Jadaca obok niego zona nie zyla. Prawdopodobnie nie zapiela pasow i zwinela sie w pozycje embrionalna na siedzeniu pilota. Darwin na pierwszy rzut oka ocenil, ze przyczyna smierci kobiety byl wstrzas psychiczny spowodowany uderzeniem, a nie wgniecenie dachu, jako ze ten obnizyl sie jedynie do poziomu zaglowkow z przodu samochodu.
Ratownicy podwoili wysilki, probujac jak najszybciej zdjac z pontiaca ostatniego mercedesa, a nastepnie zerwac do konca dach i dostac sie tylnych siedzen. Bagaznik byl poteznie wgnieciony, a tylne ramy drzwiczek praktycznie nie istnialy. Kiedy dzwig podniosl ostatniego mercedesa, ktorego bezceremonialnie zrzucono w trawe, stalo sie oczywiste, ze pod wplywem straszliwego ciezaru spadajacych samochodow tyl firebirda zostal zmiazdzony az do poziomu siedzen. Wszystkie opony pontiaca byly przebite i splaszczone. Jeden sanitariusz nadal byl na czworakach, ciagle krzyczac slowa pocieszenia do ofiar na tylnym siedzeniu – nawet gdy strazacy niemal calkowicie zerwali uszkodzony dach, reszte usilujac odwinac niczym wieczko puszki sardynek.
– Przez pierwsze mniej wiecej dwadziescia minut dobywaly sie z pojazdu liczne krzyki i placz – zwierzyl sie Darowi cicho sierzant. – Od kilku minut nic… cisza.
– Moze to zona lkala – podsunal Stewart.
Cameron potrzasnal glowa. Zdjal policyjna czapke i wytarl z potu wewnetrzny pasek daszka.
– Zginela podczas uderzenia. Kierowca… ojciec… chyba tylko jeczal. Krzyki pochodzily od… – Przerwal, kiedy potezne szczypce zerwaly resztki dachu pontiaca wraz ze zmiazdzona klapa bagaznika.
Dwoje dzieci lezalo na podlodze firebirda, ponizej zgniecionego dachu. Oboje nie zyli. Dziewczynka i jej maly braciszek byli poranieni i posiniaczeni, chociaz zadne z przeciec czy innych obrazen nie wygladalo na smiertelne. Sanitariusze wytarli starannie ciala z krwi, a wtedy Minor zobaczyl, ze chlopiec i dziewczynka mieli mocno spuchniete twarze. Oczy malej nadal byly otwarte, bardzo szeroko otwarte. Dar zorientowal sie natychmiast, ze dzieci przezyly uderzenie przez naczepe, potem jednak udusily sie pod ciezarem przyciskajacych ich do podlogi mercedesow. Niezyjacy chlopczyk nadal rozpaczliwie trzymal prawa reke starszej siostry. Jej lewa reke i ramie pokrywal swiezy gips.
Twarze obojga dzieci byly niebieskie i obrzmiale.
– O kurwa – mruknal szeptem sierzant Cameron. Slowo zabrzmialo jak osobliwa modlitwa.
Ambulans z rannym kierowca firebirda odjechal na sygnale. Ekipa ratownicza rozpoczela akcje wydobywania zwlok.
– Jest tez niemowle – oswiadczyl tepo Minor.
Lawrence i ludzie z CHP spojrzeli na niego niemal rownoczesnie.
– Spotkalem te rodzine zaledwie dwa dni temu w Centrum Medycznym Hrabstwa Los Angeles – wyjasnil Dar. – Bylo z nimi niemowle. Musi gdzies tam lezec.
Sierzant kiwnal glowa jednemu z przedstawicieli stanowej policji drogowej, ktory podniosl krotkofalowke i cos do niej mowil.
Stewart, Darwin i Paul Cameron obeszli tyl pontiaca.
– O cholera – mruknal ten ostatni. – Niech ich diabli. Niech ich szlag. Cholera jasna.
W nieco zmiazdzonym bagazniku firebirda Minor dostrzegl trzy worki z piaskiem i dwa zapasowe kola z obreczami i calkowicie napompowanymi oponami. Wszystko razem bez watpienia stanowilo zabezpieczenie tylnej czesci na wypadek zderzenia. Byla to standardowa ochrona, ktorej uzywano w przypadku sfingowanych wypadkow z zajezdzaniem drogi, a rownoczesnie gwarancja naganiacza wobec kaptowanych kierowcow, prowokujacych wypadek, a nastepnie wystepujacych o odszkodowanie. Dzieki tym zabezpieczeniom nieszczesnicy zapewne wierza, ze nikomu sie nic nie stanie, a oni sami po prostu wystapia do firmy ubezpieczeniowej o wielka rekompensate i beda sobie spokojnie i dostatnio zyli w
Darwin odwrocil sie nagle i ruszyl na pobocze w trawe.
– Dar? – zawolal za nim Lawrence.
Minor stanal plecami do miejsca wypadku. Wyjal z portfela wizytowke, a z kieszeni koszuli skladana motorole. Kobieta odebrala przy drugim sygnale.
– Tu Olson.
– Mozesz liczyc na moja wspolprace – powiedzial Darwin, po czym przerwal polaczenie i zamknal komorke.
Rozdzial pietnasty
Sydney najwyrazniej przejela juz od Dickweeda cala suterene Centrum Sprawiedliwosci. Miala dodatkowych pieciu asystentow, ktorzy pracowali przy pieciu nowych komputerach, podlaczono jej tez szesc nastepnych linii telefonicznych. Dowodzona przez nia operacja nie miescila sie juz w jednym starym pokoju do przesluchan – teraz zajmowala takze sale obserwacyjna za lustrem weneckim, dwa nie uzywane pokoje przesluchan oraz korytarz, w ktorym pracowal obecnie sekretarz, legitymujacy wszystkich gosci. Dar podejrzewal, ze wiezniowie w areszcie na drugim koncu dlugiego korytarza i ich ponurzy straznicy to jedyne osoby, ktore nie maja zwiazku z tym rozprzestrzeniajacym sie imperium.
Zebranie zaczelo sie punktualnie o osmej w piatkowy ranek. W glownym biurze Syd rozstawiono dlugi, skladany stol. Mapa poludniowej Kalifornii wciaz zajmowala wieksza czesc pustej poza tym sciany, a Minor zauwazyl na niej dodatkowa czerwona pinezke oznaczajaca smiertelny, sfingowany wypadek z zajechaniem drogi – na I-15 tuz za granicami miasta San Diego – oraz nowa zielona pinezke w miejscu zgonu mecenasa Esposito na placu budowy. Na wzgorzach byla tez druga zolta pinezka, wskazujaca na kolejny zamach na zycie Dara. Z boku mapy wciaz czekalo jeszcze z pol tuzina zoltych pinezek.
Spotkanie okazalo sie powazna narada operacyjna, na ktora nie zaproszono ani Dickweeda, ani miejscowego prokuratora okregowego. Darwina zaskoczyl natomiast widok Lawrence’a i Trudy.
– Ze co? – mruknal Stewart na widok zdumionej mine przyjaciela. – Nie spodziewales sie nas tutaj?
– Poza tym – dodala Trudy, przynoszac Lawrence’owi styropianowy kubek z kawa, ktora nalala z duzego termosu stojacego obok drzwi – placi nam Narodowe Biuro do Spraw Przestepstw Ubezpieczeniowych. – Jeanette Poulsen, prawniczka reprezentujaca wlasnie to biuro, podniosla w tym momencie wzrok i pokiwala glowa.
Sydney podlaczala swoj laptop do projektora, a Dar w tym czasie przyjrzal sie pozostalym osobom, zajmujacym miejsca przy stole. Oprocz Larry’ego, Trudy i Poulsen z Narodowego Biura do Spraw Przestepstw Ubezpieczeniowych w zebraniu uczestniczyl takze Tom Santana, ktory siedzial po prawej stronie Syd, oraz jego szef ze Stanowego Wydzialu do Spraw Oszustw Ubezpieczeniowych, Bob Gauss. Obok Gaussa siedzial agent specjalny Jim Warren, a po drugiej stronie stolu, dokladnie naprzeciwko czlowieka z Federalnego Biura Sledczego, kapitan Tom Sutton z CHP. Poza nim jedynymi przedstawicielami organow scigania w pokoju byli Frank Hernandez z Departamentu Policji San Diego oraz nieznany Darwinowi mezczyzna w srednim wieku o wygladzie ksiegowego, ktorego Sydney przedstawila jako porucznika Byrona Barra z Wydzialu Wewnetrznego Departamentu Policji Los Angeles. Obaj kapitanowie: Hernandez i Sutton poslali Barrowi podejrzliwe, niemile spojrzenia z ukosa, ktore policjanci rezerwuja dla wszystkich przedstawicieli tego wydzialu. Syd oswiadczyla krotko, ostrym tonem, ze obecnosc porucznika Barra jest spowodowana miazdzacymi dowodami na to, iz niektorzy detektywi z Departamentu Policji Los Angeles sa zamieszani w spisek.
Minor zauwazyl szybka wymiane spojrzen miedzy Hernandezem i Suttonem, po czym obaj mezczyzni rownoczesnie kiwneli glowami. Darwin zinterpretowal sobie ich zachowania jako sugestie: „No coz, okej, chodzi zatem o Departament Policji Los Angeles. Tak, pewnie ze tak. Pieprzyc ich”.
– A zatem – powiedziala Syd, wylaczajac wszystkie swiatla; wlaczony pozostal jedynie jej laptop i projektor. W prawej rece sledcza trzymala pilota. – Zaczynajmy. – Nagle na bialym dotad ekranie znajdujacego sie na drugim koncu stolu projektora pojawila sie kolorowa fotografia przedstawiajaca sterte mercedesow przygniatajacych pontiaca firebirda. – Wiekszosc z panstwa bez watpienia slyszala o tragicznym wypadku, do ktorego doszlo wczoraj rano na autostradzie I-15 tuz za granicami miasta – mowila cicho. Pojawily sie kolejne zdjecia, przedstawiajace najpierw podnoszone samochody, potem etapy wydobywania kierowcy oraz zwlok. Minor zrozumial, ze fotografie te wykonal swoim zwyklym nikonem Lawrence w czasie, gdy we dwoch ogladali wrak, a pozniej zeskanowal je i przeslal Sydney e-mailem. Byly bardzo wyraziste. – Wypadek przezyl jedynie kierowca, Ruben Angel Gomez, trzydziestojednoletni mezczyzna narodowosci meksykanskiej. Mial tymczasowe amerykanskie prawo jazdy. Jego zona, Rubidia, oraz dzieci, Milagro i Marita, zgineli podczas zderzenia z ciezarowka przewozaca nowe samochody dla przedstawicielstwa Kyle Baker Mercedes z siedziba w San Diego. – Pojawily sie zblizenia martwych dzieci. Syd stanela w swietle padajacym z projektora. – Malzenstwo mialo takze niemowle, siedmiomiesieczna Marie Gomez. Znalezlismy dziewczynke pozno ubieglej nocy pozostawiona pod opieka sasiada w budynku, w ktorym mieszkali Gomezowie. Dzieckiem zajela sie opieka spoleczna. – Sydney wycofala sie. Na projektorze pokazaly sie fotografie przedstawiajace bagaznik pontiaca. Kobieta nie musiala wyjasniac tej widowni, do czego mialy sluzyc worki z piaskiem i zapasowe kola. – Stan pana Gomeza jest krytyczny, lecz stabilny – podjela. – Poddano go wczoraj dwom operacjom i nadal nie odzyskal swiadomosci na czas pozwalajacy na rozmowe z oficerami sledczymi. Przynajmniej tak brzmiala ostatnia informacja, ktora dotarla do mnie dzisiejszego ranka…
– Nadal jest nieprzytomny – wtracil kapitan Frank Hernandez. – Odwiedzilem go dziesiec minut temu. Majaczy na temat dzieci. Trzeba mu bylo znowu podac srodki uspokajajace. Zostawilismy tam funkcjonariusza, ktory mowi biegle po hiszpansku. Czeka na mozliwosc rozmowy z rannym, niestety jak dotychczas bezskutecznie.
– Czy zastosowano wobec niego areszt zapobiegawczy? – spytal kapitan Sutton z CHP.
Hernandez wzruszyl ramionami.
– Tak – odparl krotko.
Sydney kontynuowala pokaz. Projektor pokazywal teraz komputerowy diagram. Mial ksztalt piramidy, na dole znajdowal sie tuzin rubryk wypelnionych zdjeciami czworga Gomezow z ostatniego wypadku, Richarda Kodiaka, Wietnamczyka Phonga, ktory nadzial sie na prety zbrojeniowe, Hernandeza, ofiary jednej z wczesniejszych sfingowanych kraks oraz kilka innych twarzy i nazwisk; wiekszosc osob stanowili Latynosi. Drugi rzad kwadratow liczac od dolu piramidy, zajmowaly zdjecia Jorge Murphy’ego Esposito, Abrahama Willisa – prawnika, ktory byl znanym naganiaczem ubezpieczeniowym i ktory zginal niedawno w tajemniczym wypadku samochodowym – oraz trzech slynnych poludniowokalifornijskich prawnikow: Bobby’ego Jamesa Tuckera z Los Angeles, Rogeta Velliersa z San Diego i Nicholasa van Dervana z hrabstwa Orange.
Ponad naganiaczami znajdowalo sie kilka pustych kwadracikow oraz napis: POMOCNICY, powyzej ciagnal sie kolejny dlugi rzad pustych rubryk z etykietka: LEKARZE, a jeszcze wyzej znajdowal sie rzad opisany: WYKONAWCY. Na szczycie piramidy widnialy trzy kwadraciki – dwa puste i jeden z zdjeciem Dallasa Trace’a.
Dar widzial, ze kapitan policji San Diego i funkcjonariusz CHP zareagowali z wyraznym zdumieniem. Inne przebywajace w pokoju osoby, lacznie z inspektorem Tomem Santana, agentem specjalnym Warrenem, Bobem Gaussem z Wydzialu do Spraw Oszustw Ubezpieczeniowych i mecenas Poulsen z Narodowego Biura do Spraw Przestepstw Ubezpieczeniowych wydawali sie wprowadzeni w temat i najprawdopodobniej znali te dane. Jesli Lawrence i Trudy zdziwili sie, nijak nie okazali tego po sobie.
– Jezu Chryste – powiedzial kapitan Sutton z CHP. – Chyba nie mowi pani powaznie, oficer sledcza Olson. To jeden z najslawniejszych prawnikow w tym przekletym przez Boga kraju. I jeden z najbogatszych.