Dzwonil agent specjalny Warren. CHP znalazlo… wszystkie cztery ciala… wcisniete w bagaznik porzuconego pontiaca… zaledwie pol godziny temu.

Wziela szklanke od Trudy i napila sie. Rece straszliwie jej sie trzesly.

– Jak…? – zaczal Dar.

– Wszyscy czworo otrzymali po dwa strzaly z karabinu – wyjasnila Sydney nieco mocniejszym glosem, choc jej twarz pozostala blada. – Jeden strzal w glowe i jeden w serce. Strzelano prawdopodobnie z karabinu sredniego zasiegu.

– Dobry Boze – powiedzial Lawrence. – Kto przy zdrowych zmyslach zabija troje agentow FBI i funkcjonariusza Stanowego Wydzialu do Spraw Oszustw?

– Nikt przy zdrowych zmyslach – przyznal Darwin.

– Cholerne, aroganckie gnoje – warknela Syd. Reka zadrzala jej mocniej, az woda wylala sie ze szklanki. Minor wiedzial, ze obecnie powodem tego drzenia byla straszliwa wscieklosc. – Ale teraz wiemy, kto donosil Trace’owi i jego snajperom – oswiadczyla twardo.

– Kto taki? – spytala Trudy.

Mimo lez w oczach Sydney Olson przywolala na twarz usmiech.

– Przyjdzcie na zebranie mojej ekipy dochodzeniowej jutro o osmej rano – odparla szeptem. – Wtedy sie dowiecie.

Rozdzial dwudziesty

T JAK TKLIWOSC

Spotkanie specjalnej ekipy dochodzeniowej Sydney w czwartkowy poranek nalezalo do najbardziej efektywnych spotkan, w jakich Dar uczestniczyl.

Poprzedniego popoludnia sledcza Olson postanowila opuscic ich natychmiast po rozmowie telefonicznej. Darwin zgodzil sie zostac na kolacji, ale zanim zjadl, obszedl wszystkie pomieszczenia, sprawdzajac, czy dom jest dobrze zabezpieczony przed ewentualna akcja snajperow. Uznal, ze sa bezpieczni. Duzy dom Stewartow stal na stromym, opadajacym na poludnie stoku nad droga, pod ktora rozciagala sie najpierw laka, a dalej gesty las. Linia drzew zaczynala sie w odleglosci ponad siedmiuset piecdziesieciu metrow, stamtad zas snajperowi trudno byloby strzelac ze wzgledu na ostry kat. No chyba zeby Stewartowie i Dar wyszli na taras na pietrze, te opcje na szczescie juz jakis czas temu uznali za niewskazana. Od polnocnej strony budynek stal nizej od ulicy, przy ktorej znajdowalo sie blisko siebie wiele budynkow otoczonych ogrodami, na tej scianie Larry i Trudy zamontowali jednak na wszystkich drzwiach i okiennicach dobre zabezpieczenia, ktore uniemozliwialy strzal nawet najlepszemu snajperowi.

Tym niemniej po kolacji o zmroku Darwin objechal cala okolice i dopiero gdy wszystko sprawdzil, skierowal sie do domu.

***

Na zebraniu specjalnej ekipy dochodzeniowej nastepnego dnia o osmej rano nikt nie czul sie dobrze. Syd wygladala na wyczerpana, a wszyscy pozostali wydawali sie smutni, roztargnieni lub poirytowani wczesna pora.

W spotkaniu uczestniczyli mniej wiecej ci sami ludzie, ktorzy brali udzial w zebraniu u Sydney w ubiegly piatek: Poulsen, agent specjalny Warren i drugi mezczyzna z Federalnego Biura Sledczego, Bob Gauss, szef niezyjacego juz Santany; obok Warrena siedzial porucznik Barr z wydzialu wewnetrznego Departamentu Policji Los Angeles. Larry i Trudy wybrali miejsca na prawo od Minora, po jego lewej stronie siedzieli kapitan Frank Hernandez i kapitan Sutton z CHP, natomiast na drugim koncu stolu, naprzeciwko Syd, pojawil sie ktos nowy – prokurator okregowy William Restanzo. Restanzo mial starannie wymodelowane suszarka siwe wlosy, wydatne szczeki i wyglad czlowieka, ktory powaznie mysli o karierze polityka.

Sledcza Olson bez zbednych wstepow otworzyla spotkanie.

– Wszyscy wiecie, ze wczoraj zamordowano cztery osoby wspolpracujace z nasza ekipa dochodzeniowa – powiedziala. – Oficer Tom Santana, agent specjalny Don Garcia, agent specjalny Bill Sanchez oraz dowodzaca agentka Rita Foxworth. Cala czworke zwabiono w jakies odosobnione miejsce w hrabstwie pod pretekstem szkolenia zwiazanego z wyludzaniem odszkodowania powypadkowego. Wszyscy zostali zastrzeleni z ukrycia z karabinu o dosc sporym zasiegu. – Przerwala i wziela gleboki wdech. – Szczegoly morderstwa nie sa istotne dla dzisiejszego zebrania naszej grupy, powiem tylko, ze sledztwo prowadzi agent specjalny Warren.

Kapitan Hernandez rozejrzal sie po zebranych.

– Skoro szczegoly nie sa istotne dla dzisiejszego zebrania, po co nas pani tutaj wezwala, sledcza Olson?

Syd zmierzyla go spojrzeniem.

– Po to, aby zatrzymac osobe odpowiedzialna za te morderstwa – odrzekla. Nikt sie nie odezwal. Dar zauwazyl, ze Lawrence porusza sie nieznacznie i wiedzial, ze przyjaciel przesuwa sobie kabure w bardziej dostepne miejsce; byc moze robil to nieswiadomie. – Juz kilka miesiecy temu zaczelismy podejrzewac istnienie przecieku w naszej ekipie – kontynuowala Sydney – a jednak Tom postanowil powiedziec calej grupie o swojej akcji. Tak, to byl jego pomysl. Prowadzilismy podsluch telefonow wiekszosci z was…

Czekala na protest, ale zadna z osob nie wyrazila go glosno. Niektorzy tylko zaciskali palce, rzucali spojrzenia z ukosa lub przygryzali wargi.

– I co nagraly urzadzenia podsluchowe? – spytal kapitan Sutton. Jego charakterystyczny dla palaczy glos brzmial dzis rano jeszcze bardziej ochryple niz zazwyczaj.

– Bezposrednio nic – odparla Syd. – Osoba, ktora zdradzila, najprawdopodobniej obawiala sie, ze ja podejrzewamy. Z tego tez wzgledu nie slyszelismy ani nie zarejestrowalismy zadnych nielegalnych rozmow.

– Jak zatem…? – zaczal kapitan Hernandez.

– Osoba inwigilowana unikala nawet budek telefonicznych – ciagnela Sydney – co bylo madrym posunieciem, poniewaz aparaty platne w poblizu miejsca zamieszkania osoby podejrzanej takze podsluchiwalismy. Osoba ta uzyla jednakze specjalnego telefonu komorkowego nabytego przez agentow Przymierza i zarejestrowanego pod fikcyjnym nazwiskiem. Sadzimy, ze podejrzana otrzymala kilka takich aparatow, z ktorych miala sie kontaktowac w naglych sytuacjach.

W tym momencie Syd rozpiela marynarke i Dar dostrzegl przy jej pasie kabure z sig sauerem. Sekunde pozniej odwrocila sie do prawniczki Narodowego Biura do Spraw Przestepstw Ubezpieczeniowych, Poulsen.

– O czyms wszakze nie pomyslalas, Jeanette – stwierdzila. – Nie wzielas pod uwage naszej determinacji. Tak bardzo pragnelismy zlapac zdrajce, tak bardzo nas jego istnienie zdenerwowalo, ze uzylismy wobec wszystkich podejrzanych osob takze mikrofonow kierunkowych.

Wlaczyla magnetofon. Wsrod zaklocen dal sie slyszec glos Jeanette Poulsen – nieco metaliczny, lecz wystarczajaco rozpoznawalny:

– Santana z Wydzialu do Spraw Oszustw oraz troje agentow FBI postanowilo sie wslizgnac pomiedzy szeregi waszych Pomocnikow Bezbronnych. – Ktos powiedzial niskim, meskim glosem cos calkowicie niezrozumialego. – Nie, nie znam nazwisk agentow – mowila dalej Poulsen – wiem jednak, ze beda to dwaj mezczyzni i jedna kobieta i ze beda usilowali nawiazac kontakt przez tych samych czlonkow Pomocnikow co Santana. Nic wiecej na razie nie moge powiedziec.

Znow odpowiedzial jej ten sam mezczyzna, lecz tym razem Darwin zrozumial kilka slow: „pieniadze”, „przekazanie” i „zwykla suma”.

Mecenas Poulsen wystrzelila z krzesla, jakby siedziala na ogromnej sprezynie. Jej twarz pokryla sie glebokim szkarlatem, a na ladnej szyi wydatnie wybrzuszyly sie zyly.

– Nie musze sluchac tego gowna. To nonsens. Przez szesc miesiecy nie zdolalas znalezc prawdziwych dowodow dla swojego sadu przysieglych i postanowilas mnie wrobic… – Ruszyla wielkimi krokami do drzwi, zamierzajac ominac Sydney. – Bedziesz musiala sie ze mna kontaktowac przez mojego adwokata.

Sledcza Olson zlapala wysoka kobiete za ramie, obrocila ja plecami do siebie i uderzyla miedzy lopatki, sklaniajac Poulsen do pochylenia sie nad stolem konferencyjnym i dotkniecia glowa blatu, po czym szarpnela drugie ramie i chwycila w dlon oba jej nadgarstki. Druga reka wyjela zza paska kajdanki i zakula w nie zdrajczynie, zanim Jeanette zdazyla podniesc glowe nad stol.

– Masz prawo zachowac milczenie… – Syd zaczela recytowac standardowa formulke.

– Pieprz sie – odparowala Poulsen, nie zdolala jednak nic dodac, gdyz sledcza Olson chwycila ja za wlosy i przycisnela jej glowe z powrotem do blatu stolu.

– Wszystko, co powiesz, moze zostac uzyte przeciwko tobie w sadzie – kontynuowala spokojnie Sydney. – Masz prawo do adwokata… – Podniosla skute przeguby kobiety wysoko, az ta sie zasapala, po czym umilkla.

– Przejmiemy jej sprawe w tym momencie, sledcza Olson – powiedzial Warren. Wraz z drugim przedstawicielem Federalnego Biura Sledczego zlapali placzaca teraz prawniczke z Narodowego Biura do Spraw Przestepstw Ubezpieczeniowych pod pachy i wyprowadzili z pokoju, czytajac dalej jej prawa.

Kiedy zamknely sie za nimi drzwi, Syd wytarla w lniane spodnie rece, jakby je sobie czyms pobrudzila.

– Wytropilismy sto pietnascie tysiecy dolarow przelanych na konto, ktore mecenas Poulsen zalozyla sobie osiem miesiecy temu – powiedziala. Jej glos przez caly czas pozostawal mocny, teraz jednak przerwala dla zaczerpniecia oddechu. – Normalne zebranie specjalnej ekipy dochodzeniowej odbedzie sie od jutra za tydzien. Prokurator okregowy Restanzo zgodzil sie zasilic nasza grupe i bedzie obecny takze na naszym nastepnym spotkaniu. Mam nadzieje do tego czasu oglosic jakis rzeczywisty postep. – Rozejrzala sie po zgromadzonych. – Niektorzy z was znali funkcjonariusza Santane. Ja znalam go dobrze i blisko przyjaznilam sie zarowno z nim, jak i z jego zona, Mary. Od czterech lat znalam te pare i ich dwoje dzieci. Pogrzeb Toma odbedzie sie jutro o dziesiatej rano w Los Angeles, w kosciele katolickim pod wezwaniem Swietej Trojcy w Northridge, tuz za Reseda Boulevard, w poblizu campusu uniwersytetu stanowego. Powiadomimy panstwa o terminach uroczystosci pogrzebowych ku czci agentow specjalnych Garcii, Sancheza i Foxworth.

***

Podczas pogrzebu Santany Dar uprzytomnil sobie, ze nie byl w kosciele katolickim, odkad pochowal Davida i Barbare.

Ludzie krecili sie przed kosciolem jeszcze jakis czas. Swiecilo slonce. Sydney spytala Darwina, czy bedzie mogla z nim porozmawiac po krotkiej prywatnej ceremonii przy grobie. Kiwnal glowa patrzac na odbicie wlasnego ciemnego garnituru i okularow przeciwslonecznych w ciemnych szklach jej okularow. Syd nie plakala podczas pogrzebu, ani gdy sciskala Mary Santane i rozmawiala z nia i dwojka jej dzieci.

– Wybierz miejsce i czas – powiedzial Dar.

– Lawrence i Trudy chca zebysmy o szesnastej przyjechali na miejsce wypadku Esposito na prezentacje – odparla. – Moze po tym spotkaniu? W twoim mieszkaniu.

Вы читаете Ostrze Darwina
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату