– Tez zajmuje sie tym jakis prawnik?
Brenda skinela glowa.
– Pamietasz jego nazwisko?
– Tak. Rick Paterson. Ma kancelarie w Roseland.
Myron chwile sie zastanawial. Cos sobie skojarzyl.
– O co chodzi? – spytala.
– Zrob cos dla mnie. Musze zadzwonic w pare miejsc. Ochron mnie przez chwile przed Frau Treser.
– Sprobuje.
Brenda wzruszyla ramionami i odeszla. Magazyn byl olbrzymi. Osiemdziesieciolatek siedzacy przy biurku spytal Myrona o wymiary i dwie minuty pozniej wreczyl mu stroj. Fioletowa koszulke, czarne skarpety w granatowe paski, bialy ochraniacz na genitalia, zielone buty i oczywiscie zolte spodenki z lycry.
Myron zmarszczyl brwi.
– Nie zapomnial pan o jakims kolorze? – spytal.
Staruszek puscil do niego oko.
– Mam jeszcze czerwone sportowe staniki – odparl.
Myron rozwazal chwile propozycje, lecz w koncu sie nie skusil.
Wlozyl koszulke i ochraniacz. Przy wciaganiu spodenek mial wrazenie, ze wbija sie w stroj nurka. Obciskaly go, co zreszta nie bylo nieprzyjemne. Z wyjetym telefonem komorkowym pospieszyl do pokoju trenerskiego. Po drodze minal lustro. Wygladal jak pudelko kredek swiecowych, ktore za dlugo lezalo na wystawie. Polozyl sie na lawie i zadzwonil do agencji.
– RepSport MB – odezwala sie Esperanza.
– Gdzie Cyndi? – spytal.
– Na lunchu.
W oczach stanal mu obraz Godzilli palaszujacej na drugie sniadanie tokijczykow.
– Poza tym nie lubi, zeby nazywac ja Cyndi – dodala Esperanza. – Jest Wielka Cyndi.
– Wybacz mi nadmiar politycznej poprawnosci. Masz ten wykaz rozmow telefonicznych Horace’a Slaughtera?
– Tak.
– Dzwonil do Ricka Patersona?
– Prawdziwy Kojak z ciebie – odparla po krotkiej przerwie. – Dzwonil piec razy.
Szare komorki natychmiast poszly w ruch. Nie wrozylo to nic dobrego.
– Byly jakies telefony?
– Dwa, od tej, co w klawiature stuka.
– Prosze, nie nazywaj jej tak.
Byl to postep w porownaniu z tym, jak Esperanza zwykle nazywala Jessice (wskazowka: byl to rym do slowa „stuka” bez „t”). Jeszcze do niedawna Myron zywil nadzieje na odwilz w ich wzajemnych stosunkach – Jessica zaprosila Esperanze na lunch – ale przekonal sie, ze lody miedzy nimi moglaby roztopic jedynie reakcja termojadrowa. Niektorzy nieslusznie brali to za zazdrosc. Mylili sie. Przed pieciu laty Jessica zranila Myrona. Esperanza byla tego swiadkiem. Z bliska widziala, jak go to zdruzgotalo.
Niektorzy dlugo chowaja urazy. Esperanza zlapala je, obwiazala sie nimi w pasie, a potem umocnila cementem i superklejem Krazy.
– Po co ona wlasciwie tu dzwoni? – warknela. – Nie zna numeru twojej komorki?
– Dzwoni na nia tylko w naglych wypadkach.
Esperanza wydala z siebie odglos, jakby dlawila sie warzachwia.
– Wasz zwiazek jest taki dojrzaly – powiedziala.
– Mozesz mi z laski swojej powtorzyc, co powiedziala?
– Kazala ci zadzwonic. Do Beverly Wilshire. Apartament szescset osiem. Na pewno bardzo „wyszukany”.
No i po postepie. Esperanza odczytala numer telefonu. Myron go zapisal.
– Cos jeszcze? – spytal.
– Dzwonila twoja mama. Pamietaj o dzisiejszej kolacji. Tata urzadza barbecue. Dla silnej grupy cioc i wujow.
– Dzieki. Zobaczymy sie po poludniu.
– Nie moge sie doczekac.
Odwiesila sluchawke.
Myron usiadl na lawie. Jessica dzwonila dwa razy. Hm!
Druga trenerka rzucila mu nakolannik. Kiedy go zapial na rzepy, przystapila do owijania kolana bandazem elastycznym. Zastanawial sie krotka chwile, czy od razu zadzwonic do Jessiki, i uznal, ze zdazy. Lezac na lawie z poduszka z gabki pod glowa, wystukal numer hotelu Wiltshire w Beverly Hills i poprosil o polaczenie z jej pokojem. Podniosla sluchawke tak szybko, jakby trzymala na niej reke.
– Halo!
– Witaj, slicznotko – powiedzial z wlasciwym sobie wdziekiem. – Co robisz?
– Rozlozylam twoje fotki na podlodze. Wlasnie mialam sie w nich wytarzac, naga i naoliwiona.
Myron spojrzal na trenerke.
– Moge prosic o worek z lodem? – spytal.
Trenerka spojrzala na niego pytajaco. Jessica sie zasmiala.
– Wytarzac? To dobre slowo – powiedzial.
– Jestem pisarka.
– Jak sie ma lewe wybrzeze? – spytal.
Lewe wybrzeze. Czadowa mowa.
– Slonecznie. Za duzo tego przekletego slonca.
– To wroc.
Chwile milczala.
– Mam kilka dobrych wiadomosci – oznajmila.
– Tak?
– Pamietasz firme producencka, ktora zaklepala sobie moj
– Jasne.
– Chca, zebym wyprodukowala film wedlug tej ksiazki i do spolki napisala scenariusz. Super, co?
Myron nie odpowiedzial. Klatke piersiowa scisnela mu stalowa tasma.
– Bedzie swietnie – ciagnela ostroznie, silac sie na pseudowesoly ton. – Bede przylatywac na weekendy. A ty tez mozesz czasem przyleciec tutaj. Zarzucic sieci na Zachodnim Wybrzezu, zlapac nowych klientow. Bedzie swietnie.
Milczal. Trenerka skonczyla bandazowac kolano i wyszla. Myron bal sie odezwac. Minely sekundy.
– Nie badz taki. Wiem, ze cie to nie cieszy. Ale uda sie. Oblednie za toba tesknie, przeciez wiesz, ale w Hollywood zawsze knoca moja proze. To dla mnie wielka szansa.
Myron otworzyl usta, zamknal i powiedzial:
– Prosze, wroc.
– Myron…
Zamknal oczy.
– Nie rob tego.
– Nic nie robie.
– Uciekasz ode mnie, Jess. To ci wychodzi najlepiej.
– Jestes niesprawiedliwy – odparla po chwili.
– Mam gdzies sprawiedliwosc. Kocham cie.
– A ja ciebie.
– No to wroc.
Mocno sciskal telefon. Miesnie mial napiete. Z daleka doszedl go swist piekielnego gwizdka trenerki Podich.
– Nadal mi nie ufasz – powiedziala cicho Jessica. – Wciaz sie boisz.
– A ty zrobilas wszystko, zeby rozproszyc moje obawy, co? – spytal, zdziwiony ostroscia swojego tonu.