– Tak.

Zmarszczyla brwi.

– Naprawde sadza, ze dalabym rade go pobic?

– Watpie.

– To co kombinuja?

– Ze byc moze zaatakowalas ojca znienacka palka do bejsbolu lub czyms takim. Predzej jednak podejrzewaja, i w tym caly problem, ze mialas wspolnika. Pamietasz, jak Glazur ogladal moje rece?

Skinela glowa.

– Sprawdzal, czy nie mam stluczonych stawow albo innych wymownych urazow. Kiedy kogos uderzysz, widac to na twojej dloni.

– I dlatego tez McLaughlin spytala mnie o chlopaka?

– Wlasnie.

Slonce nieco przybladlo. Smigaly samochody. Po drugiej stronie ulicy byl parking. Rozproszone grupki bladolicych, mruzacych oczy urzedniczek i urzednikow ciagnely do swoich aut po dniu spedzonym w sztucznym swietle biur.

– A wiec mysla, ze tate tuz przed zastrzeleniem pobito.

– Tak.

– Ale my wiemy, ze to nieprawda.

Myron skinal glowa.

– Krew w jego szafce. Domyslam sie, ze pobito go dzien lub dwa wczesniej. Albo wiec wyrwal sie napastnikom, albo pobili go, zeby zastraszyc. Do szafki u Swietego Barnaby przyszedl, zeby wytrzec sie z krwi. Krwotok z nosa zatamowal koszula. A potem uciekl.

– Po czym ktos go odnalazl i zastrzelil.

– Tak.

– Nie powiemy o tej zakrwawionej koszuli policji?

– Czy ja wiem. Pomysl chwile. Sa przekonani, ze to ty zabilas. Jezeli zaniesiesz im koszule z krwia ojca, to pomoze nam czy zaszkodzi?

Skinela glowa i nagle ja odwrocila. Znow zaczela dziwnie oddychac. O wiele za szybko. Nie chcial jej sie narzucac. Serce mu wezbralo. Stracila matke i ojca, nie miala siostr ani braci. Co czula?

Kilka minut pozniej podjechala taksowka. Brenda spojrzala na Myrona.

– Gdzie cie wysadzic? – spytal. – Przed domem kolezanki? Twojej ciotki?

Po chwili namyslu pokrecila glowa i ich oczy sie spotkaly.

– Chcialabym zostac z toba – odparla.

17

Taksowka zajechala pod dom Bolitarow w Livingston.

– Mozemy pojechac gdzie indziej – zaproponowal ponownie.

Potrzasnela glowa.

– Zrob cos dla mnie – poprosila.

– Co?

– Nie mow rodzicom o moim ojcu. Nie dzis.

– Dobrze – rzekl z westchnieniem.

W domu zastali wujka Sidneya, ciocie Selme, a takze wujka Berniego z ciocia Sophie i synkami. Kiedy Myron placil za kurs, nadjechaly kolejne samochody. Jego mama wybiegla z domu i uscisnela go tak mocno, jakby uwolnili go terrorysci z Hamasu. Uscisnela tez Brende. Uscisneli ja rowniez pozostali. Tata za domem przyrzadzal barbecue. Na szczescie na gazowym grillu, dzieki czemu nie musial juz zuzywac do smazenia galonow paliwa do zapalniczek. Paradowal w czapce kucharskiej, wysokiej jak wieza kontrolna lotniska, i fartuchu z napisem NAWROCONY WEGETARIANIN. Myron przedstawil Brende jako swoja klientke. Zaraz potem jego mama wyrwala mu ja, wziela pod reke i oprowadzila po domu. Przybylo wiecej gosci. Sasiadow – z salatkami makaronowymi, owocowymi i innymi potrawami. Dempseyowie, Cohenowie, Daleyowie i Weinsteinowie. Braunow w koncu skusila ciepla Floryda, a w ich domu zamieszkala mlodsza od Myrona para z dwojka dzieci. Tez przyszli na barbecue.

Zaczely sie zabawy. Wydobyto pilke i palke do gry w wiffle’a. Wybrano druzyny. Kiedy Myron zamachnal sie i chybil, wszyscy upadli, jakby przewrocil ich wicher. Ale ubaw. Wszyscy rozmawiali z Brenda. Interesowala ich nowa kobieca liga koszykowki, lecz o wiele wieksze wrazenie wywarlo na nich to, ze Brenda bedzie lekarka. Tata Myrona dopuscil ja nawet na krotko do grilla, co bylo z jego strony poswieceniem rownym oddaniu nerki. W powietrzu unosil sie lekki swad spalenizny: pieczonego miesa, kurczakow, hamburgerow, hot dogow z delikatesow Dona (mama Myrona kupowala hot dogi tylko tam), szaszlykow, a nawet stekow z lososia – dla dbajacych o zdrowie.

Myron wciaz napotykal spojrzenie Brendy. Brenda wciaz sie usmiechala.

Dzieciaki, wszystkie w obowiazkowych kaskach, zaparkowaly rowery na koncu podjazdu. Syn Cohenow nosil kolczyk. Wszyscy z tego kpili. Chlopak opuscil glowe i usmiechnal sie. Vic Ruskin doradzil Myronowi, jakie kupic akcje. Myron skinal glowa i szybko o tym zapomnial. Fred Dempsey wydobyl z garazu pilke do koszykowki. Corka Daleyow wybrala druzyny. Myron musial grac. Brenda rowniez. Wszyscy sie smiali. Po zdobyciu kolejnych koszy Myron zjadl cheeseburgera. Pysznego. Timmy Ruskin upadl i rozcial sobie kolano. Rozplakal sie. Brenda pochylila sie nad chlopcem, obejrzala rozciecie, zakleila je plastrem i usmiechnela sie. Timmy sie rozpromienil.

Minelo kilka godzin. Na niebo z wolna, jak zwykle na przedmiesciach, wpelzl zmierzch. Goscie zaczeli sie rozjezdzac. Samochody i rowery powoli znikaly. Ojcowie otaczali ramionami synow. Dziewczynki wracaly do domow w objeciach matek. Kazdy calowal na pozegnanie panstwa Bolitarow. Myron przyjrzal sie mamie i tacie. Pozostali jedyna prawdziwa rodzina w sasiedztwie, zastepujac wszystkim w okolicy dziadkow. Nagle wydali mu sie bardzo starzy. Przelakl sie.

– To cudowne – dobiegl go zza plecow glos Brendy.

I bylo. Win mogl sie z tego wysmiewac. A Jessica – ktorej rodzina stworzyla iscie sielankowa fasade, kryjaca zgnilizne – nie dbala o takie sceny i czym predzej wracala do wielkiego miasta, jakby tam czekalo na nia zbawienie. Czesto odwozil ja z takich imprez w zupelnym milczeniu. Jeszcze raz to sobie przemyslal. I slowa Wina o slepej wierze.

– Brakuje mi twojego ojca – powiedzial. – Nie rozmawialem z nim od dziesieciu lat. A i tak mi go brakuje.

Brenda skinela glowa.

– Wiem.

Pomogli posprzatac. Nie bylo tego wiele. Uzywano papierowych talerzy, kubkow i plastikowych sztuccow. Brenda i mama Myrona smialy sie jak najete. Mama rzucala mu ukradkowe spojrzenia. Odrobine za domyslne.

– Zawsze chcialam, zeby Myron byl lekarzem – powiedziala. – To szok, prawda?! Zydowska matka pragnie, zeby jej syn zostal doktorem.

Zasmialy sie.

– Niestety, Myron nie znosi widoku krwi. Jak ja widzi, mdleje. Dopiero na studiach zaczal chodzic na filmy dozwolone od lat siedemnastu. Spal przy zapalonym swietle az do…

– Mamo!

– Oho, zawstydzam go. Jestem twoja matka, Myron. Kto ma cie zawstydzac, jak nie ja? Prawda, Brendo?

– Jak najbardziej, pani Bolitar.

– Dziesiaty raz ci powtarzam, ze na imie mam Ellen. A ojciec Myrona Al. Wszyscy nazywaja nas El Al. Lapiesz? Jak izraelskie linie lotnicze.

– Mamo!

– Cicho badz, juz sobie ide. Zanocujesz, Brendo? Pokoj goscinny jest gotowy.

– Dziekuje, Ellen. Z przyjemnoscia.

Вы читаете Jeden falszywy ruch
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату