Znow odzyl w nim przykry obraz sprzed pieciu lat. Doug. Na imie mial Doug. A moze Dougie? Tak, na pewno. Znajomi nazywali go Dougie. Sie masz, Dougie, zabalujemy? Pewnie nazywal ja Jessie. Dougie i Jessie. Piec lat temu. Kiedy ich przylapal, jego serce rozsypalo sie w proch.

– Nie zmienie tego, co sie stalo – odparla.

– Wiem.

– Wiec czego ode mnie chcesz?

– Chce, zebys wrocila do domu. Chce z toba byc.

W sluchawce rozlegly sie trzaski. Trenerka Podich zawolala go po nazwisku. Poczul, jakby w piersi zawibrowal mu kamerton.

– Robisz blad – powiedziala Jessica. – Wiem, ze mialam pewne klopoty z zaangazowaniem sie…

– Pewne?!

– …ale mylisz sie. Ja nie uciekam. Stwarzasz sztuczny problem.

– Byc moze. – Zamknal oczy. Z trudem oddychal. Powinien zakonczyc rozmowe. Powinien byc twardszy, uniesc sie duma, przestac wreszcie nosic serce na dloni, przerwac polaczenie. – Wroc do domu. Prosze.

Czul dzielaca ich odleglosc – caly kontynent – ich glosy mijaly miliony ludzi.

– Oboje wezmy gleboki oddech – powiedziala. – Moze to nie jest rozmowa na telefon.

Znow nie odpowiedzial.

– Posluchaj, mam spotkanie – dodala. – Porozmawiamy pozniej, dobrze?

Zakonczyla rozmowe, a on zostal z glucha sluchawka w rece. Sam. Wstal. Trzesly mu sie nogi.

W drzwiach powitala go Brenda. Na szyi miala recznik. Jej twarz lsnila od potu. Wystarczylo jej jedno spojrzenie.

– Co sie stalo? – spytala.

– Nic.

Nie uwierzyla mu, ale nie chciala naciskac.

– Ladny kostium – powiedziala.

Myron przyjrzal sie swojemu strojowi.

– Przymierzalem sie tez do czerwonego stanika – odparl. – Dopiero zadalbym szyku!

– Palce lizac.

– Chodzmy – rzekl, zdobywajac sie na usmiech.

Ruszyli korytarzem.

– Myron?

– Tak?

– Duzo mowilismy o mnie. – Brenda nie patrzyla na niego. – Nie zaszkodziloby czasem zamienic sie rolami. To mogloby byc mile.

Skinal glowa, ale nie odpowiedzial. Wprawdzie chcialby bardziej przypominac Johna Wayne’a i Clinta Eastwooda, lecz nie nalezal do milczkow, supermeskich twardzieli, duszacych w sobie problemy. Stale zwierzal sie Esperanzie i Winowi. Zadne z nich nie moglo mu jednak dopomoc w kwestii Jessiki. Esperanza tak jej nie znosila, iz trudno bylo wymagac od niej racjonalnych rad. Win zas nie nadawal sie do rozmow o sprawach sercowych. Jego poglady w tej mierze byly, delikatnie mowiac, „horrendalne”.

Kiedy doszli do boiska, Myron podciagnal spodenki. Brenda spojrzala na niego pytajaco. Przy linii bocznej stali dwaj mezczyzni. W wymietych brazowych garniturach, calkowicie niemodnych i bezstylowych. Mieli zmeczone twarze, krotkie wlosy, duze brzuchy. Myron nie mial najmniejszej watpliwosci, kim sa.

Byli policjantami.

Ktos wskazal im jego i ja. Westchneli i ruszyli ku nim wolnym krokiem. Myron przysunal sie do Brendy. Miala zdezorientowana mine. Mezczyzni zatrzymali sie przed nimi.

– Brenda Slaughter? – spytal jeden z nich.

– Tak.

– Jestem detektyw David Pepe z policji w Mahwah. A to detektyw Mike Rinsky. Pani pozwoli z nami.

15

– O co chodzi? – spytal Myron, robiac krok do przodu.

Policjanci zmierzyli go beznamietnym wzrokiem.

– A pan kto?

– Myron Bolitar.

Zamrugali oczami.

– A Myron Bolitar to kto?

– Adwokat panny Slaughter.

– To sie uwinela – powiedzial pierwszy, patrzac na drugiego.

– Ciekawe, po co z mety wezwala adwokata – dorzucil drugi.

– No, no, no. – Policjant zmierzyl papuzio kolorowego Myrona od stop do glow i usmiechnal sie drwiaco. – Nie ubiera sie pan jak adwokat, panie Bolitar.

– Szary trzyczesciowy garnitur zostawilem w domu. O co chodzi, panowie? – spytal Myron.

– Chcemy zabrac panne Slaughter na posterunek – odparl pierwszy policjant.

– Jest aresztowana?

Glina Pierwszy spojrzal na Gline Drugiego.

– To prawnicy nie wiedza, ze gdy kogos aresztujemy, informujemy go o przyslugujacych mu prawach?

– Pewnie studiowal zaocznie. Moze w uniwersytecie telewizyjnym Sally Struthers.

– I za jednym zamachem zdobyl dyplom z prawa i papiery na naprawe sprzetu TV.

– Tak jest. Cos w tym guscie.

– A moze zapisal sie na kursy w Instytucie Amerykanskich Barmanow. Maja tam podobno bardzo ambitny program.

Myron skrzyzowal rece.

– Czekam, az skonczycie – powiedzial. – Ale nie krepujcie sie, zartujcie dalej. Jestescie strasznie zabawni.

Glina Pierwszy westchnal.

– Chcemy zabrac panne Slaughter na posterunek – powtorzyl.

– Po co?

– Zeby porozmawiac.

Uch, szlo jak po grudzie.

– Dlaczego chcecie z nia porozmawiac?

– Nie my – odparl Glina Drugi.

– Nie my, fakt.

– Mielismy ja tylko dowiezc.

– Jako eskorta.

Myron juz chcial im wyluszczyc, co mysli o takiej eskorcie jak oni, ale Brenda polozyla mu dlon na ramieniu.

– Jedzmy – powiedziala.

– Madra kobieta – rzekl Glina Pierwszy.

– Przydalby sie jej nowy prawnik – dorzucil Glina Drugi.

Myron i Brenda usiedli na tylnym siedzeniu nieoznakowanego wozu policyjnego, ktory nawet slepiec rozpoznalby jako nieoznakowany woz policyjny. Byl to najezony antenami czterodrzwiowy brazowy chevrolet caprice, w kolorze takim samym jak garnitury policjantow.

Przez pierwsze dziesiec minut wszyscy milczeli. Twarz Brendy byla nieruchoma. Reka zaczela sunac po siedzeniu, w koncu dotknela dloni Myrona i juz jej nie cofnela. Spojrzala na niego. Jej dotyk byl cieply i mily. Nadrabial mina, ale dusze mial na ramieniu.

Droga 4 dojechali do drogi 17. Mahwah. Mila miejscowosc na obrzezu Nowego Jorku. Zaparkowali za

Вы читаете Jeden falszywy ruch
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату