* * *

Kilka lat przed przeprowadzka do Heartsdale Jeffrey urzadzil sobie dwutygodniowa wycieczke po calym poludniu Stanow Zjednoczonych i odwiedzil wiele sposrod historycznych budowli, o ktorych czytal w mlodosci. Wyruszyl na nia pod wplywem naglego impulsu, pragnac sie wyrwac na jakis czas z Birmingham, gdy asystentka prokuratora okregowego zaczela na niego mocniej naciskac, mimo ze tlumaczyl jej wielokrotnie, iz pod zadnym pozorem sie z nia nie ozeni. Wspominal tamta wyprawe jako jeden z najprzyjemniejszych okresow w zyciu.

Zwiedzil wtedy miedzy innymi slynna posiadlosc Vanderbiltow w Biltmore „Belle Monte” oraz dom Tomasza Jeffersona „Monticello”. Obejrzal zabytkowe okrety i pola slynnych bitew. Przeszedl szlak, ktorym Grant zdobywal Atlante. Wedrujac po srodmiesciu po odwiedzeniu slynnej „Ruiny” – starej kamienicy, ktora przestala byc ruina, gdy podniesiono ja do rangi zabytku, poniewaz tam wlasnie Margaret Mitchell napisala Przeminelo z wiatrem – natknal sie na klasycystyczny dworek o nazwie „Swan House”.

Rodzina Inmanow, podobnie jak wiekszosc najznamienitszych rodow w Georgii, dorobila sie na plantacjach bawelny i postanowila wzniesc dom, ktory bedzie symbolizowal jej bogactwo. Zaangazowala miejscowego architekta, niejakiego Philipa Trammella Shutzego, ten zas stworzyl prawdziwa perle architektury. Wlasnie w „Swan House” Jeffrey mogl podziwiac najpiekniejsze pomieszczenia, w jakich do tej pory bywal, miedzy innymi lazienke wylozona az po sufit rozowym marmurem, tak pomalowanym, by przypominal bialy kamien, bo pani domu nie podobal sie jego pierwotny kolor. Kiedy juz cala grupa wyszla z budynku, wsliznal sie do ogromnej biblioteki tylko po to, by popatrzec na zgromadzone tam stare ksiazki. Nigdy wczesniej nie widzial ich az tylu, jednakze oprocz zachwytu niezwyklym ksiegozbiorem poczul jeszcze cos innego, olbrzymia pokore.

W przeciwienstwie do tamtej rezydencji, dom Luke’a Swana byl rozsypujaca sie ruina juz wiele lat temu. Kiedy inspekcja budowlana zarzadzila eksmisje, rodzice Luke’a przeniesli sie do przyczepy mieszkalnej, zaparkowanej na podjezdzie. Do dzis na werandzie lezaly wysokie sterty pozolklych gazet, totez wystarczylaby jedna iskra, zeby stary barak stanal w plomieniach. Z daleka emanowal bieda i beznadzieja, sklaniajac do wniosku, ze nie cale ubogie rolnicze Poludnie wyszlo obronna reka z okresu odbudowy.

Ledwie zatrzymal woz na bitej drodze przed domem, od razu podbieglo do niego szesc czy siedem wychudzonych psow, pelniacych tu role swoistego systemu alarmowego. Wrecz majestatyczna skrzynka na listy, ktora wznosila sie przy podjezdzie co najmniej na poltora metra, miala na boku krzywo wymalowany numer. Niezbyt pewny, czy dobrze trafil, jeszcze raz spojrzal na adres widniejacy na kartce, ktora wyrwal ze zniszczonej ksiazki telefonicznej w budce. Pochodzila co najmniej sprzed dziesieciu lat, wiedzial jednak, ze mieszkancy Sylacaugi nie zmieniaja zbyt czesto adresu. Znalazl w niej dwoch ludzi o tym nazwisku, ale nie trzeba bylo specjalnej wyobrazni, by zgadnac, ze rodzina Luke’a nie moze mieszkac w poblizu wiejskiego klubu.

Z przyczepy mieszkalnej wyjrzala staruszka, wspierajac sie na grubej drewnianej lasce, zeszla na pustak pelniacy role schodka pod drzwiami i zawolala:

– Do nogi!

Wszystkie psy natychmiast skupily sie wokol niej. Mocno zapadniete policzki kobiety swiadczyly, ze zostawila swoja sztuczna szczeke prawdopodobnie w szklance z woda.

– Pan od kabla? – zapytala.

– Kabla?… – Obejrzal sie na samochod matki, zdziwiony, ze staruszka wziela go za technika telewizji kablowej. – Nie, prosze pani. Przyjechalem porozmawiac z pania na temat Luke’a.

Powykrecana artretyzmem koscista dlonia zgarnela poly szlafroka. Kiedy podszedl blizej, zauwazyl, ze mruzy zalzawione oczy, jakby slabo na nie widziala. Niemal czytajac w jego myslach, wyjasnila:

– Mam katarakte.

Mowila z tak silnym akcentem, ze musial wytezac sluch, by ja zrozumiec.

– Przykro mi.

– Przeciez to nie panska wina, prawda? – skwitowala lagodnym tonem. – Prosze wejsc. Tylko niech pan uwaza na stopien. Moj wnuczek mial go poprawic, ale teraz… Coz, chyba juz pan wie, co sie z nim stalo.

