Przekrecilam sie na drugi bok i spojrzalam na zegarek. Druga trzydziesci siedem. Gdzie ona, do diabla, jest?

Dotknelam przecietej wargi. Zauwazy? Zapewne. Harry miala instynkt jak dzika kotka. Nic nie umykalo jej uwadze. Pomyslalam, jak moglabym to wytlumaczyc. Drzwi sie zawsze sprawdzaja albo poslizniecie sie na lodzie, kiedy rece trzyma sie gleboko w kieszeniach.

Powieki mi opadly, ale zaraz otworzylam oczy czujac kolano na plecach i slyszac ochryply oddech.

Znowu sprawdzilam godzine. Trzecia pietnascie. Czy Hurley jest tak dlugo otwarty? Czy Harry poszla do domu z Ryanem?

– Gdzie jestes, Harry? – zapytalam zielonych cyferek.

Lezalam myslac o tym, ze chcialabym, aby juz byla w domu; nie chcialam byc sama.

12

Spalam niespokojnie, a kiedy sie obudzilam, swiecilo slonce i wokol panowala cisza. Moj umysl postanowil zanalizowac i zebrac w nocy wszystkie wydarzenia ostatnich kilku dni. Zaginieni studenci. Bandyci. Swieci. Zamordowane dzieci i babcie. Harry. Ryan. Harry i Ryan. Wszystko skonczylo sie o swicie, bez wiekszych sukcesow.

Przewrocilam sie na plecy i bol w szyi przypomnial mi o wydarzeniach ostatniej nocy. Napinalam i rozciagalam szyje, nogi i rece. Calkiem niezle. W swietle poranka napasc wydawala sie nielogiczna i wyimaginowana. Ale wspomnienie strachu bylo bardzo rzeczywiste.

Lezalam przez chwile badajac ubytki w twarzy i nasluchujac jakichkolwiek dzwiekow dowodzacych obecnosci mojej siostry. Partie twarzy obolale. Dzwiekow zadnych.

Za dwadziescia osma wygramolilam sie z lozka i chwycilam moja sfatygowana stara podomke i kapcie. Drzwi do pokoju goscinnego byly otwarte, lozko poscielone. Czy Harry byla tej nocy w domu?

Na lodowce znalazlam przylepiona karteczke wyjasniajaca znikniecie dwoch kubeczkow jogurtu z lodowki i informujaca, ze Harry wroci po siodmej. Dobrze. Byla w domu, ale czy spala tutaj?

– A kogo to obchodzi – powiedzialam do siebie, siegajac po kawe w ziarenkach.

Wlasnie wtedy zadzwonil telefon. Zamknelam puszke i poszlam do salonu odebrac.

– Tak.

– Czesc, mamo. Ciezka noc?

– Przepraszam, kochanie. Co slychac?

– Bedziesz w Charlotte za dwa tygodnie?

– Wracam w poniedzialek i bede tam az do pierwszych dni kwietnia, bo wtedy jade na spotkanie Antropologii Naukowej w Oakland. Dlaczego pytasz?

– Myslalam o tym, zeby przyjechac na kilka dni. Chyba nic nie wyjdzie z tego wyjazdu na plaze.

– Swietnie. Ciesze sie, ze bedziemy troche razem. Przykro mi, ze nic nie wyszlo z twojego wyjazdu. – Nie pytalam, dlaczego. – Zatrzymasz sie u mnie czy u taty?

– Zobacze.

– No, dobrze. W szkole wszystko w porzadku?

– Jasne. Podoba mi sie psychologia. Profesor jest super. Kryminologia jest tez niezla. Nie musimy niczego oddawac na czas.

– Hm. A jak sie ma Aubrey?

– Kto?

– To chyba odpowiedz na moje pytanie. A ten pryszcz?

– Zniknal.

– Dlaczego wstalas tak wczesnie w sobote?

– Musze napisac prace na kryminologie. Napisze cos o profilowaniu, moze dorzuce cos z psychologii…

– Myslalam, ze nie musicie niczego oddawac na czas.

– Miala byc skonczona dwa tygodnie temu.

– Aha.

– Pomozesz mi wymyslic cos do pracy na antropologie?

– Oczywiscie.

– Nic rozbudowanego. To ma byc cos, co moglabym zrobic w jeden dzien.

Uslyszalam pikniecie.

– Katy, mam drugi telefon. Pomysle o twojej pracy. Daj mi znac, kiedy przyjezdzasz do Charlotte.

– Na pewno.

Przelaczylam sie i ze zdumieniem uslyszalam glos Claudela.

– Claudel ici.

Jak zwykle zadnego powitania i przeprosin z powodu dzwonienia w sobote rano. Przechodzil od razu do rzeczy.

– Czy Anna Goyette wrocila do domu?

Serce mi podskoczylo w piersiach. Claudel nigdy nie dzwonil do mnie do domu. Anna na pewno nie zyje.

Przelknelam sline i odpowiedzialam:

– Nie sadze.

– Ma dziewietnascie lat…

– Tak.

Przed oczami stanela mi twarz siostry Julienne. Nie moglam zniesc mysli, ze bede musiala jej o tym powiedziec.

– …caracteristiaues physiques?

– Przepraszam. Nie zrozumialam,

Powtorzyl pytanie. Nie mialam pojecia, czy Anna miala jakies cechy charakterystyczne.

– Nie wiem. Bede musiala zapytac kogos z rodziny.

– Kiedy widziano ja po raz ostatni?

– W czwartek. Panie Claudel, dlaczego zadaje mi pan te wszystkie pytania?

Przeczekalam jego pauze. W tle slyszalam gwar i pomyslalam, ze zapewne dzwoni z pokoju wydzialu zabojstw.

– Dzis wczesnie rano znaleziono biala kobiete, naga, nie wiadomo, kto to jest.

– Gdzie? – Serce podeszlo mi do gardla.

– Ile des Soeurs. Z tylu wyspy jest las i staw. Cialo znaleziono – zawahal sie – na brzegu.

– I co z nim? – Wstrzymalam oddech.

Przez chwile rozwazal moje pytanie. Znowu widzialam jego spiczasty nos, blisko osadzone oczy, ktore zwezaly sie, kiedy myslal.

– Ofiara zostala zamordowana. Okolicznosci sa… – Znowu wahanie. -…niezwykle.

– Prosze mi powiedziec. – Przelozylam sluchawke do drugiej reki i wolna dlon wytarlam o szlafrok.

– Cialo znaleziono w kadlubie starego parowca. Stwierdzono wielokrotne rany. LaMache dzisiaj przeprowadzi sekcje.

– Jakie rany? – Wpatrywalam sie w kropki na moim szlafroku. Wciagnal gleboko powietrze.

– Wiele ran dzganych i slady wiazania wokol nadgarstkow. LaManche podejrzewa, ze w gre wchodzi tez atak zwierzecia.

Denerwowal mnie jego zwyczaj depersonalizacji. Biala kobieta. Ofiara. Cialo. Nadgarstki. Zadnego nawet zaimka osobowego.

– I ofiara mogla byc poparzona – ciagnal,

– Poparzona?

– LaManche bedzie pozniej wiedzial wiecej. Dzis zrobi sekcje.

– Jezu. – Chociaz jeden z patologow w laboratorium jest zawsze uchwytny, rzadko kiedy przeprowadza sie autopsje w weekendy. To musialo byc niezwykle morderstwo. – Od jak dawna nie zyje?

Вы читаете Dzien Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату