo goracego, letniego dnia. Nie wiedzial, kim sa Lawrence i Dar, tym niemniej przemowil do nich rozwlekle, jak gdyby spowiadal sie kaplanowi.
– Nie mielismy pojecia… najmniejszego pojecia… Byli tu eksperci mojego szwagra z FAA… kilku ekspertow… powiedzieli, ze przednia szyba powinna wytrzymac, o ile predkosc wystrzelenia nie przekroczy czterystu kilometrow na godzine. Ustawilismy tarcze na trzysta dwadziescia… Jestem tego pewien. Siostra Martha siedziala za kierownica… Bylismy gotowi krecic… potem rezyser zasugerowal probny wystrzal… Nie chcialem marnowac czasu i pieniedzy, szczegolnie ze ekipa kaze sobie slono placic za kazda minute, ale siostra Martha nalegala i wysiadla z samochodu… Pomyslelismy, ze powinnismy zetrzec resztki kurczaka z przedniej szyby w kilka minut, a wtedy bedziemy mogli wykonac prawdziwy strzal…
– Gdzie jest teraz siostra Martha? – przerwal mu Lawrence.
– W swoim pokoju – odparl dealer. Byl bliski lez. – Sanitariuszka podaje jej tlen.
Stewart wszedl pierwszy do salonu wystawowego, z przyjemnoscia wciagnal zapach nowych samochodow w tej „swiatyni saturna”. Darwin pomyslal, ze powinni jak najszybciej stad wyjsc, w przeciwnym razie Larry za chwile kupi nowe auto, ot tak, z przyzwyczajenia.
Siostra Martha, w pelnym habicie zakonnicy, skonczyla juz wdychac tlen, choc nadal nie mogla przestac szlochac. Przy niej staly dwie sanitariuszki oraz grupka ciekawskich gapiow. Wszyscy usilowali pocieszyc kobiete.
– T-t-to przez hab-b-bit – wydukala zakonnica. – Nig-g-gdy przedtem go nie zakladalam, d-d-do zadnej reklamy. T-t-to kara boska, b-b-bo tym razem przesadzilam.
– Nic jej nie jest – zauwazyl Lawrence. Wraz z Darem wrocili na zewnatrz i zbadali kurcze wbite w mur; z otworu wciaz wystawal kuper. Potem skierowali sie do land cruisera Minora.
– Czyje ubezpieczenie cie tu sciagnelo? – spytal Darwin, gdy mijali ekipe filmowcow.
– Niczyje. Ta sprawa wcale nas nie interesuje w sensie zawodowym – odparl Stewart. – Trudy po prostu o niej uslyszala w wiadomosciach i przemknelo mi przez mysl, ze moze wizyta tutaj rozjasni twoj dzien.
Nagle stanal obok nich dealer Sam. Najwyrazniej ktos mu powiedzial, ze sa inspektorami ubezpieczeniowymi.
– Rozmawialem ze szwagrem – powiedzial. – Inzynierowie ciagle twierdza ze jesli dane techniczne przedniej szyby sie zgadzaly, kurcze powinno sie odbic. – Odwrocil sie i spojrzal na dziure w przedniej szybie. – Matko Boska, co zrobilismy zle? Czyzby firma Saturn nas oklamala?
– Nie – odrzekl Stewart. – Ta szyba wytrzymalaby prawdopodobnie nawet atak strusia pedzacego z predkoscia trzystu dwudziestu kilometrow na godzine.
– W takim razie… w jaki sposob my… dlaczego… jak, w imie Boga? – jeczal dealer.
Dar postanowil odpowiedziec zwiezle.
– Nastepnym razem – rzucil – rozmrozcie kurczaka.
Przejechali juz dwie trzecie drogi powrotnej do San Diego, kiedy Minor dostrzegl przed nimi ogromny korek uliczny i blyskajace swiatla awaryjne. Oprocz jednego, wszystkie prowadzace do miasta pasy ruchu zamknieto. Na widok blokady samochody zawracaly do ostatniego zjazdu z autostrady albo, nie baczac na przepisy, przecinaly pas rozdzielczy i ruszaly na polnoc. Dar skierowal land cruisera na pobocze, a potem dalej, na trawe za poboczem. Chcial dotrzec jak najblizej miejsca zdarzenia.
Funkcjonariusz CHP gniewnym gestem zatrzymal ich czterdziesci piec metrow wczesniej. Darwin zauwazyl co najmniej trzy ambulanse, woz strazy pozarnej i pol tuzina pojazdow stanowej policji drogowej. Wszystkie otaczaly stojaca w poprzek ciezarowke z naczepa i sterte samochodow na prawym pasie. Minor i Lawrence pokazali dokumenty tozsamosci – Larry mial legalne legitymacje: fotografa prasowego, inspektora ubezpieczeniowego oraz honorowego czlonka CHP.
Mimo licznych pojazdow przeslaniajacych miejsce zdarzenia Darwin do razu odkryl, co sie tu zdarzylo. Ciezarowka przewozila na dwupoziomowej naczepie nowe mercedesy – wnoszac po tym, ktory nadal stal na dolnym poziomie oraz po tych w stercie na prawym pasie, byly to E 500. Na wszystkich trzech pasach widac bylo wyrazne slady hamowania. Zsuwajac sie, srebrne mercedesy przygniotly czesciowo starego pontiaca firebirda, ktorego tylko maska i przednia szyba pozostawaly widoczne. Kiedy naczepa sie obrocila pod katem dziewiecdziesieciu stopni i w koncu uderzyla w pontiaca, auta ustawione na gornym poziomie zjechaly jeden za drugim. Nie wszystkie ciezkie samochody’ spadly na starego firebirda (Dar dostrzegl jednego nowego mercedesa, ktory dachowal na poboczu i drugiego poobijanego, lecz stojacego na kolach szescdziesiat metrow dalej na autostradzie), ale przynajmniej cztery. Na miejscu znajdowaly sie pojazdy pomocy drogowej, a maly dzwig ostroznie podnosil mercedesy z pontiaca. Strazacy i czlonkowie ekipy ratowniczej przecinali karoserie wielkimi nozycami do metalu, a co najmniej jeden sanitariusz kleczal przy wraku, krzyczac cos do osob pozostajacych w srodku. Najwyrazniej pasazerow jeszcze nie wydobyto.
Darwin i Lawrence podeszli do kabiny ciezarowki, ktorej kierowce – roztrzesionego i zaplakanego znacznie bardziej niz siostra Martha poteznego brodacza o typowym dla piwoszy wydatnym brzuchu – probowali przesluchac funkcjonariusze kalifornijskiej policji drogowej. Stanowi policjanci na patrolu zaczeli odsuwac Dara i Stewarta, obu dostrzegl jednak sierzant CHP, Paul Cameron, i dal im znak, aby podeszli. Policjant stal z ponura mina, pochylil sie do przodu, lagodnie poklepal kierowce ciezarowki po ramieniu i poczekal na dalszy opis zdarzenia. Minor popatrzyl poza miejsce kolizji i zauwazyl mlodego patrolowego Elroya, ktory kleczal wsrod swiatel sygnalizacyjnych i stosow rozbitego szkla, wymiotujac w trawe.
– …i przysiegam na Chrystusa, zrobilem wszystko, co moglem, aby uniknac tego pontiaca – mowil kierowca ciezarowki, zapominajac o drzeniu wlasnego ciala i o lzach splywajacych mu po ogorzalych policzkach. – Probowalem po prostu objechac biednego drania, niestety wszedzie wokol mnie znajdowaly sie inne pojazdy. Blokowaly mnie. Zaden sie nie zatrzymal. Za kazdym razem, gdy zmienilem pas ruchu, kierowca firebirda tez zmienial pas… Kiedy ja hamowalem, on rowniez hamowal… Chyba z piec razy zmienialismy w ten sposob pas. W koncu w niego trzasnalem, a moja naczepa otworzyla sie i skrecila. Nie moglem tego powstrzymac… Caly ten ladunek! O Jezu!
– Jak sie pan wydostal? – spytal sierzant Cameron, chwytajac mocno wielka reka dygocace ramie mezczyzny.
– Uderzenie roztrzaskalo przednia szybe kabiny – wydukal tamten, wskazujac. – Wypelznalem wiec na maske wraku i zdolalem sie zsunac… A potem uslyszalem te krzyki… krzyki…
Cameron scisnal ramie kierowcy ciezarowki jeszcze mocniej.
– Jest pan pewien, ze za kierownica pontiaca siedzial dorosly mezczyzna?
– Tak – przyznal nieszczesnik i spuscil wzrok. Wciaz nie przestawal sie trzasc.
Darwin i Lawrence wrocili do wraku firebirda. Starali sie nie wchodzic w droge pracownikom ekipy ratowniczej, ktorzy zdolali juz zdjac ze splaszczonego pontiaca wszystkie mercedesy z wyjatkiem jednego i teraz zajmowali sie rozcinaniem gornej ramy przy przedniej czesci drzwiczek kierowcy oraz zdzieraniem dachu, dzieki czemu mogliby sie dostac do ofiar na przednich siedzeniach. Kierowca wraka nadal zyl, choc straszliwie krwawil, gdy dwaj sanitariusze delikatnie podniesli go z fotela i natychmiast polozyli na noszach, gdzie przypieli go pasami i unieruchomili mu szyje. Byl to tegawy Latynos, ktory stekal i ciagle powtarzal:
–