– Tak, prosze pani.

Jeffrey spojrzal z boku na pustak. Deszczowka splywajaca z rynny przyczepy mieszkalnej podmyla go z jednej strony, dlatego sie bujal. Bez namyslu zgarnal noga troche ziemi i zwiru pod jeden rog i wszedl za staruszka do srodka.

– Troche tu ciasno – powiedziala, zdobywajac sie na jeden z najwiekszych eufemizmow, jakie w zyciu slyszal.

W rzeczywistosci wnetrze przyczepy wygladalo jak chlew, waskie i kiszkowate pomieszczenie moglo przyprawic o klaustrofobie. Pod scianami lezaly stosy gazet i czasopism, az cisnelo sie na usta pytanie, po co staruszce tyle makulatury.

– Moj zmarly maz bardzo lubil czytac – wyjasnila, wskazujac sterty papierzysk. – Po jego smierci jakos nie moglam sie tego pozbyc. Zabrala go rozedma pluc. Pan nie pali, prawda?

– Nie, prosze pani – odparl, przeciskajac sie za nia do srodkowej czesci bedacej polaczeniem kuchni z jadalnia i salonikiem, choc majacej najwyzej trzy metry dlugosci i niewiele ponad metr szerokosci. Panowal tu zaduch, w powietrzu unosila sie won potu, kurzego loju i jakichs masci przeciwbolowych powszechnie stosowanych przez ludzi w jej wieku.

– To dobrze – mruknela, wyciagajac przed siebie rece, zeby wymacac kant stolu i dojsc do krzesla. – Palenie to straszny nalog. Sprowadza na czlowieka okrutna smierc.

Za nia na polce dostrzegl plik czasopism poswieconych broni palnej, jak rowniez kilka wydawnictw przeznaczonych wylacznie dla mezczyzn. Az zerknal ciekawie na kobiete, zastanawiajac sie, czy ona w ogole ma pojecie, ze tuz przy niej lezy gwiazdkowe wydanie „Penthouse’a” z 1978 roku.

– Prosze siadac, jesli znajdzie pan kawalek wolnego miejsca – powiedziala. – Niech pan cos zgarnie na bok. Moj Luke zawsze siadal po tamtej stronie stolu, aby mi poczytac. – Wyciagnela reke do tylu, zeby wymacac za soba krzeslo. Jeffrey szybko wzial ja pod reke i pomogl usiasc. – Bardzo lubie „National Geographic”, ale Reader’s Digest” jest jak dla mnie zbyt liberalny.

– Ma pani kogos, kto teraz bedzie mogl sie pania zaopiekowac?

– Nie, mialam tylko Luke’a. Jego matka uciekla z komiwojazerem, a ojciec, to znaczy moj najmlodszy syn, Ernest, zawsze byl nic niewart. Zmarl w zakladzie karnym.

– Przykro mi – rzekl Jeffrey, ostroznie stawiajac stopy na lepiacym sie dywaniku. Poczatkowo chcial usiasc przy stole, ale sie rozmyslil i tylko oparl o niego.

– Czesto pan przeprasza za rozne rzeczy, ktore nie maja z panem nic wspolnego – zauwazyla staruszka, macajac reka po stole. Stal na nim talerzyk z krakersami, tyle ze Jeffrey nie mial pojecia, jak ona zamierza je gryzc. Kobieta wlozyla jednego do ust, ale wcale nie probowala gryzc, tylko roztarla go jezykiem o podniebienie. Wypluwajac istna fontanne okruchow, poinformowala: – Kabel nie dziala juz od dwoch dni. Ogladalam wlasnie moj ulubiony teleturniej, kiedy ekran zgasl.

Chcial znowu powiedziec, ze mu przykro, ale ugryzl sie w jezyk.

– Moglaby mi pani opowiedziec o swoim wnuku?

– To byl bardzo dobry chlopak – wycedzila i wargi jej lekko zadrzaly. – Wciaz trzymaja go w domu pogrzebowym?

– Nie wiem. Chyba tak.

– Nie mam pojecia, skad mialabym wziac pieniadze, zeby go pochowac. Dostaje tylko zasilek z opieki spolecznej i tych pare marnych groszy emerytury z mlyna.

– Pracowala pani w mlynie?

– Tak, dopoki jeszcze troche widzialam – odrzekla, oblizujac wargi. Obrocila jeszcze w ustach rozkruszonego krakersa i przelknela. – To bylo jakies cztery, moze piec lat temu.

Wygladala na sto lat, ale przeciez nie mogla miec az tyle, skoro jeszcze niedawno pracowala.

– Luke chcial mnie zawiezc na operacje – mowila dalej, wskazujac swoje oczy. – Ale ja nie wierze lekarzom. I nigdy nie bylam w szpitalu. Nawet tam nie rodzilam – oznajmila z duma. – Zawsze powtarzam, ze trzeba brac obowiazek, jaki Bog naklada na czlowieka, i isc z nim przez zycie.

– To bardzo madre podejscie – przyznal Jeffrey, choc nie miescilo mu sie w glowie, ze ktos mogl wybrac slepote do konca zycia.

– Dobry chlopak, bardzo sie mna opiekowal. – Siegnela po nastepnego krakersa, a Jeffrey obejrzal sie na

Вы читаете Fatum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату