Mimo to wyciagnela reke i gestem przywolala do siebie Erica. Chlopiec usluchal. Kiedy Sara chciala go ponownie zlapac za ramiona, wyrwal sie, musnela tylko palcami jego koszulke, spod ktorej wylonily sie na chwile sine pregi i poczerniale siniaki na plecach.

– Twoj fagas zgwalcil moja corke – oznajmila kobieta.

Sarze az sie zakrecilo w glowie. I ona musiala sie oprzec o sciane, zeby nie stracic rownowagi.

– Po tym gwalcie zaszla w ciaze. A kiedy poprosila go o pomoc, zabil ja, wiec na mnie spadlo wychowywanie jego zasranego bekarta. – Znowu wymierzyla oskarzycielsko palec w twarz Jeffreya. – To jeszcze nie koniec!

– Owszem. Koniec – odparl.

– Powiedz temu swojemu pierdolonemu kolesiowi, ze jak go zobacze na ulicy, bedzie trupem.

– Moze lepiej opowiem o wszystkim Hossowi i poprosze, zeby cie wpakowal do aresztu za te pogrozki?

– Ty pieprzony tchorzu! – syknela po raz kolejny, wyginajac usta w grymasie bezgranicznej pogardy. Zanim Jeffrey zdazyl zareagowac, splunela mu w twarz. – Zobaczysz, ze to jeszcze nie koniec! – powtorzyla, chwytajac Erica za raczke.

Mimo ze byl caly posiniaczony, nawet nie zaprotestowal. Drugi chlopczyk blyskawicznie zawrocil w strone samochodu, majac przy tym taka mine, jakby sie cieszyl, ze teraz matka zawiezie ich na lody.

Jeffrey wyjal chusteczke, rozlozyl ja powoli i wytarl sobie twarz.

Minelo jeszcze pare minut, nim Sara odzyskala zdolnosc mowy. W uszach wciaz jeszcze miala niewiarygodne oskarzenia kobiety. W koncu wydusila z siebie:

– Zechcesz mi w koncu powiedziec, o co tu chodzi?

– Nie.

Rozlozyla szeroko rece w bezsilnej zlosci, gleboko urazona.

– Jeffrey, przeciez ona twierdzi, ze zgwalciles jej corke.

– A ty jej uwierzylas? – zapytal, patrzac jej prosto w oczy. – Naprawde uwierzylas, ze moglbym kogos zgwalcic? A potem zamordowac?

Byla zanadto oszolomiona, zeby sie w ogole zastanawiac nad taka mozliwoscia. Oskarzenia pod adresem Jeffreya spadly na nia jak ciosy mlotem, po ktorych ciagle nie mogla dojsc do siebie.

– Saro?

– Nie wiem… – Pokrecila glowa. – Sama juz nie wiem, w co mam wierzyc.

– W takim razie nie mamy sobie nic wiecej do powiedzenia.

Odwrocil sie na piecie i wyszedl.

– Zaczekaj! – zawolala i wybiegla za nim przed dom. – Jeffrey! – Ale nawet sie nie obejrzal. Musiala podbiec, zeby go dogonic. – Powiedz cos.

– Po co? Wyglada na to, ze juz wyrobilas sobie opinie.

– Dlaczego nie chcesz mi powiedziec, co sie stalo? Stanal i odwrocil sie do niej.

– A dlaczego ty nie mozesz sobie odpuscic? Dlaczego nie umiesz mi po prostu zaufac?

– Tu nie chodzi o zaufanie – odparla. – Na Boga, ta kobieta sie upiera, ze zgwalciles jej corke. Wedlug niej Erie jest twoim synem.

– Gowno prawda! – warknal. – Myslisz, ze moglbym nie wiedziec o tym, ze mam syna? Wykluczone.

Natychmiast przypomniala sobie Jareda i ledwie sie powstrzymala, by w przyplywie zlosci nie wyjawic mu sekretu Neli.

– No co? – burknal, biorac jej oslupienie za przejaw czegos gorszego. – Wiesz, co ci powiem? Mam to wszystko gdzies! – Ruszyl dalej ulica, kipiac z wscieklosci. – Ludzilem sie, ze jestes inna. Mialem nadzieje, ze tobie mozna zaufac.

– Powtarzam, ze to nie jest kwestia zaufania.

– Kwestia! – syknal, przedrzezniajac ja. – Mam to gdzies!

– Tak, to rzeczywiscie odpowiedzialne zachowanie – mruknela i podobnie przedrzezniajac go, dodala: – Mam to gdzies!

Nie zareagowal. Kiedy probowala go zlapac za reke, wyszarpnal sie i burknal:

– Moze bys jednak zechciala zostawic mnie w spokoju?

– Niby dlaczego? Czyzbys i mnie chcial zgwalcic? A potem udusic?

Widziala go juz doprowadzonego do ostatecznosci, ale tym razem popatrzyl na nia z tak zbolala mina, ze natychmiast pozalowala swoich slow.

Otworzyla juz usta, zeby przeprosic, ale pokrecil tylko glowa i uniosl palec, jak gdyby zamierzal jej pogrozic. Nie odezwal sie jednak, tylko jeszcze raz pokrecil glowa i ruszyl dalej, najwyrazniej zmierzajac do domu matki.

– Cholera – syknela Sara, opierajac dlonie na biodrach.

Dlaczego wszystkie sprawy miedzy nimi musialy sie az tak komplikowac? Jak tylko zaczynalo byc dobrze, natychmiast pojawial sie ktos, kto to niweczyl. Mogla zniesc wszystko, co ludzie o nim wygadywali, ale nie taka jego reakcje. Dlaczego nic nie chcial jej powiedziec? Dlaczego bal sie jej zaufac? Czyzby z tych samych powodow, dla ktorych i ona nie do konca jemu ufala?

Neli siedziala na schodkach werandy, kiedy Sara skrecila z ulicy. Na jej widok podniosla sie szybko, wyciagnela rece, jakby chciala ja zatrzymac, i rzekla:

– Widzialam samochod Lane Kendall przed domem Roberta. Co ci powiedziala ta stara krowa?

Sara chciala juz odpowiedziec, ale ku wlasnemu zaskoczeniu tylko sie rozplakala.

– Och, biedactwo – mruknela Neli, biorac ja pod reke i prowadzac do drzwi. – Chodz. Tutaj. – Pociagnela ja do saloniku i pchnela w strone kanapy. – Usiadz.

Sara klapnela ciezko, a Neli usiadla obok i objela ja. Sara poczula sie niezrecznie, ale zarazem byla bardzo wdzieczna Neli za ten gest. Zapragnela wyrzucic z siebie wszystko, co przed minuta chciala powiedziec Jeffreyowi, ale wstrzasana spazmami szlochu, wychlipala tylko:

– Biedne… dzieci…

– Tak, wiem.

– Wygladaly na… takie brudne… i wyglodzone. – Neli cmoknela i pokrecila glowa. – Nawet boje sie… o nich myslec.

– Juz dobrze – szepnela Neli, glaszczac ja po glowie. – Uspokoj sie.

– Co sie stalo? – spytala Sara blagalnym tonem. – Blagam, powiedz mi, co tu sie stalo.

– Spokojnie – powtorzyla Neli, siegajac po pudelko z papierowymi chusteczkami. Wyciagnela jedna i podala ja Sarze. – Masz. Wytrzyj nos.

Poslusznie wysiakala nos, zawstydzona swoim wybuchem. Po chwili wyprostowala sie, wziela druga chusteczke, osuszyla oczy i szepnela:

– Boze… Strasznie przepraszam…

– To cud, ze nie zalamalas sie wczesniej – odparla Neli, sama rowniez ocierajac oczy.

– Te dzieci… – mruknela Sara. – Biedni chlopcy…

– Tak, wiem. I mnie cos skreca w srodku, ilekroc ich widze.

– Naprawde nikt nie moze nic na to poradzic?

– Mnie nie pytaj. Dalabym ogloszenie do gazety, gdyby wierzyla, ze ktos zechce sie nimi zaopiekowac.

Sara miala ochote sie rozesmiac, lecz nie dala rady.

– A co z opieka spoleczna?

– Chcesz uslyszec cos zabawnego? Popatrzyla na gospodynie.

– Ona sama kiedys pracowala w opiece spolecznej.

– Niemozliwe.

– Ale to prawda. Jakies pietnascie lat temu byla rejonowym inspektorem Wydzialu do spraw Rodzinnych i Opieki nad Dziecmi. Ale podczas ktoregos wyjazdu na kontrole miala wypadek samochodowy i zaskarzyla wladze okregowe, stanowe i chyba kazde inne, jakie tylko mogla. Doszlo do jakiejs ugody i od tamtej pory zyje z renty, w kazdym razie nie brak jej pieniedzy.

– Wiec na co je wydaje?

– Na pewno nie na dzieci – odparla z gorycza Neli. – Sek w tym, ze Lane swietnie zna przepisy i doskonale potrafi wykorzystywac te wiedze na wlasna korzysc. Opieka spoleczna po prostu sie jej boi. Gdyby Hoss nie zagladal do niej od czasu do czasu, pewnie zamknelaby obu chlopcow w komorce i wyrzucila klucz.

– Co jest temu mlodszemu?

Вы читаете Fatum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату