Podniosl glowe i sprawdzil przez lornetke pozycje odleglych od niego o dwiescie siedemdziesiat metrow na zachod Yaponchika i Zukera. Widzial lufe wintowki pierwszego snajpera i czubek glowy drugiego. Zuker rowniez patrzyl przez lornetke. Darwin pamietal pole ostrzalu z obu tych miejsc i wiedzial, ze jesli Syd zrobi jeszcze kilka krokow, stanie sie doskonale widocznym, idealnym wrecz celem. Zanim opadl z powrotem w swoja skalna szczeline, zauwazyl, ze Zuker mowi cos do radia. „Cholera” – zaklal Darwin w myslach. Rosjanie potrafili sie miedzy soba komunikowac, a on nie mogl sie skontaktowac z Sydney.
Kobieta wyszla na otwarta przestrzen i skupila uwage na domu. Wygladala na skonfundowana, jak gdyby spodziewala sie czegos innego. Zrobila jeden ostrozny krok, nadal z podniesionym i gotowym pistoletem maszynowym, ktory byl wyposazony w powiekszajacy celownik, nastepnie sie obrocila, spojrzala na zalesiony stok po swojej lewej, potem na drzwi domu, w koncu na prawo od siebie.
„Sa zamkniete” – powiedzial sobie w myslach Dar, jakby probowal sama sila woli przekazac jej te wiadomosc. „Nigdzie nie lezy dodatkowy klucz. Sa zamkniete, Syd!”.
Podniosl karabin snajperski M40 i spojrzal przez celownik broni, zastanawiajac sie nad wysylaniem ostrzegawczego strzalu w kierunku kobiety. Potem przyszedl mu do glowy lepszy pomysl. Wzial wiec lornetke.
Sydney podchodzila do drzwi domku. Gdyby Darwin zostawil drzwi otwarte, Rosjanie mogliby pozwolic kobiecie wejsc, a potem weszliby za nia, majac nadzieje, ze w ten sposob zlapia oboje. Jesli jednak Syd nacisnie klamke i odkryje, ze drzwi sa zamkniete, Rosjanie natychmiast zrozumieja, ze nie ma go w srodku i… Dar nie mial cienia watpliwosci, ze w takiej sytuacji zaczna strzelac.
Polozyl M40 obok siebie i zerknal na monitor, na ktorym kamera numer trzy rejestrowala trzeciego Rosjanina, zblizajacego sie poludniowym zboczem, dobrze ponizej trzystu metrow od ganku. Darwin patrzyl przez chwile, po czym podniosl lornetke.
Leice wyposazono w laser i chociaz nie takie bylo przeznaczenie urzadzenia, Minor wiedzial, ze jesli wystarczajaco szybko wcisnie czerwony guzik na lornetce, wysle w strone przyjaciolki czerwona kropke lasera. Zrobil, jak pomyslal, i po chwili kropeczka zatanczyla migotliwie niemal na stopach Syd.
Kobieta spojrzala zdumiona w dol i zamyslila sie przez chwile. Dar mial nadzieje, ze zaden z Rosjan nie zauwazyl mrugajacego swiatelka wsrod sosnowych igiel. Gdy Sydney zrozumiala, na co patrzy, Darwin wymierzyl lornetke w jej piers i kilka razy wcisnal czerwony guzik. A poniewaz mechanizm laserowy sluzyl do ustalania zasiegu, na wyswietlaczu cyfrowym z boku wizjera pojawily sie liczby: 241 metrow, 240 metrow, 239 metrow. Minor zignorowal migajace cyferki i nadal wduszal czerwony przycisk, celujac w czarna kamizelke kuloodporna tuz nad lewa piersia Sydney.
Kobieta w jednej chwili padla i przeturlala sie szybko, jakby cos ja pchalo. W tym samym momencie Darwin uslyszal stlumione odglosy wystrzalow – z lasu i z pasma wzgorz. Pociski rozpruly ziemie w poblizu miejsca, w ktorym jeszcze przed sekunda stala Syd. Minor obserwowal przyjaciolke przez lornetke, sledzac jej ruch. Sydney ukryla sie za lezacym pniem daglezji, lecz nie byla tam bezpieczna, gdyz niewidoczni dla niej zabojcy natychmiast zaczeli ja ostrzeliwac z wyposazonych w tlumiki kalasznikowow i na wszystkie strony rozprysly sie mniejsze drzazgi i wieksze kawalki sprochnialego drzewa.
Ze wzgledu na brak odglosow wystrzalow kanonada wygladala straszliwie nierealnie. Sekunde pozniej sytuacja sie zmienila, poniewaz Syd podniosla nad lezace drzewo pistolet i zaczela strzelac na chybil trafil w las. Nie miala tlumika i robila sporo halasu. Tyle ze rezultaty byly zadne.
„Rusz sie! Rusz sie! Nie zostawaj w tamtym miejscu. Yaponchik potrafi przestrzelic zmurszaly pien daglezji!” – krzyczal w myslach Dar.
Tym razem najwyrazniej przekazal kobiecie telepatyczne ostrzezenie. Albo Sydney sama wiedziala, co robic. W kazdym razie Minor zobaczyl, jak przyjaciolka toczy sie, usilujac uciec przed kulami Rosjan, ktorzy strzelali w trybie polautomatycznym, rozdzierajac niczym papier gruby na ponad pol metra pien.
Darwin postanowil, ze czas wlaczyc sie do walki. Podczolgal sie do stojacego na dwojnogu barretta, wycelowal w zagajnik sosen, jodel i brzoz rosnacych tuz nad Syd i otworzyl ogien. Halas byl porazajacy. Dar niemal zapomnial, ze zaladowal „lekka piecdziesiatke” nabojami przeciwpancernymi, ktore z tysiaca dwustu metrow potrafily przebic dziewietnastomilimetrowa plyte stalowa. Efekt byl dosc dramatyczny. Jedna mloda sosne przecielo calkowicie na wysokosci mniej wiecej trzech i pol metra ponad ziemia, totez drzewo zlamalo sie i spadlo z hukiem. Trafiona pociskami olbrzymia, szescdziesieciometrowa daglezja zaczela sie gwaltownie kolysac w przod i w tyl; wygladala jak drzewo smagane przez potezna wichure, tyle ze podczas kolysania na wszystkie strony rozpryskiwaly sie wokol grube wiory i krople zywicy. Darwin strzelal jeszcze przez chwile, nieszczegolnie celujac. „Zabijam sporo drzew” – pomyslal. Luski spadaly na skalne podloze obok niego, toczac sie z grzechotem po jego snajperskiej kryjowce, nie zwracal jednak na to uwagi. Zmienil magazynek, tym razem ladujac zwyczajne czterdziestoszesciogramowe naboje 12,7 x 99 milimetrow i nadal strzelal dlugimi seriami, starajac sie lepiej opanowac bron.
Kiedy przerwal, zapanowala cisza. Jego kanonada bez watpienia zaskoczyla Rosjan, w kazdym razie nie strzelali. Syd najprawdopodobniej skonczyla sie amunicja. Przez kilka sekund Darwin slyszal jedynie dzwonienie w uszach.
„Spieprzylem to” – uswiadomil sobie, niestety zbyt pozno. „Kompletnie to spieprzylem”.
Obrocil barretta kaliber.50 i teraz mial na celowniku wejscie do domku. Wsunal kolejny magazynek, znowu z pociskami przeciwpancernymi. Pierwsza kula wyrwala dwunastocentymetrowa dziure w drewnie drzwi frontowych, tuz nad klamka. Drugi strzal roztrzaskal na kawalki zamek. Trzecim strzalem Minor otworzyl drzwi, wyrywajac je w polowie z zawiasow.
„Biegnij, dziewczyno, biegnij!” – polecil w myslach Syd, po czym zrobil cos, co moglo miec dla niego straszliwe skutki: uniosl sie na kolana, przesunal ciezkiego baretta 82A1 ku Yaponchikowi i Zukerowi, opierajac dluga lufe broni na skale. Jesli go juz zobaczyli i namierzyli, wkrotce umrze, wiedzial o tym.
Dostrzegl gorna polowe glowy Zukera. Mezczyzna studiowal przez lornetke miejsce odlegle od Dara mniej wiecej o dwadziescia metrow, a potem przesunal lornetke w prawo, wciaz przeszukujac wzgorza. Minor bez zastanowienia wystrzelil w kierunku Rosjanina ostatnie siedem nabojow. Trafil w skaly wokol dwoch zabojcow, wzniecajac prysznic iskier i kawalkow granitu, ktore wyskoczyly w powietrze na wysokosc pietnastu metrow. Jeden strzal, oddany zbyt wysoko, uderzyl w glaz tuz nad stanowiskiem ogniowym i spowodowal mala lawine kamykow i odpryskow. Niestety, Dar mial pewnosc, ze nie udalo mu sie nawet zranic zadnego z Rosjan.
Opadl ponownie na podloze skalne. Nie majac Sydney nigdzie w zasiegu wzroku, zapatrzyl sie w monitor, przelaczajac widok z jednej kamery na druga. Kobiecie udalo sie dotrzec bez przeszkod do domku i teraz kucala tam w sypialni przy oknie. Najblizsi domu zabojcy ostrzeliwali nieprzerwanymi salwami budynek, a zwlaszcza okna. Na lozko opadaly drobiny szkla, fragmenty drewnianej ramy i pierze rozdartych poduszek, totez Syd wycofala sie z powrotem do kata. Drzwi nadal zwisaly z futryny, czesciowo otwarte. Dar natychmiast zauwazyl, ze przyjaciolka nie ma juz amunicji do swojego hecklera amp; kocha MP-10; dodatkowe magazynki zostawila prawdopodobnie na zewnatrz wraz z torba. „No i zapewne telefon” – pomyslal ponuro. Spojrzal na nia. Kucala, trzymajac w obu rekach siga kaliber dziewiec milimetrow. Stale zerkala na otwarte drzwi, oczekujac na wejscie pierwszego Rosjanina.
Darwin wyjal telefon z pokrowca przy pasku i wystukal numer do domku. Na malym monitorze widzial, jak Syd podskakuje i patrzy na telefon.
„Odbierz” – poprosil w myslach. „Blagam cie, odbierz”.
Zabojcy na moment przestali strzelac i wtedy Sydney rzucila sie do telefonu, sciagnela go pod stol i ze sluchawka w rece rzucila sie z powrotem do kata. Minor odwrocil wzrok od malego monitora i wycelowal „lekka piecdziesiatke” w drzwi, gotow strzelac do kazdego Rosjanina, ktory sprobuje wejsc do domku.
– Sydney!
– Gdzie jestes, Darwinie?
– Na wzgorzu… Nie trafili cie?
– Nie.
– To dobrze. A teraz posluchaj. Obok lozka sa drzwi zapadowe do piwnicy. Otwarcie znajduje sie pod dlugim dywanem, przy jego koncu, na prawo od lozka, jakies cztery metry od ciebie. Klucze natomiast sa pod tacka z lodem w zamrazalniku lodowki…
– Dar, ilu…
– Masz w lesie ponad soba dwoch Rosjan z wyposazonymi w tlumiki AK-47 – odparl. – Yaponchik i Zuker maja karabiny snajperskie, ale znajduja sie wyzej na wzgorzu. Jeden facet jest na poludnie od domku… – Minor przelaczyl widok na kamere numer cztery, ktora umiescil na poludniowym zboczu. Zabojca przekradal sie wzdluz ganku, wyraznie zamierzajac wpasc do domu. – Zbliza sie i jest gotow do wejscia – zakonczyl Darwin. – Bierz klucze! Uciekaj!
Ostrzelal drzewa, obserwujac rownoczesnie ruchy Syd. Kobieta przebiegla pokoj, dopadla lodowki, wyrzucila z zamrazalnika tace z lodem, chwycila male skorzane etui i popedzila z powrotem do sypialni.
Yaponchik i Zuker zaczeli strzelac. Dar slyszal kaszlace odglosy ich dziwnych tlumikow, znacznie bardziej imponujacy okazal sie sam widok: pociski kaliber 7,62 milimetra bez trudu przedarly sie przez drewno sciany polnocnej i dotarly do kata, w ktorym przed chwila kulila sie Sydney. Kule rozerwaly na kawalki ulubiona lampke Minora i wiele desek sekwojowej podlogi.
Darwin chcial ich ostrzelac, chociaz wiedzial, ze obaj snajperzy leza plasko i pozostaja dla niego niewidoczni, musial jednak sprawdzic, czy Sydney schronila sie juz w piwnicy. Spojrzal.
Kobieta meczyla sie z kluczami, rownoczesnie przyciagajac ku sobie po podlodze telefon.
– Nie moge znalezc tego pieprzonego… – krzyknela.
– Ten waski klucz – podpowiedzial jej Dar. – Wlasnie ten.
Zapadnia sie otworzyla i w piwnicy automatycznie rozblyslo swiatlo. Sydney rozejrzala sie wokol siebie. Trzeci Rosjanin wszedl z ganku i otworzyl ogien. Kobieta schowala sie za podniesiona zapadnia, ale kule uderzyly w lakierowane drewno. Zapadnia opadla na Syd, ktora zsunela sie do piwnicy. Darwin juz jej nie widzial; pozostal po niej jedynie sig sauer, ktory upuscila najprawdopodobniej podczas uderzenia. Mogl sie tylko modlic, zeby obite metalem sekwojowe drzwi zapadowe wytrzymaly ostrzal.
Zamontowane w domku kamery zarejestrowaly dwoch innych Rosjan, ktorzy weszli wlasnie frontowymi drzwiami. Jeden kleknal, drugi stal, obaj wymachiwali karabinami. Trzeci Rosjanin uspokoil ich gestem, a nastepnie wycelowal palec w podloge.
Zabojca stojacy najblizej zapadni odpial jakis przedmiot od paska.
„Cholera” – pomyslal Darwin. „Maja granat”.
Zanim zdazyl strzelic, pierwszy Rosjanin podniosl zapadnie, wrzucil do piwnicy granat, opuscil zapadnie, po czym sie od niej odsunal. Pod wplywem wybuchu drzwi zapadowe znow sie otworzyly. Minor widzial, ze swiatlo w piwnicy zgaslo, totez wejscie bylo teraz jedynie czarnym kwadratem w podlodze z wypolerowanego drewna. Potem zobaczyl, jak trzej zabojcy zbieraja sie wokol zapadni i mierza z broni w ciemnosc.
Uzywajac monitora jako punktu odniesienia, Dar wycelowal z barretta i wystrzelil dwa pociski przeciwpancerne. Pierwszy przeniknal sciane na lewo od ramy okiennej i dosiegna! Rosjanina, ktory natychmiast upuscil granat. Zabojca otrzymal strzal w plecy, ktory roztrzaskal mu kregoslup, wewnetrzne organy i klatke piersiowa. Nastepnie kula wyszla mezczyznie przez zebra i opuscila domek, roztrzaskujac przy tym szybe wychodzacego na poludnie okna. Drugi pocisk musnal glowe upadajacego nieboszczyka. Glowa eksplodowala.
Darwin widzial, ze dwaj pozostali Rosjanie robia krok w tyl, a potem rzucaja sie na ziemie. Jeden z nich przez przypadek upadl rekoma i twarza w kawalki mozgu zastrzelonego towarzysza.
Minor przesunal celownik do rogu, w ktorym lezal jeden z zabojcow – wlasnie w tym samym miejscu jeszcze kilka minut temu kucala Syd – i wystrzelil w sciane