Dog. Zaluj, ze nie masz okazji poznac ich dzieci, zwlaszcza starszego syna. To przeuroczy chlopak. Dzieci to jedyna prawdziwa radosc czlowieka. Mam racje, Bob?
– Co mowilas, kochanie? – zapytal Robert, chociaz Sara byla pewna, ze musial wszystko slyszec.
Neli usiadla po drugiej stronie Sary i podala jej butelke piwa.
– To na znak pokoju – powiedziala.
Sara wziela od niej butelke, chociaz nie lubila piwa, zawsze uwazala je za obrzydliwe popluczyny. Zdobyla sie jednak na wysilek i przyznala:
– Masz przepiekny ogrod.
Neli wziela gleboki oddech i powoli wypuscila powietrze.
– Azalie w tym roku przekwitly wyjatkowo wczesnie. Sasiadow nigdy nie ma w domu i nikt nie zajmuje sie psem, ktory wiecznie ujada. Poza tym nie moge sie pozbyc mrowek, ktore zalozyly mrowisko pod hamakiem, chociaz Jared ciagle podrzuca mi pedy trujacego bluszczu. Nie mam nawet pojecia, skad je bierze. – Urwala, zeby zaczerpnac tchu. – Ale dziekuje. Staram sie, zeby bylo ladnie.
Sara obejrzala sie, chcac wciagnac Jessie do rozmowy, ta jednak miala oczy zamkniete.
– Pewnie juz zasnela. – Neli energicznie powachlowala sie dlonia. – Przepraszam, ze bylam dla ciebie taka nieprzyjemna.
Sara nie zareagowala.
– Zazwyczaj nie jestem az taka drazliwa. Gdyby Jessie nie spala, pewnie powiedzialaby ci co innego, ale jak mozna wierzyc kobiecie, ktora oproznia butelke wina jeszcze przed czwarta po poludniu, i to nie tylko w niedziele. – Odpedzila od siebie muche. – Mowila ci juz, ze jest tu nowa?
Przytaknela ruchem glowy, probujac sie w tym polapac.
– Powinnas sie cieszyc, ze zasnela. Za pare minut zaczelaby cie zanudzac wyznaniami, jak to zawsze jest zdana na laske nieznajomych.
Sara pociagnela lyk piwa z butelki.
– Spryciarz bardzo dlugo nas nie odwiedzal. Wyjechal z miasta w takim pospiechu, jakby ktos mu polal portki benzyna i podpalil. – Umilkla na krotko. – Chyba bylam na niego wsciekla, a skrupilo sie na tobie. – Oparla dlon na poreczy krzeselka Sary. – Jeszcze raz przepraszam, ze pokazalam ci sie od najgorszej strony.
– Przeprosiny przyjete.
– O malo mnie szlag nie trafil, jak powiedzialas o tych balonikach w ksztalcie zwierzatek. – Zasmiala sie. – Spryciarz mowil, ze jestes lekarka, ale nie chcialo mi sie w to wierzyc.
– To prawda. Jestem pediatra. Neli rozsiadla sie wygodniej.
– Trzeba byc bardzo madrym, zeby sie dostac na studia medyczne. Mam racje?
– Mniej wiecej.
Gospodyni z uznaniem pokiwala glowa.
– W takim razie zakladam, ze dobrze wiesz, co robisz z Jeffreyem.
– Dzieki – odparla zupelnie powaznie Sara. – Jestes pierwsza osoba, ktora mi to mowi.
Neli spowazniala nagle i popatrzyla na nia z wyraznym politowaniem.
– Nie zdziw sie, jesli bede nie tylko pierwsza, ale i ostatnia.
ROZDZIAL SZOSTY
W ciagu pieciu godzin spedzonych u Neli dowiedziala sie znacznie wiecej o Jeffreyu Tolliverze niz przez trzy miesiace ich bliskiej znajomosci. Jego matka byla nieuleczalna alkoholiczka, a ojciec siedzial w wiezieniu za cos, o czym nikt nie chcial mowic. Jeffrey rzucil studia w Auburn po drugim roku i wstapil do policji, nie tlumaczac nikomu powodow tej decyzji. Wspaniale tanczyl i nie znosil bobu. Zdecydowanie nie nalezal do kandydatow na meza i ojca, ale o tym sama wiedziala. Po prostu byl zywym uosobieniem okreslenia „zaprzysiegly kawaler”.
Biorac pod uwage, ze wiekszosc podobnych informacji Neli wymamrotala pod nosem w trakcie wyjatkowo wciagajacej partii gry w tysiac pytan, Sara miala swiadomosc, ze zapoznala sie tylko z samymi naglowkami, nie majac dostepu do pelnej tresci reportazy. Bylo juz calkiem ciemno, kiedy sie pozegnali i ruszyli pieszo do domu matki Jeffreya. Zaczela rozmyslac, jak dowiedziec sie czegos wiecej. Zaczela od pytania:
– Czym zajmuje sie twoja matka?
– Roznymi rzeczami – odparl wymijajaco.
– A tata?
Przelozyl walizke do drugiej reki i objal ja ramieniem.
– Odnioslem wrazenie, ze niezle sie dzisiaj bawilas.
– Spodobalo mi sie trzezwe spojrzenie Neli na zycie.
– Ona uwielbia brzmienie wlasnego glosu. – Przesunal dlon na jej biodro. – Nie dawalbym wiary we wszystko, co mowi.
– Dlaczego?
Opuscil reke jeszcze troche nizej i pochylil sie do jej karku.
– Slicznie pachniesz.
Wiedziala, do czego zmierza, ale nie chciala zmieniac tematu.
– Jestes pewien, ze twoja matka nie bedzie miala nic przeciwko temu, bysmy u niej przenocowali?
– Dzwonilem do niej od Neli pare godzin temu – odparl. – Pamietasz, jak z zapartym tchem wysluchiwalas historii mego zycia?
Obrzucil ja spojrzeniem swiadczacym wyraznie, ze doskonale wie, o czym Neli jej opowiadala, Sara zakladala jednak, ze nie zabralby jej na spotkanie ze swymi przyjaciolmi, gdyby sie nie domyslal, ze tak wlasnie bedzie.
Postanowila to wykorzystac.
– Poszedles na latwizne. Wolales, bym dowiedziala sie o tobie od kogos innego.
– Ale tez powiedzialem, ze nie warto wierzyc we wszystko, co wygaduje Neli.
– Przeciez sie znacie od poczatku podstawowki.
– Ale ona nie nalezy do moich wielbicielek. Zrozumiala wreszcie przyczyne wyczuwalnego napiecia panujacego miedzy nimi.
– Chyba nie chcesz mi powiedziec, ze z nia tez chodziles?
Nie odpowiedzial, co uznala za potwierdzenie.
– To juz tutaj – mruknal, wskazujac dom, przed ktorym stal poobijany Chevrolet impala.
Mimo ze Jeffrey uprzedzil telefonicznie o przyjezdzie, matka nie zadala sobie trudu, by zostawic zapalone swiatlo. Dom byl pograzony w ciemnosciach.
– Nie lepiej byloby przenocowac w motelu? – zapytala niepewnie Sara.
Zasmial sie i zlapal ja pod reke, gdy potknela sie na nierownej zwirowej sciezce.
– Tu nie ma zadnego motelu, nie liczac przybytku na tylach baru przy autostradzie, w ktorym kierowcy ciezarowek wynajmuja pokoje na godziny.
– Brzmi romantycznie.
– Moze dla niektorych – baknal, prowadzac ja do schodkow na werande.
Mimo ciemnosci szybko zaklasyfikowala jego rodzinny dom do kategorii tych, ktore podupadly. Jeffrey rzucil ostrzegawczo:
– Uwazaj na obluzowane deski.
Stanal przed drzwiami i przeciagnal dlonia po gornej krawedzi framugi.
– Zamknela drzwi na klucz?
– Okradli nas, kiedy mialem dwanascie lat – wyjasnil, po omacku probujac wetknac klucz w dziurke. – Od tamtej pory matka zyje w strachu.
Stuknela otwierana zasuwka. Wypaczone drzwi zaklinowaly sie na dole, totez musial je popchnac noga. Otworzyl szeroko i rzekl:
– Witaj w moich progach. W srodku wisial dojmujacy smrod zatechlego dymu papierosowego i alkoholu. Na szczescie mrok ukryl kwasna mine Sary. Czula sie coraz bardziej nieswojo. Nie miala pojecia, jak zdola spedzic tu noc, nie mowiac juz o dluzszym pobycie.